poniedziałek, 15 lutego 2010

Liga Mistrzów. Włoskie missioni (prawie) impossibili


Bogowie futbolu budzą się z zimowego snu. Rozgrywki Ligi Mistrzów to absolutny futbolowy Olimp, coś co elektryzuje i przyciąga uwagę całego świata. To właśnie "muzyczka Champions League" sprawia, że ciarki przechodzą po plecach. Słysząc ją, wiemy, że dzieje się coś wyjątkowego. Kilkakrotnie było mi dane delektować się tą atmosferą z trybun. Jutro i w środę będzie inaczej, bardziej kameralnie. Ale niewiele jest rzeczy, dla których oddałbym wtorkowe i środkowe wieczory spędzone z kumplami przy kuflu dobrego piwa, przy dobrym meczu Ligi Mistrzów, w dobrym pubie. Od jutra wracamy do gry. Razem z włoskimi drużynami. Pozostało trzech obrońców honoru calcio. Będzie im ciężko, zadanie mają niełatwe, ale czy niewykonalne?

Na pierwszy ogień pójdzie Milan. Miał to być dla nich sezon czyśćca. Bez Kaki, Maldiniego, Ancelottiego, z nieopierzonym Leonardo na ławce skazywano ich na niebyt. Początek rozgrywek wskazywał na prawdziwość takowych tez. Potem nastąpiło przełamanie. Od zwycięskiego thrillera na Bernabeu o grze rossoneri piszemy z reguły dobrze. W derby zawiedli, po nich mieli lekki okres zamroczenia. Ale ogólnie wypadają na plus. Robią więcej niż wskazywałaby na to ich dość wąska kadra. Grają całkiem przyjemnie dla oka, w miarę skutecznie. Senatorzy over-30 są może i najedzeni, nie zawsze chce im się biegać, nie zawsze stosują pressing, tak jak nakazywałby to logika współczesnego futbolu. Ale jeszcze są. Żyją i oddychają. Jutro mogą pokazać definitywnie, że pogłoski o ich śmierci były przedwczesne.

Trzy lata temu Milan, w drodze do zwycięskiego finału w Atenach, rozbił u siebie Czerwone Diabły 3:0. Epizod ten przypominam z kronikarskiego obowiązku. Zbyt wiele zmieniło się w obu ekipach, szczególnie tej włoskiej, by jakiekolwiek wnioski mogły z tej wspaniałej wiktorii płynąć. Rossoneri spotykają na swojej drodze zespół znakomity. Silny i szybki. Solidny z tyłu i zabójczo groźny z przodu, gdzie nawet po odejściu Ronaldo i przy urazie Giggsa, mają tyle talentu, że możnaby obdarzyć nim ze dwie klasowe ekipy. A sam Wayne Rooney w tym sezonie przechodzi sam siebie.

Czerwone Diabły miały przed kilkoma tygodniami słabszy moment. Dokładnie wtedy, gdy brylowali milanisti. Jeszcze w styczniu mieliby oni większe niż obecnie szanse na przejście do kolejnej rundy. Podopieczni Fergusona imponują wybieganiem, bez wątpienia lepiej wytrzymają ten dwumecz fizycznie. Nie powinni też popełnić już takich błędów jak trzy lata temu. Większa mądrość w meczach wyjazdowych. To zdaniem Sir Alexa największa różnica pomiędzy ówczesną a obecną drużyną z Wysp.

Milan nie lubi, gdy ktoś zagra na nich agresywnie w środku pola i "zabierze im piłkę". Nie wytrzymują tej agresji i wysokiego tempa gry. Tak pobił ich Inter. Brak takiego zęba i zaciętości był jedną z przyczyn tego, że pole oddał rossoneri Real. Pamiętajmy jednak, że to byli docierający się jeszcze Królewscy, Królewscy dopiero wypracowujący pewne mechanizmy i automatyzmy. Milan to zresztą od zawsze zespół o nietypowym jak na Włochy DNA. Lubiący grać piłką, niekoniecznie dobrze czujący się w głębokiej obronie i grze z kontry. Choć powrót Pato po kontuzji taktykę tę urozmaica i daje jej silny oręż.

Właśnie urazy i wąska kadra sprawia, że kibice żarliwie modlą się o zdrowie dla Thiago Silvy i wspomnianego Il Papero. Para Nesta-Silva daje dość solidną rękojmię. Każdy inny wariant (Nesta-Favalli, Nesta-Bonera) to tylko marny surogat, skazany na niepowodzenie. Bonera solidnie zaprezentował się w meczu z Bologną, ale już w pojedynach z szybkimi żądłami Udinese wyraźnie niedomagał. Aktualne możliwości Favallego (kiedyś naprawdę dobrego obrońcy) w centrum defensywy widzieliśmy wszyscy w derby.

Jak ma zagrać Milan? Oczywistością jest stwierdzenie, że solidnie i czujnie z tyłu. Na Boga, każdy stracony jutro gol może być zalążkiem wypadnięcia za burtę. Z pewnością Leonardo zagęści srodek pola, przywracając do składu Beckhama. Ambrosini i Gattuso dołączą do Anglika w dziele rywalizacji fizycznej z twardą pomocą Manchesteru. Pirlo będzie regulować puls gry. Czy zagra od pierwszej minuty Pato? Jeśli tak, to kto ustąpi mu miejsca w pierwszej "11"? Koniecznością jest przejęcie futbolówki i regulowanie tempa gry, jego spowalnianie, "oszukiwanie" mijającego czasu. Tempa rodem z Premier League gospodarze jutrzejszego wieczoru mogą nie wytrzymać.

Bardzo dużo czynników musi zagrać jednocześnie by Milan wygrał. Pewne ręce Didy, magiczny wieczór Ronaldinho, bezurazowe sprinty Pato. A to nie wszystko. Manchester jest faworytem, odpadnięcie Brytyjczyków będzie dużą niespodzianką. Czy efekt "muzyczki Champions League" ożywiającej ducha Milanu, tak chętnie przywoływany zawsze przez Adriano Gallianiego, znów zadziała? Szanse są, spytajcie o to dumnych Galacticos z Madrytu.

W tym tygodniu do boju rusza też Fiorentina. Jej akcje stoją zdecydowanie niżej. Są w dołku, a trafiają do tego na rozpędzony Bayern, w którym do składu i formy wracają zabójcze skrzydła Robben-Ribery. Wyczyny monachijczyków, poza pojedynczymi występami w Lidze Mistrzów i Bundeslidze, znam w tym sezonie głównie z lektury świetnego, zaprzyjaźnionego bloga i skrótów. To wszystko jednak wystarcza by napisać, że bawarczycy stają się powoli idealną kreaturą Louisa van Gaala.

Pokazali to już deklasując Juventus. Tamtego wieczoru widziałem na murawie Stadio Olimpico Ajax z lat 1994-1996. Szybki, wybiegany, pomysłowy, często zmieniający pozycje, grający w ofensywie w dość uporządkowany, ale jednak niekonwencjonalny sposób. Nigdy nie ukrywałem, że uważam van Gaala za trenera wybitnego, a krytykom wypominającym mu porażkę z reprezentacją Holandii zawsze zwracam uwagę na to, jak mało czasu ma każdy selekcjoner by wdrożyć własne pomysły. Czas ten Holender w Bawarii otrzymał. I widać efekty.

Fiorentina gra ostatnio nieszczęśliwie. Raz lepiej (jak z Romą), raz gorzej (jak z Sampdorią), ale zawsze z podobnym skutkiem. Drużyna ta popełnia za dużo błędów w obronie, a przecież atak to najgroźniejsza broń Bayernu, zdobywającego w lidze bramki seriami, kreującego niezliczoną ilość okazji strzeleckich. Szansą dla viola mogłyby być błędy, które Niemcy często popełniają w defensywie. Ale kto je ewentualnie wykorzysta, gdy znów sam zdyskwalifikował się Mutu, a Gilardino nie może ostatnio trafić między słupki a poprzeczkę z kilku metrów?

Źle to wszystko widzę. Jeśli Bayern dobrze "złapie" fioletowych na ich połowie, a Frey nie wpadnie w jakiś szaleńczy trans, to może się to skończyć kilkubramkową porażką i sporym wstydem. Może jednak być tak, że viola zminimalizują straty, by spróbować rozstrzygnąć kwestię awansu w przyjaznych murach Artemio Franchi. Podobnie jak w przypadku Milanu, potrzeba do tego nieomal perfekcyjnego meczu i zgrania dużej liczby elementów, ze szczęściem włącznie. Forza viola.


foto: reuters.com

5 komentarzy:

  1. dobry wpis, viola ma raczej mizerne szanse ale już milan może powalczyć z united

    OdpowiedzUsuń
  2. ja myślę że największe szanse ma właśnie Viola,bo bayern ma słabą i popełniającą masę błędów obronę,z tym że kluczem do awansu będzie powstrzymanie skrzydeł bawarczyków-robbena czy riberyego,oni robią im grę,bez nich bayern jest średnią drużyną.poza tym liczyć się będzie wyjście na nich wysoko,bo obrona FCB popełnia koszmarne błędy nawet przy wyprowadzeniu piłki,czy Viola będzie potrafiła narzucić swój styl gry,czy będzie potrafiła zagrać pressingiem na połowie rywala ? czy w końcu nie odbije się to na niej jak w meczu z romą ? bo cwaniactwa tej drużynie ewidentnie brakuje,a szkoda bo wydaje się że doświadczenie takiego gilardino powinno procentować.jeśli nie zabiorą piłki bayernowi pod ich własną bramką to im dalej w pole tym będzie trudniej.faworytem jest Bayern ale Viola może i wcale nie musi,jak zagrają z głową to mogą awansować.
    co innego milan,dla mnie ich awans w dwumeczu z manchesterem to będzie niemal szok.faktem jest że by ograć MU trzeba po prostu zabrać im piłkę,ta drużyna bez niej jest bezbronna,z tym że milan aż tak dobrze piłką grać nie potrafi,na pewno nie cały mecz i te przestoje w grze wyjdą dziś.obawiam się że MU albo zremisuje po 0 albo nawet strzeli gola i wygra na San Siro.
    osobny temat to inter i chelsea,faworytem są brytyjczycy,ale ta drużyna,mam wrażenie nie gra tak jak rok temu,moim zdaniem gra gorzej,owszem imponuje para napastników i tu czeka inter ciężka robota bo i drogba i anelka grają świetnie w tym sezonie (obecnie lepiej wygląda gracz wks).ale to inter ma wydaje mi się większy wachlarz rozwiązań w ataku,tylko czy mou wykaże się odwagą i postawi na 3 atakujących pandev,e2,milito ? w dodatku meczowi będą towarzyszyć spore emocje bo przecież naprzeciw sobie stanie mourinho i mancini.o dziwo stawiam na inter w tym dwumeczu i wyższość taktyczną portugalczyka nad włochem,któremu nie mogę zapomnieć jak bezlitośnie ograł go 3 lata temu benitez.
    na szczęście wraca już to co najpiękniejsze w piłce czyli Liga Mistrzów,dla mnie turniej ważniejszy niż cała piłka reprezentacyjna razem wzięta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodatkowe trenerskie emocje owszem i będą w dwumeczu Inter-Chelsea, ale naprzeciwko siebie staną Mourinho i Ancelotti:) Mancini ze swoim City chyba jeszcze nie prędko wróci do Ligi Mistrzów:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Walt się ewidentnie "przejęzyczył", nie podejrzewam go o taką niewiedzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. zdecydowanie zapędziłem się i gdzieś mi się w głowie poprzestawiało =) chyba za dużo smaczków szukałem w tym meczu :)

    OdpowiedzUsuń