Nazywa się Massimo Di Clemente, choć lepiej znany jest jako "Disegnello". Jest artystą, absolwentem Akademii Sztuk Pięknych, a w środowisku kibicowskim słynie przede wszystkim z opraw meczowych, prezentowanych przez kibiców Lazio na Curva Nord. To on jest ich autorem. Także tej ostatniej, z niedzielnych derby, będącej interpretacją słynnej rzeźby Antonio Canovy, "Wenus i Adonis". Przeglądając włoskie strony i fora internetowe, trafiłem na ciekawy wywiad, którego udzielił portalowi lalaziosiamonoi.it. Myślę, że fajnie oddaje on emocje i motywy kierujące włoskimi ultrasami, kolorującymi szare i przestarzałe włoskie stadiony.
"Rozważaliśmy różne pomysły. Jak zwykle zbieramy się i decydujemy wspólnie o tym co
zrealizować, w zależności od momentu, jaki przeżywa Lazio. Właśnie z tego powodu wyszliśmy od zdania "Tobie przyrzekłem wieczną wierność, Tobie dam wieczną miłość". Szukałem motywu wśród dzieł Canovy, ponieważ doskonale znam twórczość tego artysty z okresu studiów w Akademii Stuk Pięknych. Canova rozwinął temat miłości zarówno w dziele "Psyche budzona przez pocałunek Kupidyna", jak i w "Wenus i Adonis", które ostatecznie wybraliśmy."
"Ponieważ w geście, który przedstawia rzeźba zawarta jest w pełni miłość między dwoma głównymi podmiotami. Adonis wyrusza na polowanie, Wenus zbliża się do niego, by go ostrzec. Patrzą sobie w oczy i ona pozdrawia go, kładąc mu dłoń na twarzy. To gest miłości, gest bardzo romantyczny. Przerobiliśmy trochę rysunek, przedłużając szaty Wenus, kolorując je na błękitno i dodając napis "SS Lazio". My kibice jesteśmy reprezentowani na tym obrazie przez Adonisa, podczas gdy bogini Wenus to Lazio. Dodaliśmy też obok kolumnę jońską ze stojącym na niej Pucharem Włoch."
Jak tworzy się taką choreografię?
"Techniki nie wymyśliłem ja (śmiech), używali jej też Michał Anioł i Rafael. Studiowałem dekorację malarską w Akademii Sztuk Pięknych u profesora Gino Marotty, który uformował mnie jako artystę i który niestety zmarł rok temu. U niego nauczyłem się, iż zarówno do zaprojektowania Kaplicy Sykstyńskiej, jak i do każdego innego fresku, używa się zawsze metody "quadrettato". Tworzy się normalny rysunek na kartce, który potem przenosimy w powiększonej skali na inne tło. Wyznaczamy punkty na płótnie, których używam do rysowania. To nie jest łatwe, ponieważ rozmiary dzieła się ogromne i trzeba też brać pod uwagę efekt optyczny Curvy, która schodząc do szyby na samym dole jest praktycznie płaska, podczas gdy idąc w górę staje się wertykalna. Dlatego też musimy też pamiętać o pewnego rodzaju efekcie perspektywy."
"Im więcej osób bierze udział, tym lepiej. Powiedzmy, że trzeba co najmniej dwudziestu ludzi by wszystko przygotować, nie pobrudzić magazynu, który wynajmujemy do pracy i by rozciągnąć materiał. Robimy składkę na kupno farb, materiału, dekoracji i czegoś do jedzenia podczas przygotowań. W sumie potrzebujemy około 7-8 tysięcy euro, czasem nawet więcej. Jesteśmy zgraną, zaangażowaną ekipą. Jesteśmy świetnie zorganizowani: ktoś przygotowuje transparenty, ktoś inny jedzie kupić farby, ktoś z kolei kupuje dekoracje. Są też tacy, którzy pracują ze mną, pilnują rozmiarów rysunku, pomagają rozwijać materiał, kiedy ja rysuję.
Ogrom roboty. Robimy to z przyjemnością. W trakcie pracy żartujemy, opowiadamy sobie anegdotki z Curvy i wyjazdów. Tworzy się naprawdę przyjemna atmosfera. Bez pomocy wszystkich chłopaków nie byłoby możliwe zrealizowanie tych choreografii."
Jak wygląda to wszystko czasowo?
"W tym przypadku potrzebowaliśmy podwójną ilość czasu, ponieważ magazyn, który wynajęliśmy był długi na 40 metrów i szeroki na 18, a choreografia miała wymiary 40x30. Musieliśmy więc dzielić pracę. Najpierw jedna część rysunku, potem zwijaliśmy materiał i tworzyliśmy resztę. W sumie spędziłem na tym wszystkim 16 godzin: wszedłem o 19:30 wieczorem i wyszedłem o 7:30 następnego ranka. Do tego trzeba dodać kolejne 4 godziny poprzedniego dnia. Gdybym miał trochę więcej czasu, wszystko byłoby łatwiejsze."
"Najpierw są dni poprzedzające mecz, w których adrenalina zaczyna rosnąć. Chłopaki pilnują sektorówki aż do momentu, kiedy przewozimy ja na stadion furgonetką w dzień meczu. Później jest rozwijana bardzo uważnie, aby nie zrobić tego krzywo. To wielka odpowiedzialność wobec całego stadionu. Zawsze jest trochę obaw i zawsze zadaję sobie pytanie czy oprawa wyjdzie pięknie i czy będzie w stanie naładować energią piłkarzy. Oni też na nią patrzą, przed ostatnimi derby Mauri i Biglia przyjechali zobaczyć jak pracujemy i byli zafascynowani. To jest nasz główny cel: naładować i wesprzeć drużynę w trudnych chwilach. Kluczowe jest wygranie derby na trybunach zanim zacznie się mecz. Kiedy choreografia jest rozwijana czuję się jak dziecko, mam ochotę płakać. To jest magiczny moment. Kiedy 26 maja po wygranej w finale Pucharu Włoch moja sektorówka została rozwinięta na murawie, prawie mdlałem z emocji."
Z wielu choreografii, które stworzyłeś, do której jesteś najbardziej przywiązany?
"Ostatnia jest jak ta pierwsza - wszystkie są tak samo ważne, bo dla mnie są jak moje dzieła sztuki. Najbardziej skomplikowana i trudna była ta, na której narysowałem Koloseum (21.03.2004). Odwzorowaliśmy wtedy wszystkie trzy poziomy budowli: joński, dorycki i koryncki. Była tak duża, że mieściłem się w każdym narysowanym łuku Koloseum. Była dość trudna. Tak samo jak ta przedstawiająca ojca, wiążącego but swojemu synowi (08.04.2013) i przede wszystkim ta z Gabriele Sandrim (11.11.2012). Przedstawienie jego twarzy na Curvie było wielką odpowiedzialnością. Ale uważam za piękne także te stare, które tworzyłem zanim zacząłem studiować w Akademii. Robiliśmy je tak naprawdę na ulicy, ale i tak wychodziły pięknie."
To bezczelnie zerżnięty wywiad opublikowany na calciomercato. Na tyle honoru nie było aby to zacytować i właściwie podpisać.
OdpowiedzUsuńWywiad znalazłem na lalaziosiamonoi.it i przetłumaczyłem o czym bardzo wyraźnie piszę w pierwszym akapicie. Proszę o uważną lekturę/ MZ
OdpowiedzUsuńTeraz tak... ale nie było tak na początku. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńByło tak od samego początku/ MZ
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa z tym wywiadem, warto tłumaczyć i udostępniać takie rzeczy.
OdpowiedzUsuń