poniedziałek, 30 listopada 2009

14. kolejka. Derby dla Genoi, rózga dla Juve


"Derby della lanterna" były jednostronnym widowiskiem. Nikt się tego chyba nie spodziewał. Genoa rozbiła Sampdorię 3-0 i to kibice grifoni mogą teraz chodzić po mieście z podniesionymi głowami. Sampdoria w ogóle nie weszła w mecz, rossoblu byli w nim od początku. Prowadzeni przez znakomicie rozdzielającego piłki Milanetto grali szybko, błyskawicznie przerzucali futbolówkę, a rywale razili bezradnością. Nawet po czewonej kartce dla Biavy Sampdoria nie potrafiła ułożyć sobie meczu. Antonio Cassano obiecywał ostatnio swoim kibicom, że strzeli gola. Nie strzelił, nawet nie miał praktycznie ani jednej okazji bramkowej. Podobnie jak żaden z jego kolegów. Znakomicie, do momentu kontuzji, grał Palacio, który rozkręca się z tygodnia na tydzień.

Luigi Del Neri nie zdał derbowego egzaminu. To w ogóle ciekawa sprawa, bo szkoleniowiec ten przegrał już derby w równie marnym stylu. 6 stycznia 2005 roku Lazio pokonało Romę 3-1. Fani giallorossi mieli ogromne pretensje do trenera, że ten nie potrafił właściwie zmobilizować i ustawić zespołu na to najważniejsze w sezonie starcie. Romę upokorzył wtedy znienawidzony przez fanów "Magica" Paolo di Canio. Teraz znów derby oddane praktycznie bez walki. Czy to jakaś słabsza strona Luigi Del Neriego? Okazja do poprawki dopiero w kwietniu.

Aktywni Vargas i Gilardino to za mało by postraszyć mistrza. Fiorentina zagrała na San Siro bojaźliwie i zasłużenie przegrała z Interem (0-1). Nerazzurri bardzo chcieli wymazać plamę z Camp Nou. Od początku meczu widać było w ich grze intensywność i lwi pazur. Było nareszcie sporo okazji bramkowych, natomiast napastnicy nie mieli swojego dnia. Gol padł więc z rzutu karnego, wykonanego przez niezawodnego Milito. Balotelli usiadł na trybunach, co pozwoliło wszystkim dopisać kolejny podrozdział do opowieści o jego trudnym współżyciu z Jose Mourinho. Portugalczyk ewidentnie stara się "wychować" młodego Włocha. Jak już kiedyś pisałem - oby mu się udało, bo szkoda "stracić" Mario, który jest piłkarzem fantastycznie uzdolnionym. Zagrał za to Quaresma i zebrał nawet nieśmiałe oklaski. Czyżby był to piłkarz jeszcze "do odzyskania"? Kibice wywiesili transparent o treści: "Kijów czy Barca: który Inter jest prawdziwy?". Jak słusznie napisał jeden z dzienników, okaże się to po spotkaniach z Juventusem oraz Rubinem Kazań.

Pierwszych 7 kolejek - 9 punktów. Kolejnych 9 serii - oczek 19. Jak przytomnie zauważył Adriano Galliani, dotychczasowy sezon Milanu można podzielić na dwie części. Punktem zwrotnym było ewidentnie zwycięstwo na Santiago Bernaebu. Wygrana 2-0 w Catanii była bardziej aktem woli niż jakiejś zdecydowanej wyższości piłkarskiej nad przeciwnikiem. Oba gole padły w doliczonym czasie drugiej połowy. Oba zdobył wyznaczany już "do odstrzału" Huntelaar. Holender ponoć świetnie prezentował się na treningach, więc Leonardo dał mu szansę. I miał nosa. To bezcenny dar. Tego nie można się nauczyć. Milan dużo traci bez Pirlo i dlatego właśnie gra wyglądała tak sobie, wolno, schematycznie, jednostajnie. Tylko Pirlo potrafi regulować tempo gry, przerzucać jej ciężar, zwalniać i przyspieszać w zależności od sytuacji. Niczym niegdyś nieodżałowany Kazimierz Deyna. Catania znów heroiczna i znowu rozdająca punkty. Gianluca Atzori to chyba pechowy szkoleniowiec, a pechowe rzeczy najlepiej wyrzucać. Nie zdziwię się, jeśli takie rozwiązanie wybiorą włodarze klubu. Leonardo i Atzori to kumple ze szkoły trenerskiej w Coverciano. Nie wiadomo kto od kogo ściągał na egzaminach. Niemal pewne jest natomiast, że Brazylijczyk praktycznie odesłał kolegę do kąta.

Roma Ranieriego to już nie "calcio champagne" Spallettiego, tryskające bąbelkami spumante, koronkowe akcje, wchodzący w ciemno z drugiej linii pomocnicy (4-2-3-1 z Tottim na szpicy), masa strzałów na bramkę rywala i sympatia koneserów ofensywnego futbolu. Ten patent chyba się wyczerpał. Wydaje się, że Ranieri - rzymianin i romanista - był właśnie odpowiednim wyborem na te trudne czasy. Jego zespół jest mniej efektowny, ale nie mniej efektywny. Więcej walki, więcej uwagi przywiązywanej do gry defensywnej, która była przecież ogromną bolączką giallorossi. Efekty przychodzą powoli, ale zaczynają być widoczne. Decydującym czynnikiem przyczyniającym się do wygranej w Bergamo (2-1) był Mirko Vucinic (gol i asysta). Czasem mam wrażenie (i chyba nie tylko ja), że dyspozycja Czarnogórca zależy od tego, którą nogą Mirko wstanie rano z łóżka. To jeden z najbardziej chimerycznych piłkarzy w lidze. Ale też jeden z najbardziej utalentowanych. Atalanta nie zagrała źle, mogła zremisować. Za dużo jednak zmarnowała okazji. Skuteczność do poprawki.

Stali czytelnicy bloga zorientowali się już pewnie, że bardzo wysoko cenię szkoleniowca Cagliari, Massimiliano Allegriego. Uważam, że jest to człowiek gotowy na pracę w znacznie większym klubie. Nic sardyńczykom nie ujmując. Cagliari pokonało w niedzielę Juventus 2-0. Zrpbiło to w dobrym stylu, od początku grało swoje. Allegri nie bał się wrzucić jednocześnie do składu Lazzariego, Nene, Cossu i Jedę. Trener ten po prostu każe swojemu zespołowi grać w piłkę, czym wyróżnia się na tle niektórych wystraszonych kolegów po fachu. Kolejną bramkę zdobył Nene. Początkowo krytykowany ("za wolny", "za słaby technicznie"), ten król strzelców Sagres Ligi przekonał już chyba wszystkich do swojej osoby. "Dziewiątka" jak się patrzy! Co do Juve, to chyba zbyt wcześnie uznaliśmy, że to godny rywal dla nerazzzuri, prawdziwy "anti-Inter". W Cagliari znów widzieliśmy drużynę sterylną w ofensywie (jak w Bordeaux) i gubiącą się w obronie (jak np. z Napoli). Teraz mecze z Bayernem i Interem. Jeśli chłopcy Ferrary się nie pozbierają, to pojedynki o stawkę będą wkrótce oglądać z przejeżdżającego pociągu.

Lazio sięga dna i to jest to taki poziom dna, o którym mówił Leo Beenhakker (słowo na "p"). 0-0 z Bologną po słabym meczu, gwizdy kibiców, fatalna sytuacja w tabeli. Ballardini chyba nie wie w czym tkwi problem tej drużyny. Podobnie jak prezydent Lotito. Zarate sam wszystkiego nie załatwi. Co z tego, że w pierwszej połowie przebiegł z piłką 50 metrów, minął 5 rywali, skoro nie miał już siły na strzał? Argentyńczyk być może nie ma godnych partnerów? Gra drużyny wygląda tragicznie, właściwie to tej gry w ogóle nie ma. Za tydzień derby. Szykuje się niezłe manto. Bologna przyjechała po punkt i cel swój osiągnęła. O jakości lepiej nie wspominać. Paradoksalnie, goście mogli nawet wygrać, ale Marco Di Vaio nie chciał chyba pogrążać klubu, który go wychował i któremu kibicuje.

Chievo wygrało pierwszy mecz od 20 września. Najwyższa pora, bo zaczynało być nerwowo. Ofiarą okazało się Palermo (1-0). Życzyłem zwycięstwa Delio Rossiemu, ale jak pokazuje przebieg spotkania, wiele pracy przed szkoleniowcem rodem z Rimini. Palermo ma mocną kadrę, ale cały czas gra źle. Mecz był nerwowy, z dużą ilością brzydkich fauli i odwrotnie proporcjonalnie małą liczbą ładnych zagrań. Gościom nie pomógł nawet powrót do pierwszego składu Fabio Liveraniego. Były reprezentant Włoch wyleciał z murawy i jeszcze chciał dokonać samosądu na kierowniku ekipy Chievo. Dzięki za takie wsparcie, Fabio...

Osłabienia kadrowe Parmy (Mariga, Galloppa, Paloschi, Bojinov) okazały się bardzo dotkliwe. Dlatego też remis z Napoli (1-1), w dodatku uratowany w 85 minucie rzutem karnym, musi kibiców gialloblu cieszyć. Tym bardziej, że to Napoli było trochę lepsze i długimi momentami kontrolowało mecz, miało też okazje na 2-0 i zamknięcie sprawy. 3 punkty odebrał gościom głupawy faul Aronici na Lanzafame. Partenopei pod wodzą Mazzarriego przestali przegrywać (7 mecz z rzędu "na plusie"), widać też przebłyski niezłej gry. O Parmie piszę dużo, bo to rewelacja nr 1 sezonu. Dlatego też ten remis dwóch fajnych, ciekawych ekip nikomu krzywdy nie wyrządza.

Tydzień temu wspominałem o autodestrukcji, jaką uprawia Siena. I bang! Wczoraj mieliśmy jej ciąg dalszy. Wydawało się, że porażka z potentatami z Novary w Coppa Italia to najgorsze, co może spotkań bianconeri w tym tygodniu. Tymczasem przegrana 1-2 w Bari musi boleć bardziej. Po pierwsze dlatego, że jeszcze głębiej zakopuje toskańczyków w mule "zona B". Po drugie, bo mecz ułożył się im wybitnie (gol Vergassoli w 3 minucie), a na dodatek przez kolejne 75 minut mieli sprawy pod kontrolą. Ekipie Bari ewidentnie zaczyna wyciekać benzyna z baku, silnik pracuje coraz głośniej i coraz ciężej. Ale charakter mają. A Siena znów wyłożyła się na ostatniej prostej i zawaliła końcówkę, tracąc gola na 1-2 w 93 minucie. Alberto Malesani ma dość bujną czuprynę, ale i tak idę o zakład, że już niedługo nie będzie sobie miał czego rwać z głowy. Chyba, że wcześniej działacze zwolnią go...z tego obowiązku.

Autobusu z Livorno nie było. Był tylko autobusik. Taki który ani straszy, ani śmieszy. Udinese bez problemu wykręciło mu koła i wyniosło za stadion. Goście coś tam niby próbowali, nieśmiało starali się odszczekiwać swoim prześladowcom z pańskiego dworu. Szczególnie po zmianie stron. Udinese miało jednak Di Natale, który zdobył ładnego gola z rzutu wolnego i był najaktywniejszym piłkarzem gospodarzy. Friulani wygrali dość pewnie, czy to zapowiedź lepszych czasów? Gości natomiast ewidentnie czeka rozpaczliwa walka o utrzymanie. Na dzień dzisiejszy są oni dla mnie drugim, po Sienie, kandydatem do zmiany klasy rozgrywkowej.


foto: gazzetta.it

czwartek, 26 listopada 2009

Przed 14 kolejką Serie A. Przewidywania


Atalanta - Roma. Oba zespoły wygrały swoje ostatnie mecze, a ja nie potrafię rozstrzygnąć, kto podtrzyma passę. Może zadecydować dyspozycja dnia, może przebłysk talentu jednego piłkarza. Do gry wrócił Totti i to może przechylić szalę na korzyść przyjezdnych. Typ: x2

Bari - Siena. Dla toskańczyków zapaliła się już czerwona lampka alarmowa. Albo zaczną punktować teraz, albo już wczesną wiosną spakują walizki i zjadą do Serie B (być może wkrótce już Serie A2?). Debiut Alberto Malesaniego będzie więc pierwszym z długiej serii meczów o przetrwanie. Efekt nowej miotły? Typ: x

Cagliari - Juventus. Turyńczycy chcą siedzieć na ogonie Interowi, a więc muszą dojechać do bezpośredniego starcia bez dalszych strat. Będzie o to ciężko, bo na Sardynii faworytom żyje się nieprzyjemnie. Cagliari zawsze gra w piłkę, niezależnie od tego z kim się mierzy. Znów nie pojawią się na murawie Trezeguet i Iaquinta, a Juve ma problem ze zdobywaniem bramek. Czyżby więc remis? Typ: x

Catania - Milan. Catania to dziwny zespół, niby grał całkiem fajnie, ale nie wygrywa, a każdy kolejny mecz może być ostatnim dla trenera Gianluci Atzoriego. Teraz na Sycylię przyjeżdża Milan i wszystko wskazuje na to, że zgasi za Atzorim światło. Choć przecież za kartki nie zagra Pirlo, to trochę zabije płynność gry rossoneri. Typ: (x)2

Chievo - Palermo. Ligowy debiut Delio Rossiego (dziś w Coppa Italia rozbił Regginę), któremu życzę jak najlepiej. Chievo bez trzymającego tyły Yepesa. Typ, trochę życzeniowy: 2

Genoa - Sampdoria. Derby Della Lanterna (nazwa pochodzi od słynnej genueńskiej latarni morskiej) bez wyraźnego faworyta. Na pewno jest to drugi, po absolutnym numerze 1 - starciu Lazio z Romą, pod względem temperatury pojedynek derbowy na Płw. Apenińskim. Czekam na wielkie emocje, dużo walki i gole. Niech wygra lepszy. Typ: x

Inter - Fiorentina. Viola, jako jedyna włoska ekipa, zapewnili już sobie awans do 1/8 finału LM. Inter skompromitował się w Katalonii. I choć to Fiorentina gra przyjemny dla oka i po prostu ładniejszy futbol, to pewnie wszystko wróci do ligowej formy i Inter zamęczy na śmierć kolejnego rywala. Osłabienia się niejako znoszą (Santon, Maicon, Sneijder - Gamberini, Donadel, Mutu). Jeśli zespół Prandellego zagra bez kompleksów, to stać go na remis. Ale będzie o niego bardzo ciężko, ja trochę w to nie wierzę. Typ: 1

Lazio - Bologna. Mecz o życie dla biancocelesti? Z Bologną? Już w 14. kolejce? Szok! "Projekt" prezydenta Lotito, o którym ten miłośnik moralizatorstwa i łaciny mówił często i gęsto, upada na naszych oczach. Fanów Lazio pocieszę, z Bologną uda się wygrać. Jeśli nie, to rzymianie znajdą się w strefie spadkowej, mając w perspektywie m.in. derby i starcie z Interem. Cała nadzieja w krótkich, acz szybkich nogach Mauro Zarate. Typ: 1

Parma - Napoli. Gospodarzom trochę rozleciała się ich najlepsza formacja. W linii pomocy nie pojawią się tym razem Mariga (uraz) i Galloppa (kartki), czyli dwaj świetni, kluczowi piłkarze. To duża szansa dla przyjezdnych z Południa. Ale to Parma gra ostatnio dobrze, sądzę, że podtrzyma poziom nawet osłabiona kadrowo. A Napoli zagrało słabo i z Catanią i z Lazio. Typ: 1x

Udinese - Livorno. Smutny to sezon dla friulani. Europejskie puchary stają się odległym marzeniem, a drużyna już nie zachwyca, jak w poprzednich sezonach. Wraca Di Natale, to dobrze, ale ktoś musi mu dogrywać piłkę, a ostatnio pomocnicy Udine nie stają na wysokości zadania. Livorno przyjedzie pewnie po remis i zamuruje bramkę. (albo bardziej obrazowo: postawi pod swoim polem karnym autobus). Ja takiemu sposobowi gry mówię "nie". Tak więc, typ: 1.


foto: footballderbies.com

środa, 25 listopada 2009

Jose - ogarnij się!


"inter zagrał żenująco. zero pomyslu na grę, zero ryzyka, zero konstruowania ataku. zero. Guardiola przewyższa mourinho pod każdym względem, wielki mou niech zajmie się po interze reprezentacją, żenada."

Komentarz walta, zawarty pod poprzednim postem, jest w dużej mierze odzwierciedleniem tego, co sądzą pewnie niemal wszyscy widzowie wczorajszego meczu rozegranego na Camp Nou. Jeśli to miał być pokaz siły i aspiracji Interu, to wyszło żałośnie. Barca, ponoć w lekkim dołku, do tego osłabiona, po prostu ośmieszyła podopiecznych Jose Mourinho.

Roberto Mancini wygrał z nerazzurri dwa kolejne sezony ligowe. Massimo Moratti uznał jednak (poniekąd słusznie), że Mancio nie gwarantuje skutecznej walki o sukcesy w rozgrywkach europejskich. Zatrudnił więc The Special One, otoczonego nimbem maga futbolu, trenera zwycięzcy, geniusza taktyki, kogoś wielkiego i wyjątkowego.

Po kilkunastu miesiącach pracy Portugalczyka nie widać jakichś wybitnych jej efektów. W lidze Inter dominuje cały czas (co biorąc pod uwagę słabość rywali jest naturalne), ale występy w Lidze Mistrzów to pasmo rozczarowań. Mourinho miał zmienić mentalność Interu, który od wielu lat zawodził w pucharach. Miał uczynić z niego maszynę do wygrywania. Tak zrobił w Porto, za co należy się mu ogromny szacunek. W Chelsea przegrywał Champions League, bo nie uczył zespołu dobrej gry w piłkę, a stawiał głównie na solidną, ale i nudną defensywę.

W Mediolanie jest podobnie. Inter dominuje w coraz bardziej szarej Serie A. Ale Europa jest cały czas daleko. Wczorajszy występ na Camp Nou to nie tylko kompromitacja zespołu, nie tylko wstyd dla całej Serie A (to jest jej mistrz???). Ale przede wszystkim policzek dla butnego i aroganckiego Mourinho.

Inter zagrał ŻAŁOŚNIE. Nie słabo, nie tragicznie. Żałośnie. 2 lata temu podobnie siermiężny i wystraszony futbol zagrała w Katalonii Wisła Kraków. Ale to był "tylko" mistrz Polski, który pojechał tam bardziej na wycieczkę. Inter tymczasem to zespół mocny kadrowo, klub z ambicjami.

Tymczasem wyszło to wszystko okropnie przaśnie. Piłkarze Interu byli wystraszeni, kopali futbolówkę po trybunach, nie potrafili wymienić 2-3 podań, grali daleko od rywali, byli przez nich ośmieszani z dziecinną łatwością. To Barca stosowała lepszy pressing, pressing, który miał być bronią wybieganego Interu.

Ogromną różnicę było widać też w grze ofensywnej. Gdy blaugrana byli w posiadaniu piłki (czyli przez 99% meczu) widać było, że wiedzą co z nią zrobić. Szybkie wymiany podań, zawodnicy w ciągłym ruchu, zmiany pozycji. Inter tymczasem grał na stojąco, bez koncepcji, bez ryzyka, archaicznie. To był smutny spektakl piłkarskiej nieudolności.

Zaskakujące i szokujące jest to, jak łatwo zabija się w Interze finezję i ofensywny talent takich piłkarzy jak Maicon, Eto'o czy Balotelli. Uwięzieni w jakimś dziwnym gorsecie taktycznym po prostu męczą się na murawie. Nie może być inaczej, skoro szkoleniowiec nie wymaga od swojej drużyny gry w piłkę, lecz jedynie biegania i przeszkadzania. A nawet jeśli wymaga, to nie potrafi tego piłkarzy nauczyć. Co kompromituje go jako rzekomego "The Special One".

Mam wrażenie, że Portugalczyk zatrzymał się na etapie swojej genialnej przygody z Porto. Na grę Chelsea patrzyło się z każdym miesiącem coraz ciężej. Większości meczów Interu, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę ilość talentu w jego kadrze, nie da się oglądać na trzeźwo. I nie łudźmy się, Mourinho nie nauczy już zespołu wygrywać w Europie. Nie ma na to pomysłu. Inter to jakiś przeklęty klub, gdy idzie o grę w pucharach.

Nerazzurri wyjdą z grupy, jeśli nie przegrają u siebie z Rubinem Kazań. Potem trafią na silniejszego rywala i znowu zaczną się schody. Mourinho będzie miał 3 miesiące by przygotować drużynę do 1/8 finału. Może jeśli przestanie tokować, obrażać, prowokować i pleść trzy po trzy, a w końcu skupi się na grze swoich podopiecznych, to uda się nie odpaść w fatalnym stylu?

PS. Brawa dla Fiorentiny, która w dobrym stylu wyszła z trudnej grupy, eliminując przy tym Liverpool. Czyli jednak można grac dobrze w piłkę. Można wyróżniać się w Serie A i błyszczeć w Europie. Cesare Prandelli po cichu i spokojnie robi swoje. Tisze jedziesz, dalsze budiesz...


foto: soccernet.com

poniedziałek, 23 listopada 2009

13. kolejka. Samba w Mediolanie, Totti-show w stolicy


13. kolejka Serie A nie przyniosła ze sobą większych zmian w ligowej tabeli. Przede wszystkim spokojnie swój mecz wygrał Inter (3-1). Należało się tego zresztą spodziewać, bo różnica między nerazzurri a zespołami pokroju Bologni jest ogromna. Co więcej, Inter zagrał naprawdę dobry mecz, pokazując wiele ciekawych zagrań i składnych akcji. Był to na pewno jeden z lepszych występów podopiecznych Mourinho w tym sezonie. Inter jest drużyną, która miażdży rywali swoją siłą fizyczną, bardzo wyraźnie było to widać w sobotę. Paradoksalnie jednak, ja z tego meczu zapamiętam przede wszystkim GENIALNĄ asystę Milito przy golu Cambiasso na 3-1. Po takich zagraniach aż chce się klęknąć na kolanach i podziękować Opatrzności za to, że wymyśliła futbol. Bologna zagrała bardzo nijako, obrońcy byli myślami na wakacjach, a w ataku jedynym przebłyskiem był piękny gol Zalayety. Czyżby gospodarze trzymali siły na mecze z rywalami do walki o utrzymanie? Tymczasem już jutro Inter gra na Camp Nou. Jeśli The Special One chce pokazać światu, że jest w stanie wygrać Ligę Mistrzów, to jest to odpowiedni i najlepszy moment i miejsce na taką demonstrację.

