piątek, 30 października 2009

Typy na 11. serię spotkań


Juventus - Napoli. Po brutalnym pokazie siły, jaki urządziła Stara Dama kosztem Sampdorii, czekamy na ciąg dalszy. Potwierdzenie wskoczenia "na wyższy poziom" albo ponowną nijakość. Juve jest na pewno na fali, drużyna ta dostała takiego kopa, że naprawdę nie zazdroszczę Napoli, że akurat teraz przylatuje do Turynu. Ale pamiętajmy - również goście dobrze wyglądają, strzelają gole w końcówkach, widać - coraz bardziej wierzą w siebie. Zapowiada się ciekawy mecz. Ze składu gospodarzy ponownie wypadł Sissoko, ale nie będzie to mieć kluczowego znaczenia. Juventus raczej wygra, ale po naprawdę ciężkiej przeprawie. Typ: 1

Milan - Parma. Rossoneri już witali się z gąską na boisku w Neapolu, tymczasem w samej końcówce dostali dwa bolesne podbródkowe i musieli oprzeć się o liny. Na ring oczywiście nie padli, muszą tylko teraz zapomnieć o środzie i grać "swoje". Ostatnio wychodzi im to coraz lepiej. Przyjezdni nie mają nic do stracenia. Każdy zdobyty na San Siro punkt będzie dla nich genialnym wynikiem. Albo więc sprawią niespodziankę, albo wyraźnie polegną. Typ: 1

Roma - Bologna. Giallorossi sami postawili się pod ścianą i albo ją rozbiją albo zostaną rozszarpani przez kibiców i media. A już wydawało się, że Ranieri tchnął w tę ekipę nowego ducha. Z Bologną muszą wygrać, choć zagrają bez dwóch swoich liderów - Tottiego i De Rossiego. Typ: 1

Cagliari - Atalanta. Gospodarze wracają do dyspozycji z poprzedniego sezonu i do miejsca, które wtedy zajmowali. Są faworytem. Goście w dość newralgicznym momencie: po niespodziewanej porażce w Livorno i przy problemach kadrowych muszą uniknąć kolejnego niepowodzenia. Inaczej znów mogą wpaść do kotła z wrzącą wodą. Typ: x

Chievo - Udinese. Podopieczni Domenico Di Carlo nie przestają zaskakiwać. Mimo, że są kopciuszkiem z prowincji to grają z wyrachowaniem godnym czołowych ekip i spokojnie powiększają dorobek punktowy. Udinese to taki zespół, który może pokonać Barcelonę by za chwilę przegrać z przysłowiową Roccacannuccią. Tym razem wypada na to, że moga wygrać. Typ: 2

Fiorentina - Catania. Tu twardo stawiam na gospodarzy. Florentczycy natracili już za dużo punktów, sporą część z nich mimo niezłej gry. Tym razem nie zawiodą. Catania "ma coś w sobie", w piłkę nie gra wcale źle, ale jest jakaś nijaka pod względem charakterologicznym. Typ: 1

Livorno - Inter. Nerazzurri robią swoje i powiększają przewagę nad rywalami. W Livorno Interowi nie gra się łatwo, ale nie żartujmy - pod względem piłkarskim dzieli te zespoły przepaść wielkości Wielkiego Kanionu. Jedyną szansą dla Livorno jest luźne podejście podopiecznych Mourinho do tego pojedynku. Ale szansa na to jest dość nikła. Typ: 2

Sampdoria - Bari. Kluczowa sprawa: czy doriani podniosą się po ciężkim laniu jakie zebrali w stolicy Piemontu? Jeśli tak, to wygrają. Bari gra ciekawą i skuteczną piłkę, ale muszą unikać serii przegranych - można wpaść w taką spiralę złych wyników jak 16 lat temu Fiorentina. I niespodziewanie zlecieć z ligi. Typ: 1

Siena - Lazio. Przyjezdni mają nerwy napięte do granic możliwości. Protestują kibice, krytykują media, strefa spadkowa coraz bliżej, chwieje się posada trenera Ballardiniego. On i tak jest w lepszej sytuacji niż Marco Giampaolo, który właśnie spakował walizkę i zdał klucze do służbowego mieszkania w Sienie. Rzymianie, by dalej nie komplikować swojego położenia, nie mogą przegrać. Typ: x2

Palermo - Genoa. To może być fajny mecz, bo oba zespoły mają swój pomysł na grę i stwarzają sporo okazji. Goście wygrali z Fiorentiną, ale był to bardziej triumf woli niż jakości. Czekamy aż wróci Genoa z sierpnia i września. Palermo pokazało charakter w Mediolanie, ale za to punktów jeszcze nie przyznają. Muszą więc wygrać, by nie tracić kontaktu z czołówką. Jednak...typ: x


foto: zimbio.com

Czwartkowa riposta Interu

W ostatnim meczu 10. kolejki Serie A Inter pokonał Palermo 5-3 (4-0). Pojedynku niestety nie oglądałem, ale uwagę z pewnością zwraca świetna gra Interu do przerwy (co potwierdzają pomeczowe wypowiedzi). Szczególnie wyróżniał się w tym okresie gry Mario Balotelli. Po zmianie stron mocny charakter pokazali goście, którzy szybko strzelili 3 bramki i napędzili stracha faworytowi. Walter Zenga powoli przeszczepia podopiecznym swoje serce do walki. Zespół Jose Mourinho efektownie i mocno odpowiedział Juventusowi. Walka w Serie A rozkręca się na całego.

czwartek, 29 października 2009

Środa w Serie A. Grande Juve! Alarm w Rzymie!



Najmocniej w tej kolejce zaświeciła na firmamencie Serie A gwiazda Starej Damy. Choć typowałem sukces Juventusu z Sampdorią, to spodziewałem się raczej wyrównanego meczu, zakończonego jednobramkowym zwycięstwem. Tymczasem zespół Ciro Ferrary rozbił rywala w stosunku 5-1. Cokolwiek byśmy nie napisali o tym pojedynku, to i tak sprowadzać będzie się to do pochwał i braw dla Juventusu. To był zupełnie inny zespół niż w poprzednich tygodniach. Skracający pole gry, agresywny, nareszcie grający z jakimś pomysłem. Dobrze piłki rozdzielał Diego, aktywny był grający na lewej flance Giovinco. Dużą rolę odegrała przewaga Juve na skrzydłach, a to przecież była jak dotąd bardzo silna broń gości. Chyba już ostatecznie do strzeleckiej formy wrócił Amauri. Pewne wrażenie cały czas sprawia gra Juventusu w obronie. Jak widać, same pochwały i to jak najbardziej zasłużone. Dodam jeszcze do tego stałe fragmenty gry, które w nowoczesnym futbolu są ważną bronią. Jeśli będą one dodatkiem do gry, a nie jedynym na nią pomysłem, to kibice Starej Damy mogą z optymizmem spoglądać w przyszłość. Postawę Sampdorii, wystraszonej, zablokowanej, wolniejszej od rywala, przemilczę. Traktuję to jako wypadek przy pracy.

Trwa kryzys rzymskich drużyn. Dziś obie wyjeżdżają na zgrupowania, które mają przygotować je do ważnych meczów w weekend. Roma gra z Bologną, Lazio jedzie do Sieny. Może to zabrzmieć głupio, ale zanosi się na to, że będą to "spareggi salvezza", czyli...bezpośrednie mecze o utrzymanie. Oczywiście nie sądzę, aby ekipy ze stolicy miały na koniec z tym problemy, ale ich gra oraz sytuacja w tabeli są po prostu jedną wielką kompromitacją. O porażce Lazio z Cagliari (0-1) przesądził (wiel)błąd Muslery, ale dodać trzeba, że biancocelesti nie mieli praktycznie żadnej stuprocentowej okazji bramkowej. Również Roma przegrała zasłużenie (1-2 w Udine). Zagrała wprawdzie lepiej niż Lazio, ale jakaż to pociecha? Giallorossi mają sporo kontuzji, widać też nerwowość w tej drużynie, czego dowodem wczorajsza czerwień, którą zobaczył Taddei za zbluzganie arbitra liniowego. Do tego wszystkiego dołożyć należy nieskuteczność Vucinica. W dawnych czasach kibice obu drużyn rzuciliby swoich piłkarzy na pożarcie lwom. Teraz sposoby okazywania niezadowolenia są bardziej cywilizowane, ale co będzie, gdy seria porażek zacznie się wydłużać?

Kolejny trener stracił pracę. Marco Giampaolo, którego chwaliłem przed sezonem i nadal cenię, zapłacił za fatalną postawę Sieny i jej ostatnie miejsce w klasyfikacji. Czarę goryczy przelała porażka w Bologni (1-2). Porażka być może nie do końca zasłużona, ale to już nie pierwszy raz w tym sezonie, gdy toskańczycy nie grają wcale źle, a mimo to zostają z pustymi rękoma. Nie jest to więc chyba przypadek. Swojego trzeciego gola w tym sezonie dla gospodarzy zdobył Martins Adailton. 12 lata temu Parma ściągnęła go jako króla strzelców Mistrzostw Świata U-20. Pamiętam, że grał nawet w eliminacjach Ligi Mistrzów przeciwko Widzewowi. Nie zrobił oszałamiającej kariery, ale pod jej koniec stał się bardzo ważnym elementem w Bologni.

Niesamowite emocje przeżyło ponad 50 tysięcy fanów na San Paolo w Neapolu. Przed meczem obserwatorzy zastanawiali się, czy Napoli albo Milan nawiążą do swojej "nowej, świeckiej tradycji" i znów zdobędą kluczowe bramki w końcówce. Zawodu nie było, mecz trzymał w napięciu do ostatnich sekund. Milan zaczął kapitalnie, po 6 minutach było 0-2! Potem rossoneri kontrolowali mecz, a Napoli atakowało z sercem, ale bez pomysłu. Prezydent De Laurentiis opuszczał już trybuny, gdy po raz kolejny przekonaliśmy się jak piękną i nieprzewidywalną grą jest futbol. Najpierw kapitalny strzał w okienko Cigariniego, a w 93.minucie perfekcyjna główka Denisa. Obaj byli w tym meczu zmiennikami, cóż za trenerski nos Waltera Mazzarriego. Milan może sobie pluć w brodę, bo frajersko oddał 2 punkty, a do tego urazu doznał Nesta. Szybko zdjęty z murawy Ronaldinho okazał w okolicach ławki rezerwowych swoje niezadowolenie ze zmiany, czy czeka go rozmowa wychowawcza? Jeśli tak, to która już?

Powiększa się strata Fiorentiny do czołówki tabeli. Pisałem o regularności zespołu Prandellego, więc zgodnie z prawem Murphy'ego życie zaczyna pisać swój scenariusz. Wczorajsza porażka na terenie Genoi (1-2) była trochę pechowa, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę okazji stworzoną przez gości (w tym 2 słupki - Montolivo oraz Gamberini). Niemniej, Fiorentina zaczyna zostawać w blokach. Natomiast dla Genoi było to zwycięstwo szczególnie ważne z psychologicznego puntu widzenia. Z pewnością pozwoli ono na chwilę oddechu i ponowne uwierzenie we własne możliwości. Wczoraj tego jeszcze nie widzieliśmy, ale chyba wszyscy czekamy na powrót efektownej Genoi z początku rozgrywek.

Podziałała zmiana trenera w Livorno. Zobaczymy na jak długo. Tymczasem jednak w nadmorskim mieście święto, bo po pokonaniu Atalanty Bergamo (1-0) udało się już praktycznie wydostać ze strefy spadowej. Mecz był słabiutki. Jeśli ktoś chciałby zrobić skuteczną anty-reklamę Serie A, to warto pokazać materiał z tego pojedynku. Już sam 5-minutowy skrót przyprawia o senność. Aż bałbym się obejrzeć pełne 90 minut! A jedyny gol wpadł po fatalnym błędzie golkipera gości Consigliego. Bez tego, pewnie żaden z 20 graczy z pola nie potrafiłby skierować futbolówki do bramki rywala.

Przeceniłem chyba siłę determinacji Catanii. Ich mecz z Chievo (1-2) nie wyglądał tak, jakby znajdowali się w ciężkiej sytuacji. A tak przecież jest. Imponuje mi spokój ekipy z Werony, która potrafi bezlitośnie wykorzystać błędy rywali i ich wypunktować. Z takim podejściem na pewno spokojnie się utrzymają. W grze Catanii widać jakiś pomysł, zastanawiam się więc na czym polega ich problem? Za dużo nerwowości? Za mało jakości? Znając włoskie zwyczaje, trener Atzori nie może spać spokojnie. W końcu ze szkoleniowca najłatwiej jest zrobić kozła ofiarnego.

I na koniec mecz dwóch superbeniaminków. Parma wygrała 2-0 z Bari, bo miała w swoich szeregach dwie indywidualności, które "zrobiły różnicę" i dwoma pięknymi golami ustaliły wynik. Mówię to Valerym Bojinovie, który w końcu chyba odnalazł swoje miejsce na ziemi oraz o Alberto Paloschim, który rośnie nam na wysokiej klasy napastnika. Samo spotkanie długo rozwijało się w kierunku wyniku 0-0, ale na koniec okazało się, iż Bari dopiero po raz pierwszy w tych rozgrywkach straciło więcej niż jednego gola w meczu. Parma: 17 punktów i 4 miejsce. Brawo!


foto: corrieredellosport.it

wtorek, 27 października 2009

Kryształowa kula prawdę (???) ci powie. 10. kolejka Serie A


Bologna - Siena. mecz dwóch drużyn, które walczyć będą o utrzymanie, dwóch drużyn w słabej formie. Wynik jest wielką niewiadomą. najchętniej postawiłbym "trzydrogowo", ale skoro muszę wybrać to...typ: x2

Catania - Chievo. Goście bez dwóch kluczowych piłkarzy: Yepesa i Pinziego. To może mieć duże znaczenie. Catania bardzo potrzebuje punktów jak kania dżdżu, Chievo jest w lepszej sytuacji. Kto wie, czy nie będzie to kluczowy niuans. Typ: 1

Genoa - Fiorentina. Gospodarze w kryzysie, przegrywają mecz za meczem, tracą mnóstwo bramek. Ciekawe jakie remedium wymyśli trener Gasperini, który obejrzy spotkanie z trybun. Więcej spokoju chyba w szeregach gości, ale desperacja gospodarzy może być ich siłą. Typ: 1x

Inter - Palermo. Chciałbym, aby sycylijczycy podnieśli wysoko poprzeczkę Interowi. Stać ich na to, w końcu wygrali 3 mecze z rzędu. Nerazzurri zagrają bez reżysera gry, Wesleya Sneijdera, ale mimo wszystko ciężko mi sobie wyobrazić to, że stracą punkty. Typ: 1

Juventus - Sampdoria. Mecz kolejki. Więcej szans daję Juve, ale może po prostu ulegam magii Starej Damy i ciągle nie doceniam zespołu z Genui? W końcu to goście bawią i zachwycają swoimi występami. Juventus nie może traci punktów, jeśli chce gonić Inter. Nawet bez Del Piero. Typ: 1

Lazio - Cagliari. Dla biancocelesti to ostatni dzwonek, by zacząć podganiać strefę pucharową. Kibice protestują w ośrodku Formello przeciwko słabej postawie drużyny. Brak zwycięstwa (Lazio nie wygrało już od siedmiu kolejek!) byłby więc tragedią. Typ: 1

Livorno - Atalanta. Gospodarze chyba sami nie wierzą, że wygrali z Romą na Olimpico. Goście grają coraz lepiej i gonią górne rejony tabeli. Ale na remis nie pogniewa się chyba żadna ze stron. Typ: x

Napoli - Milan. Tu też będzie bardzo ciekawe, grają dwa odradzające się w ostatnich tygodniach zespoły. Możliwy jest każdy rezultat, choć jeśli rossoneri znów zagrają z takim charakterem jak w Weronie to nie powinni wrócić na tarczy. Typ: x2

Parma - Bari. Dwaj sympatyczni i do tego bardzo dobrze grający jak dotąd beniaminkowie. Co z tego wyjdzie? Pewnie fajny mecz, Bari potrafi grać poza domem, gdzie wyprowadza groźne kontry. Tym razem będzie im jednak o nie ciężko. Typ: 1

Udinese - Roma. Był moment, gdy zdawało się, że giallorossi odbudowali swoje morale. Tymczasem ostatnie mecze i styl w jakim były przez nich rozegrane, każą raczej mówić o kryzysie i dużym dołku. Nie sądzę, aby podnieśli się w Udine, gdzie każdemu gra się piekielnie ciężko. Typ: 1


foto: zimbio.com

poniedziałek, 26 października 2009

Podsumowanie 9. kolejki


Najefektowniej w 9. serii spotkań zaprezentowała się bez cienia wątpliwości Sampdoria Genua. Cenię trenera Luigi Del Neriego, ale nie przypuszczałem przed tym sezonem, że efekty jego pracy przyjdą tak szybko. Tym bardziej, że na papierze skład tej ekipy wcale nie rzuca na kolana. Jest to bardzo solidny zestaw nazwisk okraszony dwiema perełkami w ataku, czyli Cassano i Pazzinim. W wygranym pojedynku z Bologną (4-1) sprawa zamknięta została już po 45 minutach, gdy na tablicy wyników widniał rezultat 4-0. Wszystkie bramki zostały zdobyte po bardzo ładnych akcjach, a najlepszym piłkarzem na boisku by nieomal tradycyjnie, choć gola tym razem nie zdobył, Antonio Cassano.

Po raz kolejny charakter pokazał Milan. To już trzeci kolejny mecz, w którym rossoneri przegrywają do przerwy, a mimo to schodzą z boiska zwycięscy. Wygraną nad Chievo (2-1) zapewnił im będący w kapitalnej dyspozycji Alessandro Nesta. Wychowanek Lazio zdobył obie bramki, co zdarzyło mu się chyba po raz pierwszy w karierze. Zdążyłem na drugie 45 minut i w tym okresie rossoneri grali już dobrze (w pierwszej połowie ponoć słabo), wywierali presję na rywalu, z determinacją dążyli do zdobycia bramek. To mogło się podobać. Choć w grze Milanu jest jeszcze wiele mankamentów, to jego kibice chyba po raz pierwszy w tym sezonie mogą poczuć, że sprawy zmierzają w dobrym kierunku. Na koniec plusik dla Nelsona Didy: zwycięstwo w Weronie było możliwe także dzięki jego kapitalnej paradzie w 90 minucie po strzale Granoche. Było to jeszcze przy stanie 1-1. Kilkadziesiąt sekund później zwycięski strzał oddał Nesta.

Inter pokonał 2-1 Catanię i utrzymał fotel lidera. Zwycięstwo nerazzurri było całkowicie zasłużone i praktycznie niezagrożone. Nawet wtedy, gdy Julio Cesar "podarował" przybyszom z Sycylii rzut karny i tym samym gola kontaktowego. Martwią fanów Interu dwie rzeczy: uraz Sneijdera i kolejne potwierdzenie obserwacji, że to co spokojnie wystarcza w Serie A, to trochę za mało na Europę. A już za 10 dni "mecz o życie" w Kijowie. Catania zagrała jak typowa drużyna "z prowincji", schowana na swojej połowie i dziwne przestraszona. Porażka na San Siro była chyba po prostu wkalkulowana.

Miłą niespodziankę swoim tifosi zrobiło Napoli, które wywiozło 3 oczka z Florencji (1-0). Było to zwycięstwo mimo wszystko zasłużone. Bramek w tym spotkaniu mogło być więcej, ale świetnie spisywali się bramkarze, szczególnie Frey, który obronił nawet rzut karny Quagliarelli. Można natomiast chyba przyczepić się do zachowania Francuza przy bramce Maggio zdobytej z dość ostrego kąta. Pochwaliłem przed tą kolejką Fiorentinę, ale tym razem zespół ten rozczarował. Na pewno viola płacą za swoją walką na dwóch frontach. Powszechnie wiadomo, że gra w Lidze Mistrzów odbija się często na regularności w Serie A. Do tej pory zespół Prandellego taką regularnością w tym sezonie imponował. Kiedyś musiał przyjść ten słabszy dzień. Brawa dla Napoli, oglądanie tercetu Quagliarella-Hamsik-Lavezzi to zawsze prawdziwa przyjemność. Oczywiście, jeśli temu ostatniemu chce się grać.

Największą porażką kolejki jest żenująca postawa Lazio w wyjazdowym meczu z Bari (0-2). W piłce zawsze można przegrać, ale nawet wtedy, gdy wynik jest niekorzystny, należy walczyć, starać się o odrobienie strat. Tego u rzymian widać nie było. Zdaniem obserwatorów, jedynym piłkarzem gości, który zagrał na uczciwym poziomie był Stefan Radu, obrońca, którego dni w Rzymie zdawały się jeszcze niedawno policzone. To też świadczy o chaosie jaki panuje w Lazio. Jak na dłoni widać błędy popełnione przez prezydenta Lotito latem. Najważniejszymi było z pewnością "odstrzelenie" Ledesmy i Pandeva oraz sprzedaż Rozehnala i De Silvestriego. Na ich miejsce nie ściągnięto praktycznie nikogo. Czy kogoś dziwi więc fakt, że coraz więcej fanów biancocelesti krzyczy "Lotito pezzo di merda"? Gubi się też chyba trener Ballardini, który nerwowo żongluje składem, zmienia ustawienia taktyczne. Bez efektu. Natomiast Bari nie przestaje zaskakiwać. Do tradycyjnych już niemal pochwał dla zespołu Giampiero Ventury dołożę tylko moje oklaski dla Riccardo Meggioriniego. Do tej pory napastnik ten był chwalony za dobrą grę, ale obrywało mu się za dramatyczny wręcz brak skuteczności. Tym razem nareszcie wpisał się na listę strzelców. Czekamy na więcej.

Skróty meczu Siena-Juventus (0-1), a także pomeczowe recenzje, wskazują na to, że spotkanie to było strasznie męczące. Smutne jest to, że po dość ciekawym początku rozgrywek Juventus zaczyna zamęczać kibiców swoimi występami. Żeby było jasne - nie mam zamiaru ganić za to Starej Damy. Dobry sposób na grę to taki, który przynosi efekty. Juventus odbił się zarówno w Lidze Mistrzów, jak i Serie A. Za to brawa. Zastanawiam się tylko, na ile trwałą metodą wygrywania meczów są stałe fragmenty? Stawiam, że niespecjalnie trwałą, historia nowoczesnego futbolu wskazuje raczej na to, że na dłuższą metę owoce zbierają te ekipy, które mają pomysł na konstruowanie gry. W Juventusie ma chyba miejsce jakaś poważna burza mózgów, drużyna ta szuka swojego DNA. Chciałbym żeby szybko go znalazła, bo inaczej będziemy znów skazani na dominację Interu. I niech kibice nerazzurri się na mnie nie pogniewają - wyrównana Serie A to ciekawa Serie A. A to jest to, na co liczymy. Może powrót Del Piero odmieni sytuację?

Pojdynek Palermo-Udinese (1-0) nie zawiódł oczekiwań kibiców. Spodziewałem się wielu goli, padł tylko jeden (kapitalny strzał Bovo), ale jest to zasługa kapitalnej gry golkiperów (Sirigu-Handanovic) i nieskuteczności graczy z pola. Emocje jednak były, oba zespoły stworzyły sporo sytuacji. Wygrali ci, którzy mieli więcej szczęścia. Po uderzeniu Bovo był chyba rykoszet i przez to Handanovic "został w blokach". Walter Zenga wygrał już 3. mecz z rzędu, a jeszcze kilka tygodni temu media chciały obciąć mu głowę. To tylko pokazuje jak dziwny jest żywot trenera piłkarskiego. Szczególnie na tak wysokim szczeblu.

W kryzysie jest Genoa (porażka w Cagliari 2-3). To był chyba najbardziej chwalony na początku rozgrywek zespół. Teraz jest najbardziej krytykowany. Gdzie się podziała ta płynność gry, łatwość w dochodzeniu do sytuacji bramkowych, ta dynamika akcji? Gian Piero Gasperini ma nad czym myśleć. W Cagliari zagrał na 4 defensorów z tyłu, ale i tak zespół stracił 3 gole, co ostatnio staje się dla nich jakimś dziwnym minimum. Wspominałem już o sympatii jaką darzę Massimiliano Allegriego, więc zwycięstwo jego drużyny to sympatyczna sprawa. Cagliari pokazało charakter, dwa razy skutecznie goniąc wynik. Choć karny, z którego padł gol na 2-2, to dla mnie duży błąd arbitra. Raz już w tym sezonie wieszczyłem przebudzenie Cagliari. Było to przedwczesne, więc teraz ograniczę się do gratulacji. I będę dalej wnikliwie obserwował ich postawę.

Kolejnym, po Lazio i Genoi, zespołem, gdzie nie dzieje się dobrze jest Roma. Rzymianie stracili 3 punkty z Livorno na Stadio Olimpico (0-1). Kolejne złe wiadomości to operacja jakiej poddał się Francesco Totti. Oznacza to dla niego miesiąc przerwy. Claudio Ranieri przyznał, że był to najgorszy mecz giallorossi podczas jego krótkiej kadencji. Swoich piłkarzy wygwizdali kibice. Serse Cosmi, debiutujący na ławce gości, chyba nie spodziewał się takiego sukcesu w pierwszym meczu, jaki prowadził. Humoru nie popsuł mu pewnie fakt, że pokonał klub, któremu kibicuje. Strzelec bramki Tavano cieszył się natomiast podwójnie. Nie tylko zapewnił swojej drużynie trzy punkty, ale i "zemścił się" na Romie, która pozbyła się go dość lekką ręką.

Na zwycięską ścieżkę wkracza Atalanta (3-1 z Parmą). To musiało się prędzej czy później stać, biorąc pod uwagę potencjał kadrowy, jakim dysponują w Bergamo. Zaskakuje Simone Tiribocchi, który dotąd znany był z siłowego, twardego stylu gry. Ale nie z takiej skuteczności. Tymczasem w barwach Atalanty strzela jak na zawołanie. Do tego są to bardzo fajne gole, takie w stylu klasowego łowcy goli, klasowej "dziewiątki". Jak ująłby to Kazimierz Węgrzyn: "fajnie, naprawdę fajnie strzela ten Tiribocchi". Widać więc ogromną poprawę w grze bergamaschi. Parma natomiast troszkę chyba spisała ten mecz na straty, na zasadzie: nastukaliśmy już sporo punktów, nic się nie stanie jak przegramy. Jeśli tak faktycznie było, to jest to złe podejście, bo potem z reguły tych podarowanych oczek zaczyna brakować. Nie rozumiem też jak tak doświadczony i mądry piłkarz jak Panucci może w tak infantylny sposób sprezentowac rywalowi rzut karny? Na plus na pewno zapisuję bramkę Paloschiego, liczę na tego piłkarza w przyszłości.

Co więc zapamiętam z 9. kolejki? Na pewno znakomitą grę golkiperów, Freya, Sirigu, Handanovica czy Sorrentino. Kapitalną paradą popisał się też Dida. W ogóle jest to na razie dobry sezon dla bramkarzy w Serie A, wielu z nich prezentuje naprawdę wysoki poziom. Zaimponowały mi na pewno pełna fajerwerków gra Sampdorii, a także uparty brak zgody Milanu na porażkę, sposób w jaki walczyli o odrobienie strat. Na koniec sezonu takie "trudne" wygrane, jak ta rossoneri w Weronie, czy też Juventusu w Sienie liczyć się będą za taką samą liczbę punktów jak łatwe zwycięstwa. A kto wie, czy nie będą nawet cenniejsze, ze względu na sposób w jaki zostały wywalczone. Wyrwane rywalowi z gardła trzy punkty zawsze smakują najlepiej i ułatwiają scementowanie zespołu.


foto: gazzetta.it

piątek, 23 października 2009

Typy na 9. kolejkę

Sampdoria - Bologna. Wszystko przemawia za gospodarzami, którzy utrzymują niezłą dyspozycję i cały czas trzymają się blisko szczytu. Bologna zmieniła w tygodniu trenera - Franco Colomba (były piłkarz klubu) zajął miejsce Giuseppe Papadopulo. Włoska liga obfituje w tym sezonie w niespodzianki, ale jednak nie spodziewam się takowej na Stadio Luigi Ferraris. Typ: 1.

Inter - Catania. Tu też wszystko przemawia za zespołem grającym u siebie. Na początku sezonu Catania dość naiwnie rozdawała punkty. Teraz sytuacja się zmienia, za co gościom i ich trenerowi Atzoriemu należą się brawa. I chyba nikt na Sycylii nie pogniewa się na swoją drużynę, gdy ta wróci z północy kraju na tarczy. Typ: 1

Roma - Livorno. Będzie to debiut na ławce Livorno dla Serse Cosmiego, prywatnie kibica giallorossi. Na żaden prezent ze strony swojej squadra del cuore liczyć jednak nie może. Ciekawe, jak Roma zareaguje po porażce w Mediolanie i bardzo szczęśliwym remisie w Londynie? To ważny moment dla tej drużyny, wszystko zdawało się wracać na właściwe tory, tymczasem ostatnie wyniki mogą wzbudzić w tej ekipie kryzys zaufania do samych siebie. Muszą wygrać, nawet bez Tottiego. Typ: 1

Atalanta - Parma. Ciekawy mecz, oba zespoły w niezłej formie. Atalanta w końcu zaczyna grać na miarę możliwości i oczekiwań, czego dowodem pewna wygrana w Udine. Parma nic "nie musi", przyjadą pewnie zagrać swoją piłkę i nie są absolutnie bez szans. Możliwy jest tu każdy wynik, choć minimalnie więcej szans daję gospodarzom. Typ: x.

Bari - Lazio. Kolejny mecz między drużynami w porządnej dyspozycji. Lazio zagrało dobrą drugą połowę z Villareal, ale to mogło ich kosztować dużo zdrowia. Gdyby nie to, stawiałbym na zwycięstwo biancocelesti. W tej sytuacji, podpieram się remisem. Typ: x2.

Cagliari - Genoa. Zespół z Sardynii koszmarnie gra na własnym boisku - same porażki. Genoa natomiast potrafi grać na wyjazdach. Tak więc pewna "2"? Niekoniecznie. Przewaga klasy piłkarskiej na pewno po stronie gości, ale nie wierzę, że Cagliari znów tak łatwo da komuś zlać się u siebie. Ile można? A grifoni grali w tygodniu w Lille i polegli w fatalnym stylu. Gdzie się podziała Genoa z początku sezonu? Typ (mimo wszystko): x2

Fiorentina - Napoli. Mecz dwóch zasłużonych dla calcio firm, dwóch klubów z ambicjami i niezłymi podstawami organizacyjnymi. Fiorentina jak na razie gra w tym sezonie bardzo dobrze, już nie gubi punktów na własne życzenie, jak to drzewiej bywało. Napoli rozczarowuje i cała nadzieja na poprawę sytuacji złożona została w rękach Waltera Mazzarriego. Ale w futbolu cudów nie ma i w 1,5 tygodnia nie da się zbyt wiele poprawić. Typ: 1

Palermo - Udinese. Podopieczni Waltera Zengi nareszcie zaczęli wygrywać. Najpierw w świetnym stylu ograli Juventus, a tydzień temu dość szczęśliwie pokonali Livorno. Udinese natomiast w fatalnym stylu uległo u siebie Atalancie. Wskazywałoby to wszystko na sukces gospodarzy. Dla mnie wynik tego meczu to jednak ogromna niewiadoma. Spodziewam się wielu goli. Może remis 2-2? Typ: x

Siena - Juventus. Dla Starej Damy, tak chwalonej na początku sezonu, nadchodzi powoli moment prawdy. Dalsze straty w Serie A będą niewybaczalne, a i w Lidze Mistrzów ich los jest dość niepewny. Oba zespoły w trochę przerzedzonych składach. Pewne jest to, że Juve nie zagra w biało-czarnych pasiakach. Natomiast nie dam sobie uciąć ręki, że przywiezie z Toskanii 3 punkty. Choć chyba nie ma wyjścia. Typ: 2

Chievo - Milan. Podstawowe pytanie: czy zobaczymy Milan z pierwszych 60-ciu, czy z ostatnich 30-tu minut na Santiago Bernabeu? W drugim przypadku nie będzie czego zbierać. Jeśli jednak rossoneri zagrają tak nijako jak w większości dotychczasowych spotkań ligowych, to na pewno na Bentegodi nie wygrają. W niedzielę okaże się, na ile wygrana z Realem była dla nich przełomem. Typ: x2

PS. Typy mają charakter zabawowy, proszę używać w ich w jakichkolwiek zakładach bukmacherskich z dużą dozą ostrożności. Sami widzicie, że nie miałem do tej pory wysokiej skuteczności:)


foto: calcioblog.it

czwartek, 22 października 2009

Il cuore della Lazio!


Po 3 kolejkach Ligi Europejskiej w najlepszej sytuacji spośród włoskich drużyn jest Lazio. Rzymianie zebrali już 6 oczek, po pechowej porażce 1-2 z Salzburgiem udało się im pokonać 4-0 Levskiego w Sofii i dziś 2-1 Villareal u siebie. Za sukces nad Hiszpanami należą się drużynie Davide Ballardiniego duże brawa.

Pierwsza połowa należała do przyjezdnych, którzy nie podłamali się bramką Zarate (najlepszy piłkarz na boisku) i doprowadzili do wyrównania, dominując przy tym na murawie. Po zmianie stron mecz się wyrównał, ale kiedy z boiska wyleciał Matuzalem, zdawało się, że ostatnie 25 minut to będzie monolog gości. Tymczasem to Lazio zagrało o zwycięstwo, stworzyło sporo okazji i w 92 minucie dopięło swego za sprawą niezawodnego kapitana Rocchiego. Brawo, to się nazywa charakter.



W doliczonym czasie gry trafiła też Roma i był to gol na wagę remisu na terenie Fulham. Strzelec bramki dość niecodzienny - obrońca Andreolli, ale ostatnie kilkanaście minut giallorossi spędzili nieomal w komplecie w polu karnym grającego w "10" rywala. Wcześniej karnego nie strzelił Menez. Podział punktów chyba sprawiedliwy, pierwsza połowa dla Brytyjczyków, druga pod dyktando Romy. Zespół Ranierego ma teraz 2 meczu u siebie - Fulham i Basel. Komplet zwycięstw da im awans.

Skomplikowana jest sytuacja Genoi, która bezdyskusyjnie poległa 0-3 w Lille (jeden z goli autorstwa Obraniaka). Wszyscy zadają sobie pytanie: gdzie ta Genoa z początku sezonu? Dziś tej ekipie nie wychodziło po prostu nic. Dobrze, że Valencia tylko zremisowała u siebie ze Slavią. Ale i tak grifoni muszą w rundzie rewanżowej zdobyć minimum 7 oczek by myśleć o awansie.


foto: lalaziosiamonoi.it

Ciężkie przypadki Nelsona Didy

1.



2.



3. Pierwszy gol z filmiku (90 minuta w Leeds)!




Dida to dziwny bramkarz. Miał naprawdę kapitalny okres gry, gdy Milan wygrywał Champions League w 2003 roku. Wtedy na pewno zaliczał się do absolutnej czołówki golkiperów. Założę się jednak, że w zbiorowej pamięci kibiców zapisał się on raczej ze względu na komiczne interwencje, tak jak ta wczorajsza.

Dla przeciwwagi wrzucam też strzał, przy którym żaden golkiper na świecie nie miałby szans. Najpiękniejsza bramka ostatniej kolejki (a może i sezonu?). Daniele Dessena z Cagliari.

Milan - szacunek


Wypada po prostu szczerze pogratulować Milanowi. To nic, że przez 60 minut nie istniał na Bernabeu, a grający wolno i statycznie Real kontrolował sytuację. To nic, że mecz odmienił strzał Pirlo z 35 metrów, którego ten piłkarz już pewnie nie powtórzy (choć uderzenie ma przecież przednie). Milan wygrał z Królewskimi 3-2 i upokorzył drużynę, która miała podbić świat. Być może jeszcze podbije, ale widać, że trenera Pellegriniego czeka bardzo dużo pracy. Zobaczymy czy dostanie na nią czas.

Leonardo wypuścił na murawę jedenastkę prezentującą się na papierze dość ofensywnie - z Seedorfem, Pato, Ronaldinho i Inzaghim. Tymczasem pierwszą godzinę gry rossoneri spędzili głównie na swojej połowie boiska, z reguły tracąc futbolówkę zaraz po przekroczeniu linii środkowej. Oglądałem ten mecz w towarzystwie kibica Realu oraz fana Milanu. Ten pierwszy spokojnie analizował do tego momentu wydarzenia na murawie, ten drugi załamany pomstował na Didę, Leonardo oraz zarząd klubu. I wtedy stało się coś niespodziewanego. Milan zaczął grać.

Po golu Pirlo szybko swoje trzy grosze wtrącił Pato, dziękując przy tym za fatalne ustawienie stoperów Realu. Mecz zrobił się niezwykle ciekawy, akcja goniła akcję, a rozciągnięte na murawie drużyny pozwalały rywalowi na stwarzanie groźnych sytuacji. W powietrzu wisiał zwycięski gol dla którejś z ekip. Zdobył go Pato po świetnym zagraniu Ronaldinho. Jeśli w tym sezonie ma zdarzyć się coś przełomowego dla rossoneri, to musi to właśnie być dzisiejszy wieczór. Powtarzana w kółko przez Adriano Gallianiego opowieść o tym, jak to Milan zmienia się, gdy tylko słyszy hymn Ligi Mistrzów, dziś naprawdę nabrała sensu i wiarygodności. Zobaczymy teraz, czy Milan potrafi schwytać wiatr w żagle i w końcu złapać trochę niezbędnej pewności siebie.

To nie blog o Primera Division, ale przyznać trzeba, że niemoc Realu jest zatrważająca. W tej drużynie widać 0 (słownie: ZERO) pomysłu na grę, wszystko opiera się na indywidualnych popisach gwiazd. A gdy brakło Ronaldo i dobrze kryty był Kaka, blancos nie byli w stanie zrobić wiele. Pomagał im na ile potrafił Dida (kolejny "babol" do jego bogatej kolekcji), ale wszystkiego za rywala brazylijski bramkarz załatwić nie mógł. Xabi Alonso ma prowadzić grę tej drużyny, ale z reguły nie miał dziś do kogo podać, bo nikt nie pokazywał się do gry. Benzema smętnie przespacerował cały mecz, a obrona była w drugiej połowie na wakacjach (taki Marcelo nie ma pojęcia co to znaczy gra w linii!). No, ale to problem ekipy Pellegriniego.

Z innych włoskich drużyn w Champions pochwalić należy Juventus i Fiorentinę. Oba zespoły planowo pokonały słabszych rywali (odpowiednio: 1-0 Maccabi i 4-3 Debreczyn). Zrobiły to w nijakim stylu, w bólach i mękach, ale tak naprawdę zrobiły to co do nich należało. Znów plamę dał natomiast Inter, który nie wygrał już 8-go meczu z rzędu w pucharach! Mam wrażenie, że Mourinho nie ma pomysłu jak wygrywać z tą drużyną w rozgrywkach europejskich. Mój kolega interista, który widział mecz, opowiedział mi o tradycyjnym Interze z pucharów: drużynie nie potrafiącej zdominować rywala, grającej na stojąco (jeden gracz z piłką, reszta stoi), popełniającej proste błędy w grze obronnej. Do niedawna myślałem, że największym problemem dla nerazzurri będzie to, że 2 miejsce w grupie może im przydzielić trudnego rywala w 1/8 finału. Tymczasem Inter, jeśli nie wygra w Kijowie, może nawet wylecieć z Ligi Mistrzów!


foto: gazzetta.it

środa, 21 października 2009

Patroni włoskich aren


Pisząc podsumowanie ostatniej kolejki Serie zacząłem zastanawiać się nad tym, że często bezrefleksyjnie używam nazw stadionów, na których grają włoskie drużyny. Oczywiście, wszyscy wiemy skąd "wzięły się" Stadio Olimpico w Rzymie i Turynie oraz kim był patron mediolańskiego obiektu, czyli Giuseppe Meazza. Ale co dalej? Postanowiłem więc poszperać troszkę w sieci i przygotować krótkie informacje o ludziach, których imionami nazwano stadiony piłkarskie w Serie A.

Mediolan: Stadio Giuseppe Meazza (fot.) (inauguracja: 1926). Meazza był wybitnym napastnikiem, jednym z najlepszych piłkarzy w historii calcio. Dwukrotnie (1934, 1938) zdobył z reprezentacją narodową tytuł mistrzów świata. Przez większość kariery związany z Interem, zarówno jako piłkarz, jak i szkoleniowiec. Przez 3 lata grał też w barwach Milanu, ale jest dość jednoznacznie kojarzony z nerazzurri. Z tego też względu sympatycy rossoneri używają tradycyjnej, historycznej nazwy obiektu, związanej z dzielnicą, w której go zbudowano, czyli San Siro.

Werona: Stadio Marcantonio Bentegodi
(inauguracja: 1963). Bentegodi to XIX-wieczny działacz sportowy, propagator i organizator różnych form aktywności fizycznej w Weronie i okolicach. W swoim testamencie 1/4 majątku zapisał fundacjom rozwijającym działalność sportową. Słowem: społecznik!

Parma: Stadio Ennio Tardini
(inauguracja: 1923). Patron stadionu jest jednocześnie niejako jego twórcą. Tardini był politykiem działającym w okresie międzywojennym. Pasja, z jaką żył sportem, popchnęła do go działania na rzecz budowy obiektu piłkarskiego. Stadionowi nadano imię Ennio Tardiniego po śmierci naszego bohatera. Niestety nie dożył on bowiem jego inauguracji, zmarł na kilka tygodni przed tym dniem.

Bologna: Stadio Renato Dall'Ara (inauguracja: 1927). Dall'Ara to jeden z najwybitniejszych prezydentów w historii klubu (przewodził mu w latach 1934-1964). Zmarł na 3 dni przed barażowym meczem o tytuł mistrza Włoch. Nie zobaczył już wielkiego triumfu swojej Bologni nad Interem (2-0 po golach Fogliego i Nielsena).

Genua: Stadio Luigi Ferraris
(inauguracja: 1911). Jeden z najstarszych aktywnych obiektów piłkarskich we Włoszech. Od 1933 roku nosi imię Luigi Ferrarisa, piłkarza i kapitana Genoi w latach 1907-1911, który zginął na froncie I wojny światowej. Inną, potoczną, nazwą jest Stadio Marassi. Określenie to wzięło się od położenia obiektu, usytuowanego właśnie w dzielnicy Marassi.

Florencja: Stadio Artemio Franchi
(inauguracja 1931). Franchi był wybitnym działaczem sportowym, prezydentem Włoskiego Związku Piłki Nożnej (FIGC), prezydentem UEFA oraz wiceprezydentem FIFA. Jego "dzieckiem" jest słynne centrum piłkarskie w Coverciano. Zginął w 1983 r. w wypadku samochodowym. Był bardzo mocno związany szczególnie z dwoma miastami: Florencją i Sieną. Z tego też powodu również obiektowi w Sienie (inauguracja: 1938) nadano jego imię.

Livorno: Stadio Armando Picchi (inauguracja: 1935). Urodzony w Livorno Picchi był znakomitym piłkarzem, jednym z najlepszych libero w dziejach włoskiego futbolu. Rozegrał 257 meczów w barwach Interu Mediolan w złotej erze tej drużyny. Zapowiadał się na świetnego trenera, ale jego karierę szkoleniową przerwała choroba. Zmarł w wieku zaledwie 36 lat. Podczas jego pogrzebu żegnało go całe miasto Livorno.

Catania: Stadio Angelo Massimino
(inauguracja: 1937). Massimino był prezydentem Calcio Catania przez prawie 25 lat (1969-1996 z przerwami). Nazywano go "Il Presidentissimo". Losy Catanii pod jego rządami był swoistą sinusoidą, kreślącą w obie strony drogę od Serie C do Serie A. Zginął w wypadku samochodowym i nie doczekał się powrotu swojej drużyny do najwyższej klasy rozgrywkowej, co było jego marzeniem.

Palermo: Stadio Renzo Barbera
(inauguracja: 1932). Barbera, podobnie jak Massimino czy Dall'Ara, był prezydentem klubu. Rządził Palermo w latach 1970-1980, wprowadzając je do Serie A. Barbera znany był z wysokich standardów kultury osobistej oraz postępowania w duchu fair play. Po przegranym w kontrowersyjnych okolicznościach meczu finałowym o Puchar Włoch z Bologną, był pierwszym, który pogratulował zwycięstwa kapitanowi rywali. Zamiennie używa się dla stadionu w Palermo przydomku La Favorita, taką nazywa się pobliski park, dawna posiadłość Ferdynanda III Burbona, króla Sycylii (1759-1816) oraz Obojga Sycylii (1816-1825).


