niedziela, 8 listopada 2009

12. kolejka Serie A. Goleada Starej Damy


W 12. kolejce ligi włoskiej duże wrażenie zrobiła na pewno wysoka wygrana Juventusu w Bergamo (5-2). Wydaje się, że Ciro Ferrara coraz bardziej przekonuje się do systemu 4-2-3-1 i że to może być podstawowe ustawienie Starej Damy w dalszej części rozgrywek. Juventus ma w kadrze wielu świetnych ofensywnych pomocników i taki system gry najlepiej pozwala wykorzystać ich potencjał. Mówię tu o Diego, Giovinco czy Del Piero, który może przecież grać jako cofnięty napastnik. Cieszy mnie to, że Giovinco dość regularnie pojawia się w podstawowym składzie. W wysokiej formie jest Mauro Camoranesi (3 gole w ciągu 4 dni). Jest to w tej chwili jeden z tych zawodników, którzy ciągną grę drużyny. Martwi natomiast kibiców Juventusu łatwość z jaką ich pupile komplikują sobie sytuację w wygranych już niemal meczach. Tak było z Napoli. Wczoraj dwa łatwo stracone gole nie zaważyły na rezultacie, ale w przyszłości trzeba unikać takich sytuacji. Przecież nie zawsze Buffonowi uda się uratować skórę kolegom. Trenerowi gospodarzy, Antonio Conte, musi być szczególnie smutno, że klub, w którym przez lata grał, spuścił mu takie lanie. Tym bardziej, że Atalanta wraca do strefy spadkowej. A już zdawało się, że bergamaschi najgorsze mają za sobą.

Dobrą passę kontynuuje Milan. Rossoneri pokonali w Rzymie Lazio (2-1). Zwycięstwo nie przyszło łatwo, bo milanisti, podobnie jak przed dwoma tygodniami w Napoli, "zgłupieli" w drugiej połowie i znów mogło skończyć się remisem. W mecz lepiej weszło Lazio, które już na początku mogło zdobyć gola za sprawą Rocchiego. Milan do przerwy oddał praktycznie 2 strzały na bramkę rywala. I zdobył 2 gole. Niesamowite. Przyjezdni byli skuteczni, a po zmianie stron początkowo bez problemów kontrolowali sytuację. Zanosiło się na bezproblemową końcówkę, tymczasem po golu na 1-2 Lazio stworzyło sobie sporo okazji i mogło wyrównać. Rzymianie strzelili zaledwie 9 goli w 12 spotkaniach. To jest jeden z ich głównych problemów. Napastników niby mają dobrych, okazje zawsze są. Nie ma jednak bramek. Zarate robi co może (dziś bardzo dobry występ), ale nie jest to typowy snajper. Rozczarował Rocchi, który miał trzy setki. Wyróżnił się defensor Radu, którego wielu już skreślało, tymczasem ostatnio radzi sobie dobrze. Choć muszę nadmienić, że gra obronna Lazio stoi na słabym poziomie, szczególnie żałośnie wygląda to przy stałych fragmentach gry. Ekipa Ballardiniego pokazała dziś w sumie niezły futbol i z taką grą pewnie zacznie wkrótce zbierać punkty. Jak na razie jednak ociera się o strefę spadkową. A Milan już o "zona Champions".

Ramię w ramię dzielnie poczynają sobie Parma i Bari. Są to oczywiście największe niespodzianki tych rozgrywek. Bari wygrało 1-0 z Livorno. Sukcesy pugliesi mają solidne fundamenty. Dobry zespół buduje się od obrony, a podopieczni Ventury stracili na razie tylko 7 goli, najmniej w Serie A. Świetne wrażenie robi młoda para stoperów Ranocchia-Bonucci. Obaj już wkrótce z pewnością trafią do bogatszych klubów. W środku pola dzielą i rządzą Almiron z Donatim. Obaj zostali ściągnięci przed sezonem i były to kapitalne decyzje działaczy. Są to piłkarze, którzy z niejednego pieca jedli chleb. Idealni do systemu 4-4-2, bo równie dobrze bronią, jak i atakują. Bari dużo akcji prowadzi bokami i są to często naprawdę fajnie przeprowadzone ataki (Alvarez!). Czego tej ekipie brakuje? Na pewno skutecznego snajpera, którzy "wrzuciłby" piłkę do siatki rywala. Takich piłkarzy ma Parma, choć też czasem gra nieskutecznie. Dziś zasłużenie wygrała 2-0 z Chievo i umocniła się w czubie tabeli. Podoba mi się to, że Guidolin nauczył swoich podopiecznych wszechstronności taktycznej. Nie sprawia im problemu gra zarówno w systemie z trzema, jak i czterema defensorami. Potrafią płynnie zmieniać ustawienie. Widać rękę dobrego szkoleniowca.

Cały czas nie wiem czego tak de facto brakuje Catanii by zacząć wygrywać. Ten zespół naprawdę nie gra źle, ma swój pomysł na rozgrywanie meczów, stwarza sporo okazji. OK, pewnie więc brakuje skuteczności. Choć przecież i tak Catania zdobyła więcej bramek niż np. Bari. Wczoraj kilka okazji zmarnował Morimoto, który jest napastnikiem tyleż zdolnym, co niefrasobliwym. Nareszcie solidnie zaprezentowała się defensywa, w której przez 50 minut nieźle prezentował się Błażej Augustyn. Są widoki na poprawę sytuacji. Liczę więc, że prezes Pulvirenti da popracować jeszcze Gianluce Atzoriemu. Napoli zremisowało wczoraj szczęśliwie (0-0), po kilku niezłych występach tym razem rozczarowało. Zadowolony z wyniku był prezydent De Laurentiis. Nie dziwota, skoro partenopei mieli raptem jedną okazję, którą przykładnie spartolił Lavezzi. Więcej niż o grze Napoli, mówi się o zachowaniu Fabio Quagliarelli, który został zmieniony na kilka minut przed końcem meczu i zdążył jeszcze dobitnie okazać swoje niezadowolenie z tego faktu.

Swoje prywatne tabu przełamał Cesare Prandelli. Po raz pierwszy w karierze trenerskiej udało mu się wygrać w Udine. Zwycięstwo Fiorentiny (1-0) przyszło po ciekawym, szybkim meczu, w którym obie drużyny miały swoje okazje i w którym wynik równie dobrze mógł być odwrotny. To jednak viola posiedli umiejętność przechylania na swoją korzyść takich wyrównanych pojedynków. To ich największy postęp w porównaniu do poprzednich lat. Udinese tymczasem jak zwykle dość lekką ręką rozdaje punkty. Remis byłby chyba dziś najsprawiedliwszy, tym bardziej, że przy golu zdobytym z wolnego przez Vargasa swoje trzy grosze dołożył Pasquale, który lekko zmienił tor lotu futbolówki.

Do dyspozycji z początku sezonu wraca chyba Genoa, która pokonała Sienę 4-2. Szczególnie pierwsze 45 minut było w wykonaniu zespołu Gasperiniego imponujące. Grifoni raz po raz pojawiali się w pobliżu bramki Curciego, często i chętnie wykorzystując boczne sektory boiska, co jest ich znakiem firmowym. Do przerwy wynik brzmiał 3-0, a 2 gole zdobył będący na fali Crespo. Wszyscy doskonale wiemy, że to doskonały napastnik, a system 4-3-3 i częste wrzutki to dla niego woda na młyn. Gospodarze mocno skomplikowali sobie sytuację w drugiej połówce, gdy Siena doszła na 3-2 i miała szanse na wyrównanie. Ostatecznie toskańczyców dobił Floccari. Generalnie kibice Genoi mogą być zadowoleni z tego meczu, ich drużyna wraca do formy i do gry. Goście pokazali po zmianie stron charakter, byli bliscy odrobienia strat. Jeśli chcą utrzymać się w Serie A, to taka postawa musi być dla nich codziennością.

Trwa magiczny moment Cagliari, dla którego zwycięstwo nad Sampdorią (2-0) było czwartym takim wyczynem z rzędu! Dzisiejsze spotkanie zostało trochę ustawione przez czerwoną kartkę dla Stankeviciusa (faul taktyczny). Całą drugą połowę gospodarze grali w przewadze jednego zawodnika, ale długo nie potrafili udokumentować tego golami. Dopiero w samej końcówce udało się zdobyć dwie bramki, obie dość przypadkowo. Co nie zmienia faktu, że sardyńczycy zapisali na swoim koncie trzy punkty, a o okolicznościach za kilka dni nikt nie będzie pamiętał. Samp zdobyła tylko jedno oczko w trzech ostatnich kolejkach. Zespół ewidentnie jest w dołku, gdzieś zatracił tę łatwość i radość gry. Przerwa reprezentacyjna przychodzi więc w odpowiednim dla nich momencie. Nie można nadal wszystkiego opierać na barkach Cassano, którego zresztą znakomicie wyłączył dziś z gry Astori.

Trwa wyjazdowa mizeria Palermo, które poza domem wygrało tylko raz. A aspiracje były i są dużo większe. Dziś zespół Zengi poległ w Bologni (1-3). Poległ po słabej grze i wielu prostych błędach własnych. Szczególnie kuriozalne było zachowanie Kjaera przy golu Di Vaio na 3-1. Duńczyk, często przeze mnie chwalony, nie miał dziś dobrego dnia, choć przecież to on zdobył wyrównującego gola. Jeśli Palermo będzie punktować tylko u siebie, to nie ma co marzyć o dobrej lokacie. Bologna odniosła bardzo ważne zwycięstwo i zostawiła za plecami strefę spadkową. Głównym celem jest spokojne utrzymanie i jeśli duet Zalayeta-Di Vaio będzie nadal tak skuteczny jak dziś (2+1), jest to możliwe.

Wieczorem klasyk - mecz Inter-Roma. Będzie się działo!


foto: goal.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz