wtorek, 27 maja 2014

Naj, naj, naj... Serie A 2013/2014
















"11" sezonu:

Gianluigi Buffon (Juventus) - Juan Cuadrado (Fiorentina), Mehdi Benatia (Roma), Andrea Barzagli (Juventus), Stephan Lichtsteiner (Juventus) - Paul Pogba (Juventus), Miralem Pjanić (Roma), Kevin Strootman (Roma) - Carlos Tevez (Juventus), Ciro Immobile (Torino), Luca Toni (Hellas)

Druga "11" sezonu:

Mattia Perin (Genoa) - Maicon (Roma), Leandro Castan (Roma), Rolando (Inter), Giorgio Chiellini (Juventus) - Arturo Vidal (Juventus), Antonio Candreva (Lazio), Andrea Pirlo (Juventus) - Giuseppe Rossi (Fiorentina), Gonzalo Higuain (Napoli), Alessio Cerci (Torino)

"11" odkryć:

Simone Scuffet (Udinese) - Silvan Widmer (Udinese), Shkodran Mustafi (Sampdoria), Nikola Maksimović (Torino), Sime Vrsaljko (Genoa) - Jorginho (Hellas/Napoli), Daniele Baselli (Atalanta), Bruno Fernandes (Udinese) - Keita Balde Diao (Lazio), Domenico Berardi (Sassuolo), Juan Iturbe (Hellas)

"11" rozczarowań: 

Mariano Andujar (Catania) - Christian Maggio (Napoli), Nicolas Spolli (Catania), Danilo (Udinese), Fabian Monzon (Catania) - Keisuke Honda (Milan), Marek Hamsik (Napoli), Francesco Lodi (Genoa/Catania) - Ishak Belfodil (Inter/Livorno), Rolando Bianchi (Bologna), Alessandro Matri (Milan/Fiorentina)

Odkrycie sezonu:
Juan Iturbe

Piłkarz sezonu:
Carlos Tevez

Rozczarowanie sezonu: 
Keisuke Honda

poniedziałek, 12 maja 2014

"11" odkryć Serie A



Kolejny sezon Serie A dobiega końca. Zostało już niewiele niewiadomych. Czas więc na podsumowania. Na pierwszy ogień „11” piłkarzy, których określić możemy jako największe odkrycia Serie A. Od razu muszę tu wytłumaczyć nieobecność na liście Ciro Immobile, którego czytelnicy profilu Calciobar na Facebooku domagali się w komentarzach. Rozgrywający genialny sezon Włoch był dwa lata temu królem strzelców Serie B, a rok temu rozegrał pełny, poprawny sezon w pierwszoligowej Genoi. Nie potrafię uznać go za odkrycie, w przeciwieństwie choćby do graczy, którzy trafili dopiero do Serie A z niższej ligi i potwierdzili swój talent (Berardi, Jorginho).

4-3-3:
















Simone Scuffet (rok urodzenia: 1996, kraj: Włochy, klub: Udinese)
Praktycznie wszystko co trzeba na ten moment wiedzieć o Scuffecie, napisano w TYM tekście. 17-letni Włoch spełnia wszystkie kryteria „odkrycia” – przed sezonem mało kto o nim słyszał, a jego wejście do ligi było naprawdę mocne. Trzeba zgodzić się z opinią, że Simone jest bardzo mocny na linii, a kuleje trochę jeszcze na przedpolu. Ale czy nie to samo pisano kiedyś o 17-letnim Buffonie? Jedno jest pewne – mamy do czynienia z wielkim bramkarskim talentem. Od Scuffeta zależy teraz jak wysoko zajdzie.

















Sime Vrsaljko (1992, Chorwacja, Genoa)
Sime potwierdził wszystkie nadzieje, z jakimi trafiał latem do Włoch. Łatwość i lekkość biegu, dobra gra w defensywie, skuteczne zapędy ofensywne. Jak na pierwszy sezon w trudnej Serie A spisał się dobrze. Jestem przekonany, że kolejne rozgrywki, oby w 3-4-3 trenera Gasperiniego, będą dla niego jeszcze bardziej udane i zaowocują transferem do jeszcze mocniejszego klubu.

Shkodran Mustafi (1992, Niemcy, Sampdoria)
Ciekawy przypadek. Grał dość często już w poprzednim sezonie, ale wtedy głównie kojarzył mi się z błędami i nieregularnością. W obecnych rozgrywkach to był już inny Mustafi. Pewniejszy, świetnie grający na wyprzedzenie i w powietrzu. Dobra, równa forma zaowocowała debiutem w dorosłej reprezentacji Niemiec i powołaniem do szerokiej kadry na Mundial. Bardzo mocny kandydat do nagrody dla zawodnika, który poczynił największe postępy w Serie A. 

Silvan Widmer (1993, Szwajcaria, Udinese)
Jeśli jeszcze nie znacie tego zawodnika, to pewnie usłyszycie o nim w przyszłym sezonie. Młody Szwajcar krok po kroku zdobywa sobie miejsce w składzie Udinese, podgryzając pozycję Dusana Basty na prawej obronie/pomocy. Imponuje przygotowaniem fizycznym, siłą, wybieganiem. Jeśli klub ze Stadio Friuli stawia na jakiegoś piłkarza, to z reguły się nie myli, a na Widmera ponoć postawić chcą w Udine mocno.

Nikola Maksimović (1991, Serbia, Torino)
Latem 2010 oferta transferowa za tego piłkarza leżała na biurku dyrektorów sportowych Legii i Lecha. Maksimović był wówczas do kupienia z drugoligowej Slobody Sevojno za około 100 tysięcy dolarów. Po kilku latach Serb trafił do Serie A i wywalczył sobie miejsce w składzie mocnego w tym roku Torino. Dobrze radził sobie zarówno na środku obrony, jak i na boku pomocy w ustawieniu 3-5-2. Wszechstronność to jego mocna strona, bo grac może również w środku pola. Ciekawa przyszłość przed nim.












Jorginho (1991, Brazylia/Włochy, Napoli)
Piłkarz, który przeszedł przyspieszony kurs futbolowego dorastania – w kilka miesięcy z Serie B do czołowego klubu Serie A. I podołał. Rządził w środku pola Hellas, a od stycznia bez problemów i kompleksów wziął na siebie grę Napoli. Technika, przegląd pola, podanie. Elegancki sposób gry. Pomocnik prawie kompletny. Tak jak pisałem w styczniu – to może być w dłuższej perspektywie czasu najważniejszy transfer zimowego okienka AD 2014.

Bruno Fernandes (1994, Portugalia, Udinese)
Doprawdy imponująca jest umiejętność klubu z Udine do wynajdywania i promowania młodych chłopaków (choć w tym konkretnym przypadku do Włoch sprowadziła piłkarza Novara). Fernandes zaczynał sezon na końcu ławki, ale dość szybko wskoczył do rotacji, by wiosną być już podstawowym piłkarzem Zebrette. Wyróżnia się techniką użytkową, ruchliwością, inteligencją - potrafi znakomicie odnaleźć się pod bramką rywala. Jest centrocampistą wszechstronnym - może grać przy napastniku, ale również bardziej z tyłu, jako środkowy pomocnik. Ciężko niestety oprzeć się wrażeniu, że w tym momencie, na miejscu Fernandesa, miał znajdować się nasz Piotrek Zieliński...

Daniele Baselli (1992, Włochy, Atalanta)
Może kogoś zaskoczy to nazwisko na liście, ale ja mocno wierzę w tego chłopaka. Od razu widać, że jest inteligentny, dobrze wyszkolony technicznie, ma dobre podanie i niezły przegląd pola. Jeśli będzie się tak dalej rozwijał to Italia doczeka się kolejnego bardzo ciekawego cofniętego rozgrywającego. Przed Atalantą w kolejnym sezonie dylemat - sprzedać Lukę Cigariniego i postawić na Basellego, znaleźć miejsce dla nich dwóch (co może być ciężkie z taktycznego punktu widzenia) albo sprzedać Basellego, bo chętnych ponoć nie brakuje...















Keita Balde Diao (1995, Senegal, Lazio)
Ogromne możliwości sygnalizował już rok temu, prowadząc młodzież Lazio do tytułu mistrzowskiego. W tym sezonie gładko wszedł do Serie A. Szybki, waleczny, bezkompromisowy, ambitny. W wielu meczach to on, razem z Candrevą, ciągnął do przodu drużynę biancocelesti. Zdarzają się mu jeszcze przestoje w grze, ale zrzućmy to na karb wieku. Kto wie, może kiedyś w Barcelonie pożałują tego, że tak łatwo pozbyli się młodego Senegalczyka?

Domenico Berardi (1994, Włochy, Sassuolo)
O Berardim wszyscy wiedzieliśmy, że to wielki talent rok temu - gdy trafiał razem z Sassuolo do Serie A. Pytanie brzmiało - jak sobie poradzi? Poradził sobie świetnie. Już 16 goli (w tym 3 hat-tricki), wiele świetnych zagrań. I ciągle widoczne braki, które pokazują tak naprawdę skalę jego potencjału. Berardi miewał wahania formy, ale mimo wszystko, na szczeblu Serie A, jest jednym z dwóch największych eksplozji tego sezonu. Mocno przyczynił się do utrzymania swojej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej

Juan Iturbe (1993, Argentyna, Hellas Verona)
Drugim wielkim wygranym sezonu w tej kategorii jest Juan Iturbe. Słyszałem o nim wcześniej, że to chłopak z potencjałem. Sądziłem jednak, że może to być kolejny z serii Latynosów, którzy trafili do Europy i sobie nie poradzili. Błąd. Iturbe we Włoszech przyjął się kapitalnie. Dryblował, dogrywał, strzelał. Jest tak szybki, że ciężko dogonić go z piłką przy nodze. O dogonieniu go bez piłki nie wspominając. Określenie "Mały Messi" jest oczywiście nadane na wyrost, ale patrząc na grę młodego Argentyńczyka ciężko było, zachowując odpowiednie proporcje, nie pomyśleć o jego wielkim rodaku. Trudno przypuszczać, aby Iturbe nie trafił już latem do dużo większego klubu. Zapracował na to.

środa, 19 lutego 2014

Co wymyśli wesoły Clarence?















Przeczytałem gdzieś, że dzisiejszy mecz z Atletico będzie pierwszym prawdziwym testem trenerskim dla Clarence'a Seedorfa. Ciężko mi się z tym zgodzić. Praktycznie niemożliwe jest aby trener, szczególnie zółtodziób, odcisnął jakieś piętno na drużynie po zaledwie kilku tygodniach pracy. Rozumiem jednak budowanie tej otoczki. Rossoneri są ostatnim włoskim przedstawicielem w futbolowej elicie, więc to na nich zwrócone są oczy całej piłkarskiej Italii.

Dwa tygodnie tamu napisałem, że z Massimiliano Allegrim na ławce Milan miałby większe szanse przejść Atletico. Niektórzy uznali to za żart. Nigdy nie byłem wielkim fanem Allegriego, ale ne pewno nie należałem też do jakże licznego (również w Polsce) klubu kibiców robiących z tego szkoleniowca całkowitego głupka. Pomijając ten sezon ligowy, Maxa bronią wyniki. W Sassuolo, Cagliari i Milanie.

Wiele można mu zarzucić, ale na pewno potrafił z reguły sensownie ustawić swoją drużynę w meczach przeciwko mocniejszym rywalom. Zeszłoroczne starcie z Barceloną na San Siro było pod tym względem majstersztykiem i pokazem tego jak przeciętnymi zasobami własnymi wyłączyć można rywalowi największe atuty. Ok, w rewanżu Milan dostał zasłużone bańki, ale ja mówię o pierwszym meczu. I o kilku innych w Lidze Mistrzów za kadencji Allegriego.

Clarence Seedorf wydaje mi się jak na razie trenerem z zupełnie innego uniwersum. Widzę go trochę jako takiego trenerskiego "wesołego Janka", któremu zawsze wydawało się, że bycie trenerem to bułka z masłem. Wiecznego życiowego filozofa uważającego się za lepszego i mądrzejszego od otoczenia. Taktycznego abnegata, któremu do niedawna (z perspektywy Brazylii) zdawało się, że wystarczy drużynę ustawić ofensywnie, rzucić jej piłkę, kazać dominować, hołdować posiadaniu futbolówki i zbierać tego owoce. Sorry, Clarence, to nie takie proste.

Nigdy chyba taka beztroska filozofia nie dała efektów w światowej piłce. Wszycy lubili oglądać ekipy Zemana czy Leonardo, ale bądźmy poważni. Tak się nie da wygrywać. Absolutnie nie wykluczam opcji, że krzywdzę Seedorfa takimi opiniami. Że jestem do niego uprzedzony. Możliwe. Clarence przejął drużynę w biegu, nie przygotowywał jej taktycznie ani fizycznie. Zaczyna ją modelować po swojemu i efekty przyjdą za jakiś czas. To realne postawienie sprawy.

Dziś jest jednak luty 2014. I skupiając się na dzisiejszym meczu jestem niezmiernie ciekawy, czy holenderski poliglota wymyśli jakąś taktyczną, brudną lub czystą, sztuczkę, aby ograć Simeone. Ja na początku nie doceniałem zresztą "Il Cholo" jako trenera i cholernie się pomyliłem. To konkretny szkoleniowiec, który proste środki doprowadził do perfekcji, biorąc pod uwagę materiał ludzki jakim dysponuje.

Paradoksalnie, łatwiej było przygotować Milan rok temu na Barceloną niż teraz na Atletico. Każdy wie jak grała Barca za Villanovy. Oczywiście mało kto potrafił ją zatrzymać, ale przynajmniej matryca była znana. Ona nie zadziała na Atletico, bo colchoneros są silni i twardzi fizycznie, opierają grę na agresji, kontrze i stałych fragmentach, a nie posiadaniu piłki. Ciężko będzie ich zatem skontrować.

Goście, patrząc na ich skład personalny, nie mają słabych punktów, takich które odstawałyby od reszty drużyny. W Milanie widzę ich kilka. Colchoneros mają dużą przewagę umiejętności w bocznych sektorach boiska, gdzie posiadają piłkarzy kreatywnych, potrafiących zejść do środka pola. To, plus sposób gry w defensywie napastników, szczególnie Diego Costy, najprawdopodobniej zniweluje papierową przewagę liczbową Milanu w środku pola.

Aktualne Atletico prezentuje jako zespół porównywalną klasę do zeszłorocznej Barcelony. Milan nie jest silniejszy niż rok temu, a na pewno ma na ławce mniej doświadczonego i obytego szkoleniowca. Można odwoływać się do "europejskiego DNA Milanu" (w czym jest sporo prawdy), do sukcesów Seedorfa-piłkarza w Lidze Mistrzów, do 2007 roku, gdy Milan dołował w Serie A, by wygrać na koniec Champions League.

To są jednak elementy życzeniowe i niemierzalne w kontekście zielonej murawy. Przewaga realnych, namacalnych czynników jest pod każdym względem po stronie Atletico. Ostatnia włoska drużyna ma spore szanse na zakończenie swojej przygody z Ligą Mistrzów już na tym etapie. A może jednak "wesoły Clarence" zaskoczy nas po raz pierwszy czymś konstruktywnym?

PS. Zachęcam do śledzenia profilu Calciobar na FB:
https://www.facebook.com/CalciobarPL

Tam dużo, jeszcze więcej ciekawostek i komentarzy na temat Serie A.

czwartek, 13 lutego 2014

Disegnello. Artysta z Curva Nord.














Nazywa się Massimo Di Clemente, choć lepiej znany jest jako "Disegnello". Jest artystą, absolwentem Akademii Sztuk Pięknych, a w środowisku kibicowskim słynie przede wszystkim z opraw meczowych, prezentowanych przez kibiców Lazio na Curva Nord. To on jest ich autorem. Także tej ostatniej, z niedzielnych derby, będącej interpretacją słynnej rzeźby Antonio Canovy, "Wenus i Adonis". Przeglądając włoskie strony i fora internetowe, trafiłem na ciekawy wywiad, którego udzielił portalowi lalaziosiamonoi.it. Myślę, że fajnie oddaje on emocje i motywy kierujące włoskimi ultrasami, kolorującymi szare i przestarzałe włoskie stadiony.

"Rozważaliśmy różne pomysły. Jak zwykle zbieramy się i decydujemy wspólnie o tym co
zrealizować, w zależności od momentu, jaki przeżywa Lazio. Właśnie z tego powodu wyszliśmy od zdania "Tobie przyrzekłem wieczną wierność, Tobie dam wieczną miłość". Szukałem motywu wśród dzieł Canovy, ponieważ doskonale znam twórczość tego artysty z okresu studiów w Akademii Stuk Pięknych. Canova rozwinął temat miłości zarówno w dziele "Psyche budzona przez pocałunek Kupidyna", jak i w "Wenus i Adonis", które ostatecznie wybraliśmy."

















Dlaczego właśnie ta rzeźba?

"Ponieważ w geście, który przedstawia rzeźba zawarta jest w pełni miłość między dwoma głównymi podmiotami. Adonis wyrusza na polowanie, Wenus zbliża się do niego, by go ostrzec. Patrzą sobie w oczy i ona pozdrawia go, kładąc mu dłoń na twarzy. To gest miłości, gest bardzo romantyczny. Przerobiliśmy trochę rysunek, przedłużając szaty Wenus, kolorując je na błękitno i dodając napis "SS Lazio". My kibice jesteśmy reprezentowani na tym obrazie przez Adonisa, podczas gdy bogini Wenus to Lazio. Dodaliśmy też obok kolumnę jońską ze stojącym na niej Pucharem Włoch."

Jak tworzy się taką choreografię?

"Techniki nie wymyśliłem ja (śmiech), używali jej też Michał Anioł i Rafael. Studiowałem dekorację malarską w Akademii Sztuk Pięknych u profesora Gino Marotty, który uformował mnie jako artystę i który niestety zmarł rok temu. U niego nauczyłem się, iż zarówno do zaprojektowania Kaplicy Sykstyńskiej, jak i do każdego innego fresku, używa się zawsze metody "quadrettato". Tworzy się normalny rysunek na kartce, który potem przenosimy w powiększonej skali na inne tło. Wyznaczamy punkty na płótnie, których używam do rysowania. To nie jest łatwe, ponieważ rozmiary dzieła się ogromne i trzeba też brać pod uwagę efekt optyczny Curvy, która schodząc do szyby na samym dole jest praktycznie płaska, podczas gdy idąc w górę staje się wertykalna. Dlatego też musimy też pamiętać o pewnego rodzaju efekcie perspektywy."














Ile osób i środków finansowych potrzeba?

"Im więcej osób bierze udział, tym lepiej. Powiedzmy, że trzeba co najmniej dwudziestu ludzi by wszystko przygotować, nie pobrudzić magazynu, który wynajmujemy do pracy i by rozciągnąć materiał. Robimy składkę na kupno farb, materiału, dekoracji i czegoś do jedzenia podczas przygotowań. W sumie potrzebujemy około 7-8 tysięcy euro, czasem nawet więcej. Jesteśmy zgraną, zaangażowaną ekipą. Jesteśmy świetnie zorganizowani: ktoś przygotowuje transparenty, ktoś inny jedzie kupić farby, ktoś z kolei kupuje dekoracje. Są też tacy, którzy pracują ze mną, pilnują rozmiarów rysunku, pomagają rozwijać materiał, kiedy ja rysuję. Ogrom roboty. Robimy to z przyjemnością. W trakcie pracy żartujemy, opowiadamy sobie anegdotki z Curvy i wyjazdów. Tworzy się naprawdę przyjemna atmosfera. Bez pomocy wszystkich chłopaków nie byłoby możliwe zrealizowanie tych choreografii."

Jak wygląda to wszystko czasowo?

