wtorek, 25 sierpnia 2009

Perugia dei miracoli


Nie przegrać meczu w sezonie, a mimo to nie wygrać tytułu mistrzowskiego? Ciężko w to uwierzyć, ale stało się to udziałem jednej z włoskiej drużyn. I to nie w zamierzchłych czasach, gdy w bramkach nie było siatek a przepis o spalonym nie śnił się nawet najtęższym filozofom. „Dokonała” tego Perugia w sezonie 1978/79, zespół świetny, który zdobył sympatię kibiców w całej Italii swą bezkompromisową grą, prawdziwa „Perugia dei miracoli”.

Wyczyn grifoni – zakończenie sezonu bez porażki - powtórzył dopiero wielki Milan, już pod wodzą Fabio Capello, w sezonie 1991/1992. Rossoneri wygrali jednak ligę z przewagą 8 oczek nad Juve (pamiętajmy, że mówimy cały czas o systemie premiującym zwycięstwo 2 punktami).

Perugia cieszyła swoim futbolem niczym kilka lat wcześniej Ajax z Cruyffem w składzie. Trener grifoni, Ilario Castagner, właśnie z Amsterdamu zaczerpnął system gry jaki stosował. Można opisać go jako 1-1-3-2-3-1. W bramce pewniakiem był Nello Malizia, który kilka miesięcy temu pracował jeszcze jako trener bramkarzy w Atalancie Bergamo. Kluczową pozycję libero zajmował Pierlugi Frosio. Grał w stylu Beckenbauera, nie tylko „czyścił” przedpole własnej bramki, ale i świetnie wychodził z piłką do przodu, rozpoczynając wiele groźnych akcji ofensywnych. Po bokach obrony występowali: na prawej Michele Nappi, na lewej Antonio Ceccarini – ksywka „Tygrys” najlepiej obrazowała jego agresywny styl gry. Przed Frosio operował najczęściej Mauro Della Martira.

Parę podstawowych defensywnych pomocników tworzyli Cesare Butti, silny, bardzo solidny i wszechstronny gracz oraz Paolo Dal Fiume, często schodzący na prawą stronę. Jednym z jego znaków rozpoznawczych były obfite wąsy.

Kluczową rolę w układance Castagnera pełniła trójka ofensywnych pomocników: Salvatore Bagni, Gianfranco Casarsa i Franco Vannini. Ten pierwszy jest obecnie cenionym ekspertem Rai, ale najbardziej zapamiętany został chyba z tego co uczynił 25 października 1987 r., będąc już graczem Napoli. Tego dnia partenopei rozgrywali mecz na Stadio Olimpico z Romą. Bagni, po golu zdobytym przez Franciniego, pokazał w kierunku Curvy Sud tzw. gest Kozakiewicza. Mecz ten był końcem „zgody” między kibicami Napoli a Romy. Gest Bagniego na pewno w jakimś stopniu mógł się do tego przyczynić...W barwach Perugii Bagni wyróżniał się jednak głównie na boisku, imponując techniką użytkową.

Casarsa grał jako cofnięty napastnik, kapitalnie rozdzielał futbolówkę, grał dużo z klepki. Został też zapamiętany z tego, że wykonywał rzuty karne z miejsca, bez rozbiegu (podobnie jak później Demetrio Albertini z Milanu 1991/1992). Ciekawym piłkarzem był "Kondor" Vannini. Warunki fizyczne (189cm) pozwalały mu czasem przechodzić na pozycję środkowego napastnika, ale jeszcze lepiej czuł się on grając głębiej, rozgrywając piłkę i kreując okazje kolegom. 4 lutego 1979 r. Perugia grała u siebie z Interem. Mimo iż nerazzurri prowadzili już 2-0, to gospodarze uratowali remis. Vannini zdobył pierwszego gola (wyrównał w 90 minucie Ceccarini – jego jedyny gol w Serie A), ale doznał też kontuzji, która zakończyła jego karierę. Wielu ekspertów uważa, że brak "Kondora" w drugiej części sezonu odebrał Perugii scudetto...

Rolę środkowego napastnika pełnił w tej drużynie Walter Speggiorin, piłkarz dość szybki i skuteczny (najlepszy strzelec – 9 bramek). Zmiennikami podstawowej „11” byli m.in. Luciano Zecchini, Mario Goretti czy Marco Cacciatori.

Na 6 kolejek przed końcem Perugia miała szansę zrównać się punktami z Milanem. Grając u siebie, potrafiła jedynie zremisować 1-1. Trzeba zaznaczyć jednak, że grifoni grali bez Vanniniego, Frosio, a Bagni był wówczas bez formy (mówiło się o jego ognistym romansie z pewną równie ognistą mieszkanką miasta). Ostatecznie Perugia traciła na koniec sezonu 3 oczka do kierowanych przez Nilsa Liedholma (wygra później scudetto jako szkoleniowiec Romy) rossoneri.

Czegoś brakło „Perugii dei miracoli” do tego by wygrać tytuł. Być może szczęścia, być może umiejętności (aż 19 remisów w 30 meczach!?), być może zdrowia kluczowych zawodników (Vannini, Frosio), może obecności w składzie świetnego pomocnika, Renato Curiego, który zmarł w październiku 1977 r. podczas meczu z Juventusem na murawie stadionu, który dziś nosi jego imię.

Niewątpliwie jednak ta Perugia trenera Ilario Castagnera, grająca futbol totalny, weszła na trwałe do historii calcio. Postanowiłem więc przypomnieć te chwile chwały klubu, którego losy potoczyły się później nie do końca szczęśliwie i który występuje obecnie zaledwie w trzeciej lidze.


PS. Jest jedna osoba, która łączy Perugię z sezonu 1978/1979 i Milan z rozgrywek 1991/1992. To Silvano Ramaccioni, który w obu tych ekipach pełnił funkcję team managera (kierownika drużyny).


foto: umbrialeft.it

3 komentarze:

  1. Rewelka! Powyższy felieton, jak i dotychczasowe analizy. Jeśli czas pozwoli Ci urozmaicać nam oczekiwanie na kolejne giornaty takimi perełkami, to z góry Bóg zapłać!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. tu opsajd. fantastyczny wpis, już dodalem Twój blog do zakładek.
    btw. historię Renato Curiego opisałem jakis czas temu na moim blogu, zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piątka z plusem! Przepadkiem trafiłem w twoim blogu ale z przyjemność przyczetałem tę historię. ją dobrzy pamiętam!
    Dzękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń