poniedziałek, 23 listopada 2009

13. kolejka. Samba w Mediolanie, Totti-show w stolicy


13. kolejka Serie A nie przyniosła ze sobą większych zmian w ligowej tabeli. Przede wszystkim spokojnie swój mecz wygrał Inter (3-1). Należało się tego zresztą spodziewać, bo różnica między nerazzurri a zespołami pokroju Bologni jest ogromna. Co więcej, Inter zagrał naprawdę dobry mecz, pokazując wiele ciekawych zagrań i składnych akcji. Był to na pewno jeden z lepszych występów podopiecznych Mourinho w tym sezonie. Inter jest drużyną, która miażdży rywali swoją siłą fizyczną, bardzo wyraźnie było to widać w sobotę. Paradoksalnie jednak, ja z tego meczu zapamiętam przede wszystkim GENIALNĄ asystę Milito przy golu Cambiasso na 3-1. Po takich zagraniach aż chce się klęknąć na kolanach i podziękować Opatrzności za to, że wymyśliła futbol. Bologna zagrała bardzo nijako, obrońcy byli myślami na wakacjach, a w ataku jedynym przebłyskiem był piękny gol Zalayety. Czyżby gospodarze trzymali siły na mecze z rywalami do walki o utrzymanie? Tymczasem już jutro Inter gra na Camp Nou. Jeśli The Special One chce pokazać światu, że jest w stanie wygrać Ligę Mistrzów, to jest to odpowiedni i najlepszy moment i miejsce na taką demonstrację.

Dystansu do lidera nie stracił Juventus. Wygrał 1-0 z Udinese i uczynił to w swoim stylu, czyli wychodząc z założenia "na zero z tyłu, a z przodu zawsze coś wpadnie". I tak się stało, a bramkową akcję przeprowadzili, co jest rzadkością, dwaj boczni obrońcy - podawał Caceres, a piłkę do siatki z kilku metrów wpakował Fabio Grosso. Udinese osłabione brakiem Di Natale, Pepe i Sancheza nie potrafiło zagrozić gospodarzom, więc Stara Dama dość gładko administrowała meczem. Kibice mogli się więc spokojnie nacieszyć powrotami Del Piero (oby tym razem już na dobre) i Sissoko. Martwi ich z pewnością spadek formy Felipe Melo, który przegrywał większość pojedynków w środku pola i tracił sporo piłek. Udinese coraz niżej w tabeli, bardzo ciężko będzie o awans do pucharów.

Ciekawie miało być na San Siro. I tak też było. Milan i Cagliari gdy tylko chcą, to potrafią zagrać efektownie. Niektórych zwolenników taktycznego calcio takie wymiany ciosów irytują, ale na brak nudy nie można było w niedzielne popołudnie narzekać. A przecież o to chodzi. Skończyło się na wyniku 4-3, a bramek mogło być więcej. Obrona Milanu bez Nesty jest dziurawa jak ser szwajcarski. Dobrze chociaż, że atak rossoneri gra momentami piorunująco. Niektóre wymiany piłek były w ich wykonaniu magiczne. Na przykład akcja, która poprzedziła bramkę na 3-2. Kapitalnie grał Ronaldinho, po prostu czarował swoimi zagraniami. Pato i Borriello też są w bardzo wysokiej dyspozycji. Milan cieszy swoją grą, z podniesionym czołem do domu polecieli też sardyńczycy. Ten mecz był świetną reklamą włoskiej ligi!

W niedzielne popołudnie obejrzałem, dzięki uprzejmości Polsatu Futbol, pojedynek Napoli z Lazio. I mocno się rozczarowałem. Goście nieźle zagrali do przerwy, gdy grali do przodu i mieli swoje okazje. Potem pilnowali już rezultatu 0-0 i swój cel osiągnęli. Napoli w niczym natomiast nie przypominało drużyny, która wygrała w Turynie. Brakowało pomysłu, strzałów, ikry. Praktycznie wszystkiego. Akurat ten pojedynek był antyreklamą calcio, a pojedyncze świetne akcje Lavezziego i Zarate to było za mało by poderwać widzów. Słaby mecz przeciętnych drużyn. Lazio coraz bliżej "zona B". Kto się tego spodziewał przed sezonem, niech wstanie i rzuci kamieniem!

Przewidywałem niespodziankę w meczu Fiorentiny z Parmą, ale, na Boga, nie wygraną gości (2-3)! Co więcej, Parma na ten splendor w pełni zasłużyła i trzeba po prostu zdjąć przed nimi czapki z głów. Nie chcę zanudzać czytelników i powtarzać pochwał dla trenera Guidolina i jego ekipy. Goście byli po prostu szybsi, bardziej dynamiczni, prezentowali więcej świeżości w grze. Prędko biegający napastnicy raz po raz dziurawili tragiczną tego wieczoru defensywę gospodarzy. A Frey wszystkich meczów im przecież nie obroni. Superaktywny Vargas i skuteczny Gilardino (dwa piękne gole z główki) to było za mało. Parma jest takim powiewem świeżości, o jakim marzą wszyscy fani calcio. Obyśmy co roku mieli takich beniaminków!

Wykrakałem ścięcie Waltera Zengi. Po derbowym remisie z Catanią 1-1 "Człowiek pająk" podzielił los wielu swoich poprzedników na gorącym stołku trenerskim w Palermo. A jeszcze kilka dni wcześniej prezydent Zamparini chwalił Zengę w wywiadzie dla jednej z gazet. Przedziwny człowiek! Małym tylko usprawiedliwieniem dla tej roszady może być wczorajsza postawa ekipy rosanero. Postawa, krótko mówiąc, fatalna. Jeszcze do przerwy dało się jakoś strawić grę drużyny, ale po zmianie stron to Catania dominowała, nie tylko wyrównując, ale i mając swoje sytuacje na zwycięskie trafienie. Znów niewiele brakło im do wygranej. Który to już raz? Faworytem do zastąpienia Zengi jest Delio Rossi, o którym pisałem TU. Bardzo cenię tego szkoleniowca. Życzę mu sukcesów, ale przede wszystkim wiele szczęścia i cierpliwości. Przydadzą się mu, bo współżycie z Zamparinim wydaje się być jakimś koszmarem.

"No Totti, no party". Zdaje mi się, że transparent o mniej więcej takie treści pojawia się co mecz na Curva Sud. I to jest chyba najkrótsze podsumowanie niedzielnego meczu giallorossi z Bari (3-1). "Er capitano" zamknął sprawę w niecałe 30 minut. Zrobił to za pomocą szerokiego wachlarza metod - karny, wolny i kapitalny strzał w okienko z ostrego kąta. Żal 10 tysięcy fanów Bari, którzy pojawili się na Olimpico i już po pół godziny gry mogli zwijać flagi. Bari praktycznie w ogóle nie weszło w mecz, choć na początku Barreto zmarnował okazję sam na sam z Julio Sergio. Totti natomiast zdobył w tym sezonie już 9 bramek. W 8 meczach. Niesamowita skuteczność!

Na zwycięski szlak wróciła Sampdoria, choć uczyniła to mniej efektownie niż się drzewiej zdarzało. Swoją 7 asystę w sezonie zaliczył Antonio Cassano, najlepszy piłkarz na murawie. Ktoś jest tym faktem zaskoczony? Chievo całą drugą połowę grało w "10", bo wcześniejszy prysznic w głupi sposób zafundował sobie Luciano. Przyjezdni oddali tylko jeden celny strzał na bramkę Castellazziego. Zasłużyli więc chyba na porażkę. Dla Samp ważniejsze niż styl są 3 punkty i fakt, że Cassano nie obejrzał żółtej kartki. W takim wypadku nie zagrałby w meczu z Genoą. Derby już w sobotę!

Pogrąża się Siena. Pogrąża się sama, czasem mam wrażenie, że gdyby rywal zszedł z murawy to toskańczycy i tak sami strzeliliby sobie bramkę. To jakiś przeklęty dla nich sezon i obawiam się, że zakończy się spadkiem tego sympatycznego klubu do Serie B. Wczoraj kolejny niewykorzystany karny, kolejna "asysta" do napastnika rywali. Koszmar. Do tego cztery razy obite słupki i poprzeczki. Czyżby szaman, który zaczarował Cristiano Ronaldo, dorzucił też swoje trzy gorsze do sytuacji bianconeri? Atalanta z takich prezentów ze strony gospodarzy oraz darów losu nie mogła nie skorzystać. Do tego znakomicie bronił Consigli, który wraca do normalnej, wysokiej dyspozycji. Nowym trenerem Sieny ma zostać Albeto Malesani. Kiedyś jego Parma grała najpiękniejszy futbol w Europie (Veron, Chiesa, Crespo!). Siena nie musi grać pieknie, ważne by po prostu zaczęła wygrywać.

Zaskoczeniem jest na pewno wygrana Livorno nad Genoą (2-1). W 93 minucie do siatki przyjezdnych trafił Pulzetti (bardzo ciekawy, dynamiczny pomocnik) i tym samym pozwolił swojej drużynie zrównać się punktami z ekipami będącymi już poza strefą spadkową (po 12 oczek mają Livorno, Atalanta, Bologna oraz...Lazio). Mecz na Armando Picchi był bardzo nerwowy, sporo było pretensji do sędziego, kłótni i twardej gry. Pięknego futbolu widzieliśmy niewiele, ale przecież cel uświęca środki. Zwraca uwagę kolejna piękna asysta Candrevy. Gola strzelił też krytykowany przeze mnie Lucarelli. Genoa tymczasem zaczyna popadać w nijakość. Szkoda, liczyłem, że będą nadal świecić na tle Serie A.


foto: gazzetta.it

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz