Reprezentacja Włoch, po remisie 2-2 na irlandzkiej ziemi, zabukowała sobie bilety na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata w RPA. Euforii na płw. Apenińskim nie ma. Po pierwsze dlatego, że Włochy to specyficzny kraj i liczba osób dobrze życzących drużynie narodowej maleje proporcjonalnie do kilometrów przemierzanych z południa na północ państwa. Po drugie, styl w jakim wywalczono promocję nikogo na kolana nie rzucił.
Z tak słabej grupy sztuką było nie wyjść, a i tak podopieczni Marcello Lippiego mieli w kilku meczach (jak z Gruzją, czy wczoraj z Irlandią) furę farta. Większość spotkań Squadra Azzurra kolidowała z meczami reprezentacji Polski, więc nie chcę dokonywać kategorycznej oceny, gdyż widziałem zaledwie 2 lub 3 spotkania.
Cztery lata temu też nie zapowiadało się na jakiś szałowy występ Włochów, tymczasem ci w swoim stylu przeczołgali się do strefy medalowej, tam świetnie zagrali z Niemcami, a w finale wygrali rzuty karne. Nikt nie wyklucza, że podobnie będzie za rok. Turniej o mistrzostwo świata rządzi się swoimi prawami. Dlatego też stylem gry Włochów, a raczej jego brakiem, ich kibice nie powinni się szczególnie przejmować.
Squadra Azzurra i tak pewnie będzie jednym z faworytów. Ja sukcesu absolutnie im nie wróżę. Statystyka wskazuje jednak na coś innego. Ponoć tylko dwukrotnie w historii Włosi kwalifikowali się na Mundial na jedną kolejkę przed końcem eliminacji. Było to w 1981 i 2005 roku. Nikomu nie trzeba chyba przypominać czyimi zwycięstwami kończyły się rozgrywane kilka miesięcy potem turnieje.
foto: gazzetta.it
Z tak słabej grupy sztuką było nie wyjść, a i tak podopieczni Marcello Lippiego mieli w kilku meczach (jak z Gruzją, czy wczoraj z Irlandią) furę farta. Większość spotkań Squadra Azzurra kolidowała z meczami reprezentacji Polski, więc nie chcę dokonywać kategorycznej oceny, gdyż widziałem zaledwie 2 lub 3 spotkania.
Cztery lata temu też nie zapowiadało się na jakiś szałowy występ Włochów, tymczasem ci w swoim stylu przeczołgali się do strefy medalowej, tam świetnie zagrali z Niemcami, a w finale wygrali rzuty karne. Nikt nie wyklucza, że podobnie będzie za rok. Turniej o mistrzostwo świata rządzi się swoimi prawami. Dlatego też stylem gry Włochów, a raczej jego brakiem, ich kibice nie powinni się szczególnie przejmować.
Squadra Azzurra i tak pewnie będzie jednym z faworytów. Ja sukcesu absolutnie im nie wróżę. Statystyka wskazuje jednak na coś innego. Ponoć tylko dwukrotnie w historii Włosi kwalifikowali się na Mundial na jedną kolejkę przed końcem eliminacji. Było to w 1981 i 2005 roku. Nikomu nie trzeba chyba przypominać czyimi zwycięstwami kończyły się rozgrywane kilka miesięcy potem turnieje.
foto: gazzetta.it
Wspomniany brak stylu Włochów to rzeczywiście ich atut w turniejowych walkach. O ile sędziowanie na Czarnym Lądzie nie będzie dziwaczne, to spokojnie stać ich na ponowny awans do półfinałów (a dalej - to już wszystko możliwe).
OdpowiedzUsuńJednakże awans Makaronich na jedną kolejkę przed końcem eliminacji to słaba statystyka. Wszak europejska drużyna nigdy nie wgrała Mundialu poza Starym Kontynentem.
codotreści wypowiadać się nie będę bo nie jestem na bierząco z tym co dzieje się w kadrze Włoch. Zastanawia mnie treśc zdania:"liczba osób dobrze życzących drużynie narodowej maleje proporcjonalnie do kilometrów przemierzanych z południa na północ państwa". Tzn. na północy mało kto kibicuje Azzurrim? Tak z tego wynika...
OdpowiedzUsuńtak dokładnie jest, nieprzypadkowo niezwykle silna na północy kraju jest Liga Północna Bossiego, nazywająca Rzym "złodziejką" (w sensie: panśtwo kradnie) i nawołująca do federalizacji państwa. Do tego wśród włoskich kibiców dominują partykularne interesy: kibice Romy niezbyt przychylnym okiem popatrzą na kadrę gdzie dominują laziali i vice versa. To samo z milanistami i interistami ecc. Takie są moje skromne obserwacje po okresie gdy mieszkałem na płw. Apenińskim.
OdpowiedzUsuń