"W tym przypadku potrzebowaliśmy podwójną ilość czasu, ponieważ magazyn, który wynajęliśmy był długi na 40 metrów i szeroki na 18, a choreografia miała wymiary 40x30. Musieliśmy więc dzielić pracę. Najpierw jedna część rysunku, potem zwijaliśmy materiał i tworzyliśmy resztę. W sumie spędziłem na tym wszystkim 16 godzin: wszedłem o 19:30 wieczorem i wyszedłem o 7:30 następnego ranka. Do tego trzeba dodać kolejne 4 godziny poprzedniego dnia. Gdybym miał trochę więcej czasu, wszystko byłoby łatwiejsze."

















Nadchodzi dzień derby. Co czujesz widząc swoje dzieło na trybunie?

"Najpierw są dni poprzedzające mecz, w których adrenalina zaczyna rosnąć. Chłopaki pilnują sektorówki aż do momentu, kiedy przewozimy ja na stadion furgonetką w dzień meczu. Później jest rozwijana bardzo uważnie, aby nie zrobić tego krzywo. To wielka odpowiedzialność wobec całego stadionu. Zawsze jest trochę obaw i zawsze zadaję sobie pytanie czy oprawa wyjdzie pięknie i czy będzie w stanie naładować energią piłkarzy. Oni też na nią patrzą, przed ostatnimi derby Mauri i Biglia przyjechali zobaczyć jak pracujemy i byli zafascynowani. To jest nasz główny cel: naładować i wesprzeć drużynę w trudnych chwilach. Kluczowe jest wygranie derby na trybunach zanim zacznie się mecz. Kiedy choreografia jest rozwijana czuję się jak dziecko, mam ochotę płakać. To jest magiczny moment. Kiedy 26 maja po wygranej w finale Pucharu Włoch moja sektorówka została rozwinięta na murawie, prawie mdlałem z emocji."

Z wielu choreografii, które stworzyłeś, do której jesteś najbardziej przywiązany?

"Ostatnia jest jak ta pierwsza - wszystkie są tak samo ważne, bo dla mnie są jak moje dzieła sztuki. Najbardziej skomplikowana i trudna była ta, na której narysowałem Koloseum (21.03.2004). Odwzorowaliśmy wtedy wszystkie trzy poziomy budowli: joński, dorycki i koryncki. Była tak duża, że mieściłem się w każdym narysowanym łuku Koloseum. Była dość trudna. Tak samo jak ta przedstawiająca ojca, wiążącego but swojemu synowi (08.04.2013) i przede wszystkim ta z Gabriele Sandrim (11.11.2012). Przedstawienie jego twarzy na Curvie było wielką odpowiedzialnością. Ale uważam za piękne także te stare, które tworzyłem zanim zacząłem studiować w Akademii. Robiliśmy je tak naprawdę na ulicy, ale i tak wychodziły pięknie."

sobota, 1 lutego 2014

Wycisnęli tyle, ile mogli. Włoskie mercato.

















Czasy, gdy Włosi rozdawali karty na rynku transferowym minęły chyba bezpowrotnie. Stąd, oceniając zimowe mercato w wykonaniu klubów Serie A, musimy przede wszystkim brać pod uwagę aktualną sytuację ekonomiczną Półwyspu Apenińskiego i działającym tam klubów.


Dlatego też, wbrew słyszalnym tu i ówdzie pomrukom niezadowolenia, oceniam to okienko dość pozytywnie. Mieliśmy kilka ciekawych transferów gotówkowych wewnątrz Italii (Hernanes, Nainggolan) i przede wszystkim sporo ciekawych zakupów z innych lig (Anderson, Honda, Taarabt, Henrique, Toloi, Osvaldo). Jak na zimowe mercato, naprawdę mogło być o wiele gorzej. Czy mogło być lepiej i ciekawiej? Bardzo wątpliwe.


Poniżej moja ocena ruchów transferowych poszczególnych klubów Serie A.


Atalanta: Drużynie nie grozi raczej spadek i na pewno puchary, więc mercato było spokojne. Wymieniono Caniniego na Benalouane w grupie stoperów, ściągnięto dość chimerycznego, ale przydatnego Estigarribię z Chievo. Ciekawym piłkarzem może być Bentancourt, którzy trafił do Bergamo z PSV ostatniego dnia okienka i jest w Urugwaju typowany na „nowego Cavaniego”. Kadra nie została specjalnie wzmocniona, ale sukcesem jest przede wszystkim brak większych osłabień (Denis, Bonaventura). Ocena mercato: 6/10


Bologna: Sporym osiągnięciem jest utrzymanie w kadrze Diamantiego, kuszonego lukratywną ofertą z Chin, ale poza tym pustka. Drużyna nie została praktycznie wzmocniona, co źle rokuje w walce o utrzymanie. Ocena: 4/10


Cagliari: Strata Nainggolana okaże się na dłuższą metą ogromnym ubytkiem. W bramce, po odejściu odstawionego na boczny tor Agazziego, pozostali tylko przeciętni Avramov i Silvestri. Nadzieją jest eksplozja młodej brazylijskiej gwiazdki, Adryana (sprowadzony z Flamengo), ale jest to trochę myślenie życzeniowe. Prezydent Cellino stracił chyba serce do klubu (jest w trakcie nabywania pakietu własnościowego w Leeds), drużyna gra na rozkopanym pseudo-stadionie. To będzie ciężka wiosna. Ocena: 4/10


Catania: Kluczem do utrzymania może okazać się odzyskanie Lodiego, który jest rozgrywającym nietuzinkowym i w poprzednich sezonach robił grę ekipie z Sycylii. Nieźle w pierwszych występach zaprezentował się też ściągnięty ze Sportingu Lizbona pomocnik Rinaudo. Catania jest trochę mocniejsza niż miesiąc temu, ale czy to wystarczy? Brakuje chyba zmiennika dla Bergessio na środku ataku. Ocena: 5,5/10


Chievo: Kilkunastu zawodników przewinęło się przez drzwi klubu z przedmieść Werony, ale w większości są to postacie drugorzędne. Do podstawowej jedenastki mają szanse wskoczyć chyba tylko stoper Canini i pomocnik Guarente (zobaczymy też, co z utalentowanym Paredesem, wypożyczonym z Romy, która dopiero co sprowadziła go z Boca Juniors). Kręgosłup zespołu został utrzymany, ale walka o pozostanie w lidze będzie wyczerpująca. Ocena: 5,5/10


Fiorentina: Optykę zimowego okienka klubu z Toskanii wyznaczały urazy Rossiego i Gomeza, stąd pozyskanie Matriego i Andersona. Diakite, którego osobiście uważam za drewniaka, daje dodatkową opcję z tyłu. Inteligentne, chirurgiczne mercato. Ocena: 7/10


Genoa: Jak zwykle u prezydenta Preziosiego sporo manewrów, ale kluczowe elementy drużyny pozostały w Genui. Burdisso, Motta i De Ceglie to inteligentne ruchy skrojone pod 3-4-3 (3-4-2-1) preferowane przez trenera Gasperiniego. Udało się też trochę odchudzić kadrę. Ocena: 6/10


Inter: Transferem Hernanesa Erick Thohir podniósł mocno ocenę okienka, długo splamionego śmieszną telenowelą Guarin-Vucinić. Brazylijczyk to piłkarz o bardzo wysokiej jakości, potrafiący sam wygrywać mecze. D'Ambrosio to bardzo dobra alternatywa na bokach pomocy, z potencjałem na pierwszą jedenastkę. Z klubu udało się wypchnąć też Pereirę, jeden z większych niewypałów w ostatnich latach. Wątpliwość - czy nie za dużo tu środkowych pomocników o nastawieniu ofensywnym (Alvarez, Hernanes, Kovacić, Guarin), a nie za mało napastników? Ocena: 7/10


Juventus: Było pewne, że Stara Dama ściągnie kogoś tylko, jeśli pojawi się ciekawa okazja. Tak było z Osvaldo, który szczególnie przydatny może być w Lidze Europy, którą Conte chce wygrać. Pozostaje pytanie, czy mimo wszystko Juve nie ma tych napastników zbyt wielu? Liczyłem po cichu na kogoś na bok pomocy (najsłabsze ogniwo drużyny). De Ceglie i Motta głównie podawali piłki na gierkach treningowych, więc ich odejście też na plusik. Nadal najmocniejsza ekipa w Italii. Ocena: 6,5/10


Lazio: Dla kibiców: koszmar. Odejście ich pupila Hernanesa 31 stycznia, zastąpienie go anonimowym Kakutą. Co to ma być? Plus nieudana, rozpaczliwa próba sprowadzenia Biabiany’ego na 2 godziny przed końcem okienka. Typowy chaos w wykonaniu Lotito i Tare. Pamiętajmy też jednak, iż wyciągnięcie od Interu 20 milionów euro za piłkarza, któremu za 1,5 roku kończy się umowa. to z punktu widzenia ekonomicznego jednak sukces. Na plus także rotacja Floccari->Postiga, choć Portugalczyk przyszedł do klubu z kontuzją. Ocena: 4,5/10


Livorno: Do godziny 23:45 31 stycznia nie zrobiono praktycznie nic. by jakoś wyraźniej wzmocnić zespół. Na sam koniec udało się ściągnąć Belfodila, który powinien bardzo wzmocnić atak. Mi osobiście szkoda odejścia zarówno Schiattarelli jak i Bellingheriego, architektów awansu do Serie A, graczy, którzy wcale jakoś nie odstawali od reszty ekipy. Ocena: 4,5/10


Milan: Mercato na mały plus, choć robione oczywiście w imię typowego w ostatnich latach hasła "bierzemy ludzi z kłopotami". Rami i Essien mają doświadczenie. ale i najlepsze lata raczej za sobą. Honda i Taarabt mimo sporego potencjału, oddalali się powoli od epicentrum wielkiego futbolu. Ciągle jednak największe problemy chyba nie zostały zaadresowane. Pół punktu na plus za to, że nie doszła do skutku kuriozalna transakcja z udziałem Biabiany'ego i Saponary. Pół punktu na minus za niezrealizowane (na razie) transakcje z klubu (Zaccardo, Mexes, Robinho). Ocena: 6/10


Napoli: Mam mały problem z tym okienkiem w wykonaniu Napoli, bo niby ściągnięto piłkarzy na pozycje, na które miano ich ściągnąć (Henrique - stoper, Ghoulam - lewy obrońca, Jorginho - środek pomocy), ale mam wątpliwości czy są to ci świetni gracze, których zapowiadał prezydent De Laurentiis. Największe zaufanie mam do Jorginho, którego cenię, ale miałem wrażenie, że Benitez szuka gracza o bardziej defensywnych przymiotach. Młody reprezentant włoskiej młodzieżówki może jednak w perspektywie 2-3 lat okazać się najlepszym transferem tego mercato. Ogólnie rozszerzono kadrę i podniesiono rywalizację w drużynie, co jest szczególnie ważne przy walce na trzech frontach. Ocena: 6,5/10


Parma: Spore zmiany na Ennio Tardini, choć przede wszystkim ilościowe. Stoper przyszedł za stopera, prawy pomocnik za prawego pomocnika itp. Szkoda trochę Sansone, który ciągle nie może jakoś eksplodować z formą. Przyznam, że spodziewałem się jakiegoś ciekawego transferu do klubu, szczególnie w obliczu europejskich szans crociati. Ocena: 5,5/10


Roma: Chyba królowa tego okienka. Poszerzyła kadrę, wzmocniła rywalizację i jakość tam, gdzie jej brakowało. Naingollan>Bradley (sprzedany za 8 mln euro, majstersztyk), Toloi ma potencjał większy niż słabnący Burdisso, Bastos pokrywa całą lewą flankę. Borriello stał się zbędny po tym, jak wrócił Destro. Plus cała wataha młodych talentów ze złotym dzieckiem szwedzkiej piłki, Berishą, na czele. Ocena: 7,5/10


Sampdoria: Drużyna pod wodzą Mihajlovica odskoczyła trochę od strefy spadkowej, więc w tym mercato skupiono się głównie na czyszczeniu drużyny z odpadów, co udało się dość dobrze. Icardi zastąpił Maxi Lopeza w łózku Wandy, a jak Maxi Lopez zastąpi Icardiego w ataku Samp? Przyjście Sestu z Chievo to zła wiadomość dla naszego Pawła Wszołka. Ocena: 5,5/10


Sassuolo: Totalna rewolucja. Wymieniono ponad połowę podstawowego składu i trenera (Malesani za Di Francesco). Kadrowo nie jest to w tym momencie absolutnie ekipa na spadek, ale taka rewolucja w środku zimy to zawsze ogromne ryzyko. Jestem bardzo ciekawy jak to wszystko zostanie poukładane. Widzę dużo jakości w ataku (czy nie za dużo grzybów w barszczu?), ale nadal trochę kuleje środek pola. Ocena: 6,5/10


Torino: Drużyna radzi sobie tak dobrze, że postanowiono praktycznie jej nie naruszać, w żadną stronę. Kurtić to bardzo ciekawy pomocnik i w systemie gry Toro może fajnie się sprawdzić. Szkoda D'Ambrosio, ale jego odejście było pewne od kilkunastu tygodni. Mam nadzieję, że wypożyczony do Spezii Bellomo wróci silniejszy do Serie A. Pozostali w stolicy Piemontu Cerci i Immobile. Ale kibice, trochę po cichu, liczyli chyba na jakieś ciekawsze wzmocnienie. Ocena: 5.5/10


Udinese: Kosmetyka, co w aktualnej sytuacji drużyny może być problemem. Pomocnik Yebda wydaje się jedynym wartym wzmianki nabytkiem. Siła składu jest jednak na tyle duża (w kontekście drugiej połówki tabeli), że z utrzymaniem chyba nie powinno być kłopotów. Ocena: 5/10


Verona: Dużą stratą jest odejście Jorginho, który bez wątpienia był czołowym piłkarzem świetnie prezentującej się ekipy z miasta Romea i Julii. Marquinho z Romy to dobry, wszechstronny pomocnik, ale nie tej klasy i nie tego typu, co jego rodak. Poza tym kilka ruchów bez większego znaczenia. Ocena: 5/10

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Kilka uwag po Juve-Roma

Leonardo Bonucci scored Juventus' second goal in their top-of-the-table clash with Roma.

1. Czy sezon jest skończony? Ze statystycznego punktu widzenia nie, bo 8 oczek to nie jest przepaść. Imponująca jest natomiast dominacja Juventusu - w takim tempie drużyna ta idzie w okolice 100 punktów w sezonie. Wygrywa pewnie i "suwerennie". Imponuje tym co zawsze: organizacją, intensywnością, wybieganiem.  Roma ma wielkiego pecha, że trafiła w tym sezonie na takiego rywala, bo sama maszeruje tempem, które w poprzednich latach pozwalało na walkę o tytuł do samego końca.

2. Juventus zagrał trochę inaczej niż w większości meczów. Niżej, z wszystkimi zawodnikami za linią futbolówki, z praktycznie całą drużyną na własnej połowie. Oddał Romie posiadanie piłki (do przerwy bodajże tylko 39% dla Starej Damy, na koniec 41%) i czekał na znalezienie przestrzeni za ich plecami. Conte wiedział, że Roma jest niezwykle groźna z kontrataku, mając z przodu Gervinho i Ljajica.

3. Pomysł ten wypalił także dlatego, iż Juventus był niezwykle skuteczny. Wykorzystał praktycznie wszystko co miał, był jak zwykle groźny dzięki stałym fragmentom gry. Bramką zakończył się już pierwszy niebezpieczny wypad ekipy Conte. Przysnął tu Pjanić, który nie poszedł za akcją. Chwilę wcześniej Bośniak był opatrywany poza boiskiem, po jego powrocie na plac gry Roma źle zorganizowała się w defensywie. Niuanse.

4. Pociąg dla Romy przejeżdżał już na samym początku. Po błędzie Bonucciego goście wyszli z kontrą 4 na 3, którą źle rozegrał Totti i którą Ljajić kończył strzałem z bardzo ostrego kąta. To była najlepsza sytuacja giallorossi. Na Juventus Stadium trzeba je wykorzystywać, szczególnie przy stanie 0-0.

5. Ofensywa Roma była sterylna. Posiadanie piłki nie przynosiło żadnych wymiernych efektów. Niedokładnością w podaniach razili Strootman i Totti. Zagubiony był Gervinho, miotał się Ljajić. Wybór Serba (zamiast Destro) miał chyba nie dać obronie Juventusu punktów odniesienia i wykorzystać dynamikę jego oraz Gervinho do szukania i atakowania przestrzeni. Przestrzeni, których Conte Romie nie dał.

6. Roma pokazała się jednak jako drużyna "żywa", dobrze zorganizowana. Wynik 3-0 jest za wysoki, spowodowany głównie dobrą skutecznością Juventusu i błędami gości przy stałych fragmentach gry. Być może giallorossi trochę pogubili się w drugiej połowie, trochę zagrzały im się głowy. Juve mecze o scudetto gra od lat (w tym składzie od trzech). Dla tej Romy to nowość. Teraz ważna będzie reakcja drużyny Garcii, ale patrząc na to, jak Francuz pewną ręką prowadzi tę grupę, można być chyba o nią spokojnym.

sobota, 28 grudnia 2013

"Glik, serce Toro". Rok na siódemkę.














W swoim podsumowaniu roku 2013, portal www.toro.it nie szczędził pochwał kapitanowi Torino, Kamilowi Glikowi. Oto jak scharakteryzowano mijające 12 miesięcy Polaka, które dały mu w ocenie redakcji portalu ocenę 7 w skali 10-punktowej (LINK DO ARTYKUŁU).


Rok 2013 jest dla Kamila Glika typowym medalem o dwóch stronach. Druga część poprzedniego sezonu dała kibicom granata Glika zdeterminowanego, bezbłędnego w interwencjach i fundamentalnego przy zatrzymywaniu rywali. Był klasycznym punktem odniesienia dla obrony Toro, w parze z Ogbonną lub Rodriguezem. Jego walory techniczne i charakterologiczne, wcielające całkowicie "ducha granata", uczyniły z niego idola trybuny Maratona.

Mimo swojej wielkiej boiskowej ambicji, wyróżniał się czystością interwencji, co pokazują nieliczne przypadki otrzymania czerwonych kartek. Dwie z nich ujrzał w derby z Juventusem, choć w drugim przypadku decyzja sędziego budzi wątpliwości.

Glik był kluczowym piłkarzem w fazie defensywnej, ale potrafił też stać się zagrożeniem w ataku, dzięki świetnej grze w powietrzu, przede wszystkim przy stałych fragmentach gry. Tak jak np. w meczu przeciwko Lazio, w którym zdobył gola na wagę remisu.

Sezon 2013/2014 zaczyna się dla Kamila w najlepszy z możliwych sposobów. Po odejściu Rolando Bianchiego, opaska kapitana wędruje do obrońcy granata, ku radości kibiców, którzy "wybrali" go kapitanem przez aklamację. Początek sezonu ligowego nie jest za to tak dobry, jak ten poprzedni, być może również z powodu przedłużającej się absencji jego "alter ego", Guillermo Rodrigueza. Glik jest mniej precyzyjny i pewny w swoich interwencjach i kilka razy trener Ventura zastępuje go nowym nabytkiem, Bovo. 

W ostatnich meczach w tym roku, znów jednak był kluczowym piłkarzem, demonstrując odnalezione pewność i precyzję. Również w fazie ofensywnej Glik jest coraz bardziej obecny co udowadniają dwie zdobyte już bramki, z których jedna padła w bardzo ważnym meczu z Lazio. Jego pojawieniu się w polu karnym rywala towarzyszy okrzyk "Glik, Glik, Glik", powtarzany przez kibiców na całym stadionie.

Oczekując na dalszą poprawę formy Kapitana, jego postawa w 2013 roku była generalnie bardzo pozytywna, zapewniając mu zasłużoną notę 7.