"inter zagrał żenująco. zero pomyslu na grę, zero ryzyka, zero konstruowania ataku. zero. Guardiola przewyższa mourinho pod każdym względem, wielki mou niech zajmie się po interze reprezentacją, żenada."
Komentarz walta, zawarty pod poprzednim postem, jest w dużej mierze odzwierciedleniem tego, co sądzą pewnie niemal wszyscy widzowie wczorajszego meczu rozegranego na Camp Nou. Jeśli to miał być pokaz siły i aspiracji Interu, to wyszło żałośnie. Barca, ponoć w lekkim dołku, do tego osłabiona, po prostu ośmieszyła podopiecznych Jose Mourinho.
Roberto Mancini wygrał z nerazzurri dwa kolejne sezony ligowe. Massimo Moratti uznał jednak (poniekąd słusznie), że Mancio nie gwarantuje skutecznej walki o sukcesy w rozgrywkach europejskich. Zatrudnił więc The Special One, otoczonego nimbem maga futbolu, trenera zwycięzcy, geniusza taktyki, kogoś wielkiego i wyjątkowego.
Po kilkunastu miesiącach pracy Portugalczyka nie widać jakichś wybitnych jej efektów. W lidze Inter dominuje cały czas (co biorąc pod uwagę słabość rywali jest naturalne), ale występy w Lidze Mistrzów to pasmo rozczarowań. Mourinho miał zmienić mentalność Interu, który od wielu lat zawodził w pucharach. Miał uczynić z niego maszynę do wygrywania. Tak zrobił w Porto, za co należy się mu ogromny szacunek. W Chelsea przegrywał Champions League, bo nie uczył zespołu dobrej gry w piłkę, a stawiał głównie na solidną, ale i nudną defensywę.
Komentarz walta, zawarty pod poprzednim postem, jest w dużej mierze odzwierciedleniem tego, co sądzą pewnie niemal wszyscy widzowie wczorajszego meczu rozegranego na Camp Nou. Jeśli to miał być pokaz siły i aspiracji Interu, to wyszło żałośnie. Barca, ponoć w lekkim dołku, do tego osłabiona, po prostu ośmieszyła podopiecznych Jose Mourinho.
Roberto Mancini wygrał z nerazzurri dwa kolejne sezony ligowe. Massimo Moratti uznał jednak (poniekąd słusznie), że Mancio nie gwarantuje skutecznej walki o sukcesy w rozgrywkach europejskich. Zatrudnił więc The Special One, otoczonego nimbem maga futbolu, trenera zwycięzcy, geniusza taktyki, kogoś wielkiego i wyjątkowego.
Po kilkunastu miesiącach pracy Portugalczyka nie widać jakichś wybitnych jej efektów. W lidze Inter dominuje cały czas (co biorąc pod uwagę słabość rywali jest naturalne), ale występy w Lidze Mistrzów to pasmo rozczarowań. Mourinho miał zmienić mentalność Interu, który od wielu lat zawodził w pucharach. Miał uczynić z niego maszynę do wygrywania. Tak zrobił w Porto, za co należy się mu ogromny szacunek. W Chelsea przegrywał Champions League, bo nie uczył zespołu dobrej gry w piłkę, a stawiał głównie na solidną, ale i nudną defensywę.
W Mediolanie jest podobnie. Inter dominuje w coraz bardziej szarej Serie A. Ale Europa jest cały czas daleko. Wczorajszy występ na Camp Nou to nie tylko kompromitacja zespołu, nie tylko wstyd dla całej Serie A (to jest jej mistrz???). Ale przede wszystkim policzek dla butnego i aroganckiego Mourinho.
Inter zagrał ŻAŁOŚNIE. Nie słabo, nie tragicznie. Żałośnie. 2 lata temu podobnie siermiężny i wystraszony futbol zagrała w Katalonii Wisła Kraków. Ale to był "tylko" mistrz Polski, który pojechał tam bardziej na wycieczkę. Inter tymczasem to zespół mocny kadrowo, klub z ambicjami.
Tymczasem wyszło to wszystko okropnie przaśnie. Piłkarze Interu byli wystraszeni, kopali futbolówkę po trybunach, nie potrafili wymienić 2-3 podań, grali daleko od rywali, byli przez nich ośmieszani z dziecinną łatwością. To Barca stosowała lepszy pressing, pressing, który miał być bronią wybieganego Interu.
Ogromną różnicę było widać też w grze ofensywnej. Gdy blaugrana byli w posiadaniu piłki (czyli przez 99% meczu) widać było, że wiedzą co z nią zrobić. Szybkie wymiany podań, zawodnicy w ciągłym ruchu, zmiany pozycji. Inter tymczasem grał na stojąco, bez koncepcji, bez ryzyka, archaicznie. To był smutny spektakl piłkarskiej nieudolności.
