wtorek, 26 października 2010

Przeprowadzka


Nie blogowa, taka w prawdziwym świecie. Wrócę do blogowania gdy już ogarnę się na nowej lokalizacji;)

poniedziałek, 18 października 2010

Palermo jest piękne! Del Piero niczym Boniperti


7. kolejka Serie A przebiegła raczej bez zaskoczeń. Mam zresztą wrażenie, że powoli mamy do czynienia z kształtowaniem się tabeli w taki sposób, jaki będzie obowiązujący przez dłuższy czas. Wielka trójka z Północy, Inter, Milan oraz Juventus wygodnie sadowią się w czołówce, otoczeni przez prezentujące na początku rozgrywek dobrą formę Lazio, Palermo i Napoli. Gdy do grupy tej dojdzie jeszcze Roma (a tak chyba się stanie), to po odpowiednich w niej przetasowaniach utworzy się peleton, który rozegra między sobą walką o zaszczyty. Z wielką trójką jako głównymi faworytami do wygrania scudetto.

Dwie drużyny, które najbardziej zaimponowały w tej serii spotkań to Palermo i Juventus. Rosanero grają w tym momencie najefektowniejszy futbol we Włoszech, najłatwiej i najładniej kreują sobie sytuacje bramkowe. I strzelają najpiękniejsze gole. Javier Pastore zaczyna przerastać tę drużynę, sądzę, że to jego ostatnie miesiące na gorącej, sycylijskiej ziemi. O Iliciciu już pisałem, dziś chciałbym zwrócić uwagę na grę tercetu środkowych pomocników Bacinović-Nocerino-Migliaccio. Uzupełniają się bardzo dobrze, pilnują, by ofensywny tercet mógł spokojnie rozwijać skrzydła. Nocerino jest zresztą chyba w życiowej formie i mocno aspiruje do gry w reprezentacji Włoch.

Luigi Del Neri powoli modeluje Juventus na swoją modłę. Rozbicie Lecce to niekoniecznie wielki wyczyn, co pokazał w pierwszej kolejce Milan, ale i tak ręce same składały się do oklasków po dynamicznych, oskrzydlających akcjach Starej Damy. Krasić kapitalnie wprowadził się do ligi, ale ja chcę podkreślić bardzo dobrą grę Felipe Melo, który zdobywał się nawet na rzadkie u niego długie, krzyżowe przerzuty. Przywrócenie Brazylijczyka "do życia" to wielki sukces szkoleniowca (fajna fotka). Innym bohaterem popołudnia był Alessandro Del Piero. 178 gol. w Serie A oznacza wyrównanie dorobku legendy Juventusu, Giampiero Bonipertiego (444 mecze ligowe w latach 1946-1961). Complimenti!

Gol Alexa

Kolejny raz cyniczną twarz pokazało Lazio, które zagrało tak, jak trzeba grać przeciw Bari Ventury. Zablokować im boki, nie dać rozwinąć skrzydeł. Wyczekać, a potem zabrać piłkę. Rzymianie przyczaili się cierpliwie na swoją szansę, a jak już przycisnęli, to szybko zdobyli dwie bramki po składnych akcjach. Kilku graczy biancocelesti jest w wielkiej formie, ale nawet jeśli dyspozycja psychofizyczna ekipy Reji się obniży, to jakość piłkarska tej drużyny jest na tyle wysoka, że 4. miejsce zaczyna nabierać całkiem realnych kształtów. W górę idą też akcje Lazio na giełdzie. Dziś osiągnęły rekordowy w całej historii poziom 0.90 euro.

Milan zrobił swoje, aczkolwiek drużyna ta jest jeszcze daleka od stopnia przewidywalności i powtarzalności, które oczekiwałbym od niej. Są momenty przestojów, jest całkiem sporo słabych punktów, którzy lepsi rywale bezlitośnie wykorzystają. Wrażenie robi na pewno współpraca Pato z Ibrahimoviciem i pojedyncze sztuczki Ronaldinho. Wątpliwości budzi, jak dla mnie, linia pomocy, nadal zbyt statyczna. No i boki obrony. Teraz przed Milanem wielki egzamin na Santiago Bernabeu. Obawiam się, że powtórzenie wyniku sprzed roku (3-2) będzie niemożliwe.

Numer Ronaldinho

Powoli loty obniżać zaczynają beniaminkowie, co zaskakujące specjalnie nie jest, natomiast załamująca jest postawa Fiorentiny, na grę której nie da się patrzeć. Nie ma tam żadnego pomysłu, akcje ofensywne kończą się po kilku podaniach, mnożą się błędy w obronie. Sinisa Mihajlović zaczyna ryzykować posadą. Gdzie podziała się Fiorentina z poprzednich sezonów? Czyżby umarła wraz z odejściem Cesare Prandellego? Zastanawia też postawa Parmy. Nie da się wszystkiego tłumaczyć błędami sędziowskimi, kontuzjami i pechem, a takie głosy słyszę z Ennio Tardini. W Parmie po cichu marzono o pucharach, wygląda na to, że rzeczywistość może okazać się o wiele bardziej przyziemna.

Gol kolejki. Zdecydowanie Pastore, ale pięknie też Ilicić. Tak jak pisałem, Palermo jest piękne!

Top 5


foto: corrieredellosport.it

wtorek, 12 października 2010

Nowy dom Starej Damy. Juve daje przykład !


Sporo narzekam ostatnio na to "nasze" calcio. Na kulejący poziom ligi, na postawę włoskich drużyn w pucharach, na stadiony. Szczególnie martwi mnie to ostatnie. Wielokrotnie dawałem temu wyraz Włoskie obiekty pustoszeją. Są przestarzałe, mało funkcjonalne, brzydkie. Pisałem o tym choćby TU. Co gorsza, niewiele zmienia się w tej kwestii, a wszelkie hucznie prezentowane projekty grzęzną potem gdzieś między gabinetami prezesów klubów, biurkami biurokratów, a gabinetami politycznymi polityków. Tym bardziej warto opisać to, co dzieje się w Turynie. A dzieje się sporo. I to sporo dobrego.

Na początek mała uwaga. Północ Włoch jest o wiele bardziej zbliżona mentalnie i w konsekwencji gospodarczo do Austrii czy Niemiec, niż do środkowej i południowej części Półwyspu Apenińskiego. Przedsiębiorczość mieszkańców tej części kraju, lepsza infrastruktura, mniejsze wpływy mafii, większy kapitał. To wszystko przekłada się na rozwój ekonomiczny, na lepszą i szybszą realizację wszelakich projektów. A także na dominację klubów północy we włoskim futbolu.

Juventus to bezdyskusyjnie pionier calcio. Klub, który ma zdecydowanie najwięcej fanów w Italii i jest, obok Milanu, chyba najlepiej rozpoznawaną na świecie piłkarską marką made in Italy. Bianconeri będą też teraz pierwszą drużyną, która wkrótce wybiegnie na nowoczesny, funkcjonalny, bardzo ładny futbolowy obiekt. Jesienią 2011 roku otwarty zostanie nowy stadion, zbudowany w miejsce dawnego Delle Alpi.

Stary obiekt, postawiony na Il Mondiale 1990 od samego początku był jakiś przeklęty. Koszty utrzymania okazały się gigantyczne, zdecydowanie wyższe od przewidywań. Problemy z podłożem powodowały, że murawa szybko zmieniała się w błotnistą maź. Co więcej, katastrofą można określić widoczność z trybun. Odległość od murawy wynosiła od 28 do nawet 70 metrów. Problemem była bieżnia lekkoatletyczna. Nigdy jej nie używano, a położono jedynie po to by... budowę mógł dofinansować Włoski Komitet Olimpijski. Typowe italian job.

Pójście po rozum do głowy trochę trwało, choć, jak na włoskie standardy (ale pamiętajmy, że to jednak Północ!), działania podjęto dość szybko. W 2003 roku Juventus odkupił od miasta tereny, na których znajdowało się Stadio Delle Alpi. Sześć lat później zrównano go z ziemią. Szybko przystąpiono do robót, które, z niewielkimi opóźnieniami, toczą się cały czas.

Tak to cudeńko ma wyglądać

A tak wygląda już teraz

I jeszcze trochę fotek:
Na zewnątrz
Wewnątrz
Powierzchnie handlowe

Koszt obiektu oscylować ma w granicach 105 milionów euro. Juventus będzie pierwszym klubem-właścicielem stadionu we Włoszech (pomijam casus Reggiany). Juventus Arena, bo taką roboczą nazwę nosi jak na razie, będzie nowoczesna, pozbawiona barier architektonicznych, maksymalnie przyjazna środowisku. A przede wszystkim - przyjazna ludziom!

41 tysięcy widzów będzie mogło skorzystać nie tylko z szerokiego zaplecza gastronomicznego, ale i odwiedzić klubowe muzeum, zrobić zakupy w centrum handlowym (ciekawostka: E.Leclerc-Conad wygrało przetarg na powierzchnię handlową dla marketu spożywczego). Stadion ma żyć nie tylko w dniu meczu, ale przez cały tydzień, cały miesiąc, cały rok. Tak jak w Anglii, tak jak w poważnych, zachodnich krajach. Tak, jak powinno to wyglądać.

Warunki oglądania meczów zapowiadają się komfortowo, pierwszy rząd trybun będzie oddalony od murawy jedynie o 7,5 metra, co jest właściwie minimalną odległością dopuszczalną przez UEFA. Widoczność ma być zresztą bardzo dobra praktycznie z każdego miejsca, a najlepiej i najprzyjemniej będzie z pewnością śledzić przebieg gry ze skyboxów, a także z najbardziej luksusowych miejsc Premium Club, w tym superprestiżowego Club Gianni e Umberto Agnelli.

Ciekawie zapowiada się wygląd zewnętrzny, 40 tysięcy lśniących aluminiowych paneli ma dawać efekt powiewającej chorągwi. Dach, wyprofilowany w sposób właściwy skrzydłom samolotów, lekki i bardzo nośny, pokryty będzie specjalną membraną zapewniającą odpowiednią przepuszczalność światła słonecznego i wspomagającą właściwą widoczność boiska, zarówno w dzień, jak i w nocy.

Sukces ten, a należy to na pewno uznać za wielki sukces, sprawia, że Juventus zdobędzie strategiczną przewagę nad konkurentami w lidze włoskiej. Pozostałe kluby są daleko w lesie w temacie budowy nowych obiektów. Mam właściwie wrażenie, że wszyscy przedstawiają projekty jedynie na zasadzie "bo tak wypada", a są de facto zadowoleni z aktualnego stanu rzeczy. Jedynym prezydentem, który wykazuje większą inicjatywę w tej kwestii wydaje się być Claudio Lotito z Lazio. Ale i on trafił w stolicy na ciężki do rozbicia mur.

Nowa przewaga Juve będzie miała podłoże przede wszystkim ekonomiczne. Klub będzie mógł pozyskiwać o wiele więcej środków z dnia meczu (pamiątki, gastronomia, bilety). Strumień pieniędzy płynąć będzie do kas także w pozostałe dni, właśnie dzięki dużemu sklepowi klubowemu, muzeum, czy przede wszystkim galerii handlowej. 75 milionów euro w ciągu 12 lat przyniesie prawdopodobnie sprzedaż nazwy obiektu, o co zadba znana także w Polsce agencja Sportfive. Taka dywersyfikacja dochodów to będzie nowość we włoskich warunkach. Nowość pożądana.

Własny stadion to też jeszcze większa identyfikacja fanów z tym miejscem, uznawanym za "dom" drużyny, którą ma się w sercu. Element, którego nie można przecenić, choćby w kwestii utrzymania porządku i czystości przez odwiedzających obiekt. Bardzo ważna jest tu też kwestia bezpieczeństwa kibiców. Nowoczesna struktura podniesie ją bez dwóch zdań. zachęci to do odwiedzania obiektu całe rodziny. Sposobu w jaki przekłada się to finansowo na teraźniejszość i przyszłość klubu nie muszę chyba tłumaczyć.

Juventus, jako pierwszy włoski klub piłkarski, wchodzi w nowy etap rozwoju. Nie oznacza to oczywiście, że Stara Dama zacznie nagle taśmowo wygrywać rozgrywki Serie A. Nie da się jednak ukryć, że teraz to klub z Turynu staje się organizacyjnym punktem odniesienia dla reszty ligi. Mam nadzieję, że ta reszta ligi pójdzie za tym przykładem, że zrealizowanie swojego projektu przez Juve będzie dla nich dodatkowym bodźcem. Mocno kibicuję tym inicjatywom. Kilkakrotnie pisałem, że nowe obiekty, będące własnością klubów są konieczne, by nie tracić dystansu w stosunku choćby do Bundesligi. Po to, by calcio zaczęło wracać na swoje miejsce i przestało kojarzyć się z obskurnymi, pustawymi trybunami,

Uśmiecham się w duchu, gdy pomyślę, że to, co u nas w Polsce staje się czymś normalnym, we Włoszech jest celebrowane jako wielkie wydarzenie. Znak czasów?



foto: nuovostadiodellajuventus.iobloggo.com, ilcalcio.net

czwartek, 7 października 2010

Blaski i cienie pierwszej części sezonu


Bezbramkowe Derby d'Italia zakończyły szóstą kolejkę Serie A. Wbrew temu, co twierdzą włoskie media, był to mecz przeciętny, momentami nudny. Trochę walki, dużo taktyki, niezła postawa formacji defensywnych. To są elementy doceniane przez koneserów futbolu. Ale przeciętny kibic chce widzieć kreowanie gry ofensywnej i gole. Wszyscy narzekamy na słabnącą międzynarodową pozycję calcio i takie średnie widowiska, grane na typowe włoskie 0-0, zwolenników Serie A nie przysparzają.

Sam mecz był trochę zbyt grzeczny, jak na starcie Interu z Juventusem. Brakowało agresji, jakiegoś ognia na murawie. Spodziewałem się, po przedmeczowych wypowiedziach prezydentów Morattiego i Agnellego, że w piłkarzach zagrają emocje. Trochę szkoda, że tak się nie stało. Mam wrażenie, że obie ekipy były w miarę zadowolone z remisu. Dla Juve to potwierdzenie krzywej wznoszącej, na jakiej się chyba znajdują. Dla Interu spokojne zakończenie pierwszej części sezonu, w oczekiwaniu na powrót do formy Milito, Sneijdera czy Pandeva. Sam kapitalny Eto'o nie wystarczy.

Druga w tym sezonie przerwa reprezentacyjna to dobry czas na pierwsze podsumowanie. Oczywiście cząstkowe, gdyż ciężko wyciągać jakieś daleko idące wnioski po 1/5 kalendarza. Ale było kilka rzeczy, które zaskoczyły mnie pozytywnie, kilka natomiast mnie rozczarowało. Myślę, że warto o tym wspomnieć.

Z pewnością największymi wygranymi początku rozgrywek są piłkarze i fani Lazio. Orlica Olimpia to wspaniały symbol, który na pewno wywołuje we wszystkich laziali piękne emocje. Ale to nie Olimpia biega po boisku. Trzeba oddać co cesarskie prezydentowi Lotito i dyrektorowi sportowemu Tare. To oni mądrze wzmocnili zespół, to oni utrzymali jego trzon z wiosny, gdy obecne Lazio nabierało już kształtów. Transfer Hernanesa to majstersztyk! Mądrze poukładał to Edoardo Reja, który, na tę chwilę, prowadzi wszystko dość wprawną ręką. Siła rzymian to środek pomocy i dopóki tam nie będą nękały drużyny problemy zdrowotne, to biancocelesti mogą śmiało myśleć nawet o grze o 4. miejsce.

Wydaje się też, że, poza Lazio (przypomnijmy - rok temu długo broniło się przed spadkiem), tylko Napoli może namieszać w ustabilizowanej, zdawało się, czołówce. Zespół Mazzarriego ciągnie na razie tercet Cavani-Hamsik-Lavezzi. Ta trójka rozumie się kapitalnie, tak naprawdę nie potrzebuje partnerów z drużyny, by stwarzać okazje i strzelać gole. Hamsik to piłkarz, który poradzi sobie w każdym klubie Europy, Matador Cavani już wkrótce będzie lepszy od innego piłkarza noszącego niegdyś ten przydomek, Marcelo Salasa. Lavezzi to wprawdzie jeździec bez głowy, ale za to bardzo szybki. A ostatnio jakoś częściej biega z podniesionym wzrokiem. Partenopei jeszcze "czekają" na dojście do formy kilku graczy (Sosa, Maggio). Mazzarri to płaczek, ale wiedzę taktyczną ma na wysokim poziomie. Napoli odpuści pewnie Europa League, ale dzięki temu ma szansę na walkę o 4. miejsce.

Inter to gwarancja - oni nadal są najmocniejsi. Jeśli nie wygrają scudetto, to będę zaskoczony. Jedynym realnym konkurentem wydaje się Milan. W ostatnich 2-3 tygodniach Max Allegri wprowadził trochę korekt w ustawieniu, cofnął trochę linie środkową, zaczął próbować Ronaldinho w środku. Milan robi teraz wrażenie bardziej przewidywalnego i regularnego niż na samym początku sezonu. Traci mniej goli, ma większą kontrolę nad grą. Jeśli jednak ma radzić sobie z dynamicznymi i dużo biegającymi oponentami, to więcej muszą grać Boateng i Flamini. Wisienką na torcie jest Ibra. Takiego gracza, środkowego napastnika mogącego samemu wygrać mecz, brakowało w Milanello od czasu zamorskiej przeprowadzki Andrija Szewczenki.

Juventus to ciągle chimera. Takie mecze jak z Lechem i Palermo nie mogą się zdarzać klasowej drużynie. Ale starcia z Udinese, Cagliari i Interem pokazały dwa fajne oblicza Starej Damy. Drużynę groźną w ofensywie, grającą z rozmachem z jednej strony, ale i ekipę poukładaną, rzetelną z drugiej. Fani Juve powinni trzymać kciuki za zdrowie Aquilaniego. Pisałem niedawno, że w Turynie przydałby się piłkarz o charakterystyce Almirona z Bari. Aquilani to jedyny pomocnik, mogący wziąć na siebie grę, regulować jej tempo. W dobrej formie jest Melo (nareszcie zaczyna grać jak robił to we Florencji). Dzięki temu, dość niespodziewanie, Juventus może w sprzyjających okolicznościach liczyć na całkiem ciekawą linię pomocy. A z tyłu Chiellini oraz Bonucci tworzą przecież reprezentacyjny duet. Czekamy też na powrót Buffona. Pamiętajmy jednak, że zespoły Del Neriego zawsze mają momenty amnezji, w których tracą to, co wcześniej wypracowały. Jeśli bianconeri wyrugują ten mankament, to mogą wskoczyć na podium.

Podoba mi się Palermo, które prezentuje bardzo fajną piłkę. Podejrzewam, że do zona Champions nie dolecą, ale Liga Europejska jest w ich zasięgu. Doceniam to, że grają do przodu i że znów wprowadzili do ligi kilku ciekawych chłopaków, o czym dalej. Równy poziom utrzymuje Chievo. Pioli okazuje się być godnym następcą Di Carlo. Ta drużyna kolejny raz robi swoje, po cichu i z pokorą. Jak zwykle fajnie gra Genoa, doceniam ich wygraną nad Bari w 6. kolejce, odniesioną po grze w "10" przez całą drugą połowę. Widać jednak, że ta ekipa ma problem ze zmetabolizowaniem kadrowych zmian i wahania formy mogą być ich znakiem firmowym. Przyznam również, że nie doceniałem Bari, które wygląda równie dobrze, co w poprzednim sezonie. Atakuje szeroko i szybko, cieszy się futbolem, nie popada w konwenanse. Ventura to czołówka szkoleniowców na Półwyspie, przypomnijmy, ze poprzednio równie dobrą robotę wykonywał w Pisie.

Największą porażką jest jak na razie postawa Romy. W drużynie tej nie funkcjonuje praktycznie nic. Gra jest daleka od tego, co widzieliśmy w poprzednim sezonie, cechy wolicjonalne są na proporcjonalnie niższym poziomie. Harmonia w szatni też jest przeszłością, o czym świadczą wypowiedzi Tottiego czy Borriello. W klubie trwa wielkie oczekiwanie na nowego inwestora, ale ja nie spodziewam się szybkiego rozwiązania tej sprawy. Na tę chwilę nastroje w obu częściach Wiecznego Miasta są diametralnie różne, objawia to się nawet we frekwencji na meczach. Dawno na spotkania Romy nie przychodziło tak mało fanów.

Z beniaminków najwięcej zaufania wzbudza we mnie Brescia, która jako jedyna potrafi narzucić rywalom swój styl gry. Z takim trio z przodu jak Eder-Diamanti-Caraccciolo ciężko będzie spaść z ligi. Cesena zaczęła świetnie, ale coś się ostatnio u nich zacięło. To całkiem fajna ekipa, która próbuje grać w piłkę, natomiast obawiam się o to, czy nie mają w składzie zbyt mało jakości. Nie przekonuje mnie Lecce, choć też punktuje. W ich grze nie widzę jednak głębszej myśli przewodniej. Dużo walczą, mają kilku ogranych piłkarzy, ale w ostatecznym rozrachunku czeka ich pewnie ostra walka do samego końca rozgrywek.

Poniżej oczekiwań prezentują się też Udinese i Parma. Ale tym pierwszym w kilku meczach ewidentnie brakło szczęścia i sądzę, że będą teraz powoli wspinać się w klasyfikacji. Forma Parmy zbyt mocno zależy od dyspozycji i zdrowia Giovinco. A Formica Atomica mięśnie i kości ma kruche. Marino musi więc rozłożyć odpowiedzialność na większą liczbę piłkarzy. Sampdorii 2-3 oczka zabrała gra w pucharach. Catania i Bologna prezentują się solidnie, najbliższe 8-10 kolejek pokaże czy uciekną tak wysoko, że unikną walki o utrzymanie. Ta chyba nie ominie Cagliari. Źle tam się dzieje, chwieje się pozycja trenera Bisolego, który odsunął ostatnio od składu kapitanów Contiego i Agostiniego. Ponoć w gotowości znajduje się już Davide Ballardini, który szkolił kiedyś piłkarzy z Sardynii.

Nic dobrego nie można powiedzieć o Fiorentinie. Jak na dłoni widać wszystkie błędy popełnione w lecie. W drużynie jest dwóch klasowych bramkarzy i tylko jeden dobry napastnik. Ściągnięto podatnego na urazy D'Agostino, który dubluje pozycję Montolivo. Ciężar gry opiera się na niedoświadczonych Ljajiciu i Cercim. Prezentują się oni nieźle, ale nie są w stanie, co oczywiste, pociągnąć za sobą całej drużyny. Do tego piłkarze biegają jednostajnie, ciężko. Gdzieś wyparował ten magiczny klimat. Bracia Della Valle chyba już stracili zapał, kibice popadają w obojętność i w coraz mniejszej liczbie pojawiają się na Artemio Franchi. Potrzeba impulsu. Czy będzie nim powrót Mutu po dyskwalifikacji?

Indywidualnie muszę wyróżnić piłkarzy, którzy są u "nas" nowi. Hernanesa mocno wyprzedzała jego renoma i przychodził do Lazio jako zbawca (o adekwatnym przydomku - O Profeta). Brazylijczyk potwierdza świetne referencje. Drybluje, strzela, asystuje. Każdy dotyk futbolówki znamionuje u niego wysoką klasę. Świetny transfer. Równie wysoko oceniam Milosa Krasicia. Z rezerwą podchodziłem do tego piłkarza, ale chyba będę musiał uderzyć się w pierś. Serb zdobył już trzy gole, zaliczył tyle samo asyst. Zasuwa po skrzydle niczym samochodzik. A fani w Turynie znów mogą śpiewać pieśni o blondwłosym pomocniku ze wschodniej Europy.

Na wyższy poziom wspięli się tacy piłkarze jak Cavani, Pastore czy Eto'o. Urugwajczyk kosztował Napoli 17 milinów euro (wypożyczenie plus cena wykupu) ale spłaca się wyśmienicie. Trafia w lidze i pucharach. Są to gole naprawdę fajne, od mocnych główek, przez sytuacyjne dotknięcia piłki, po kapitalne, mierzone, techniczne strzały, jak ten przeciwko Cesenie w 5. kolejce. Pastore to piłkarz na miarę Barcelony i Realu, nie zdziwię się jeśli wkrótce trafi do Hiszpanii. Technika, wizja gry, drybling, skuteczność pod bramką rywala. Jeśli chodzi o ofensywę, to El Flaco jest piłkarzem praktycznie kompletnym. Eto'o skorzystał ze słabszej dyspozycji Milito i tego, że u Beniteza ma mniej zadań defensywnych niż u Mourinho. Jest w świetnej formie, rozrywa rywali dynamiką, znów pojawiła się ta pazerność na gole. Tak jak było to w czasach, gdy rozkochiwał w sobie Camp Nou. Ibrahimović wrócił do formy prezentowanej w Juventusie i Interze. Szwed to wielka wartość dodana i nadzieja rossoneri na skuteczną walkę o tytuł.

Pochwalić chciałem też kilka mniej znanych nazwisk. Perparim Hetemaj to prawdziwy motor napędowy Brescii. Pomocnik ten imponuje wytrzymałością i ciągiem na bramkę rywala. Żelazne płuca to też zaleta Radji Nainggolana z Cagliari. Równie ciekawym pomocnikiem jest Kevin Constant z Chievo, obdarzony niezłym uderzeniem z dystansu i dobrą techniką użytkową. Szybkie postępy robi kolega klubowy Nainggolana, Michele Agazzi. Bramkarz ten skorzystał z zamieszania wokół Federico Marchettiego. Skrzydłowy Emanuele Giaccherini z Ceseny wniósł do ligi szybkość i brak kompleksów wobec znanych rywali. Podobnie jak jego kolega klubowy, Yuto Nagatomo.

Mercato to też często dzieło przypadku. Josip Ilicić i Armin Bacinović korzystnie zaprezentowali się w barwach Mariboru w pucharowym dwumeczu z Palermo. To wystarczyło, by przekonać do sobie klub z Sycylii. Ilicić to, jak na razie, największa niespodzianka tego sezonu. Ofensywny pomocnik, imponuje nie tylko wzrostem (190 cm), ale i wyszkoleniem technicznym, strzałem i dobrym dryblingiem. Bardzo duży talent. Ciszej jest o Bacinoviciu, ale Słoweniec spodobał mi się w meczu z Fiorentina, Widać, że ma chłodną głowę, potrafi obchodzić się z futbolówką i dobrze ją rozgrywać. Powoli przekonuje mnie też do siebie Ezequiel El Chiquito Munoz. Chłopak jest jeszcze trochę nieokrzesany, ale świetnie gra w powietrzu i nieźle wyprzedza rywali. To naprawdę może być klasowy defensor. Nie zanosiło się na to, ale Palermo chyba znów rozbiło bank w tym okienku transferowym.

Za wcześnie jest, by wylewać na kogokolwiek słowa ostrej krytyki. Tym piłkarzom, którzy, jak na razie, grają grubo poniżej oczekiwań, daję jeszcze czas. Napiszę jednak o dwóch rzeczach, które mnie wkurzają. Pierwszą jest to, że kibice nadal nie garną się do wizyt na stadionach. Minister Maroni dołożył do tego wszystkiego jeszcze kartę kibica, która dodatkowo zniechęciła część fanów do odwiedzania obiektów. Drugim irytującym faktem jest tradycyjnie przeciętna postawa włoskich drużyn w Lidze Europejskiej. Chodzi nie tylko o wystawianie kadłubowych formacji, ale i niewłaściwie podejście mentalne. A przecież takie dziadostwo osłabia calcio w dwojaki sposób. Osłabia jego wizerunek. Ale i osłabia pozycję Serie A w rankingu UEFA, przez co straci ona na rzecz Bundesligi jedno miejsce w Lidze Mistrzów.

PS. Aha, no i najlepsze gole 6. kolejki (LINK). Pirlo czy Ilicić?


foto: corrieredellosport.it, goal.com, guardian.co.uk, eurosport.yahoo.com