Dystansu do lidera nie stracił Juventus. Wygrał 1-0 z Udinese i uczynił to w swoim stylu, czyli wychodząc z założenia "na zero z tyłu, a z przodu zawsze coś wpadnie". I tak się stało, a bramkową akcję przeprowadzili, co jest rzadkością, dwaj boczni obrońcy - podawał Caceres, a piłkę do siatki z kilku metrów wpakował Fabio Grosso. Udinese osłabione brakiem Di Natale, Pepe i Sancheza nie potrafiło zagrozić gospodarzom, więc Stara Dama dość gładko administrowała meczem. Kibice mogli się więc spokojnie nacieszyć powrotami Del Piero (oby tym razem już na dobre) i Sissoko. Martwi ich z pewnością spadek formy Felipe Melo, który przegrywał większość pojedynków w środku pola i tracił sporo piłek. Udinese coraz niżej w tabeli, bardzo ciężko będzie o awans do pucharów.

Ciekawie miało być na San Siro. I tak też było. Milan i Cagliari gdy tylko chcą, to potrafią zagrać efektownie. Niektórych zwolenników taktycznego calcio takie wymiany ciosów irytują, ale na brak nudy nie można było w niedzielne popołudnie narzekać. A przecież o to chodzi. Skończyło się na wyniku 4-3, a bramek mogło być więcej. Obrona Milanu bez Nesty jest dziurawa jak ser szwajcarski. Dobrze chociaż, że atak rossoneri gra momentami piorunująco. Niektóre wymiany piłek były w ich wykonaniu magiczne. Na przykład akcja, która poprzedziła bramkę na 3-2. Kapitalnie grał Ronaldinho, po prostu czarował swoimi zagraniami. Pato i Borriello też są w bardzo wysokiej dyspozycji. Milan cieszy swoją grą, z podniesionym czołem do domu polecieli też sardyńczycy. Ten mecz był świetną reklamą włoskiej ligi!

W niedzielne popołudnie obejrzałem, dzięki uprzejmości Polsatu Futbol, pojedynek Napoli z Lazio. I mocno się rozczarowałem. Goście nieźle zagrali do przerwy, gdy grali do przodu i mieli swoje okazje. Potem pilnowali już rezultatu 0-0 i swój cel osiągnęli. Napoli w niczym natomiast nie przypominało drużyny, która wygrała w Turynie. Brakowało pomysłu, strzałów, ikry. Praktycznie wszystkiego. Akurat ten pojedynek był antyreklamą calcio, a pojedyncze świetne akcje Lavezziego i Zarate to było za mało by poderwać widzów. Słaby mecz przeciętnych drużyn. Lazio coraz bliżej "zona B". Kto się tego spodziewał przed sezonem, niech wstanie i rzuci kamieniem!

Przewidywałem niespodziankę w meczu Fiorentiny z Parmą, ale, na Boga, nie wygraną gości (2-3)! Co więcej, Parma na ten splendor w pełni zasłużyła i trzeba po prostu zdjąć przed nimi czapki z głów. Nie chcę zanudzać czytelników i powtarzać pochwał dla trenera Guidolina i jego ekipy. Goście byli po prostu szybsi, bardziej dynamiczni, prezentowali więcej świeżości w grze. Prędko biegający napastnicy raz po raz dziurawili tragiczną tego wieczoru defensywę gospodarzy. A Frey wszystkich meczów im przecież nie obroni. Superaktywny Vargas i skuteczny Gilardino (dwa piękne gole z główki) to było za mało. Parma jest takim powiewem świeżości, o jakim marzą wszyscy fani calcio. Obyśmy co roku mieli takich beniaminków!

Wykrakałem ścięcie Waltera Zengi. Po derbowym remisie z Catanią 1-1 "Człowiek pająk" podzielił los wielu swoich poprzedników na gorącym stołku trenerskim w Palermo. A jeszcze kilka dni wcześniej prezydent Zamparini chwalił Zengę w wywiadzie dla jednej z gazet. Przedziwny człowiek! Małym tylko usprawiedliwieniem dla tej roszady może być wczorajsza postawa ekipy rosanero. Postawa, krótko mówiąc, fatalna. Jeszcze do przerwy dało się jakoś strawić grę drużyny, ale po zmianie stron to Catania dominowała, nie tylko wyrównując, ale i mając swoje sytuacje na zwycięskie trafienie. Znów niewiele brakło im do wygranej. Który to już raz? Faworytem do zastąpienia Zengi jest Delio Rossi, o którym pisałem TU. Bardzo cenię tego szkoleniowca. Życzę mu sukcesów, ale przede wszystkim wiele szczęścia i cierpliwości. Przydadzą się mu, bo współżycie z Zamparinim wydaje się być jakimś koszmarem.

"No Totti, no party". Zdaje mi się, że transparent o mniej więcej takie treści pojawia się co mecz na Curva Sud. I to jest chyba najkrótsze podsumowanie niedzielnego meczu giallorossi z Bari (3-1). "Er capitano" zamknął sprawę w niecałe 30 minut. Zrobił to za pomocą szerokiego wachlarza metod - karny, wolny i kapitalny strzał w okienko z ostrego kąta. Żal 10 tysięcy fanów Bari, którzy pojawili się na Olimpico i już po pół godziny gry mogli zwijać flagi. Bari praktycznie w ogóle nie weszło w mecz, choć na początku Barreto zmarnował okazję sam na sam z Julio Sergio. Totti natomiast zdobył w tym sezonie już 9 bramek. W 8 meczach. Niesamowita skuteczność!

Na zwycięski szlak wróciła Sampdoria, choć uczyniła to mniej efektownie niż się drzewiej zdarzało. Swoją 7 asystę w sezonie zaliczył Antonio Cassano, najlepszy piłkarz na murawie. Ktoś jest tym faktem zaskoczony? Chievo całą drugą połowę grało w "10", bo wcześniejszy prysznic w głupi sposób zafundował sobie Luciano. Przyjezdni oddali tylko jeden celny strzał na bramkę Castellazziego. Zasłużyli więc chyba na porażkę. Dla Samp ważniejsze niż styl są 3 punkty i fakt, że Cassano nie obejrzał żółtej kartki. W takim wypadku nie zagrałby w meczu z Genoą. Derby już w sobotę!

Pogrąża się Siena. Pogrąża się sama, czasem mam wrażenie, że gdyby rywal zszedł z murawy to toskańczycy i tak sami strzeliliby sobie bramkę. To jakiś przeklęty dla nich sezon i obawiam się, że zakończy się spadkiem tego sympatycznego klubu do Serie B. Wczoraj kolejny niewykorzystany karny, kolejna "asysta" do napastnika rywali. Koszmar. Do tego cztery razy obite słupki i poprzeczki. Czyżby szaman, który zaczarował Cristiano Ronaldo, dorzucił też swoje trzy gorsze do sytuacji bianconeri? Atalanta z takich prezentów ze strony gospodarzy oraz darów losu nie mogła nie skorzystać. Do tego znakomicie bronił Consigli, który wraca do normalnej, wysokiej dyspozycji. Nowym trenerem Sieny ma zostać Albeto Malesani. Kiedyś jego Parma grała najpiękniejszy futbol w Europie (Veron, Chiesa, Crespo!). Siena nie musi grać pieknie, ważne by po prostu zaczęła wygrywać.

Zaskoczeniem jest na pewno wygrana Livorno nad Genoą (2-1). W 93 minucie do siatki przyjezdnych trafił Pulzetti (bardzo ciekawy, dynamiczny pomocnik) i tym samym pozwolił swojej drużynie zrównać się punktami z ekipami będącymi już poza strefą spadkową (po 12 oczek mają Livorno, Atalanta, Bologna oraz...Lazio). Mecz na Armando Picchi był bardzo nerwowy, sporo było pretensji do sędziego, kłótni i twardej gry. Pięknego futbolu widzieliśmy niewiele, ale przecież cel uświęca środki. Zwraca uwagę kolejna piękna asysta Candrevy. Gola strzelił też krytykowany przeze mnie Lucarelli. Genoa tymczasem zaczyna popadać w nijakość. Szkoda, liczyłem, że będą nadal świecić na tle Serie A.


foto: gazzetta.it

sobota, 21 listopada 2009

Typy na 13. kolejkę Serie A


Mieliśmy przerwę w rozgrywkach Serie A, więc odpoczynek miał i calciobar. Narzuciłem sobie dość mocne tempo blogowania, więc te niecałe 2 tygodnie oddechu i refleksji dobrze mi zrobiły. Postaram się ponownie rozkręcić bloga, na początek wrzucę moje typy na 13, serię spotkań ligowych. A od jutra znów w miarę regularne wpisy.

Bologna - Inter: Jedynym pytaniem jest tu dla mnie na ile nerazzurri myśleć zamierzają o Camp Nou, a na ile będą jeszcze potrafili skupić się na pojedynku z zespołem Franco Colomby. Niewiadomą jest też skład mistrza Włoch, bo Mourinho może chcieć dać odpocząć 2-3 podstawowym piłkarzom. Pamiętajmy jednak, że Inter stracił punkty w starciu z Romą i musi trzymać rywali na dystans. Typ: 2

Fiorentina - Parma. Viola to kolejny zespół, który już we wtorek może zapewnić sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Całe miasto czeka na starcie z Lyonem i tu widzę szansę dla zawsze groźnych podopiecznych Guidolina, którzy mają szybkich napastników i potrafią wyprowadzać zabójcze kontry. Gospodarzom z różnych przyczyn wypadli ze składu najbardziej kreatywni piłkarze: Mutu, Jovetić i Montolivo. Remis nie będzie więc wcale zaskoczeniem. Typ: x

Livorno - Genoa. Nowa miotła w klubie z Toskanii pozamiatała dobrze przez kilka dni, ale potem wróciły stare problemy. Gospodarze nie potrafią strzelać bramek, a bez tego w lidze się nie utrzymają. Rozczarowuje Lucarelli, które najlepsze lata ma już ewidentnie za sobą. Grifoni to drużyna grająca zawsze o 3 punkty, więc może Livorno uda się coś ukłuć z kontry? Mimo wszystko, Genoa nie powinna tu stracić punktów. Typ: 2

Milan - Cagliari. Mecz dwóch drużyn, które osiągnęły ostatnio bardzo wysoką formę i seryjnie nabijają sobie konto punktowe. Dla gości ułatwieniem będzie brak Nesty, ale są oni z kolei osłabieniem zawieszeniem kreatywnego pomocnika Cossu. Lubię i cenię trenera Allegriego, broniłem na początku sezonu Leonardo. Obaj teraz mrugają porozumiewawczo w kierunku swoich krytyków. Chciałbym podziału punktów, ale zatriumfuje jednak wyższa kultura piłkarska rossoneri. Typ: 1

Napoli - Lazio. Rzymianie mieli bić się o puchary, tymczasem dali się wciągnąć w ruchome piaski Serie B i jeśli w ciągu kilku kolejek nie uciekną z tej strefy, to zapowiada się bardzo nerwowy sezon. Kalendarz mają ciężki, więc muszą coś przywieźć spod Wezuwiusza. Będzie o to trudno bez Matuzalema. Gospodarze są na fali wznoszącej, odnaleźli się pod pieczą Waltera Mazzarriego. Stawiam jednak na remis, który Lazio wydrapie oponentowi. Typ: x

Palermo - Catania. Gorące derby Sycylii. Oby gorące tylko na murawie, bo pamiętamy przecież wydarzenia sprzed 2,5 roku i tragiczną śmierć policjanta Racitiego. W poprzednich rozgrywkach Catania wygrała na Barbera 4-0, a Mascara strzelił kapitalnego gola w swoim stylu, czyli z koła środkowego.W niezłej formie są Llama i Morimoto, więc przyjezdni mają czym straszyć. Chwieje się posada Waltera Zengi. Czy jego piłkarze będą umierać, by ją ratować? Typ: 1

Roma - Bari. Do składu giallorossi wraca Totti i to chyba najważniejsza wiadomość przed tym meczem. Gospodarze, ze swoim kapitanem w składzie, nie zwykli tracić punktów u siebie. I choć rywal jest wyżej w tabeli, to jednak tym razem wróci do domu z pustym kontem. Choć przecież Bari nie raz już nas zaskoczyło...Typ: 1

Sampdoria - Chievo. Samp zaczyna wyhamowywać i jej kibice przez 2 tygodnie nerwowo spoglądali w kalendarz oczekując tego meczu. Pokaże on po części, na ile realne są pucharowe aspiracje zespołu Del Neriego. Goście nie mają nic do stracenia, posiadają dość solidną defensywę i dobrego bramkarza. Im dłużej więc będzie utrzymywał się wynik 0-0, tym większe będą ich szanse nawet na 3 punkty. Goli padnie mało, ale jednego więcej strzelą jednak gospodarze. Typ: 1

Siena - Atalanta. Mecz prawdy dla obu drużyn. Szczególnie Toskańczycy potrzebują jakiejś zdobyczy niczym ryba wody. Ich sytuacja, zarówno kadrowa, jak i punktowa, jest ciężka. Szanse na wygraną zwiększają zawieszenia w ekipie z Bergamo, gdzie rozpadł się cały środek pomocy - nie zagrają Guarente i Doni. Czyżby kolejny podział punktów? Typ: x

Juventus - Udinese. Stara Dama goni Inter, więc wygrać musi. Duży ból głowy ma trener Marino, gdyż na mecz nie pojechało 3 najlepszych napastników: Di Natale, Pepe i Sanchez. Kontry gości będą więc o wiele mniej groźne niż zwykle, a to pozwoli Juve skupić większą uwagę na ofensywie. Nie ma tu ani Iaquinty, ani Trezegueta. Ale wraca wreszcie Del Piero. Czas na jego gole. Typ: 1

niedziela, 8 listopada 2009

Inter - stop


W dzisiejszym posticipo Inter zremisował z Romą 1-1. Juventus zbliża się więc do zespołu Mourinho na 5 oczek i możemy sądzić, że będzie chciał kontynuować ten trend. Podział punktów jest wynikiem zasłużonym. Inter znowu podarował rywalom pierwsze 45 minut (tak jak z Kijowie). The Special One posadził na ławce Sneijdera i widać było w szeregach Interu brak tego kreatywnego pomocnika. W linii pomocy za dużo było mięśni, a za mało jakości. Wykorzystali to goście za sprawą Vucinica, który mógł zdobyć jeszcze jedną bramkę. Przykrej kontuzji doznał Daniele De Rossi, który natychmiast został odwieziony do szpitala.

W przerwie trener mediolańczyków dokonał dwóch zmian: Snejider i Balotelli weszli za Vieirę i Muntariego. Praktycznie w pierwszej akcji wyrównał Eto'o i zdawało się, że nerazuurri będą mieć już z górki. Tak się nie stało. Obie ekipy stworzyły jeszcze swoje okazje, końcówka należała już wyraźnie do Interu. Roma zasłużyła jednak na ten remis. Trzeba docenić charakter tej drużyny, która przyjechała do Lombardii mocno osłabiona, a dodatkowo straciła jeszcze swojego najlepszego pomocnika. Inter rozczarował, nadal ma problemy z ustabilizowaniem formy.


foto: gazzetta.it

12. kolejka Serie A. Goleada Starej Damy


W 12. kolejce ligi włoskiej duże wrażenie zrobiła na pewno wysoka wygrana Juventusu w Bergamo (5-2). Wydaje się, że Ciro Ferrara coraz bardziej przekonuje się do systemu 4-2-3-1 i że to może być podstawowe ustawienie Starej Damy w dalszej części rozgrywek. Juventus ma w kadrze wielu świetnych ofensywnych pomocników i taki system gry najlepiej pozwala wykorzystać ich potencjał. Mówię tu o Diego, Giovinco czy Del Piero, który może przecież grać jako cofnięty napastnik. Cieszy mnie to, że Giovinco dość regularnie pojawia się w podstawowym składzie. W wysokiej formie jest Mauro Camoranesi (3 gole w ciągu 4 dni). Jest to w tej chwili jeden z tych zawodników, którzy ciągną grę drużyny. Martwi natomiast kibiców Juventusu łatwość z jaką ich pupile komplikują sobie sytuację w wygranych już niemal meczach. Tak było z Napoli. Wczoraj dwa łatwo stracone gole nie zaważyły na rezultacie, ale w przyszłości trzeba unikać takich sytuacji. Przecież nie zawsze Buffonowi uda się uratować skórę kolegom. Trenerowi gospodarzy, Antonio Conte, musi być szczególnie smutno, że klub, w którym przez lata grał, spuścił mu takie lanie. Tym bardziej, że Atalanta wraca do strefy spadkowej. A już zdawało się, że bergamaschi najgorsze mają za sobą.

Dobrą passę kontynuuje Milan. Rossoneri pokonali w Rzymie Lazio (2-1). Zwycięstwo nie przyszło łatwo, bo milanisti, podobnie jak przed dwoma tygodniami w Napoli, "zgłupieli" w drugiej połowie i znów mogło skończyć się remisem. W mecz lepiej weszło Lazio, które już na początku mogło zdobyć gola za sprawą Rocchiego. Milan do przerwy oddał praktycznie 2 strzały na bramkę rywala. I zdobył 2 gole. Niesamowite. Przyjezdni byli skuteczni, a po zmianie stron początkowo bez problemów kontrolowali sytuację. Zanosiło się na bezproblemową końcówkę, tymczasem po golu na 1-2 Lazio stworzyło sobie sporo okazji i mogło wyrównać. Rzymianie strzelili zaledwie 9 goli w 12 spotkaniach. To jest jeden z ich głównych problemów. Napastników niby mają dobrych, okazje zawsze są. Nie ma jednak bramek. Zarate robi co może (dziś bardzo dobry występ), ale nie jest to typowy snajper. Rozczarował Rocchi, który miał trzy setki. Wyróżnił się defensor Radu, którego wielu już skreślało, tymczasem ostatnio radzi sobie dobrze. Choć muszę nadmienić, że gra obronna Lazio stoi na słabym poziomie, szczególnie żałośnie wygląda to przy stałych fragmentach gry. Ekipa Ballardiniego pokazała dziś w sumie niezły futbol i z taką grą pewnie zacznie wkrótce zbierać punkty. Jak na razie jednak ociera się o strefę spadkową. A Milan już o "zona Champions".

Ramię w ramię dzielnie poczynają sobie Parma i Bari. Są to oczywiście największe niespodzianki tych rozgrywek. Bari wygrało 1-0 z Livorno. Sukcesy pugliesi mają solidne fundamenty. Dobry zespół buduje się od obrony, a podopieczni Ventury stracili na razie tylko 7 goli, najmniej w Serie A. Świetne wrażenie robi młoda para stoperów Ranocchia-Bonucci. Obaj już wkrótce z pewnością trafią do bogatszych klubów. W środku pola dzielą i rządzą Almiron z Donatim. Obaj zostali ściągnięci przed sezonem i były to kapitalne decyzje działaczy. Są to piłkarze, którzy z niejednego pieca jedli chleb. Idealni do systemu 4-4-2, bo równie dobrze bronią, jak i atakują. Bari dużo akcji prowadzi bokami i są to często naprawdę fajnie przeprowadzone ataki (Alvarez!). Czego tej ekipie brakuje? Na pewno skutecznego snajpera, którzy "wrzuciłby" piłkę do siatki rywala. Takich piłkarzy ma Parma, choć też czasem gra nieskutecznie. Dziś zasłużenie wygrała 2-0 z Chievo i umocniła się w czubie tabeli. Podoba mi się to, że Guidolin nauczył swoich podopiecznych wszechstronności taktycznej. Nie sprawia im problemu gra zarówno w systemie z trzema, jak i czterema defensorami. Potrafią płynnie zmieniać ustawienie. Widać rękę dobrego szkoleniowca.

Cały czas nie wiem czego tak de facto brakuje Catanii by zacząć wygrywać. Ten zespół naprawdę nie gra źle, ma swój pomysł na rozgrywanie meczów, stwarza sporo okazji. OK, pewnie więc brakuje skuteczności. Choć przecież i tak Catania zdobyła więcej bramek niż np. Bari. Wczoraj kilka okazji zmarnował Morimoto, który jest napastnikiem tyleż zdolnym, co niefrasobliwym. Nareszcie solidnie zaprezentowała się defensywa, w której przez 50 minut nieźle prezentował się Błażej Augustyn. Są widoki na poprawę sytuacji. Liczę więc, że prezes Pulvirenti da popracować jeszcze Gianluce Atzoriemu. Napoli zremisowało wczoraj szczęśliwie (0-0), po kilku niezłych występach tym razem rozczarowało. Zadowolony z wyniku był prezydent De Laurentiis. Nie dziwota, skoro partenopei mieli raptem jedną okazję, którą przykładnie spartolił Lavezzi. Więcej niż o grze Napoli, mówi się o zachowaniu Fabio Quagliarelli, który został zmieniony na kilka minut przed końcem meczu i zdążył jeszcze dobitnie okazać swoje niezadowolenie z tego faktu.

Swoje prywatne tabu przełamał Cesare Prandelli. Po raz pierwszy w karierze trenerskiej udało mu się wygrać w Udine. Zwycięstwo Fiorentiny (1-0) przyszło po ciekawym, szybkim meczu, w którym obie drużyny miały swoje okazje i w którym wynik równie dobrze mógł być odwrotny. To jednak viola posiedli umiejętność przechylania na swoją korzyść takich wyrównanych pojedynków. To ich największy postęp w porównaniu do poprzednich lat. Udinese tymczasem jak zwykle dość lekką ręką rozdaje punkty. Remis byłby chyba dziś najsprawiedliwszy, tym bardziej, że przy golu zdobytym z wolnego przez Vargasa swoje trzy grosze dołożył Pasquale, który lekko zmienił tor lotu futbolówki.

Do dyspozycji z początku sezonu wraca chyba Genoa, która pokonała Sienę 4-2. Szczególnie pierwsze 45 minut było w wykonaniu zespołu Gasperiniego imponujące. Grifoni raz po raz pojawiali się w pobliżu bramki Curciego, często i chętnie wykorzystując boczne sektory boiska, co jest ich znakiem firmowym. Do przerwy wynik brzmiał 3-0, a 2 gole zdobył będący na fali Crespo. Wszyscy doskonale wiemy, że to doskonały napastnik, a system 4-3-3 i częste wrzutki to dla niego woda na młyn. Gospodarze mocno skomplikowali sobie sytuację w drugiej połówce, gdy Siena doszła na 3-2 i miała szanse na wyrównanie. Ostatecznie toskańczyców dobił Floccari. Generalnie kibice Genoi mogą być zadowoleni z tego meczu, ich drużyna wraca do formy i do gry. Goście pokazali po zmianie stron charakter, byli bliscy odrobienia strat. Jeśli chcą utrzymać się w Serie A, to taka postawa musi być dla nich codziennością.

Trwa magiczny moment Cagliari, dla którego zwycięstwo nad Sampdorią (2-0) było czwartym takim wyczynem z rzędu! Dzisiejsze spotkanie zostało trochę ustawione przez czerwoną kartkę dla Stankeviciusa (faul taktyczny). Całą drugą połowę gospodarze grali w przewadze jednego zawodnika, ale długo nie potrafili udokumentować tego golami. Dopiero w samej końcówce udało się zdobyć dwie bramki, obie dość przypadkowo. Co nie zmienia faktu, że sardyńczycy zapisali na swoim koncie trzy punkty, a o okolicznościach za kilka dni nikt nie będzie pamiętał. Samp zdobyła tylko jedno oczko w trzech ostatnich kolejkach. Zespół ewidentnie jest w dołku, gdzieś zatracił tę łatwość i radość gry. Przerwa reprezentacyjna przychodzi więc w odpowiednim dla nich momencie. Nie można nadal wszystkiego opierać na barkach Cassano, którego zresztą znakomicie wyłączył dziś z gry Astori.

Trwa wyjazdowa mizeria Palermo, które poza domem wygrało tylko raz. A aspiracje były i są dużo większe. Dziś zespół Zengi poległ w Bologni (1-3). Poległ po słabej grze i wielu prostych błędach własnych. Szczególnie kuriozalne było zachowanie Kjaera przy golu Di Vaio na 3-1. Duńczyk, często przeze mnie chwalony, nie miał dziś dobrego dnia, choć przecież to on zdobył wyrównującego gola. Jeśli Palermo będzie punktować tylko u siebie, to nie ma co marzyć o dobrej lokacie. Bologna odniosła bardzo ważne zwycięstwo i zostawiła za plecami strefę spadkową. Głównym celem jest spokojne utrzymanie i jeśli duet Zalayeta-Di Vaio będzie nadal tak skuteczny jak dziś (2+1), jest to możliwe.

Wieczorem klasyk - mecz Inter-Roma. Będzie się działo!


foto: goal.com

czwartek, 5 listopada 2009

LM: Włosi pokazali klasę


Nawet najbardziej wybredni koneserzy futbolu musieli być zadowoleni we wtorkowy wieczór oglądając mecz Milanu z Realem. Widziałem tę radość w oczach osób oglądających ten pojedynek w jednej ze sportowych knajp, widać ją było też na twarzach tifosi w przekazie telewizyjnym z San Siro. Rossoneri podzielili się punktami z Królewskimi, ale oba zespoły mogą uważać się za wygranych, gdyż zafundowały nam bardzo dobre widowisko, na pewno jedno z najlepszych w tegorocznej Lidze Mistrzów.

Leonardo zaufał ustawieniu 4-3-3. Na papierze ofensywnie, ale co raz lepiej sprawdza się to też wszystko w fazie obronnej. Zawodnicy zaczynają rozumieć, że broni cała drużyna. Miło było na przykład patrzeć na pracę, jaką wykonał w defensywie Ronaldinho. Milan jest odległym krewnym ekipy, która tak mordowała się na początku sezonu. Optymizm wśród fanów rośnie, ale pamiętajmy, że drużynę czeka jeszcze wiele egzaminów, gdzie będą musieli potwierdzić poczynione postępy. Początek meczu odbywał się pod dyktando Realu, który był dłużej przy piłce i ostrzeliwał bramkę Didy. Gol Benzemy padł zresztą po małym błędzie Brazylijczyka.

Wtedy rozkręcił się Milan, karny którego efektowną bombą wykorzystał Dinho był dość kontrowersyjny, ale przeciętnie prowadzący ten mecz arbiter chwilę potem popełnił ogromny błąd, nie uznając prawidłowego gola Pato. Rossoneri zdominowali końcówkę pierwszej połowy oraz początek drugiej części gry. Przeprowadzili wtedy kilka ładnych akcji skrzydłami i parę razy niewiele brakło by ktoś wrzucił piłkę do siatki Casillasa (brakło Inzaghiego?). Real odgryzał się jak mógł, tempo troszkę spadło, mieliśmy więcej walki i taktyki. W końcówce zabójczy cios zadać mógł wprowadzony z ławki Raul, ale świetnie zachował się Dida. Bardzo dobry mecz, świetny wieczór z Ligą Mistrzów, oby takich więcej!

Spod topora wykaraskał się Inter i to w jaki sposób! Do 86 minuty nerazzurri byli praktycznie poza burtą Champions League. Nie grali wcale źle, na pewno lepiej niż 2 tygodnie temu, ale marnowali kapitalne okazje, po prostu razili niefrasobliwością w polu karnym rywala. Przypominały się z pewnością kibicom nerazzurri koszmary z Valencii czy Villareal (by ograniczyć się tylko do ostatnich lat). W drugiej połowie Dynamo broniło się dzielnie, ale i momentami rozpaczliwie. Piłka odbijała się w ich polu karnym. Wydawało się, że już nie wpadnie. Ale różnicę zrobił Wesley Sneijder. Co tu dużo mówić, takiego zawodnika Interowi brakowało. Najpierw sprytna asysta do Milito, a w 89 minucie zwycięska bramka. Nareszcie jest w składzie lidera Serie A kreatywny pomocnik, taki który potrafi zagrać kluczowe podanie.

Znakomicie grał też Lucio, który w drugiej połowie praktycznie w pojedynkę kasował kontry kijowian (Inter grał wtedy trójką defensorów). Niesamowity obrońca, gdy jest skoncentrowany to należy do absolutnej światowej czołówki. Widać, że wszystkim w Interze spadł kamień z serca. Pokazały to pomeczowe reakcje piłkarzy i wypowiedzi prezydenta Morattiego. Znów szaloną radość zademonstrował tez Jose Mourinho. Czy ten mecz będzie milowym krokiem na europejskim szlaku nerazzurri? Pierwszą diagnozę będzie można już postawić za kilka tygodni. Po wizycie na Camp Nou. Bo przecież wczorajsza wygrana niczego nie przesądza, z tej szalonej grupy śmierci nadal może odpaść każdy.

"Planowe" zwycięstwa odniosły Fiorentina (5-2 z Debreczynem) oraz Juve (1-0 z Maccabi). Viola dali swoim kibicom sporo radości, brutalnie obijając węgierskiego kopciuszka. Stara Dama upodobała sobie zwycięstwa 1-0, ale to też trzeba docenić. Wbrew pozorom nie jest łatwo wygrywać w tym stosunku i jeśli ktoś robi to regularnie, oznacza to, że potrafi kontrolować grę i grać konsekwentnie (czemu nie grali tak z Napoli?). A takie zespoły z reguły nie zostają z pustymi rękoma. Poza punktami dla siebie, włoskie drużyny wywalczyły też oczka do rankingu UEFA. Serie A zaczyna odskakiwać Bundeslidze. To niezwykle ważne, o czym pisałem TU. Jest to w naszym wspólnym interesie. Naszym, czyli pasjonatów calcio.

PS. Brawa dla kibiców Milanu, którzy ciepło przywitali powracającego na Giuseppe Meazza Kakę. Zasłużył na takie przyjęcie tym, co zrobił dla tego klubu.


foto: gazzetta.it

niedziela, 1 listopada 2009

11. kolejka - Mistrz kierownicy ucieka


Największymi wygranymi 11. serii spotkań Serie A są bez wątpienia piłkarze Interu Mediolan. Nerazzurri odskoczyli rywalom na 7 punktów i już oficjalnie możemy napisać, iż rozpoczęli "wielką ucieczkę" w kierunku scudetto. Wygrana w Livorno (2-0) wcale nie przyszła liderowi łatwo. Do przerwy to gospodarze nadawali ton grze, mieli nawet okazje by wyjść na prowadzenie. Nie udało się i jak to w pojedynkach z Interem z reguły bywa - mistrz Italii nie darował takich omyłek. Szybko zdobył gola po zmianie stron i do końca już kontrolował mecz. Nerazzurri mają dobry zespół, a w nim sporo indywidualności. Trzeba więc wykorzystywać bezlitośnie wszelkie okazje bramkowe, inaczej kończy się tak jak dziś. Mourinho chwalił po meczu swoją drużynę, podkreślając pracę jaką wykonuje ona na treningach. Pamiętajmy jednak, że wygraniem tylko Serie A nikt się nie będzie w czarno-niebieskiej części Mediolanu specjalnie ekscytował. Cel nr 1 to Liga Mistrzów. A już w środę mecz w Kijowie, Inter nie może tam przegrać (a powinien nawet pomyśleć o zwycięstwie). Tymczasem Mourinho ma kłopoty kadrowe, "rozsypał się" kolejny zawodnik - Muntari.

Tygrysi skok Interu był możliwy dzięki wpadkom grupy pościgowej. Zupełnie niezrozumiała jest dla mnie porażka Juventusu z Napoli (2-3). Bianconeri zaprzepaścili tym samym wszystko to, co ugrali w środę z Sampdorią. Przez prawie godzinę gry zanosiło się na powtórkę - Stara Dama prowadziła 2-0 i choć nie grała olśniewająco, to zdawało się, że panuje nad sytuacją. I wtedy Juventus gdzieś zniknął, goście zaczęli stwarzać okazje i zdobywać gole. Świetną zmianę dał Argentyńczyk Datolo (co za lewa noga!), swoje dołożył Ferrara, który wprowadzając Amauriego za Poulsena totalnie zachwiał równowagę w drużynie. A może jednak trzeba docenić odwagę trenera Juve, który bardzo (może zbyt bardzo?) chciał wygrać to spotkanie? Walter Mazzarri zdobył 10 oczek w 4 meczach na ławce partenopei. Szacunek. Szkoleniowiec ten zaczyna wykorzystywać talent drzemiący w składzie swojej drużyny. Juventus natomiast wykorzystał już chyba wszystkie swoje koła ratunkowe. I albo przestanie tracić punkty i poważnie powalczy o tytuł, albo zadowoli się "gwarantowanymi" miejscami 2-3.

Straty poniosła też Sampdoria, która zremisowała z Bari 0-0. Pierwsza połowa przebiegła pod dyktando Sampdorii, w której barwach niezwykle aktywny był chłopak z Bari, Antonio Cassano. Nie miał on jednak wsparcia w kolegach. Nie udało się więc doriani przełamać linii obronnej gości. Ich defensywa nie tylko jest najlepsza w lidze, ale i - co bardzo ciekawe - nie straciła ani jednej bramki w pierwszych 45 minutach meczów! Z biegiem czasu goście radzili sobie coraz lepiej także w ofensywie, a to co wydarzyło się w doliczonym czasie gry wzbudziło ich pomeczową wściekłość. Najpierw Barreto tak wykonał rzut karny, że do teraz trwa akcja poszukiwania futbolówki, a chwilę potem Leonardo Bonucci (kolejny ciekawy defensor!) zdobył prawidłowego gola, którego nie uznał arbiter Valeri. Remis chyba sprawiedliwy, ale Bari na pewno pluje sobie w brodę. Odnosi się wrażenie, że Sampdorii zaczyna troszkę brakować paliwa. Gdzie jest najbliższa stacja benzynowa?

Wygrała Fiorentina, sprawiając radość swoim kibicom, ale i wielu znajomych typerom bukmacherskim. Mecz z Catanią (3-1) był ciekawy za sprawą obu drużyn, które zostawiły w szatni kunktatorstwo i grały o pełną pulę. Catania przegrała, ale zwracam się z apelem do prezydenta Pulvirentiego - proszę nie zwalniać trenera Gianluci Atzoriego, nie zasługuje na to! W barwach Fiorentiny bardzo dobrze, szczególnie po przerwie, zagrał prawy obrońca Lorenzo De Silvestri. Prezydent Lazio, Claudio Lotito, powinien zacząć się zastanawiać, czy aby dobrze zrobił tak łatwo rezygnując z usług wychowanka biancocelesti.

Lotito ma zresztą więcej powodów do zastanowienia. Lazio tylko zremisowało w Sienie (1-1) i nadal tłamsi się gdzieś w okolicach strefy spadkowej. Podział punktów jest w miarę sprawiedliwy, bo obie ekipy miały swoje okazje. Poziom meczu słaby, nic dziwnego, że rzymianie z taką grą nie wygrali już od 9. kolejek. To nie zdarzyło się Lazio od prawie 20 lat. A miało być tak pięknie...Remis nie zadowala ani jednych ani drugich. Siena pozostaje czerwoną latarnią, a Lazio ma tak ciężki terminarz, że kto wie czy czasem nie dołączy do toskańczyków w strefie spadkowej. Jedynie Zarate gra na niezłym poziomie, reszta jest milczeniem. Szczególnie zastanawia obniżka formy u bramkarza Fernando Muslery.

Odbiła się natomiast Roma. Najważniejszy był tu wynik (2-1 z Bologną), więc o stylu nie dyskutujemy, bo zwycięzców się ponoć nie sądzi. Giallorossi przegrywali 0-1 przez 3 minuty i te 3 minuty zapowiadały dramat Romy, którą coraz mocniej wygwizdywali kibice. Było bardzo nerwowo, udało się jednak pozbierać. Bologna oddała drugą połowę praktycznie bez walki, brakuje tam chyba prawdziwego lidera. Czeka ich kolejny sezon walki o utrzymanie. Dla gospodarzy w końcu trafił Vucinic, który z kilku metrów skierował piłkę do siatki. Trzeba to docenić, bo w tym sezonie marnował już łatwiejsze sytuacje. Pod nieobecność Tottiego trafienia Czarnogórca są bezcenne.

Niezbyt ciekawie było w Weronie. Chievo podzieliło się punktami z Udinese (1-1) i tak naprawdę to prawie wszystko co można interesującego napisać o tym meczu. Udinese zbyt często w tym sezonie rozgrywa nudne partie, a przecież znaliśmy ich z zupełnie innej strony. Obie drużyny spokojnie zbierają punkty, ale o ile Chievo musi być zadowolone ze swojego dorobku, o tylu friulani już niekoniecznie. Nie pomagają im na pewno problemy zdrowotne Antonio Di Natale.

Z satysfakcją odnotowuję świetną dyspozycję Cagliari, który wygrało trzecie spotkanie z rzedu (3-0 z Atalantą) i jest już blisko czołówki. Dziś sprawę załatwiono do przerwy, gdy bramkarz Atalanty trzykrotnie wyciągał futbolówkę z siatki. Consigli zawalił zresztą pierwszego gola, zaliczając "pusty przebieg". To już drugi numer jaki "wycina" ten golkiper z rzędu. W środę przecież podarował gola Livorno. Goście mają sporo problemów kadrowych, Conte musiał dziś mocno poprzesuwać niektórych piłkarzy. To wszystko nie wróży im łatwego życia, po 5. kolejkach bez porażki znów mają do czynienia z prozą życia. Cagliari świętuje 300-ne zwycięstwo w Serie A w swoim 1000-ym w niej meczu. Wow.

W dobrej formie jest też Milan, który choć na kolana stylem nie rzuca, to jednak konsekwentnie punktuje. Wygrana z Parmą (2-0) sprawiła, iż rossoneri chyba po raz pierwszy w tym sezonie znaleźli się w "zona Champions", czyli pierwszej "czwórce". Triumf zasłużony, choć okazji Milan nie wykreował zbyt wielu. Wykreował natomiast dwóch bohaterów - strzelca "doppietty", Marco Borriello oraz Nelsona Didę, który dwukrotnie w znakomity sposób zasłonił swoją bramkę. Ciekawe, czy Borriello ma już za sobą te wszystkie problemy zdrowotne i będzie w stanie wrócić do formy, jaką prezentował w Genoi? Życzę mu tego, bo podoba mi się styl gry tego snajpera. Parma zagrała trochę bez wyrazu, odważnie tylko momentami. Widać było, że w jakimś stopniu wkalkulowali sobie stratę punktów na San Siro. A Milan już we wtorek mierzy swe siły z Realem. Wielki rewanż "Galaktycznych" czy jednak ponownie sukces rossoneri?

Przed chwilą zakończyło się spotkanie Palermo-Genoa. Gradu bramek nie było, choć okazji nie brakowało, szczególnie przed przerwą. Remis 0-0 nie zmienia sytuacji żadnej z drużyn, a jak mawia Zbigniew Boniek: "lepszych dwóch rannych niż jeden zabity". To tyle na dziś, czas spać, jutro pierwszy dzień w nowej pracy. Serdecznie pozdrawiam czytelników:)


foto: gazzetta.it