Zaskakujące i szokujące jest to, jak łatwo zabija się w Interze finezję i ofensywny talent takich piłkarzy jak Maicon, Eto'o czy Balotelli. Uwięzieni w jakimś dziwnym gorsecie taktycznym po prostu męczą się na murawie. Nie może być inaczej, skoro szkoleniowiec nie wymaga od swojej drużyny gry w piłkę, lecz jedynie biegania i przeszkadzania. A nawet jeśli wymaga, to nie potrafi tego piłkarzy nauczyć. Co kompromituje go jako rzekomego "The Special One".
Mam wrażenie, że Portugalczyk zatrzymał się na etapie swojej genialnej przygody z Porto. Na grę Chelsea patrzyło się z każdym miesiącem coraz ciężej. Większości meczów Interu, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę ilość talentu w jego kadrze, nie da się oglądać na trzeźwo. I nie łudźmy się, Mourinho nie nauczy już zespołu wygrywać w Europie. Nie ma na to pomysłu. Inter to jakiś przeklęty klub, gdy idzie o grę w pucharach.
Nerazzurri wyjdą z grupy, jeśli nie przegrają u siebie z Rubinem Kazań. Potem trafią na silniejszego rywala i znowu zaczną się schody. Mourinho będzie miał 3 miesiące by przygotować drużynę do 1/8 finału. Może jeśli przestanie tokować, obrażać, prowokować i pleść trzy po trzy, a w końcu skupi się na grze swoich podopiecznych, to uda się nie odpaść w fatalnym stylu?
PS. Brawa dla Fiorentiny, która w dobrym stylu wyszła z trudnej grupy, eliminując przy tym Liverpool. Czyli jednak można grac dobrze w piłkę. Można wyróżniać się w Serie A i błyszczeć w Europie. Cesare Prandelli po cichu i spokojnie robi swoje. Tisze jedziesz, dalsze budiesz...
foto: soccernet.com
Przyznam się, że spotkania nie oglądałem, ale widziałem pierwszą bramkę, przy której obrona stanęła jak Dida przy ostatnio traconych bramkach. Inter to jest jakiś fenomen w sensie negatywnym, jeśli chodzi o Ligę Mistrzów i, prawdę mówiąc, cholera go wie, dlaczego. Może to kwestia brakującej ambicji? Może te kolejne tytuły zawodników trochę rozprężyły? Nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńFaktem jednak jest, że trzy punkty poszły na konto ligi hiszpańskiej, a nie włoskiej; cieszy z kolei awans Fiorentiny.
Odnośnie Mourinho, to chyba, niestety dla fanów Nerazzurrich, okazało się, że na kiepski w Europie Inter nawet on nie ma recepty. A to już powinno co najmniej niepokoić.
Pozdrawiam
sektor C
OdpowiedzUsuńZaskakujące jest dla mnie to, jak niektórzy traktują i oceniają Mourinho. Szczególnie w kwestii jego częstych wypowiedzi, które nazywane są tokowaniem, obrażaniem i pleceniem trzy po trzy. Wydaje mi się, że Mourinho przerasta o głowę całe środowisko piłkarskie i często, mówiąc po prostu prawdę, wzburza włoskich (obecnie) działaczy sportowych o mentalności Piechniczka. W mediach w zasadzie każda jego wypowiedź, nie ważne czego by dotyczyła, traktowana jest z góry w kategorii skandalu. Polecam Autorowi przestudiowanie jego wypowiedzi na spokojnie, bez wstępnego nastawienia "na nie".
A co do zatrzymania się Mourinho w rozwoju.. Brak mi po prostu słów. Zazwyczaj (choć mi wydaje się, że zawsze) w futbolu bierze się pod uwagę wyniki. I jeśli teraz weźmiemy kartkę papieru i wypiszemy na niej sukcesy Mourinho od czasu jego odejścia z Portugalii, to chciałbym się zapytać, który trener na świecie zapełniłby tę kartkę sukcesami w równym stopniu? Nie chcę być złośliwym ale do głowy przychodzi mi Benitez, który notorycznie uznawany jest za geniusza i wielkiego zbawcę Liverpool'u. Myślę, że 9 na 10 osób, włącznie z Autorem bloga ustawiło by Beniteza wyżej od Mourinho. Tymczasem to jest właśnie typowy przykład trenera, który zatrzymał się w rozwoju, plecie trzy po trzy, a tak naprawdę to wogóle nie ma nic do powiedzenia (poza tym, że Liverpool i tak będzie w "czwórce" - co tak na marginesie - dosadnie świadczy o EPL), ale być może dzięki temu dla wielu jest znośniejszy niż wyrazisty i charyzmatyczny (i z realnymi, corocznymi sukcesami) Mourinho.
Inny argument przeciw Mourinho - Inter nie ma konkurencji w Serie A. Jeśli to jest argument, to przestańmy wychwalać pod niebiosa Guardiolę - bo analogicznie można powiedzieć, że każdy z nas mógłby poprowadzić bajeczną Barcelonę do wielkich sukcesów, bo i skład lepszy i liga proporcjonalnie słabsza. Dlaczego nigdy nie pisze się, że Barcelona dominuje, bo biorąc pod uwagę słabość rywali to naturalne? A nie od dziś wiadomo, że z czołowych lig europejskich to właśnie hiszpańska jest najbardziej zdominowana przez najmniejszą liczbę zespołów (a konkretnie przez dwa).
Tyle dygresji. Przechodząc do meritum, można by znaleźć wiele usprawiedliwień Interu, które prawdopodobnie, gdyby miały dotyczyć innej drużyny, zostałyby przedstawione. Zresztą Mourinho po meczu nie "plótł trzy po trzy", tylko podobnie jak Autor nazwał grę swojej drużyny. Z czym i ja się zgadzam, żeby nie było:) Ale umówmy się, że powyższy artykuł miałby usprawiedliwienie dopiero po przegranym meczu z Rubinem. Tymczasem Inter od dwóch sezonów notorycznie wpada na najtrudniejszych rywali (a konkretnie dwie rzeczywiście najlepsze drużyny w Europie) już na samym początki Ligi Mistrzów. Od kilku sezonów prawdziwa "liga mistrzów" zaczyna się od ćwierćfinałów, a w tych Interu Mourinho jeszcze nie widzieliśmy. Nota bene, Inter w tym sezonie gra w prawdziwej grupie mistrzów, najtrudniejszej ze wszystkich, co od razu rzutuje na walkę w niej rozgrywaną (bo Dynamo i Rubin to nie Debreczyn czy Zurych). Poczekajmy przynajmniej do 1/8 finału z krytykowaniem Mourinho. A jeśli chodzi o mecz z Barceloną - nie oszukujmy się, że jakakolwiek drużyna w Europie, mając brakujący punkt do awansu i w zanadrzu jeszcze mecz u siebie z niżej notowanym przeciwnikiem, rzuca się Barcelonie do gardła na Camp Nou w celu wyeliminowania jej z LM. Tym bardziej, że to Barca miała w gruncie rzeczy nóż na gardle (nie słyszałem z tego powodu jakiejś krytyki Guardioli - Mourinho prowadząc Inter do lepszej sytuacji w grupie przed tym meczem był i tak krytykowany), więc nie dreptała w miejscu jak to robi zazwyczaj, tylko to ona rzuciła się na Inter. Jakieś pomysły na drużynę, która wyszła by z tego starcia lepiej niż Inter (biorąc pod uwagę oczywiście, te czynniki, o których pisałem)?
sektor C
OdpowiedzUsuńcd.
Zgodzę się, że nad Interem, jeśli chodzi o Europę, ciąży jakaś klątwa. Myślę, że chodzi tu jednak jedynie o nastawienie psychiczne, a nie umiejętności piłkarskie. I w związku z tym i tu nie zgodzę się z Autorem - nie chodzi o pomysł na grę, ale o przeskoczenie w głowie jednego przełącznika na "możemy wygrywać w Europie jak we Włoszech, bo znamy swoją wartość". Jeśli wyjdą z grupy i przejdą 1/8 finału, będziemy mieli do czynienia z innym Interem. A jeśli Inter złapie pewność jak z Serie A, plan Mourinho może wypalić.
Jeszcze tylko a propos wymienionej trójki piłkarzy. Eto'o i Balotelli to zawodnicy zawsze mający najwięcej swobody na boisku, wręcz mam czasami wrażenie, że obydwaj robią żywnie co im się podoba. Maicon to jedyny skrzydłowy w Interze, zresztą również mający pełną swobodę.. O co chodzi Autorowi z tym zabijaniem ofensywnego talentu?:)
PS. Muszę to napisać. Siermiężnie grająca i wystraszona Wisła Kraków była bodajże jedną z trzech drużyn, które w poprzednim sezonie pokonały Barcelonę, a i na Camp Nou nie tacy giganci wówczas byli gromieni wyżej. Uprzedzając kontrargumenty co do zwycięstwa Wisły - nie z nią jedną Barcelona w tamtym sezonie grała w rezerwowym (choć tak nie do końca) składzie.
PS2. Pełen szacunek dla Prandellego:) Oby prowadził Fiorentinę jak najdłużej i z sukcesami, ale dzisiaj zobaczymy ile jego i Violę dzieli od Mourinho i Interu:)
Odpisałem pod jednym z nowszych postów:)
OdpowiedzUsuń