Czy 7. rozegranych już kolejek Serie A to wystarczająca baza do pierwszych podsumowań? Chyba nie, natomiast kilka rzeczy bardzo się mi już zdążyło spodobać, a być może równie wiele mnie rozczarowało.
Oczarowaniem jest na pewno Roma. Nie tylko przez sam dorobek
punktowy, ale i przez sposób gry. Przede wszystkim świetnie zorganizowanej
defensywy. Giallorossi stracili tylko jedną bramkę i nie jest to przypadek –
oni pozwalają stwarzać rywalom bardzo mało okazji bramkowych. Trzeba tu
pochwalić czwórkę defensorów, z Mehdim Benatią na czele, ale i równie wysoko
postawić zasługi dwójki defensywnych pomocników – Kevina Strootmana i
odrodzonego Daniele De Rossiego. To, w jaki sposób filtrują oni strefę przed własną
linią obrony, możemy zaliczyć na ten moment do najwyższej półki w tej
dziedzinie.
Zwraca też uwagę wysoka intensywność gry podopiecznych
Rudiego Garcii. Roma dużo i szybko biega, szczególnie fajne wrażenie robią ich
dynamiczne kontrataki. Francuz ponoć postawił w okresie przygotowawczym właśnie
na te aspekty – dynamikę, szybkość. Czy Romie nie braknie wiosną paliwa? Czy
wytrzymają tak wysokie tempo swoich meczów? Kadrą mają moim zdaniem dość wąską,
nawet jeśli weźmiemy pod uwagę ich kolejną już nieobecność w Europie. Większość
zmienników obniża jednak poziom drużyny – to ogromne ryzyko i czynnik, który
też może być kluczowy.
Inną drużyną, na którą patrzy się bardzo przyjemnie jest
Napoli. Nie spodziewałem się, że ręką Rafy Beniteza będzie widoczna tak szybko.
Tymczasem drużyna długimi fragmentami prezentuje się bardzo ciekawie-długo utrzymuje
się przy piłce, stosuje częste wymiany pozycji, oddaje dużo strzałów. W
defensywie stosuje wysoki pressing i wysoko ustawioną linię obrony, ale nie
przekłada się to na dużą liczbę błędów i sytuacji bramkowych dla przeciwników.
Wypalają też na razie transfery – Jose Reina prezentuje się dość pewnie (poza
błędem z Chievo), Raul Albiol dyryguje defensywą, a Gonzalo Higuain już kilka
razy pokazał się jako snajper z wysokiej półki. Najbardziej pozytywnie
zaskoczył mnie jednak Jose Callejon, którego jakoś niespecjalnie dotąd ceniłem.
Tymczasem Hiszpan imponuje przede wszystkim grą bez piłki, swoimi ruchami
totalnie dezorganizuje szyki obronne rywali. Czekamy jeszcze na eksplozję formy
Driesa Mertensa, który np. w meczu z Livorno pokazał próbkę swych
nieprzeciętnych umiejętności.
Już w piątek mecz Roma-Napoli.
Tercet wyraźnych liderów uzupełnia Juventus. Przed sezonem
typowałem Starą Damę na pewniaka do scudetto i nadal uważam, że jest ona
faworytem. Nie da się natomiast nie zauważyć tego, że Juventus w pierwszych
kolejkach trochę się męczył, kilka spotkań wygrał dość szczęśliwie. Włoskie
media zaczynają pisać o tym, że drużyna nie jest już głodna zwycięstw, że
atmosferę w szatni psuje sprawa wygasającego kontraktu Andrei Pirlo. Czy reprezentant
Włoch nie jest już tak ważną postacią w układance Conte? Coraz częściej jego
rolę na boisku zaczyna przejmować Paul Pogba, ale ciężko oprzeć się wrażeniu,
że bez Pirlo na stołku reżyserskim grze drużyny brakuje płynności. Świetnie
wprowadził się do składu Carlos Tevez, z miejsca stając się gwiazdą Serie A.
Mało minut dostał za to Fernando Llorente. Już mówi się o jego zimowym powrocie
do Hiszpanii. No i te błędy w obronie. Jest ich za dużo, za dużo robi ich sam
Gianluigi Buffon, a już etykietką koszmarnej dyspozycji defensywy Starej Damy
był sposób, w jaki straciła ona dwa gole w starciu z Galatasaray.
Walter Mazzarri powoli układa Inter. Drużynie nie brakuje
już w sumie solidności i walki, brakuje niestety w wielu momentach jakości
piłkarskiej i to jest w tym momencie największy problem Interu. Problem, na
który nie pomogą magiczne zaklęcia. Dziś stery klubu z Mediolanu oficjalnie przejął
Indonezyjczyk Erick Thohir. To może się przełożyć na zimowe okienko
transferowe. Na razie pozostało gromadzenie punktów dzięki ambicji i już
całkiem niezłej organizacji gry. Przy Mazzarrim kilku zawodników odżyło, a
Jonathan nawet stał się piłkarzem, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się
fantazją. Ten sezon pokazuje, ile znaczy dobry trener. Andrea Stramaccioni nim
nie był, jeszcze nie.
Lazio i Fiorentina zmagają się ze swoimi problemami –
kontuzje wykluczają na dłuższe lub krótsze okresy czołowych piłkarzy (Radu,
Biava, Biglia, Klose – Gomez, Cuadrado), Liga Europejska zabiera jednak sporo
energii i punkty przeciekają przez palce. Jeśli obie ekipy marzą nadal o 3. miejscu
w tabeli, muszą zabrać się ostro do roboty. Bardziej podoba mi się jednak
Fiorentina, która nadal gra „swój” futbol, a sporo oczek pogubiła frajersko w
ostatnich minutach. Lazio jest w trakcie przepoczwarzania się, zarówno
taktycznego, jako i personalnego – Vladimir Petković coraz odważniej korzysta z
młodych Keity, Perei czy Felipe Andersona.
Rewelacją sezonu są jak na razie bez wątpienia Hellas
Verona. Potwierdzają oni te walory, które znaliśmy już z boisk Serie B – dobrą grę
w defensywie, ambicję, kontrataki, dobrze wykonywane stałe fragmenty gry.
Rewelacyjnie do ligi wprowadził się nie tylko zachwalany przeze mnie pomocnik
Jorginho, ale i pozyskany przed sezonem napastnik Juan Iturbe.
Inny beniaminek, Sassuolo, zaczął sezon tak koszmarnie, że
wszyscy już dawno go skreślili. Drużyna Eusebio Di Francesco grała w pierwszych
kolejkach zbyt naiwnie. Za wysoko w obronie, trochę zbyt optymistycznie.
Płaciła za to wysoką cenę – wiele goli traciła po podobnych akcjach (piłki za
plecy obrony), a dodatkowym problemem jest na pewno poważna kontuzja
najlepszego stopera, Emmanuele
Terranovy. W meczach z Napoli i Lazio było już lepiej, rozsądniej, czego
efektem dewa remisy. Nie przekreślałbym jeszcze szans ekipy z Emilii Romagni. Potencjał
ofensywny tej ekipy jest naprawdę bardzo fajny, języczkiem u wagi będzie
poukładanie obrony.
Dołuje też Milan. W Milanello ktoś chyba nie wyciąga
wniosków, bo kolejny sezon rossoneri zaczynają z dużą stratą do czołówki i
plagą kontuzji w drużynie. Błąd w przygotowaniach? Nie wiem, ale Massimiliano Allegriego
ma już dość coraz więcej fanów. Ile można popełniać te same błędy? Uważam Maxa
za niezłego trenera, ale będąc milanistą byłbym z pewnością tak zirytowany, że
nieomal domagałbym się jego głowy. Na razie drużynę stara się ciągnąć
Balotelli, ale to trochę mało. El Shaarawy średnio zaczął sezon, a potem złapał
uraz. Kaka złapał uraz, zanim zaczął sezon. Obrona puszcza wodę z wszystkich
stron (ładny włoski idiom;). Tym razem wielka pogoń za „zona Champions” raczej
się nie uda.
Kiepsko idzie też Polakom. Tylko Kamil Glik ma pewny plac i
prezentuje dość równą formę, czego można było się spodziewać. Piotr Zieliński
dostaje coraz mniej szans, co wiąże się z tym, że te, które dostał, zmarnował,
a po drugie z niezłą formą Maicosuela. Paweł Wszołek 3 razy wybiegł w
podstawowym składzie Sampdorii, ale trzy razy zawiódł, choć miał też pecha, bo
w Cagliari nie uznano mu prawidłowej bramki. To i tak lepiej niż Bartosz
Salamon, który jak na razie jest daleko od murawy, podobnie jak Tomasz Kupisz i
oczywiście Łukasz Skorupski. Pozytywne sygnały wysyła natomiast Rafał Wolski,
który 2 razy zagrał jako titolare i szczególnie w Bergamo pokazał kilka
nieprzeciętnych zagrań, trafił też w poprzeczkę.
I na koniec wisienka na torcie – tak jak zapowiadaliśmy,
Serie A ogląda się w tym roku bardzo fajnie. Cieszę się, że polskie stacje
pokazują co tydzień minimum 3 mecze, bo pozwala to obalić kilka irytujących
mitów o lidze włoskiej. Jak na razie pada sporo bramek (średnio prawie 3 na
mecz!). Mam wrażenie, że spotkania, które 4-5 lat temu kończyły się wynikami
0-0, dziś kończą się 2-2. Jeśli jeszcze nie infrastrukturalnie, to przynajmniej
niech Serie A zacznie odzyskiwanie blasku od swojej coraz większej atrakcyjności.
Zgadzam się prawie w każdej kwestii z autorem. Świetna robota. Jeśli jednak chodzi o atrakcyjność Serie A to nie powinno się jej mierzyć tylko i wyłącznie bramkami. Co do całości Ligi to sie szerzej nie wypowiem z racji tego że oglądałem w tym sezonie głównie Juve i Milan. W tych dwóch przypadkach, jednak bez względu na bramki które padały, zakrawało to masochizm
OdpowiedzUsuń