sobota, 28 grudnia 2013

"Glik, serce Toro". Rok na siódemkę.














W swoim podsumowaniu roku 2013, portal www.toro.it nie szczędził pochwał kapitanowi Torino, Kamilowi Glikowi. Oto jak scharakteryzowano mijające 12 miesięcy Polaka, które dały mu w ocenie redakcji portalu ocenę 7 w skali 10-punktowej (LINK DO ARTYKUŁU).


Rok 2013 jest dla Kamila Glika typowym medalem o dwóch stronach. Druga część poprzedniego sezonu dała kibicom granata Glika zdeterminowanego, bezbłędnego w interwencjach i fundamentalnego przy zatrzymywaniu rywali. Był klasycznym punktem odniesienia dla obrony Toro, w parze z Ogbonną lub Rodriguezem. Jego walory techniczne i charakterologiczne, wcielające całkowicie "ducha granata", uczyniły z niego idola trybuny Maratona.

Mimo swojej wielkiej boiskowej ambicji, wyróżniał się czystością interwencji, co pokazują nieliczne przypadki otrzymania czerwonych kartek. Dwie z nich ujrzał w derby z Juventusem, choć w drugim przypadku decyzja sędziego budzi wątpliwości.

Glik był kluczowym piłkarzem w fazie defensywnej, ale potrafił też stać się zagrożeniem w ataku, dzięki świetnej grze w powietrzu, przede wszystkim przy stałych fragmentach gry. Tak jak np. w meczu przeciwko Lazio, w którym zdobył gola na wagę remisu.

Sezon 2013/2014 zaczyna się dla Kamila w najlepszy z możliwych sposobów. Po odejściu Rolando Bianchiego, opaska kapitana wędruje do obrońcy granata, ku radości kibiców, którzy "wybrali" go kapitanem przez aklamację. Początek sezonu ligowego nie jest za to tak dobry, jak ten poprzedni, być może również z powodu przedłużającej się absencji jego "alter ego", Guillermo Rodrigueza. Glik jest mniej precyzyjny i pewny w swoich interwencjach i kilka razy trener Ventura zastępuje go nowym nabytkiem, Bovo. 

W ostatnich meczach w tym roku, znów jednak był kluczowym piłkarzem, demonstrując odnalezione pewność i precyzję. Również w fazie ofensywnej Glik jest coraz bardziej obecny co udowadniają dwie zdobyte już bramki, z których jedna padła w bardzo ważnym meczu z Lazio. Jego pojawieniu się w polu karnym rywala towarzyszy okrzyk "Glik, Glik, Glik", powtarzany przez kibiców na całym stadionie.

Oczekując na dalszą poprawę formy Kapitana, jego postawa w 2013 roku była generalnie bardzo pozytywna, zapewniając mu zasłużoną notę 7.

Calciobar na Facebooku

















Przypominam, że blog ten jest tak naprawdę zarezerwowany jedynie dla dłuższych wpisów, stąd rzadsza aktualizacja :)

Zachęcam gorąco do "podlajkowania" profilu Calciobar na Facebooku


Tam zdecydowanie więcej wpisów, komentarzy i dyskusji.

Forza Calcio.

wtorek, 3 grudnia 2013

O co gra Lazio?


Post użytkownika Calciobar.

niedziela, 1 grudnia 2013

"Nigdy nie wrócę do Polski". Kibic Lazio o polskim areszcie
















Dzisiejsze Corriere Dello Sport publikuje wywiad z 21-letnim kibicem Lazio, Andreą Ottavi. Ktoś może powiedzieć "typowe tłumaczenia kibola". Ale jako, że opowieść ta mocno pokrywa się z innymi relacjami fanów Lazio, zamieszczonymi w innych włoskich mediach, a także z opowieściami polskich laziali, również zatrzymanych na 48 godzin, postanowiłem ją tu wrzucić.


Kiedy przyleciałeś do Warszawy?

W czwartek, w porze obiadowej. Byłem z czterema przyjaciółmi, od razu zrozumieliśmy, że atmosfera jest napięta.

Dlaczego?

Wynajęliśmy apartament w centrum miasta. Kosztuje mniej. Gdy tylko tam przybyliśmy, zobaczyliśmy dwóch kibiców Legii przy bramie. Patrzyli na nas i nas wołali. Ustawili się pod budynkiem. Zanim wyszliśmy z mieszkania, przeczekaliśmy pół godziny. Około 14:30 zdecydowaliśmy się udać w kierunku Hard Rock Cafe (miejsce zbiórki kibiców Lazio - przypisek MZ). Nie chcieliśmy zostać sami, nie czuliśmy się pewnie. Wiedzieliśmy, że 17 kibiców Lazio, którzy przyjechali w środę, mieli duże problemy

Co było dalej?

Około 16 wyruszyliśmy w stronę stadionu, było nas około 200. Wszyscy wiedzieli, że spotykamy się w Hard Rock by potem udać się na stadion. Nie znaliśmy drogi, policja zaczęła przemieszczać się za nami. To był pokojowy przemarsz.

Jak zaczęło się całe zamieszanie?

Przeszliśmy na nogach 100 metrów, nie więcej. Polscy policjanci byli nerwowi. Przyczepili się do kilku kibiców. Ale na początku to była tylko grupka policjantów, reszta siedziała w furgonetkach. Wyglądali groźnie. Zaczęła się przepychanka. Ludzie zaczęli biec przestraszeni, były tam całe rodziny, normalni ludzie, dzieci. Ja zacząłem biec jak wszyscy. Ze strachu. Skręciłem w lewo, nie wiedziałem gdzie jestem, chciałem się po prostu oddalić od tamtego miejsca. Z furgonetek policyjnych i samochodów wybiegali ludzie ubrani po cywilnemu, prawdopodobnie policjanci w cywilu. Mieli ze sobą pałki teleskopowe. Biegnąc dalej, zbliżyliśmy się do jakiegoś sklepu. Podnieśliśmy ręce do góry. Było nas około 50. Rzucili nas na ziemię, na kolana i skuli. Nikt z nas nie zrobił nic złego (...) Podnosili nas jednego po drugim i przeszukiwali. Zabrali wszystko, także telefony. Kręcili nasze twarze kamerami. Wszystkich. Nawet małżeństwa, ludzi po 40-tce. Aresztowano wszystkich. Znam chłopaków z Grottaferrata, którzy pojechali na wyjazd po raz pierwszy. Nasz kolega, 18-latek, ciągle jeszcze siedzi w areszcie. Uciekł mu już samolot, nie ma bagaży. To jest absurd.

(...)

Co było dalej?

Zabrali nas na posterunek. Było nas dwunastu, w jednej sali. Zabierali nas po jednym, co 10 minut. Test alkomatem. Rozebrali nas i fotografowali. Trwało to do 3 w nocy. Pisali, pisali, pisali. Wypełniali kartki papieru. Zebrali odciski palców, robili zdjęcia w nakryciach głowy i bez. O 3 zabrali nas do aresztu (...) Trafiłem do celi. Takiej, jakie są w filmach. Był tam inny chłopak, kibic Lazio, młodszy ode mnie. Nie było nawet materaców do spania. Tylko drewniana deska i poduszka. O 6 nas zbudzili, zabrali poduszki. Podali śniadanie - dwie kromki chleba z ketchupem i kawałek schabu. Nikt tego nie zjadł. Gdy chciałeś iść do ubikacji, musiałeś zadzwonić dzwonkiem. Po mnie przyszli godzinę po tym, jak zadzwoniłem. Nie mówili po angielsku. Krzyczeli, gdy mówiłeś, że nie rozumiesz co mówią. Koszmar

Praktycznie nie spałeś

Zbudzili nas o 6. Czas się dłużył. Nie dali nam do picia nawet wody. Ja napiłem się wody tylko z kranu w ubikacji, gdy poszedłem zrobić siku"

Mieliście jakieś informacje o innych zatrzymanych?


Mało. Dowiedziałem się, gdy mnie już wypuszczono, że innych kibiców wywieziono 30 kilometrów od Warszawy, innych nie wiem gdzie. Muszę jednak przyznać, że wielu policjantów w areszcie było w porządku, rozumieli sytuację. Potraktowali nas źle bo taka jest procedura, bo musieli tak zrobić. Rozmawialiśmy, powiedzieli nam jak skończył się mecz Legia-Lazio. Jedna policjantka powiedziała nam nawet, że powinniśmy zaskarżyć policję za to, co się wydarzyło.

Bałeś się?

Ja nic nie zrobiłem. Tylko uciekałem. Widać to wyraźnie na nagraniach.

Po pobudce w celi, co się dalej działo?

Zawieźli nas do sądu, gdzie oddali mi moje rzeczy osobiste. Zabrali nam wszystko. Nie mogłem zadzwonić do rodziców, to najbardziej mnie martwiło.

Jak wyglądał proces?

Była nas trójka. Ja, sędzia i tłumaczka. Nie byli mili, nawet tłumaczka. Musiałem powiedzieć, że jestem winny naruszenia porządku publicznego. taki był sens tego procesu. Mówili mi, że nie można biegać i krzyczeć w Warszawie. "Przyznaj się, że jesteś winny, a wyjdziesz na wolność", tak powiedział sędzia. Powiedzieli mi, że musiałbym zapłacić też 400 zł kary, ale potem sędzia dodał, że ponieważ spędziłem dwa dni w areszcie, nie muszę płacić.

A gdybyś nie przyznał się do zakłócenia porządku?

Powiedzieli mi, że odbyłby się normalny proces i musiałbym na niego przyjechać do Polski. Przyznałem się do winy i wyszedłem z sali, nawet nie czekałem na odczytanie wyroku.

Miałeś adwokata, obrońcę z urzędu?

Nie. Na sali była nas trójka - ja, sędzia, tłumacz. Wypuścili mnie o 17. Wziąłem taksówkę i wróciłem do apartamentu. Spotkałem tam trzech moich przyjaciół. Był też z nami chłopak, który siedział ze mną w celi. Inny kolega wyszedł teraz, po 3 dniach w areszcie. To jakiś absurd.

Mówi się, że w Polsce ubieranie kominiarki to przestępstwo

Powiedziano mi to. Ale ja nie widziałem nikogo w kominiarce. Wszyscy mieli czapki, by chronić się od zimna.

Co zostanie ci w pamięci?


Straszne wspomnienie z aresztu. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to przeżyję. I tak miałem szczęście. 40-letni kibic trafił w celi na jakiegoś bandytę z Niemiec.

Jak to wszystko mogło się wydarzyć?

Nie potrafię tego wyjaśnić. 150 kibiców w areszcie, nigdy czegoś takiego nie widziałem. Mało kto wszedł na stadion. Badano ich alkomatami przed wejściem. To przesada. Wszyscy na ziemi, z plecami przygniecionymi przez kolana policjantów

Pojedziesz jeszcze na wyjazd?


Na wyjazd tak. Do Polski nigdy, nawet na wakacje.

Liczyliście na większe wsparcie?

Tak, z Włoch, od naszej ambasady. Czuliśmy się zostawieni na pastwę losu. Nikt z nas nie wiedział co się dzieje. Byliśmy sami. To były dwa dni rodem z piekła. Dla niektórych to trwa nadal. Potraktowali nas jak bandytów

(...)

Co chcesz jeszcze dodać?

Nigdy nie wrócę do Polski. Nigdy nie przydarzyło mi się nic takiego. U nas, w Rzymie, kibice Legii robili co chcieli...