Serie A gna do przodu. Tak szybko, że ledwo zakończyła się
kolejka wtorkowo-czwartkowa, a dziś już rusza kolejna seria spotkań.
Na czele nadal Roma. Ba, nadal bez straty punktu. Ostatnie
dwie wygrane – z Udinese i Chievo to były zdecydowanie najsłabsze występy
giallorossi w tym sezonie. W obu Roma stworzyła praktycznie pół sytuacji
bramkowej i zdobyła dwa zwycięskie gole. Ktoś powie: szczęście. Inny stwierdzi:
skuteczność i wyrachowanie. I pewnie obaj będą mieli rację. Z całą pewnością
przyznać należy, że giallorossi są w tym sezonie ekipą charakterną i mającą już
może coś więcej niż tylko zalążek zwycięskiej mentalności.
Stabilny trend utrzymuje też Milan. I jest to trend
dołujący. Ciężko patrzy się na postawe ekipy Allegriego, która w meczach z
Parmą i Lazio tylko krótkimi fragmentami prezentowała akceptowalny poziom w
piłkę. Pozycja Maxa wisi na włosku. Dość zaczynają go mieć kibice, a fronda
antyallegrańska mocno trzyma się też wśród byłych piłkarzy Milanu. Wróbelki z
Milanello ćwierkają, że dołki pod Allegrim podkopuje lekko Filippo Inzaghi, szkoleniowiec
ekipy Primavery rossoneri, który już w trakcie poprzedniego sezonu miał
werbalne starcie z ciągle aktualnym trenerem pierwszej drużyny.
Zza Oceanu atak przypuścił też filozof Clarence Seedorf. Holender
nie ukończył jeszcze nawet kursu trenerskiego, ale czytając od jakiegoś czasu
jego wypowiedzi ,mam wrażenie, że już teraz jest lepszym i mądrzejszym
szkoleniowcem niż Mourinho, Martino i Rudi Garcia razem wzięci. Życie szybko pewnie zweryfikuje
Seedorfa, natomiast w tym tygodniu Holender mocno przejechał się po Allegrim,
sugerując, że to przez niego Nesta i on opuścili Milan. Potem Seedorf rakiem
wycofał się z tych słów. Allegri odpowiedział z klasą. Co nie zmienia faktu, że
pętla się zaciska.
Już dziś na San Siro przyjeżdża będąca w bardzo dobrej
formie Fiorentina. Viola zagrali naprawdę dobry mecz z Napoli, w drugiej
połowie praktycznie nie wypuścili rywala z połówki boiska. Ale przegrali 1-2.
Mogą czuć się też pokrzywdzeni „wielbłądem” sędziego Calvarese, który w 90 minucie
gry nie podyktował ewidentnego karnego po faulu na Cuadrado i do tego wyrzucił
Kolumbijczyka z boiska za symulację (drugie żółtko). Odwołanie nie przyniosło
skutku, więc Cuadrado nie zagra dziś w Mediolanie. Szkoda – ominą nas jego „niesamowite”
pojedynki z Constantem.
Fiorentina zdążyła już zresztą wypuścić do mediów informacje
na temat swojego niezadowolenia z wyboru arbitra dzisiejszego meczu. Będzie nim pan Mazzoleni, ten sam, który
wiosną nie zauważył (?) ewidentnego zagrania ręką De Rossiego we własnym polu
karnym w meczu Viola-Roma. Ten błąd, zdaniem florentczyków, kosztował ich 3. miejsce
w lidze i 20 milionów euro. Polemik ciąg dalszy…
Nadal imponują Hellas Verona. Nie ma co łudzić się, że na
dłużej utrzymają miejsce w czołówce. Ale jeśli mawia się, że 40 punktów powinno
wystarczyć do utrzymania, to zespół Mandorliniego prawie połowę tej sumy
zgromadził już na koniec października. Głównie dzięki wspaniałej serii 5
wygranych na Stadio Bentegodi. Jak nie strzeli Iturbe, to dołoży coś Gomez. Jak
nie dogra Janković, to asystę zaliczy Hallfredsson. Swoje „przepychane” bramki
dokłada Toni, a karne bezbłędnie wykonuje Jorginho. W bramce fruwa Rafael. Co
najmniej pięciu piłkarzy z tej drużyny mocno aspiruje już do gry w czołowych
klubach Serie A.
W życiu nie przypuszczałbym, że po 10 kolejkach Hellas będą
mieć o 13 oczek więcej niż Catania. To właśnie Sycylijczycy są największym
rozczarowaniem sezonu. Odejścia Marchese, Lodiego i Gomeza okazały się bolesną
wyrwą, tym bardziej, że nowi - Leto czy
Monzon zupełnie rozczarowują. Do tego dochodzą świeże urazy Barrientosa,
Bergessio i jedynego trafionego letniego transferu – Plasila. Catania jest
mocno zakopana w strefę spadkową, zdążyła już zmienić trenera. Z kandydata do „lewej
strony” tabeli niespodziewanie stała się kandydatem do spadku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz