wtorek, 15 października 2013

Serie A wchodzi w pierwszy wiraż













Czy 7. rozegranych już kolejek Serie A to wystarczająca baza do pierwszych podsumowań? Chyba nie, natomiast kilka rzeczy bardzo się mi już zdążyło spodobać, a być może równie wiele mnie rozczarowało.

Oczarowaniem jest na pewno Roma. Nie tylko przez sam dorobek punktowy, ale i przez sposób gry. Przede wszystkim świetnie zorganizowanej defensywy. Giallorossi stracili tylko jedną bramkę i nie jest to przypadek – oni pozwalają stwarzać rywalom bardzo mało okazji bramkowych. Trzeba tu pochwalić czwórkę defensorów, z Mehdim Benatią na czele, ale i równie wysoko postawić zasługi dwójki defensywnych pomocników – Kevina Strootmana i odrodzonego Daniele De Rossiego. To, w jaki sposób filtrują oni strefę przed własną linią obrony, możemy zaliczyć na ten moment do najwyższej półki w tej dziedzinie.

Zwraca też uwagę wysoka intensywność gry podopiecznych Rudiego Garcii. Roma dużo i szybko biega, szczególnie fajne wrażenie robią ich dynamiczne kontrataki. Francuz ponoć postawił w okresie przygotowawczym właśnie na te aspekty – dynamikę, szybkość. Czy Romie nie braknie wiosną paliwa? Czy wytrzymają tak wysokie tempo swoich meczów? Kadrą mają moim zdaniem dość wąską, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę ich kolejną już nieobecność w Europie. Większość zmienników obniża jednak poziom drużyny – to ogromne ryzyko i czynnik, który też może być kluczowy.

Inną drużyną, na którą patrzy się bardzo przyjemnie jest Napoli. Nie spodziewałem się, że ręką Rafy Beniteza będzie widoczna tak szybko. Tymczasem drużyna długimi fragmentami prezentuje się bardzo ciekawie-długo utrzymuje się przy piłce, stosuje częste wymiany pozycji, oddaje dużo strzałów. W defensywie stosuje wysoki pressing i wysoko ustawioną linię obrony, ale nie przekłada się to na dużą liczbę błędów i sytuacji bramkowych dla przeciwników. 

Wypalają też na razie transfery – Jose Reina prezentuje się dość pewnie (poza błędem z Chievo), Raul Albiol dyryguje defensywą, a Gonzalo Higuain już kilka razy pokazał się jako snajper z wysokiej półki. Najbardziej pozytywnie zaskoczył mnie jednak Jose Callejon, którego jakoś niespecjalnie dotąd ceniłem. Tymczasem Hiszpan imponuje przede wszystkim grą bez piłki, swoimi ruchami totalnie dezorganizuje szyki obronne rywali. Czekamy jeszcze na eksplozję formy Driesa Mertensa, który np. w meczu z Livorno pokazał próbkę swych nieprzeciętnych umiejętności.

Już w piątek mecz Roma-Napoli.

Tercet wyraźnych liderów uzupełnia Juventus. Przed sezonem typowałem Starą Damę na pewniaka do scudetto i nadal uważam, że jest ona faworytem. Nie da się natomiast nie zauważyć tego, że Juventus w pierwszych kolejkach trochę się męczył, kilka spotkań wygrał dość szczęśliwie. Włoskie media zaczynają pisać o tym, że drużyna nie jest już głodna zwycięstw, że atmosferę w szatni psuje sprawa wygasającego kontraktu Andrei Pirlo. Czy reprezentant Włoch nie jest już tak ważną postacią w układance Conte? Coraz częściej jego rolę na boisku zaczyna przejmować Paul Pogba, ale ciężko oprzeć się wrażeniu, że bez Pirlo na stołku reżyserskim grze drużyny brakuje płynności. Świetnie wprowadził się do składu Carlos Tevez, z miejsca stając się gwiazdą Serie A. Mało minut dostał za to Fernando Llorente. Już mówi się o jego zimowym powrocie do Hiszpanii. No i te błędy w obronie. Jest ich za dużo, za dużo robi ich sam Gianluigi Buffon, a już etykietką koszmarnej dyspozycji defensywy Starej Damy był sposób, w jaki straciła ona dwa gole w starciu z Galatasaray.

Walter Mazzarri powoli układa Inter. Drużynie nie brakuje już w sumie solidności i walki, brakuje niestety w wielu momentach jakości piłkarskiej i to jest w tym momencie największy problem Interu. Problem, na który nie pomogą magiczne zaklęcia. Dziś stery klubu z Mediolanu oficjalnie przejął Indonezyjczyk Erick Thohir. To może się przełożyć na zimowe okienko transferowe. Na razie pozostało gromadzenie punktów dzięki ambicji i już całkiem niezłej organizacji gry. Przy Mazzarrim kilku zawodników odżyło, a Jonathan nawet stał się piłkarzem, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się fantazją. Ten sezon pokazuje, ile znaczy dobry trener. Andrea Stramaccioni nim nie był, jeszcze nie.

Lazio i Fiorentina zmagają się ze swoimi problemami – kontuzje wykluczają na dłuższe lub krótsze okresy czołowych piłkarzy (Radu, Biava, Biglia, Klose – Gomez, Cuadrado), Liga Europejska zabiera jednak sporo energii i punkty przeciekają przez palce. Jeśli obie ekipy marzą nadal o 3. miejscu w tabeli, muszą zabrać się ostro do roboty. Bardziej podoba mi się jednak Fiorentina, która nadal gra „swój” futbol, a sporo oczek pogubiła frajersko w ostatnich minutach. Lazio jest w trakcie przepoczwarzania się, zarówno taktycznego, jako i personalnego – Vladimir Petković coraz odważniej korzysta z młodych Keity, Perei czy Felipe Andersona.

Rewelacją sezonu są jak na razie bez wątpienia Hellas Verona. Potwierdzają oni te walory, które znaliśmy już z boisk Serie B – dobrą grę w defensywie, ambicję, kontrataki, dobrze wykonywane stałe fragmenty gry. Rewelacyjnie do ligi wprowadził się nie tylko zachwalany przeze mnie pomocnik Jorginho, ale i pozyskany przed sezonem napastnik Juan Iturbe.

Inny beniaminek, Sassuolo, zaczął sezon tak koszmarnie, że wszyscy już dawno go skreślili. Drużyna Eusebio Di Francesco grała w pierwszych kolejkach zbyt naiwnie. Za wysoko w obronie, trochę zbyt optymistycznie. Płaciła za to wysoką cenę – wiele goli traciła po podobnych akcjach (piłki za plecy obrony), a dodatkowym problemem jest na pewno poważna kontuzja najlepszego stopera,  Emmanuele Terranovy. W meczach z Napoli i Lazio było już lepiej, rozsądniej, czego efektem dewa remisy. Nie przekreślałbym jeszcze szans ekipy z Emilii Romagni. Potencjał ofensywny tej ekipy jest naprawdę bardzo fajny, języczkiem u wagi będzie poukładanie obrony.

Dołuje też Milan. W Milanello ktoś chyba nie wyciąga wniosków, bo kolejny sezon rossoneri zaczynają z dużą stratą do czołówki i plagą kontuzji w drużynie. Błąd w przygotowaniach? Nie wiem, ale Massimiliano Allegriego ma już dość coraz więcej fanów. Ile można popełniać te same błędy? Uważam Maxa za niezłego trenera, ale będąc milanistą byłbym z pewnością tak zirytowany, że nieomal domagałbym się jego głowy. Na razie drużynę stara się ciągnąć Balotelli, ale to trochę mało. El Shaarawy średnio zaczął sezon, a potem złapał uraz. Kaka złapał uraz, zanim zaczął sezon. Obrona puszcza wodę z wszystkich stron (ładny włoski idiom;). Tym razem wielka pogoń za „zona Champions” raczej się nie uda.

Kiepsko idzie też Polakom. Tylko Kamil Glik ma pewny plac i prezentuje dość równą formę, czego można było się spodziewać. Piotr Zieliński dostaje coraz mniej szans, co wiąże się z tym, że te, które dostał, zmarnował, a po drugie z niezłą formą Maicosuela. Paweł Wszołek 3 razy wybiegł w podstawowym składzie Sampdorii, ale trzy razy zawiódł, choć miał też pecha, bo w Cagliari nie uznano mu prawidłowej bramki. To i tak lepiej niż Bartosz Salamon, który jak na razie jest daleko od murawy, podobnie jak Tomasz Kupisz i oczywiście Łukasz Skorupski. Pozytywne sygnały wysyła natomiast Rafał Wolski, który 2 razy zagrał jako titolare i szczególnie w Bergamo pokazał kilka nieprzeciętnych zagrań, trafił też w poprzeczkę.

I na koniec wisienka na torcie – tak jak zapowiadaliśmy, Serie A ogląda się w tym roku bardzo fajnie. Cieszę się, że polskie stacje pokazują co tydzień minimum 3 mecze, bo pozwala to obalić kilka irytujących mitów o lidze włoskiej. Jak na razie pada sporo bramek (średnio prawie 3 na mecz!). Mam wrażenie, że spotkania, które 4-5 lat temu kończyły się wynikami 0-0, dziś kończą się 2-2. Jeśli jeszcze nie infrastrukturalnie, to przynajmniej niech Serie A zacznie odzyskiwanie blasku od swojej coraz większej atrakcyjności.