czwartek, 8 kwietnia 2010

Co się zdarzyło, gdy mnie tu nie było...


Wojaże po północnej Polsce chwilowo odcięły mnie od wspaniałego świata calcio. Stąd przerwa w blogowaniu. Święta minęły wybornie, spotkanie rodzinne na chrzcinach, odpoczynek. Przedświąteczna wizyta w Poznaniu pozwoliła mi też obejrzeć z trybun mecz Lecha z Legią. Zobaczyłem przeciętnych warszawiaków, świetnego, szczególnie po przerwie, Kolejorza i niesamowitych kibiców Lecha. Zespół można spokojnie pokazać w Europie, wiarę z Bułgarskiej pokazać nawet trzeba. Była to miła odskocznia od włoskiej piłki.

32. kolejka przeszła więc jakby troszkę bokiem. Niewiele jednak tak naprawdę po niej się zmieniło. Czołowa trójka zgodnie i właściwie bezproblemowo wygrała swoje mecze. Romę dopingowało w Bari kilkanaście tysięcy fanów, a Cagliari znów średnio się starało, na czym skorzystał Milan. Zespół Allegrego od kilku tygodni mnie rozczarowuje, mają chyba pełny brzuch. Zadowolili się środkiem tabeli, nie powalczyli o puchary. Minus dla tych chłopaków i ich szkoleniowca.

Z tyłu tabeli też bez rewolucji. Siena i Livorno dryfują do B, Atalanta zamierza walczyć do końca. Niespodziewany regres przeżywa Bologna, która jeszcze kilka tygodni temu spokojnie i leniwie przysypiała sobie w środku tabeli. Teraz ekipa Colomby gra z Lazio. Bukmacherzy wietrzą remis, ale patrząc na terminarze obu ekip i ich sytuację w klasyfikacji, jakoś nie chce mi się wierzyć w układy.

Totalnie ośmiesza się natomiast Juventus. Udinese zlało ich jak bezbronne dzieci, piłkarzom Starej Damy nawet nie chciało się walczyć. Blanc straszy wstrzymaniem wypłat, kibice domagają się głów. Zaccheroni, co mnie nie dziwi, jest zupełnie bezradny. Lato przyniesie nam wielką przebudowę składu i chyba też gabinetów klubowych. Z kim na ławce ruszy w nową przygodę Juve? Benitez? Mancini? Prandelli? Allegri?

Paradoksalnie, matematyka jeszcze nie grzebie turyńczyków w walce o czwarte miejsce. Troszkę wygląda to tak, jakby nikomu na tym chwalebnym placu nie zależało. Palermo było bezradne w Catanii. Prezydent Zamparini przejechał się po meczu po trenerze Delio Rossim. Obawiam się, że panowie długo ze sobą nie wytrzymają.

Inter w półfinale Champions League. Po raz pierwszy od 2003 roku. Wtedy, po dramatycznych i nerwowych bojach nerazzurri uznać musieli wyższość późniejszego triumfatora, Milanu. Teraz na drodze staje wielka Barcelona. W sumie jest w tym jakaś sprawiedliwość. Kto chce wygrać Ligę Mistrzów, musi wyjechać żywy z Camp Nou.

W grupowych potyczkach Barca była jak nieuchwytny cel. Inter walczył, miotał się, a Katalończycy świetnie się przy tym wszystkim bawili. Teraz nadal są oni faworytem. Ale sądzę, że Inter tak łatwo nie da się już ograć. To już chyba nie ta sama ekipa. Tym razem nie położą się przed kamandą Guardioli. A do powstrzymania Messiego użyją nie karabinu, a głowy.

Pięć wygranych z rzędu w pucharach. Zdobycie Stamford Bridge, spokojne wyeliminowanie CSKA. W rewanżu Inter zaimponował rozwagą. Szybko rąbnął w podbrzusze rywala, by potem jedynie opędzać się od jego niezdarnych ataków. Zespół Mourinho nabywa z każdym takim występem wiary w siebie, pewności co do własnej siły. Do składu wrócił Balotelli. Przestał ubierać koszulkę Milanu i pyskować. Może i chwilowo. Ale na pewno piłkarz ten bardzo się przyda na finiszu sezonu.


foto: interia.pl

6 komentarzy:

  1. dodam też, już w formie komentarza, że z ocenianiem nowych stenogramów podsłuchów (m.in. interiści Moratti i Facchetti z osobami wyznaczającymi arbitrów i samymi sędziami), które wypłynęły ostatnio przy okazji procesu Moggiego na razie się wstrzymuję. Czekam na szersze informacje i więcej przecieków.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekalem, czekalem i sie doczekalem. Bentornato:) Brakowalo mi Twojego bloga. /Arek/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano wpisy musza byc czesciej, koniecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zgadzam się że inter to już inna drużyna niż ta z rozgrywek grupowych,tym niemniej nie trudno zgadnąć jaka będzie taktyka mourinho w meczach z Barceloną bez różnicy czy na Meazza czy na Camp Nou.zresztą po meczach z arsenalem trudno spodziewać się że ktokolwiek z Katalończykami zagra otwarty futbol.a zatem wielki mou ustawi autobus rzuci piłkę do messiego i iniesty i krzyknie: bawcie się ! obawiam się naprawdę twardej i brutalnej gry ze strony interu,zapewne portugalczyk wyuczy się na pamięć meczu sprzed roku na stamford (chelsea-Barca) i będzie go swoim piłkarzom pokazywał jako ideał.inter to bardzo niewygodny rywal i te mecze dostarczą zapewne wielkich emocji,tym niemniej goli więcej padnie w konfrontacji lyonu i bayernu.z niecierpliwością czekam na mecz w mediolanie i jeśli wszystko się uda to jadę zobaczyć mecz na Meazza.

    OdpowiedzUsuń
  5. walt a powiedz mi kto normalny zagra otwarty futbol z takim klubem jak Barcelona :)? Chcąc myśleć o pokonaniu takiego klubu trzeba mieć na prawdę ułożony plan jak to zrobić, ale stawianie autobusu na polu karnym prędzej czy później się zemści i gol wpadnie. Trzeba przynajmniej uzyskać przewagę w środku pola (nawet liczebną ;)) Liczę mimo wszystko na jakiś przebłysk Wes'a, cwaniactwo Diego i dobra postawę w obronie. Messi? Ten chłopak jest w tej chwili w takim gazie, że trudno cokolwiek z nim zrobić. Barca to ekipa naszpikowana indywidualnościami, którzy wspólnie tworzą fantastyczny kolektyw i dzięki temu wygrywają w cuglach. Liczę na dobre mecze z udziałem tych drużyn i finał z udziałem nerazzurri !

    OdpowiedzUsuń
  6. Inter to już całkiem inna drużyna niż w fazie grupowej. Z pewnością stać ich na pokonanie Barcelony. Jeśli nie oni to nikt. Liczę na finał Interu z Bayernem.
    Forza Inter!

    OdpowiedzUsuń