Alberto Zaccheroni przesłał swoją kandydaturę na trenera reprezentacji Polski, o czym skwapliwie poinformowały rodzime media. Wiadomość przemknęła troszkę niepostrzeżenie (w końcu modne jest teraz opluwanie Stefana Majewskiego i nachalne lansowanie kilkukrotnego mistrza Polski(?) z Lechem Poznań, Franciszka Smudy), więc postanowiłem zapełnić tę lukę, skreślić kilka słów i przybliżyć sylwetkę „Zaca”.
Okres trenerskiej świetności Zaccheroniego (inna ksywka – „Il salumiere”, czyli „wędliniarz”) przypadł na lata 90-te poprzedniego stulecia. W sezonie 94-95 szkoleniowiec ten uratował przed spadkiem z Serie B ekipę Cosenzy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jego podopieczni przystąpili do rozgrywek z balastem dziewięciu ujemnych oczek, a sezon skończyli o krok od strefy premiowanej awansem. Wyczyn ten nie przeszedł bez echa, „Zac” objął więc stery Udinese Calcio.
Lata spędzone w Udine to bez wątpienia absolutny top w pracy szkoleniowej rzekomego kandydata na selekcjonera naszej reprezentacji. Bianconeri zachwycali Italię ofensywną grą w systemie 3-4-3 (atak Poggi - Bierhoff - Marcio Amoroso) i znakomitymi wynikami (trzeci plac w sezonie 1997-1998). Obserwatorzy podkreślali też świetne ustawienie taktyczne zespołu. Czytałem kiedyś wywiad z Paolo Poggim, w którym powiedział on, że Zaccheroni był najlepiej, pod względem taktycznym, przygotowanym szkoleniowcem, z którym zetknął się w swojej karierze.
Sielanka trwała nadal, „Il Salumiere” został trenerem Milanu i już w pierwszym sezonie zdobył scudetto, dystansując na finiszu rzymskie Lazio. I choć ówczesna ekipa rossoneri wspominana jest dziś jako najsłabszy mistrz Włoch w ostatnim ćwierćwieczu, to Zaccheroni zdawał się sięgać trenerskiego Olimpu. I wtedy czar zaczął pryskać.
Ciężko stwierdzić jakie były tego przyczyny. Po prostu Fortuna odwróciła się plecami do sympatycznego trenera z Cesenatico. Milan grał coraz słabiej i prezydent Berlusconi w końcu stracił do „Zaca” cierpliwość. Ten trafił do Lazio, ale fani tego klubu zapamiętali jego kadencję głównie z upokorzenia w derby (1-5). Potem był Inter i 4 miejsce, ale osiągnięte w okropnym stylu. Z Torino Zaccheroni został wylany po kilku miesiącach pracy. Drużyna prezentowała pod jego wodzą futbol, którego nie dało się po prostu oglądać.
Jakim trenerem jest więc Alberto Zaccheroni? Jeśli sparafrazujemy słowa towarzysza Gumpa i powiemy „poznasz trenera dobrego po wynikach jego”, to sprawdzian ten, przynajmniej w ostatnim dziesięcioleciu, nie wypada dla „Zaca” korzystnie. Podobny wynik osiągniemy, gdy przyjrzymy się stylowi, jaki prezentowały pod jego okiem choćby Lazio, Inter czy Torino.
W ciągu minionych kilkunastu miesięcy nazwisko Zaccheroniego łączone było z pracą m.in. w Parmie i Regginie. Kluby te poszły jednak inną drogą, co wydaje się bardzo symptomatyczne. Zaccheroniemu udało się niedawno uniknąć włamania do własnego domu w Cesenatico, o czym donosiły włoskie media. I to chyba największy jego sukces w ostatnich kilku latach.
Ciekawą sprawą jest też fakt, iż jako menedżer „Zaca” przedstawia się w polskich mediach Gianluca di Carlo. To znany na naszym rynku człowiek z Włoch. Działa jako menedżer, choć nie posiada licencji FIFA. Ma dobre kontakty w Ameryce Środkowej, więc przysłał do Polski m.in. Juniora Diaza. Wsławił się też tym, iż sprzedawał Adriana Sikorę do Brescii i Ascoli, lecz nie mógł dopełnić formalności, bo co chwilę coś mu wypadało (a to procesja, a to pogrzeb itp.), a także tym, że ponoć pilotował karierę Fabio Grosso. Ciekawe co na to sam Fabio? Ten sympatyczny, jowialny mężczyzna, lubiący uciąć sobie drzemkę podczas biznesowych spotkań, reprezentuje więc ponoć interesy Zaccheroniego. Co to może oznaczać?
Moim zdaniem, możliwe są dwie opcje. Po pierwsze, di Carlo „wyssał całą sprawę z palca” i próbuje zrobić mały szum wokół swojej skromnej osoby. Po drugie, Zaccheroni popadł już w taką niełaskę na włoskim rynku, że musi szukać pracy w Polsce, korzystając przy tym z pomocy osoby nie znaczącej na Półwyspie Apenińskim zbyt wiele. Niezależnie od tego, która z odpowiedzi jest bliższa prawdy, wydaje się, że nie należy po prostu traktować kandydatury Alberto Zaccheroniego zbyt poważnie.
foto: calciomercato.it
Zaccheroni byl lączony również z reprezentacją Wloch kiedy ta zostala bez trenera po wygranych MŚ w 2006 roku. Byla to jednak kandydatura prowizoryczna, skupiono się wówczas na szkoleniowcach bezrobotnych, a i tak Zaca prześcignąl mający niewielkie doświadczenie w zawodzie trenera Donadoni.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie chodzi tylko o szum w okól jego osoby, ale o faktyczną chęć znalezienia odpowiedniego miejsca pracy. Zaccheroni niemal na pewno mialby przed sobą kilka lat pracy i pewne miejsce na mistrzostwach Europy. Mala presja i niezle pieniądze to na pewno kusząca perspektywa dla trenera będącego od dluższego czasu na "wylocie". Pamiętam, że przed mistrzowskim sezonem Milanu Zacch upieral się, że jego zespól nie ma szans na scudetto, świadczylo to o jego malych ambicjach i asekuranckim charakterze. Mistrzostwo jednak zdobyl, ale niepewność udzielila się pilkarzom, którzy rok później nie potrafili wyjść z grupy LM zajmując w niej ostatnie miejsce.
Zacch trenerem? Przeciętna gra w sparingach, a później beznadziejny wynik na euro, lepiej go sobie odpuścić.
www.azzurri.blox.pl
Hm
OdpowiedzUsuńZ zagranicznych opcji, które się pojawiły na dziennikarskiej giełdzie, najciekawsza byłaby chyba kandydatura Aguirre.
Zaccheroni? A czemu nie. Każdy trener, który cokolwiek zna się na poważnym futbolu (czytaj: trenował porządne kluby w porządnych ligach i odniósł tam jakiekolwiek sukcesy) jest u nas na wagę złota. Niestety - prawda o naszym futbolu jest taka, że nawet trenera za słabego na Lazio czy Torino powinninśmy brać z pocałowaniem ręki.
To samo można napisać o takim Grancie - facet jakoś bardzo mnie nie przekonuje, ale jednak był prawą ręką Mourinho w Chelsea (to trochę co innego, niż staże na jakie wyjeżdżają polscy trenerzy, podobno nawet coach Siarki Tarnobrzeg Adam Mażysz terminował w Arsenalu), a nawet nie przeszkodził jej w dojściu do finału LM, gdzie o piczy włos przegrał z United.
Zaccheroni? Tak! Grant? Tak! Aguirre? Tak! Odrzucić należy tylko niepoważne kandydatury w stylu Matthausa.
Grant doprowadził Chelsea do finału LM, co nie udało się Mourinho. Nie lekceważyłbym tego szkoleniowca.
OdpowiedzUsuńZaccheroni to chyba nie jest dobry pomysł. Stać nas na lepszego szkoleniowca z zagranicy, Zac jest naprawdę na pochylni (pomiń siły tarcia jak u Emiliana Z.;) i nic dobrego już chyba nie zrobi.
A co do polskich trenerów mam tylko 1 kandydata: Kasperczaka. Pokazał w Wiśle, że z dobrych piłkarzy umie zrobić extra ekipę, ma doświadczenie w prowadzeniu reprezentacji i prezentuje wysoki poziom kultury osobistej, czego nie da się powiedzieć o niektórych jego kontrkandydatach.
Pozdrav
Zdecydowanie najlepszy kandydat, nie moge wkleic a chce mi sie przepisywac recznie mojego tekstu takze powiem krotko fantastyczne wyniki WSZEDZIE gdzie pracowal nie dajcie sobie wmowic ze Lazio, Inter czy Torino to byly niepowodzenia, poczytacje o tym po angielsku, w Interze i Lazio zostal zatrudniony w trakcie sezonu po fatalnych wynikach tych klubow i zawsze zdolal je odmienic i zdolal wywalczyl w Lazio P. Uefa a z Interem LM w Torino prowadzil beniaminka a prezes chcial aby byl w scislej czolowce. Na poczatku kariery tez fantastyczne sukcesy z Cosenza i Udinese, po zatrudnieniu w trakcie zdobyl z Milanem mistrzostwo kiedy nikt sie go niespodziewal. Fantastyczny kandydat, najlepszy.
OdpowiedzUsuńI tego fantastycznego trenera już od paru lat nie chce zatrudnić żaden klub we Włoszech?
OdpowiedzUsuńZamiast czytać po angielsku, lepiej poczytaj po włosku. analizy, fora, komentarze. I te współczesne i te sprzed kilku lat. Jeśli interesujesz się Serie A (zakładam, że tak), to przypomnij sobie jak grały Lazio, Torino i Inter pod jego wodzą. Lazio objął po 3 kolejce, rzymianie mieli wtedy bardzo mocny skład ze Stamem, Peruzzim, Nestą, Crespo, Lopezem itp. I zajął ledwo 6 miejsce w fatalnym stylu. Torino to był dramat, zespół bez pomysłu ani ducha.
Naprawdę nie widzę wszystkich tych dobrych stron tej kandydatury. A pamiętajmy o barierze językowej i kulturalnej.