Pozostałe obiekty Serie A w Italii noszą następujące nazwy: Udine - Stadio Friuli, Bergamo - Stadio Atleti Azzurri D'Italia, Turyn - Stadio Olimpico, Rzym - Stadio Olimpico, Cagliari - Stadio Sant'Elia, Bari - Stadio San Nicola, Neapol - Stadio San Paolo.


foto: hoteldimilano.it

niedziela, 18 października 2009

8. kolejka - Milan ucieka ze stryczka


Najlepszy mecz kolejki obejrzeliśmy chyba w Rzymie. Sampdoria straciła wprawdzie 2 punkty i fotel współlidera, ale potwierdziła, że nie jest chwilowym zauroczeniem lecz pełnoprawną drużyną czołówki. A że Lazio nie chciało być gorsze, to mieliśmy na Olimpico bardzo ciekawy pojedynek. Gole padły tylko dwa (1-1), ale sytuacji bramkowych było mnóstwo z obu stron. Znakomicie spisywali się obaj golkiperzy - Muslera i Castellazzi. W pojedynku Zarate-Cassano minimalnie lepiej chyba wypadł ten pierwszy, ale tak naprawdę to obaj zagrali na wysokim poziomie. Dużym minusem meczu była słaba praca sędziego Orsato i to już nie po raz pierwszy w tych rozgrywkach. M.in. w końcówce gościom należała się jedenastka po faulu Diakite.

Nareszcie 3 punkty zdobył Milan (2-1 z Romą). W pierwszej połowie rossoneri grali słabiutko, Roma prowadziła 1-0 i mogła wbić dalsze gole, lecz dobrze spisywał się Dida. Moim zdaniem giallorossi zawalili sprawę właśnie przed przerwą. Po golu Meneza (fatalny błąd Thiago Silvy) ograniczyli się do kontrolowania meczu, a powinni byli zaaplikować klęczącemu rywalowi dalsze gole. Brakło instynktu zabójcy. Ten obudził się po przerwie w brazylijskich asach Milanu. Pisałem o zwyżkującej formie Ronaldinho i była gwiazda Barcelony potwierdziła moje słowa golem z dość kontrowersyjnego karnego i świetną asystą do Pato, który w końcu wpisał się na listę strzelców. "Wapno" wypracował Nesta, to druga z rzędu bramka zdobyta dzięki niemu (wcześniej asysta w Bergamo). W Romie podobał się Menez, który talent ma wielki, ale zbyt rzadko go w pełni pokazuje (często z powodu urazów). Zespół Ranierego rzucił się w końcówce do ataku, ale pomimo kilku groźnych akcji nie wbił gola. Nie pomogła w tym nawet czerwona kartka dla Ambrosiniego. Zobaczymy, czy ten wyrwany rywalowi z gardła sukces natchnie Milan do lepszej gry w kolejnych meczach.

Rewelacyjnie spisuje się przekreślany przed sezonem beniaminek z Bari. Dzisiejsze wyjazdowe zwycięstwo z Chievo (2-1) włoska prasa opisuje jako "cyniczne", co potwierdzają skróty ze Stadio Bentegodi. Bari miało praktycznie 2-3 okazje i zdobyło dwa gole. Chievo prowadziło grę, ale cały czas brakowało albo skuteczności, albo ostatniego podania. Bramkę na 2-0 zdobył utalentowany stoper Ranocchia, jeden z najlepszych piłkarzy na murawie. Nie wiadomo ile oczek potrzeba będzie do zapewnienia sobie utrzymania, ale Bari szybkimi krokami zmierza do tej granicy.

Nie można powiedzieć tego o Cagliari, które rozdaje punkty potrzebującym niczym Janosik lub Robin Hood. Problem w tym, że wcale nie łupi przy tym bogatych i znów zmierza w dolne rejony tabeli. W Catanii wynikiem sprawiedliwym byłby remis, ale zespół Allegrego sprezentował gospodarzom gola w samej końcówce i tym samym pierwsze zwycięstwo w bieżącym sezonie (2-1). U wygranych cały mecz rozegrał na środku obrony Błażej Augustyn. Jego występ został przez media oceniony dość przeciętnie.

Kolejnym po Bari rewelacyjnym beniaminkiem jest Parma. Francesco Guidolin lubi raz na kilka lat zaprezentować szerszej publiczności drużynę, która robi rezultaty ponad stan i do tego gra fajny futbol. Tak było w Vicenzy i jednym sezonie w Palermo. Tak jest i teraz. Zwycięstwo 1-0 nad Sieną jak najbardziej zasłużone, a powinno być bardziej okazałe, bo gospodarze seryjnie marnowali okazje bramkowe. Goście totalnie "anonimowi", praktycznie bez okazji bramkowej, a do tego całą drugą połowę męczący się w "10". Siena bardzo mnie rozczarowuje, jeśli ci chopcy się nie ogarną to czeka ich nieprzyjemny sezon i rozpaczliwa walka o życie. Ominąć to powinno Parmę. Klub ten dokonał bardzo rozsądnych wzmocnień (m.in. Galloppa, Panucci, Dzemaili, Bojinov). Tego lata dyrektorem sportowym gialloblu został Pietro Leonardi, który dotychczas znakomicie pracował w Udinese. I widać efekty tego transferu.

Rozpędu nabrało Palermo, choć w Livorno łatwo im nie było i mecz mógł się zakończyć zupełnie innym wynikiem. Stanęło na 2-1 dla gości. Pierwszą bramkę zdobył dla nich Fabrizio Miccoli, filigranowy napastnik, który w Polsce ze względu na wzrost (poniżej 170 cm) zostałby pewnie odpalony już na poziomie grup młodzieżowych. A we Włoszech od lat wybija się znacznie ponad przeciętność. Gospodarzom nie można odmówić woli walki. Brakuje im bramek, po to wrócił do klubu Lucarelli, ale jak na razie nie przypomina samego siebie sprzed kilku sezonów. Odkryciem Livorno jest w tych pierwszych kolejkach pomocnik Candreva, ale jedna jaskółka wiosny nie czyni. Prezydent Spinelli zastanawia się ponoć nad wymianą trenerów. Duet Ruotolo-Russo (ten pierwszy nie ma licencji, więc korzysta z dokumentów tego drugiego) miałby zastąpić Mario Beretta, trener solidny, specjalista od spraw trudnych.

Pierwszy mecz, podobnie jak Catania, wygrała Atalanta (3-1 w Udine). Gospodarzy nie tłumaczy nawet lekki uraz Di Natale (wszedł dopiero po przerwie). Jeśli ma się ambicje na Europę, to po prostu nie przystoi przegrywać u siebie z ekipą z tyłu tabeli. Choć jestem pewny, że Atalanta prędko się z niego wygrzebie, bo skład ma dobry, a Antonio Conte to jedna ze wschodzących gwiazd włoskiej trenerki. Gola na 3-1 zdobył Diego De Ascentis. W lecie klub z Bergamo nie przedłużył z nim umowy, ale kilkanaście dni temu znów przygarnął pod swoje skrzydła. Pomocnik ten nie mógł chyba wykombinować lepszego sposobu na odwdzięczenie się starym-nowym pracodawcom.

Napoli przeskoczyło siłą woli przez mur Bologni i w 91 minucie Hamsik wpakował z dwóch metrów gola na 2-1. Zwycięstwo to daje chwilę oddechu tej drużynie, ale nie rozwiązuje starych problemów, m.in. braku jasnego pomysłu na grę. Przed Mazzarrim dużo pracy, ale teraz liczą się te 3 punkty, zdobyte bardziej sercem niż nogami. Swoją drogą, dziwimy się, że na Mundial jadą Słowacy, którzy mają np. Hamsika w Napoli czy Skrtela w Liverpoolu?


foto: mediaset.it

Inter zgniótł Genoę, Juve traci dystans


Spodziewałem się wyrównanego meczu, o wyniku którego zdecydować może jeden gol. Mieliśmy tymczasem goleadę Interu, który zmiażdżył Genoę w stosunku 5-0 i, powiedzmy sobie szczerze, pokazał rywalowi miejsce w szeregu. Biorąc pod uwagę wynik drugiego sobotniego meczu (Juve-Fiorentina 1-1), możemy zaryzykować twierdzenie, że nerazzurri zaczynają odjeżdżać rywalom. Jeśli ci się nie obudzą, to już wkrótce walka o scudetto może zostać "zabita".

Wczorajszy mecz na Marassi udowodnił rzecz, o której wielu kibiców zapomina: to nie liczba napastników decyduje o ilości stworzonych sytuacji i zdobytych goli. Mourinho, pod nieobecność Milito i Eto'o, wystawił tylko jednego snajpera, Balotellego, ustawiając za jego plecami wysuniętych pomocników Stankovica i Sneijdera. Ustawienie, na papierze dość defensywne, przyniosło 5 bramek i pogrom. Zadecydowała jakość gry, ta była wczoraj na wysokim poziomie.

Interowi znakomicie ułożył się mecz (samobój Modesto), ale często tak jest, że lepsza drużyna potrafi ustawić sobie spotkanie. Nerazzurri ukłuli szybko rywala, a potem mieli absolutną kontrolę nad sytuacją, dokładając kolejne bramki. Genoa, znana z ofensywnej gry i łatwości w stwarzaniu okazji, wczoraj nie potrafiła zrobić po prostu nic. Spora w tym zasługa świetnie rozumiejącej się pary stoperów Lucio-Samuel.

Dużą słabością podopiecznych Gasperiniego jest bez wątpienia gra w obronie, o czym świadczy już 16 straconych bramek. Wczoraj przy wszystkich trafieniach gości ktoś z zespołu Genoi popełniał fatalne błędy indywidualne, albo tracąc futbolówkę, albo wręcz podając ją na nogę przeciwnikowi. Inter takie błędy wykorzystuje bezlitośnie, o czym wiadomo od dłuższego czasu. Inter po prostu nie wybacza.

Chyba jedynym pozytywnym akcentem jest dla zespołu Genoi zachowanie kibiców na Marassi, którzy mimo niekorzystnego wyniku niemal do samego końca wspierali swoją drużynę. Pokazali tym samym, że mocno wierzą w tych chłopaków, a to bardzo cenny kapitał.

Juventus zremisował 1-1 z Fiorentiną. Ale to goście zaprezentowali się troszkę lepiej (pamiętajmy, że grali na wyjeździe) i mogą być ze swojej postawy zadowoleni. Szczególnie dobre było w ich wykonaniu pierwsze 45 minut, gdy futbolówka zgrabnie krążyła między piłkarzami w fioletowych trykotach. Widać było, po raz kolejny, że Fiorentina jest mocna w bocznych sektorach boiska.

Bianconeri bardzo chcieli, zostawili na murawie sporo zdrowia, ale problem sprawia tej drużynie płynne granie piłką i stwarzanie okazji bramkowych. Wszyscy czekają na powrót Del Piero do gry, a Diego do formy z początku rozgrywek. Jak na razie fanów Starej Damy cieszyć musi strzeleckie odblokowanie Amauriego oraz ponowna obecność Sissoko w składzie.

Przy stanie 1-1 arbiter Rizzoli anulował bramkę dla przyjezdnych, dopatrując się faulu Dainellego. Była to dość dyskusyjna sytuacja. Fiorentina nie ma szczęścia do gry w Turynie, w poprzednim sezonie nie uznano tu prawidłowego gola Gilardino.


foto: sportinglife.com

sobota, 17 października 2009

Typy na 8. kolejkę Serie A


Catania - Cagliari: x2 (goście są o wiele groźniejsi na wyjazdach, niż u siebie, gdzie nie zdobyli jeszcze punktu. Potrafią wykorzystywać błędy rywala, a tych Catania w obronie popełnia mnóstwo).

Chievo - Bari: 1 (Chievo to bardzo miłe zaskoczenie, solidny, poukładany zespół. Bari to też przyjemny powiew nowości, szczególnie groźny na wyjazdach. Zatriumfuje jednak ogranie i otrzaskanie w bojach ligowych).

Genoa - Inter: x2 (Inter przyjeżdża na Stadio Marassi bez Eto'o i Milito. Meczu nie przegra, ale na pewno może mieć kłopot ze strzelaniem bramek. Gospodarze też mają jednak kłopoty z kontuzjami w linii obrony. Zanosi się na bramkowy remis lub jednobramkowe zwycięstwo przyjezdnych).

Juventus - Fiorentina: 1 (Stara Dama zaczyna tracić w lidze punkty. Nikt jeszcze nie bije na alarm, ale z Fiorentiną wygrać trzeba. Myślę, że podopiecznym Ciro Ferrary uda się to. Choćby z tego względu, że Fiorentina od kilku lat nie potrafi przeskoczyć na wyższy poziom gdy dochodzi do tego typu pojedynków).

Lazio - Sampdoria: 1 (Forma gospodarzy zwyżkowała już przed przerwą na reprezentację. Teraz do składu wracają jeszcze Cruz, Siviglia i Brocchi. Skoro Parma potrafiła ograniczyć do minimum zagrożenie ze strony Cassano, to dlaczego nie ma tego dokonać Lazio? A Mauro Zarate uwielbia strzelać piękne gole Sampdorii).

Livorno - Palermo: 2 (Dla mnie najważniejszą kwestią jest to, czy goście podtrzymają genialną dyspozycję sprzed 2 tygodni, gdy rozbili Juve. Jeśli tak, to wygrają, bo Livorno to ligowe "ogórki". Daję zespołowi Zengi kredyt zaufania).

Milan - Roma: 1x (Jeśli Milan przegra, to będzie to dla kibiców tego klubu mały koniec świata. Chyba dość już upokorzeń, czas by Leonardo zaczął spłacać kredyt zaufania, jakim go obdarzono. Roma prawdopodobnie bez Tottiego!).

Napoli - Bologna: 1 (Stawiam "1" bo wierzę w "efekt nowej miotły", do tego tak solidnej jak Mazzarri. Bologna to niewygodny rywal, który potrafi się bronić, ale tym razem przegra różnicą jednego gola).

Parma - Siena: x (Faworytem jest z pewnością Parma, ale Siena znana jest z niezłej gry na wyjeździe. Goście mają niezły skład i dobrego trenera. Muszą w końcu zacząć punktować. W Parmie nie zagra "promowany" przeze mnie Mariga).

Udinese - Atalanta: 1 (Goście powoli budzą się z letargu, a Antonio Conte stopniowo składa drużynę. Na Stadio Friuli niespodzianki być jednak nie powinno, Udinese nadal jest w dobrej formie).


foto: calciatori-online.com

czwartek, 15 października 2009

Wściekłość Lippiego. Kto nie kocha Italii?


Włosi pokonali Cypr 3-2 (0-1) w swoim ostatnim meczu kwalifikacyjnym do Mistrzostw Świata. Awans azzurri zapewnili sobie już w sobotę, więc wydawać się mogło, że mecz w Parmie będzie okazją do radosnego świętowania awansu. Nic bardziej mylnego, na Stadio Tardini nie obyło się bez nieprzyjemnych momentów. Oddajmy głos selekcjonerowi Lippiemu:

"Wywalczyliśmy awans w sobotę w Dublinie, możecie wyobrazić sobie naszą radość, trochę też poświętowaliśmy. Zmieniłem dziś całą jedenastkę piłkarzy, co nie zdarza się nigdy i nigdzie. Jesteśmy mistrzami świata, przyjechaliśmy tu zagrać mecz, który nie miał żadnego znaczenia i gdy tylko zaczynamy mieć kłopoty na boisku, publiczność na trybunach zamiast pomóc chłopakom, zaczyna skandować nazwiska innych piłkarzy (chodzi o Cassano - przyp. Mattia). To po prostu wstyd. Ludzie muszą kochać swoją drużynę narodową".

"Jak można krzyczeć w kierunku moich zawodników "idźcie do roboty"? To jakieś szaleństwo. Potem na końcu łatwo jest śpiewać "Italia, Italia". Ci chłopcy zasługują na wielki szacunek. Jak można domagać się powołań dla innych piłkarzy? Moi zawodnicy są mistrzami świata, czy nie zasługują na wsparcie, gdy im nie idzie? Jeśli jestem przekonany co do przydatności danego piłkarza, to go powołuję. W innym wypadku nie robię tego. Problemem jest brak szacunku dla wspaniałych piłkarzy, którzy mają wielkie serce do gry. Jasne, że okrzyki te były dziełem jakiejś mniejszości, ale tym, którzy krzyczeli "do roboty", mówię, żeby sami poszli pracować".

Feta została więc trochę zepsuta. Wpisuje się to w pewnym sensie w krótką wymianę zdań, którą rozpoczęliśmy TU, a która prowadzi do stwierdzenia, pod którym podpisuję się całkowicie: Włosi nie mieli i nigdy nie będą mieć drużyny w pełni NARODOWEJ.

Choć zabrzmi to paradoksalnie, ale Italia, formalnie zjednoczona 150 lat tamu, nigdy nie potrafiła zatrzeć różnic między regionami, które przez wiele stuleci stanowiły samodzielne i często bardzo silne królestwa i księstwa. Pewne resentymenty, krzywdy, nie zostały do dziś zapomniane. Zawsze zastanawiałem się (choć tu akurat abstrahuję od futbolu) dlaczego w środkowej Italii wybory wygrywa z reguły lewica? Mój przyjaciel, Włoch, uważa, że dzieje się tak dlatego, iż prawica zawsze była utożsamiana z wpływami kościelnymi, a na terenie dawnego Państwa Kościelnego Watykan przez setki lat kojarzył się zwykłym obywatelom z wysokimi daninami i podatkami. Ciekawa teoria, nie mojego autorstwa i nie chcę jej tu komentować. Ale sam nie wpadłbym na to nigdy.

Podobną zależność można zaobserowować, gdy idzie o poziom sympatii dla squadra azzurra. Pisałem już w komentarzu o wysokiej popularności separatystycznej Ligi Północnej Umberto Bossiego w północnej części kraju. Partia ta nawołuje do federalizacji kraju, epatuje hasłami o tym, że "Rzym kradnie pieniądze" mieszkańców północy i przejada je w niejasny sposób. Ta niechęć do wszystkiego co kojarzone z państwem włoskim i stolicą przenosi się często na obojętność wobec piłkarskiej reprezentacji Italii.

Inną ciekawą obserwacją, którą poczyniłem mieszkając przez jakiś czas we Włoszech, był duży wpływ kibicowskich zaszłości międzyklubowych na uczucia jakimi tifosi darzą ekipę azzurri. Słyszałem głosy fanów Interu typu: "nie będę kibicował tej reprezentacji póki będzie w niej tylu piłkarzy Milanu". I vice versa. To samo można powiedzieć o sympatykach Lazio i Romy, wiele osób mierzi też squadra azzurra oparta na piłkarzach Juventusu (wiadomo - Juve albo się kocha albo nie lubi). Problemem może być też osoba trenera. Jeden z moich kolegów stwierdził przed Mundialem w Niemczech, że "nie będzie oglądał meczów kadry póki trenerem jest ten...(tu padł epitet) Lippi". Ciekawe czy zmieniał zdanie w trakcie trwania turnieju i marszu Italii po złoto?

Z polskiej perspektywy takie dylematy wydają się śmieszne. U nas kadra naprawdę potrafi porwać za sobą cały kraj (jak podczas udanych eliminacji do MŚ 2002, 2006 czy też ME 2008). We Włoszech jest zupełnie inaczej. Jeśli komuś wydaje się, że w czerwcu 2010 cała Italia będzie nerwowo ściskać kciuki za chłopaków Lippiego, to jest w błędzie. Tak po prostu jest. Aby wytłumaczyć to w pełni, należałoby przeprowadzić naprawdę głęboką analizę socjologiczną, mocno osadzoną też w historii Półwyspu. Ja rzucam tylko mały promień światła na całą sprawę.

Powód do "niekibicowania" znajdzie się zawsze. Często słychać ostatnio narzekania na styl w jakim gra Italia. Podnoszą się głosy o konieczności powołania Cassano. Włoskie malkontenctwo jest może mniejsze niż nasze polskie narzekanie na wszystko, ale w kwestiach piłkarskich daje często znać o sobie. Paradoksalnie, znacznie bardziej Włochów jednoczy sympatia i duma z sukcesów Ferrari w F1. Przeglądając ostatnio forum ultras Lazio zwróciło moją uwagę to, jak pozytywnie odnoszą się laziali do obsadzenia fotela pilota Ferrari przez Giancarlo Fisichellę, znanego ze swojej wielkiej miłości do Romy. Ten fakt wcale większości piszących w temacie kibiców Lazio nie przeszkadzał. Potrafię sobie jednak wyobrazić ich reakcję, gdyby selekcjonerem squadra azzurra został np. Carlo Mazzone czy Serse Cosmi. I działa to też oczywiście w drugą stronę.

Nie można rzecz jasna generalizować. Większość Włochów kibicuje i będzie kibicować reprezentacji piłkarskiej. Mój tekst miał jedynie pokazać, że obraz (częsty w polskich mediach) zjednoczonego w dopingu dla squadra azzurra kraju może być bardzo mylący. Włosi potrafią i lubią się spierać. I przekłada się to też niestety na sprawy, które powinny łączyć a nie dzielić.


foto: uefa.com

niedziela, 11 października 2009

Włosi polecą do RPA


Reprezentacja Włoch, po remisie 2-2 na irlandzkiej ziemi, zabukowała sobie bilety na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata w RPA. Euforii na płw. Apenińskim nie ma. Po pierwsze dlatego, że Włochy to specyficzny kraj i liczba osób dobrze życzących drużynie narodowej maleje proporcjonalnie do kilometrów przemierzanych z południa na północ państwa. Po drugie, styl w jakim wywalczono promocję nikogo na kolana nie rzucił.

Z tak słabej grupy sztuką było nie wyjść, a i tak podopieczni Marcello Lippiego mieli w kilku meczach (jak z Gruzją, czy wczoraj z Irlandią) furę farta. Większość spotkań Squadra Azzurra kolidowała z meczami reprezentacji Polski, więc nie chcę dokonywać kategorycznej oceny, gdyż widziałem zaledwie 2 lub 3 spotkania.

Cztery lata temu też nie zapowiadało się na jakiś szałowy występ Włochów, tymczasem ci w swoim stylu przeczołgali się do strefy medalowej, tam świetnie zagrali z Niemcami, a w finale wygrali rzuty karne. Nikt nie wyklucza, że podobnie będzie za rok. Turniej o mistrzostwo świata rządzi się swoimi prawami. Dlatego też stylem gry Włochów, a raczej jego brakiem, ich kibice nie powinni się szczególnie przejmować.

Squadra Azzurra i tak pewnie będzie jednym z faworytów. Ja sukcesu absolutnie im nie wróżę. Statystyka wskazuje jednak na coś innego. Ponoć tylko dwukrotnie w historii Włosi kwalifikowali się na Mundial na jedną kolejkę przed końcem eliminacji. Było to w 1981 i 2005 roku. Nikomu nie trzeba chyba przypominać czyimi zwycięstwami kończyły się rozgrywane kilka miesięcy potem turnieje.


foto: gazzetta.it

Mazzarri za Donadoniego


Zanosiło się na nią już od jakiegoś czasu. Zmiana szkoleniowca w Napoli stała się w mijającym tygodniu faktem. Roberto Donadoniego na stanowisku tym zastąpił 48-letni Walter Mazzarri. Prezydent Aurelio De Laurentiis nie wytrzymał ciśnienia i zmienił trenera po ostatniej ligowej porażce z Romą. Przyznał też, że o zatrudnieniu pochodzącego z Toskanii Mazzariego myślał już od 2 lat.

Zanim napiszę kilka zdań o nowym allenatore partenopei, przyznam, że tak szybkie zmiany na stanowisku trenera są dla mnie oznaką piłkarskiego "oszołomstwa". Wprawdzie o Donadonim można przeczytać bardzo negatywne opinie kibiców, jak choćby TA autorstwa użytkownika "Sektor C", to jednak totalne potępianie tego trenera jest przesadzone. Nie dostał w Neapolu wystarczająco dużo czasu na ułożenie drużyny na swoją modłę. I nigdy już nie dowiemy się, ile tak naprawdę mógł w stolicy Kampanii osiągnąć.

Z drugiej strony, Walter Mazzarri to dobry wybór. Trener tez ze znakomitej strony dał poznać się w Regginie, zapewniając jej trzykrotnie z rzędu ligowy byt. Ostatni sezon w Reggio, rozgrywki 2006/2007, były popisem jego drużyny, która startowała do rozgrywek z balastem -15 oczek (potem zredukowane do -11), a mimo to w świetnym i bardzo efektownym stylu utrzymała się w Serie A.

Dwa sezony w Sampdorii też trzeba zapisać mu na plus. Rozgrywki 2007/2008 blucerchiati kończą na 6 miejscu w tabeli z dorobkiem 60 punktów. Rok później Sampdoria dochodzi do 1/16 finału Pucharu UEFA i do finału Coppa Italia, gdzie przegrywa z Lazio dopiero w rzutach karnych. Wielkim osiągnięciem Mazzarriego było też "okiełznanie" Antonio Cassano, który gra w Genui tak dobrze jak dawniej, a do tego prowadzi się bardzo przyzwoicie.

Dużym ułatwieniem dla nowego trenera Napoli będzie na pewno fakt, iż przejmuje drużynę przystosowaną do preferowanego przez niego ustawienia taktycznego. Zarówno Edoardo Reja, jak i Roberto Donandoni, ustawiali drużynę w systemie 3-5-2. Mazzarri również preferuje grę trójką defensorów. W Reggio było to 3-4-3, w Genui częściej 3-5-2. Zobaczymy jak będzie w Neapolu.

Drużyny prowadzone przez Mazzarriego są zawsze dobrze przygotowane taktycznie, zawodnicy grają blisko siebie i często podwajają rywala. W grze ofensywnej konsekwentnie wykorzystywane są boczne sektory boiska. Wkrótce przekonamy się, jak szybko uda się trenerowi wprowadzić swoją wizję futbolu. Oby dostał na to więcej czasu niż Donadoni.

Dla Mazzarriego jest to powrót pod Wezuwiusza. W sezonie 1998/1999 pracował tu jako asystent Renzo Ullivierego. Nowy dyrektor sportowy klubu, Riccardo Bigon, to też człowiek związany z klubem. Jego tata, Alberto, zdobył w roli szkoleniowca Napoli scudetto w 1990 roku. Obu panom życzę powodzenia i cierpliwości ze strony prezydenta. Przyda im się z pewnością.


foto: goal.com

niedziela, 4 października 2009

7. kolejka - Juventus pokonany


Co się dzieje z Juve? Chwaliliśmy bianconeri na początku tego sezonu, ale ostatnie tygodnie zmuszają do zastanowienia się nad mistrzowskimi aspiracjami Juventusu. Gdy nie ma Del Piero, a w pełni sił nie jest Diego, wracać zdają się problemy z poprzedniego sezonu – zbyt mała liczba kreatywnych piłkarzy w składzie. Czasem jakość jest ważniejsza od ilości. Brakuje bramek, taki Amauri nie trafił do siatki rywala od siedmiu miesięcy. Palermo wygrało dziś zasłużenie 2-0, zamykając sprawę przed przerwą. W pierwszych 45 minutach gospodarze byli lepsi i mogli strzelić więcej goli. Po przerwie kontrolowali wynik i byli bliscy podwyższenia go w kontrach. Walter Zenga zagrał 3-4-1-2 i był to strzał w „10” bo Palermo wygrało walkę w środku pola. Ferrara próbował zmieniać ustawienie po przerwie (na 4-4-2 a potem trójkę napastników) ale to nie był dzień Juventusu. Dziś świętuje Sycylia, Zenga udowodnił coś prezydentowi Zampariniemu i pokazał, że pogłoski o jego trenerskiej śmierci były przedwczesne i przesadzone.

W tej sytuacji na fotelu lidera ponownie usadowił się Inter. Nerazzurri pokonali Udinese 2-1, a zwycięskiego gola zdobył precyzyjnym strzałem w 92 minucie Wesley Sneijder. Czy było to zwycięstwo zasłużone? Raczej tak, bo to Inter nadawał ton grze, przeważał i widać było, że dąży za wszelką cenę do zwycięstwa. Udinese wyglądało na zadowolone z remisu, choć miało tez swoje okazje na wygranie meczu, zmarnowane przez Sancheza i Di Natale. Za takie błędy płaci się z reguły wysoką cenę. Fani Interu po raz kolejny pokazali, że są bardzo...hmmm...wymagający? Wygwizdali schodzącego z boiska Muntariego. Mourinho stracił na miesiąc kontuzjowanego Milito, więc chyba jest zadowolony z nadchodzącej przerwy na mecze reprezentacji. Niewykluczone (choć to pewnie przedwczesny wniosek), że wielki faworyt z Mediolanu zacznie od tej kolejki odjeżdżać reszcie stawki. By tak się nie stało pozbierać musi się Juventus, bo to jedyny konkurent do tytułu.

Trwa marazm Milanu. Atalanta grała przez 50 minut w "10", a mimo to była bliska zwycięstwa. Remis w 83 minucie uratował dla Milanu ładnym golem Ronaldinho. O grze gości można napisać to samo co po poprzednich spotkaniach - za wolno, bez zęba, bez pomysłu. Znów zerwali się oni do ataku po przerwie. Po raz kolejny za późno! Widać, że w tej drużynie nie dzieje się najlepiej, choć z drugiej strony to wyniki robią atmosferę. Gdy ich nie ma, to zawsze jest problem. Kłopotem jest też gra linii ataku. Pato jest cieniem samego siebie, a Huntelaar ma w ogóle kłopoty z dojściem do piłki. Jedynie zwyżkująca forma Ronaldinho i dobra postawa Nesty są jakimiś tam powodami do optymizmu.

Raczej sprawiedliwy remis padł w meczu Fiorentiny z Lazio (0-0). Goście dobrze weszli w mecz, ale potem do głosu doszli fioletowi. Najlepszą okazję bramkową zmarnowali jednak rzymianie - Foggia przestrzelił z 5 metrów. Zepsucie takiej sytuacji było trudną sztuką. Gospodarze mieli pretensje o gola-widmo. Strzał Gilardino wybił Radu, czy już zza linii bramkowej? Wydaje się, że tak, choć 100% pewności nikt nie ma. Summa summarum - obie ekipy potwierdziły dobrą formę, mecz był dość szybki i remis nikogo nie krzywdzi.

Roma pokonała Napoli 2-1 po dwóch golach Tottiego. Kapitan rzymian doznał w trakcie zdobywania drugiej bramki kontuzji kolana i do końca meczu wyraźnie utykał (giallorossi wykorzystali już 3 zmiany). Wstępne badanie wykluczyły poważny uraz. Były to dla Tottiego gole nr 183 i 184 w lidze, tym samym dogonił Batistutę w historycznej klasyfikacji strzelców Serie A. Sukces Romy zasłużony. Napoli nie ma duszy, nie potrafiło zebrać się po stracie drugiej bramki i rzucić całych sił do ataku. Pozycja Donadoniego mocno zagrożona, choć prezydent De Laurentiis tonował po meczu nastroje.

Rozczarowała Sampdoria tylko remisując 1-1 z Parmą. Goście skutecznie ograniczyli poczynania Cassano i od razu gra podopiecznych Del Neriego straciła zwyczajowy blask. Podział punktów sprawiedliwy. Gola dla gości po bardzo ładnej, zespołowej akcji zdobył Galloppa, o którym pisałem przed sezonem. Ten chłopak coraz mocniej zgłasza swój akces do drużyny narodowej.

Jakieś fatum ciąży nad stadionem Sant'Elia w Cagliari. Gospodarze przegrali na nim wszystkie trzy mecze w tym sezonie. Tym razem komplet oczek wywiozło stamtąd Chievo. Być może najsprawiedliwszym wynikiem byłby remis, ale docenić należy brawurę zespołu z Werony, która po raz kolejny pokazała, że gra bezkompromisowo, zawsze o zwycięstwo. Efekt: 11 punktów w tabeli i miejsce blisko jej czołówki. Michele Marcolini, strzelec dwóch goli, sprawił sam sobie idealny prezent na 34. urodziny.

Bezbramkowo w Bari (0-0 z Catanią) i Sienie (0-0 z Livorno). W obu spotkaniach na zwycięstwa zasługiwali gospodarze, ale marnowali swoje sytuacje. Siena nie strzeliła gola nawet z karnego (zawiódł "Big Mac" Maccarone). W Bari na uwagę zasługuje fatalny stan murawy (znowu) i postawa najlepszego na murawie Ranocchii. W Catanii 4 minuty zagrał Błażej Augustyn. W Sienie wspomnieć należy o gwizdach, które pożegnały rozczarowującą na własnym boisku ekipę Marco Giampaolo. W Livorno wyróżnić musimy wypożyczonego z Interu środkowego obrońcę Nelsona Rivasa.

Na koniec pochwały dla Genoi, która pokonała na wyjeździe 3-1 Bolognę i zepsuła humory gospodarzom, świętującym 100-lecie istnienia klubu. Goście zagrali bardzo dobrze przed przerwą i zdominowali (szczególnie w środku pola) grających w nietypowym, jak na nich, ustawieniu 4-4-2 piłkarzy Papadopulo. Po przerwie trochę chaosu wprowadziła czerwona kartka dla Mesto, ale i tak Genoa dość spokojnie dowiozła zwycięstwo do końca, zaprzeczając tym samym moim insynuacjom jakoby "cierpiała" w meczach Serie A rozgrywanych tuż po Lidze Europejskiej.

Dziś też powołania na mecze reprezentacji z Irlandią i Cyprem rozsyłał Marcello Lippi. Sensacji nie ma, podkreślić należy powrót Gennaro Gattuso po nieobecności spowodowanej urazami. Oto lista zaproszonych zawodników:

BRAMKARZE: Gianluigi Buffon (Juventus), Morgan De Sanctis (Napoli), Federico Marchetti (Cagliari).

OBROŃCY: Fabio Cannavaro (Juventus), Giorgio Chiellini (Juventus), Salvatore Bocchetti (Genoa), Alessandro Gamberini (Fiorentina), Fabio Grosso (Lyon), Nicola Legrottaglie (Juventus), Davide Santon (Inter), Gianluca Zambrotta (Milan).

POMOCNICY: Mauro German Camoranesi (Juventus), Gaetano D'Agostino (Udinese), Daniele De Rossi (Roma), Gennaro Gattuso (Milan), Claudio Marchisio (Juventus), Angelo Palombo (Sampdoria), Simone Pepe (Udinese), Andrea Pirlo (Milan).

NAPASTNICY: Antonio Di Natale (Udinese), Alberto Gilardino (Fiorentina), Vincenzo Iaquinta (Juventus), Fabio Quagliarella (Napoli), Giuseppe Rossi (Villarreal).


foto: corrieredellosport.it

sobota, 3 października 2009

7. kolejka Serie A - zapowiedź


7. kolejka Serie A zapowiada się bardzo interesująco. Ja z największym napięciem oczekuję na spotkanie Interu z Udinese. Po pierwsze, chcę zobaczyć jak nerazzurri zareagują na swoje ostatnie słabsze wyniki (Sampdoria, Rubin). Historia ostatnich lat każe spodziewać się mocno podrażnionego Interu, który będzie chciał zgnieść rywala. Po drugie jednak, Udinese jest w bardzo dobrej formie, bardzo szybko podniosło się po średnio udanym początku rozgrywek. Trener Pasquale Marino ustawia od kilku tygodni swoją drużynę w systemie 4-4-2. Pozwala mu to wypuszczać na boisko praktycznie 4 napastników, bo ustawiani na bokach pomocy Pepe i Sanchez są de facto bardzo ofensywnymi skrzydłowymi. Jeśli Inter pozwoli się "rozbujać" przyjezdnym, to możemy mieć naprawdę ciekawą wymianę ciosów. Stawiam jednak na Inter, który stracił już zbyt dużo punktów jak na aspiracje tej ekipy.

Innym ciekawy mecz odbędzie się we Florencji. Zagrają Fiorentina i Lazio. Trener gości, Davide Ballardini, słusznie zauważył, że viola znajdują się w tym momencie chyba w najlepszej formie z wszystkich włoskich drużyn. Udowodnili to pokonując we wtorek Liverpool 2-0. Jedynym problemem może być dla nich absencja znajdującego się ostatnio w dobrej dyspozycji środkowego obrońcy, Dainellego. Lazio też dochodzi do wysokiej formy, co pokazuje postawa w dwóch ostatnich meczach (1-1 z Palermo, 4-0 z Levskim Sofia w LE). Mimo wielu osłabień (wypadł w ostatniej chwili Cruz) spodziewam się, że rzymianie wysoko postawią poprzeczkę. W ostatnich kilku sezonach zawsze rozgrywali na Artemio Franchi bardzo dobre zawody.

Pojedynek Atalanty z Milanem może być "meczem prawdy" dla Leonardo. Brazylijczyk jest krytykowany przez media i kibiców. Milan nie może przegrać, w innym wypadku należy chyba spodziewać się zmiany trenera. Najmocniejszą kandydaturą zdaje się być legenda rossoneri, Marco Van Basten. Atalanta rozpoczęła sezon fatalnie, ale po zmianie szkoleniowca, jak to z reguły bywa, zaczęła zbierać oczka. Na razie dwa razy zremisowała, ale nikt nie zdziwi się, jeśli podopieczni Antonio Conte swoje pierwsze 3 punkty ugrają właśnie na znajdującym się w dołku Milanie.

Coraz częściej remisuje też ostatnio Juventus. O ile punkt zdobyty w Monachium uznano za sukces, o tyle nikt nie przyjmie z zadowoleniem jednego oczka przywiezionego z Sycylii. Palermo bardzo słabo zaczęło sezon, a ich postawa w ostatnim meczu z Lazio (bardzo szczęśliwe 1-1) wskazuje na to, że forma drużyny wcale nie zmierza ku lepszemu. W zestawieniu rosanero na ten mecz jest mnóstwo niewiadomych, ciężko przewidzieć na jakie rozwiązania zdecyduje się Walter Zenga. Na pewno w bramce zagra bohater z Rzymu, Sirigu. Jeśli powtórzy to co wyczyniał na Stadio Olimpico, to może gospodarzom uda się zremisować. Ze składu Juve wypadł wprawdzie ponownie Del Piero (miesiąc pauzy), ale przewaga klasy piłkarskiej jest po stronie Starej Damy ogromna.

Rewelacyjny lider, Sampdoria, podejmie na Stadio Marassi inne miłe zaskoczenie początku rozgrywek, Parmę. Gospodarze wygrają. Mam wrażenie, że Parma zaczyna wytracać impet, a Samp na własnym boisku jest ciężka do zatrzymania. Fajnie wprowadzany jest przez trenera Luigi Del Neriego młody środkowy pomocnik, Andrea Poli. Warto przyglądać się temu piłkarzowi, jutro znów ma zagrać od pierwszej minuty. Myślę, że Sampdoria utrzyma fotel lidera i straci go dopiero za 2 tygodnie w Rzymie.

Czy porażka Napoli z Romą w Rzymie oznaczać będzie dymisję Roberto Donadoniego? Jeszcze kilka dni temu wydawało się to pewne. Prezydent De Laurentiis zaczyna jednak "mięknąć" i zdejmować topór znad głowy trenera. Napoli miało grać o pierwszą "czwórkę", tymczasem kręci się w środku tabeli i jak na razie nie daje widoków na rychłą poprawę. Roma nie straciła zbyt wiele sił w czwartek (łatwe i przyjemne 2-0 z CSKA Sofia), więc stawiam na trzy punkty dla gospodarzy. Szansą dla partenopei są osłabienia linii defensywnej giallorossi, czyli brak Juana i Mexesa.

Genoa jedzie na mecz do Bologni i czeka ich tam na pewno ciężka przeprawa. Po pierwsze dlatego, że ma trochę problemów kadrowych (Rossi, Criscito, Papastathopulos, Biava). Po drugie dlatego, że w czwartek straciła sporo energii w Valencii (porażka 2-3), a warto pamiętać o tym, że 2 tygodnie temu po meczu Ligi Europejskiej poległa z Chievo (1-3). Po trzecie, Bologna to solidna ekipa, która potrafi odbierać punkty faworytom (1-1 z Fiorentiną i Juventusem). Trener Papadopulo znany jest z tego, że buduje solidne, twarde drużyny. I takie wrażenie zaczyna powoli sprawiać jego Bologna.

W meczu Bari z Catanią stawiam na sukces gospodarzy. Goście wprawdzie grają coraz lepiej i zaczynają punktować, ale przyjadą do Puglii osłabieni po nerwowym meczu z Romą (zawieszeni Delvecchio, Capuano i Potenza). Bari natomiast dało lekcję futbolu Milanowi (choć nie wygrało - futbol jest niesprawiedliwy!). Skoro nie udało się tydzień temu, to tym razem los powinien oddać zespołowi biało-czerwonych to, co zabrał im na San Siro. Świetnym ruchem transferowym Bari było ściągnięcie z Celticu Massimo Donatiego, to naprawdę klasowy i ograny środkowy pomocnik. A propos gospodarzy tego pojedynku, najprawdopodobniej nie dojdzie do skutku przejęcie tego klubu przez amerykańskiego miliardera Tima Bartona. Trochę jednak szkoda, byłaby to operacja korzystna dla całego calcio.

Czy Cagliari pokona Chievo i wygra tym samym trzeci mecz z rzędu? Nie ukrywam, że ze względu na sympatię dla trenera Allegriego, nie pogniewałbym się na takie rozstrzygnięcie. Nie będzie to łatwe, w końcu spotykają się dwie chyba dość równorzędne ekipy. O wyniku może więc zadecydować jeden gol. W drużynie z Sardynii zabraknie obrońcy Davide Astoriego. Ten chłopak świetnie prezentuje się jak dotychczas w tym sezonie. To kolejny piłkarz, którego warto obserwować.

Derby Toskanii, mecz Siena-Livorno, nie zapowiada się jakoś szczególnie ciekawie. Tu też nie powinno być wielu goli ani efektownych zagrań. W Livorno pali się już czerwona lampka alarmowa i kolejna porażka może spowodować zmiany, od ławki trenerskiej poczynając. Siena jest lepszą, bardziej zgraną drużyną. Sadzę, że poradzą sobie w tym pojedynku.

Moje typy:

Inter - Udinese 1
Sampdoria - Parma 1
Fiorentina - Lazio 1
Roma - Napoli 1
Atalanta - Milan x2
Cagliari - Chievo 1x
Siena - Livorno 1
Palermo - Juventus 2
Bologna - Genoa x2
Bari - Catania 1


foto: gazzetta.it

czwartek, 1 października 2009

Milan w kłopotach


Kryzys. Po wczorajszej porażce z FC Zurych nie ma już wątpliwości - Milan jest w ogromnym dołku, z którego może być bardzo ciężko mu wyjść. Niezależnie od tego, że rossoneri mieli w tym pojedynku sporo pecha i wcale nie musieli przegrać, przyznać trzeba niestety, iż po "starym, dobrym" Milanie zostały tylko wspomnienia. Przynajmniej na tę chwilę.

Dziś w Milanello z drużyną i sztabem szkoleniowym spotkał się Adriano Galliani. Po długich rozmowach ogłoszono, że zmian kadrowych nie będzie. Powiem rzecz niepopularną, ale zgadzam się z decyzją zarządu. Jestem zwolennikiem długofalowej pracy trenerskiej i oceniania szkoleniowców najwcześniej po pół roku, a nawet roku czasu. Najprościej jest zwalić całą winę na Leonardo, jak czyni część mediów. Piłkarze jednak sami muszą uderzyć się w piersi i zadać sobie pytanie: czy robimy wszystko aby było lepiej?

Obserwując grę Milanu w tym sezonie mam wrażenie, że piłkarze nie chcą "umierać" za drużynę, jeden za drugiego. A to jest podstawowy warunek do tego by mówić o realnych szansach na sukcesy. Dużą rolę muszą odegrać tu starsi zawodnicy, to oni powinni wstrząsnąć szatnią i scementować zespół. Bez tego sezon ten może być dla rossoneri ciągiem niepowodzeń i rozczarowań. Kibice już zaczynają wygwizdywać swoich ulubieńców.

W piersi musi uderzyć się zarząd klubu. Leonardo mówił przed sezonem o grze systemem 4-3-3. Nie kupiono jednak piłkarzy, których wskazał. Nie załatwiono ani bocznego obrońcy Cissokho, ani snajpera z listy życzeń przedstawionej przez Brazylijczyka (Luis Fabiano, Dzeko). Przyszedł Huntelaar, ale to nie ta półka co wymienieni wcześniej napastnicy.

Jeśli Milan prędko się nie pozbiera, to może zapomnieć o miejscu w pierwszej czwórce Serie A. To byłby dla tego klubu ogromny cios. Nie tylko w kategoriach prestiżu, ale przede wszystkim w wymiarze finansowym.

Juventus natomiast nie musi martwić się o pozycję w czołówce tabeli. A w Lidze Mistrzów spokojnie kolekcjonuje punkty. Remis 0-0 w Monachium z Bayerem uznać można za sukces. Dopóki na boisku był Robben to Stara Dama miała kłopoty z powstrzymaniem ataków bawarczyków. W drugiej połowie Juventus uszczelnił obronę i stworzył kilka okazji by wygrać to spotkanie. W dwumeczu z Maccabi konieczne są dwa zwycięstwa, które ustawią Juve w uprzywilejowanej sytuacji przed rewanżami z Bordeaux i Bayernem.


foto: gazzetta.it