niedziela, 14 lutego 2010

Sezon 1989/1990. Moneta w głowie Alemao


Końcówka sezonu 1989/1990 jest jedną z najbardziej pamiętnych i kontrowersyjnych w historii Serie A. Potem chyba tylko dwukrotnie przeżywaliśmy podobne wątpliwości i toczyliśmy podobne spory na finiszu sezonu: w roku 1998 (faul Iuliano na Ronaldo w meczu Juventus-Inter) i w roku 2000 (nieuznany gol Cannavaro w spotkaniu Starej Damy z Parmą). Co takiego wydarzyło się w roku 1990? I jak wpłynęło to na końcowe rozstrzygnięcie? Spróbujmy to przeanalizować.

Rozgrywki rozpoczęły się dla Napoli od małego trzęsienia ziemi. Z pracy z drużyną zrezygnował Ottavio Bianchi, zastąpiony przez Alberto Bigona. Diego Maradona niespodziewanie przedłużył wakacje w Argentynie, podsycając tylko plotki o swoim konflikcie z władzami klubu (wśród których figurował już (nie)sławny Luciano Moggi) i chęci zmiany barw. Diego wrócił do Włoch gdy sezon już trwał. Neapolitańczycy rozpoczęli go wybornie (16 spotkań bez porażki). Potem jednak coś zaczęło się w drużynie partenopei psuć. Porażki na San Siro z Milanem (0-3) oraz Interem (1-3) sprawiły, że na czoło klasyfikacji wysunęli się ci pierwsi, prowadzeni oczywiście przez Arrigo Sacchiego.

8 kwietnia odbyła się 31. kolejka, przed którą rossoneri mieli punkt przewagi nad Napoli. Tej niedzieli zdarzą się dwie sytuacje, które będą miały wpływ na losy rozgrywek. I sprawią, że data ta przejdzie do historii.

Milan gra w Bologni. Osiąga tylko remis 0-0, choć mogło być gorzej. Sędzia Lanese (nazywany złośliwie "milanese") nie widzi (lub nie chce widzieć), że piłka po wspólnym wślizgu Galliego i Marronaro przekroczyła linię bramkową o kilkadziesiąt centymetrów.

Jeszcze ciekawiej było w Bergamo. Także tam padł bezbramkowy remis. Ale mecz ten nie skończył się z końcowym gwizdkiem arbitra. W 78. minucie meczu pomocnik gości Alemao został trafiony w głowę monetą rzuconą z trybun (wartość: 50 lirów - tak napisał w protokole sędzia Agnolin). Powstaje ogromne zamieszanie, piłkarz początkowo stoi na nogach, odpycha nawet masażystę. Otaczają go koledzy z drużyny, chaos wzrasta. Ostatecznie Brazyliczykowi zostaje udzielona pomoc. Agnolin wznawia grę, a w międzyczasie okazuje się, że Alemao nie jest w stanie jej kontynuować. Zastępuje go Zola. Przepisy mówią jasno: jeśli piłkarz trafiony przedmiotem z trybun musi opuścić boisko, jego drużyna otrzymuje walkowera.

Po kilku dniach, zgodnie z ówczesnymi przepisami, choć nie bez kłótni i przepychanek, wynik meczu zostaje zweryfikowany na 2-0 dla zespołu Maradony, co pozwoliło partenopei dogonić w tabeli podopiecznych Arrigo Sacchiego. I tu otwiera się puszka Pandory.

We Włoszech rozpoczął się gorący spór. Milaniści zarzucali rywalowi pozasportowe działania, mające na celu wywarcie presji na federacji i korzystną decyzję. Argumentowano nawet, że swoje trzy grosze wtrąca w tej sprawie camorra. Sugerowano, że Alemao mógł spokojnie grać dalej, ale udawał, wiedząc, że w ten sposób "załatwia" swojej ekipie dwa punkty.

Na pierwszym z poniższych filmów widać i słychać wyraźnie jak masażysta Salvatore Carmando mówi do brazylijskiego zawodnika: "połóż się na ziemi". Kibice Napoli tłumaczyli, że w ten sposób łatwiej było udzielić piłkarzowi pomocy. Ich antagoniści sugerowali, że masażysta kazał po prostu odegrać scenkę i symulować niemożność kontynuowania gry. Wyśmiał to wówczas prezydent Napoli, Corrado Ferlaino, mówiąc dziennikarzom, że "Alemao jest w szoku, nie rozpoznał mnie, gdy odwiedziłem go w szpitalu".

Rywale zrównują się więc punktami. W tej sytuacji zostałby rozegrany baraż, chyba najsprawiedliwsze wyjście z impasu. To jednak nie nastąpiło.

22 kwietnia odbywa się 33., przedostatnia, kolejka. W niej znów dzieją się dziwne rzeczy. Milan pojechał na mecz do Werony. Z negatywnymi przeczuciami. Rywal, choć walczący o utrzymanie, przywoływał złe duchy. Siedemnaście lat wcześniej rossoneri udali się do Werony w podobnej sytuacji. Przegrali 3-5. Przegrali wygrane już praktycznie scudetto. Epizod ten określono jako Fatal Verona.

Tym razem wszystko zdawało się iść zgodnie z planem. Simone zaskoczył Peruzziego strzałem z dystansu. Milan prowadzi i dominuje. Po zmianie stron coś zaczyna nie grać. Najpierw goście dwukrotnie domagają się karnego, a przynajmniej ten na Van Bastenie wydaje się ewidentny. Potem wylatuje do szatni Arrigo Sacchi. Z trybun zaczynają lecieć monety, a na murawie na łeb na szyję lecą akcje rossoneri. Tracą oni wyrównującego gola, a potem kolejnych piłkarzy - czerwone kartki w dziwnych okolicznościach dostają kolejno Rijkaard, Van Basten i Costacurta. Rossoneri dostają też gola na 1-2, znów kontrowersyjnego. Po meczu wściekli są wszyscy, również prezydent Berlusconi (który, przyznajmy, teraz wygląda jeszcze młodziej niż wówczas). Fatal Verona 2.

Napoli bez kłopotów wygrywa 4-2 w Bologni, a tytuł pieczętuje w ostatniej kolejce pokonując Lazio. Verona spada do Serie B.

Tak kończy się jeden z najbardziej pamiętnych sezonów ligowych, pamiętnych, niestety, z powodów pozasportowych. Dla kibiców Milanu, po dziś dzień, jest to "ukradzione" scudetto. Zbitka słów "Alemao, moneta" jest synonimem oszustwa. Czy można się z nimi zgodzić? Ciężko ocenić, tym bardziej mając do dyspozycji tylko filmy i wspomnienia aktorów tamtych wydarzeń. Na pewno jednak był to typowo "włoski" finał ligi - nerwowy, pełen kontrowersji i niejasności. Na długo przed "nożem w głowie Dino Baggio" mieliśmy "monetę w głowie Alemao".


Końcówka sezonu oczami kibica Napoli:



Verona - Milan 2:1




PS. Po latach prezydent Corrado Ferlaino przyznał, że błędy sędziego Lo Bello w Weronie nie były przypadkowe, gdyż arbiter ten sympatyzował z Napoli i mu sprzyjał. Został desygnowany na ten mecz przez Gussoniego, będącego w dobrych stosunkach z Ferlaino. Podobnie nieprzypadkowa była sytuacja z Alemao, która została wyreżyserowana, głównie z inicjatywy obdarzonego, jak widać, dobrym refleksem masażysty Carmando. Niezależnie od tego, czy wierzymy czy nie, było nie było, ówczesnemu prezydentowi Napoli, przyznać trzeba, że dziwne i tajemnicze rzeczy działy się w Serie A na długo przed wybuchem afery calciopoli.


foto: www.flickr.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz