czwartek, 11 listopada 2010

Cierpienia Interu


Ciężkie nogi, zmęczona głowa, kruche mięśnie i kości. Brak radości z gry, niezadowalające wyniki. Kilka miesięcy po wygraniu historycznego Triplete Inter znajduje się w diametralnie innym nastroju i położeniu. Drużynie tej nie idzie, męczy się na boisku, nie ma szczęścia. Nie ma też czasu na zresetowanie głów, a to byłoby w ich przypadku konieczne. Tymczasem mecz goni mecz. Serie A, Liga Mistrzów, a wkrótce klubowe mistrzostwa świata. Jak poskładać to do kupy?

Problemy Interu to pokłosie między innymi kłopotów kadrowych. Zawodnicy są zmęczeni, łatwo łapią urazy. Wesley Sneijder, który zemdlał w przerwie meczu z Brescią, jest tragicznym symbolem wykończenia piłkarzy, których zdrowie naruszyła pogoń za Ligą Mistrzów i scudetto, a ostatecznie załamały je mistrzostwa świata. Fatalną kontuzję Waltera Samuela można tłumaczyć pechem, ale zastanawia jednocześnie ogromna ilość urazów mięśniowych. To tylko wycieńczenie długim, zwycięskim sezonem, okraszonym jeszcze mundialem? Czy może jednak jakieś błędy w przygotowaniu? Może organizmy zawodników źle zareagowały na zmianę systemu pracy. Benitez lubi na przykład, w przeciwieństwie do Mourinho, zaordynować piłkarzom wizyty na siłowni z niemałym naciskiem na poprawianie siły statycznej. Może ma to jakiś związek z liczbą kontuzji?

Może wyczerpane ciała piłkarzy odmawiają więc posłuszeństwa właśnie ze względu na zmianę rytuału treningowego? Na pewno jednak kluczową rolę odgrywa tu ogólne zmęczenie psychofizyczne. Osiągnięcia Interu w poprzednim sezonie były niezwykłe. Triumfował na trzech frontach grając praktycznie 16-17 piłkarzami. Prędzej czy później to musiało wyjść bokiem. I o ile pytanie o to, czy odejście charyzmatycznego Mourinho nie pozostawiło pustki w sercach piłkarzy osieroconych przez wodza jest być może zasadne, o tyle nie wierzę jednak, że The Special One byłby w stanie nadal tak wiele wyciskać z tej drużyny także jesienią 2010 roku. Portugalczyk odszedł do Madrytu w najlepszym dla siebie momencie. Tak, jak kiedyś z Porto.

Rafael Benitez, którego uważam za wysokiej klasy fachowca, pracuje uczciwie nad łataniem tych wszystkich dziur. Inter stara się grać w piłkę, widać jednak, że nogi nie nadążają za sercem. Większość piłkarzy jest "pod formą", gra gorzej niż w poprzednich rozgrywkach. Może za wyjątkiem Eto'o. Jak na dłoni widać też, jak kiepsko wykorzystano letnie mercato. Świeżą krew trzeba wpuścić do drużyny zawsze, także do tej mistrzowskiej. Tymczasem nie zapełniono nawet luki po odejściu świetnego jokera, jakim był Balotelli. Wyzwolenie motywacji w grupie ludzi, która wygrała wszystko, to zadanie doprawdy karkołomne. Szczególnie, gdy grupa ta pozostała nietknięta i sprawia wrażenie dość hermetycznej.

Konieczne jest naprawienie tych wszystkich błędów w zimie. Rafa zapowiedział już, że obiecano mu wzmocnienie kadry. Co jednak zrobić, by nie ponieść do tego czasu zbyt dużych strat? Inter męczy się w Serie A, strzela mało bramek, zaskakująco słabo punktuje. Męczy się też w Lidze Mistrzów. Żal było patrzeć, jak po nerazzurri przebiegł się dość przeciętny zespół, jakim jest Tottehnam. Czas ucieka, a pole manewru jest niespodziewanie małe. Przy rytmie grania co trzy dni ciężko popracować nad formą fizyczną piłkarzy. Pozostaje trening mentalny. Ale czy Benitez będzie potrafił otworzyć tych chłopaków?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz