Atak zimy dość solidnie okroił 17. kolejkę Serie A. Rozegrano tylko 6 spotkań, choć biorąc pod uwagę ich poziom, można stwierdzić, że było ich jednak za dużo. Takiego zdania są na pewno kibice i piłkarze Juventusu. Ci pierwsi obrzucili autokar swojej drużyny już przed pojedynkiem z Catanią, a protest kontynuowali w trakcie i po meczu. Ci drudzy wydatnie przyczynili się do całego zamieszania, ulegając 1-2 czerwonej latarni z Catanii. Juventus przegrał 5 z ostatnich 6 spotkań i większość z tych porażek wyglądała równie blado, jak ta wczorajsza. W pierwszej połowie Stara Dama grała tragicznie, praktycznie nie stwarzając zagrożenia pod bramką przyjezdnych. Brakowało szybkości, pomysłu, werwy. Już po pół godzinie gry Ferrara zdjął z murawy Felipe Melo, który tracił mnóstwo piłek i wyglądał jak człowiek, który nie ma ochoty praktycznie na nic, w każdym razie na pewno nie na grę w piłkę.
Po zmianie stron mieliśmy reakcję Juve, do której przyczynił się też wprowadzony za Melo Salihamidzić, autor bramki (dobra asysta Diego). Juventus cisnął, mógł zdobyć gola na 2-1, ale w samej końcówce dał się zaskoczyć z kontry i poległ. Poległ w sposób bolesny i kompromitujący, bądź co bądź z dotychczasowym outsiderem. Będą to bardzo smutne święta dla wszystkich ludzi związanych ze Starą Damą. Częściowe wytłumaczenie to kontuzje, ale suma błędów obejmuje więcej elementów. Nie sprawdzają się letnie transfery, pomyłki popełnia Ferrara, który nie potrafi wykorzystać potencjału, jaki ma w tym składzie, rozczarowują piłkarze, którzy mieli być ostojami projektu. Nie widać też chyba pomysłu na wyjście z impasu. Ani ze strony zarządu, ani trenera, ani drużyny. Sezon można jeszcze uratować, choćby wygrywając Ligę Europejską, ale do tego trzeba szybkich decyzji. Kto wie, czy nie radykalnych.
Radykalnych cięć nie będzie w Interze. Będą oczywiście spokojne święta, bo nerazzuri zdecydowanie dominują w Serie A. Mecz z Lazio (1-0), rozgrywany na fatalnej murawie i przy dużym mrozie, był smutnym zakończeniem futbolowego roku kalendarzowego w Italii. Inter szybko zdobył gola (swoją drogą, dostać w 15 minucie kontrę po własnym rzucie rożnym grając na San Siro - genialne!), a potem kontrolował mecz, niespecjalnie nawet starając się o drugiego gola. Lazio niby próbowało coś zrobić, ale jedyne na co było ich stać to anemiczne uderzenia Rocchiego i Cruza, czy też bardzo niecelne bomby Kolarova. W Interze spokojnie, u biancocelesti dość nerwowo. Lazio z wczoraj, z Del Nero, Baronio, Meghnim, Makinwą i Firmanim na boisku, to zespół ryzykujący spadek do Serie B. Na szczęście dla kibiców rzymian, w nowym roku do gry wrócą Zarate, Foggia, Matuzalem czy Brocchi. Spadku uda się więc uniknąć. I to chyba tyle pozytywów. Można jeszcze wspomnieć o dość solidnej grze w defensywie zespołu Ballardiniego. Co z tego jednak, skoro atak strzela najmniej bramek w lidze?
Zupełnie inne nastroje panują w drugiej połowie Rzymu. Lazio miało w sierpniu na koncie Superpuchar Włoch i komplet oczek w Serie A, Roma zaczęła od dwóch porażek. Od tego momentu giallorossi pozbierali się do kupy i zaczęli grać na miarę możliwości. Duża w tym zasługa Claudio Ranierego, który nie omieszkał wczoraj wrzucić kamyczek do turyńskiego ogródka, mówiąc, że gdyby on trenował Juve, to po takiej serii porażek byłby zwolniony. Na pewno częściowo ma rację. Roma zakończyła rok zwycięstwem nad Parmą (2-0), sukcesem absolutnie zasłużonym. W pierwszej połowie goście dotrzymywali jeszcze kroku rywalowi, w drugiej gospodarze, uskrzydleni golem Burdisso, dominowała na murawie. Parma zawiodła, nie przypominała drużyny, którą chwaliliśmy na naszych łamach tak często. Duża w tym oczywiście zasługa giallorossi, nie pozwolili oni rywalowi rozwinąć skrzydeł. Ta solidność staję się powoli znakiem firmowym Romy, drużyny, która znana była do niedawna m.in. z dziurawej jak ser szwajcarski defensywy. 4. miejsce w lidze, awans do 1/16 finału Ligi Europejskiej (a biorąc pod uwagę losowanie - otwarta droga do ćwierćfinału). Kto w sierpniu postawiłby jakiekolwiek pieniądze na tak komfortową sytuację Romy?
Palermo odradza się pod pieczą Delio Rossiego. Wygrana ze Sieną (1-0) była trochę szczęśliwa, bo goście mieli w drugiej połowie 3-4 okazje, ale piłka albo trafiała w słupek albo świetnie bronił Sirigu. Do przerwy dominowali gospodarze, prowadzeni przez kapitalnie rozgrywającego piłki Fabio Liveraniego. Rossi i Liverani znakomicie współpracowali w Lazio. Zapowiada się powtórka z rozrywki? Urazu doznał Miccoli i to na pewno martwi wszystkich w klubie, bo to najbardziej niekonwencjonalnie grający zawodnik Palermo. Goście pokazali, że powoli podnoszą głowę i powalczą o utrzymanie. W najbliższych dniach dojdzie do zmiany właściciela klubu z Toskanii. Massimo Mezzaroma kupi akcje spółki od Giovanni Lombardi Stronatiego. Siena przejdzie z rąk... jednego sympatyka Romy w ręce drugiego. Czy przyniesie to szczęście?
Kolejne dwa kluby, gdzie zmiana trenera dała rezultaty, to Napoli i Livorno. Ci pierwsi pokonali 2-0 bezbarwne wczoraj Chievo i podobnie jak Palermo walczą o europejskie puchary. Napoli nie przegrało od 10 kolejek, odkąd na ich ławce zasiadł Walter Mazzarri. Partenopei szybko zdobyli gola (Hamsik), a potem kontrolowali mecz i w końcówce podwyższyli po kontrataku (Quagliarella). Proste, cyniczne, skuteczne. Livorno natomiast dość niespodziewanie ograło pikującą w dół Sampdorię (3-1), dzięki czemu spędzi Święta z dala od strefy spadkowej. Zdobycie 3 goli w jednym meczu to wielki wyczyn z ich strony, udało im się to po raz pierwszym w tym sezonie. Sampdoria nie przypomina w niczym rewelacyjnego zespołu z początku rozgrywek. To kolejny klub, gdzie wigilijne potrawy będą smakować dość średnio.
foto: bleacherreport.com, tuttosport.com
o co chodzi z interem, "dostać kontre po rzucie rożnym i to na san siro"... jakas głebsza myśl...
OdpowiedzUsuńa ręka Maicona w polu karnym...
przyzwyczailismy sie do pomyłek na korzyśc niebiesko-czarnych
pozdro
Z reguły gdy zespół z tyłu tabeli jedzie na San Siro to zachowuje jakąś ostrożność przy stałych fragmentach gry w ofensywie. Szczególnie przy wyniku 0-0.
OdpowiedzUsuńTymczasem Lazio nie tylko przeniosło pod bramkę rywala zbyt dużą liczbę piłkarzy mając rzut rożny, ale i źle ustawiło tych co zostali z tyłu.
Duży błąd taktyczny.
I taka to głębsza myśl;)
Pozdrawiam,
Mattia