poniedziałek, 26 października 2009

Podsumowanie 9. kolejki


Najefektowniej w 9. serii spotkań zaprezentowała się bez cienia wątpliwości Sampdoria Genua. Cenię trenera Luigi Del Neriego, ale nie przypuszczałem przed tym sezonem, że efekty jego pracy przyjdą tak szybko. Tym bardziej, że na papierze skład tej ekipy wcale nie rzuca na kolana. Jest to bardzo solidny zestaw nazwisk okraszony dwiema perełkami w ataku, czyli Cassano i Pazzinim. W wygranym pojedynku z Bologną (4-1) sprawa zamknięta została już po 45 minutach, gdy na tablicy wyników widniał rezultat 4-0. Wszystkie bramki zostały zdobyte po bardzo ładnych akcjach, a najlepszym piłkarzem na boisku by nieomal tradycyjnie, choć gola tym razem nie zdobył, Antonio Cassano.

Po raz kolejny charakter pokazał Milan. To już trzeci kolejny mecz, w którym rossoneri przegrywają do przerwy, a mimo to schodzą z boiska zwycięscy. Wygraną nad Chievo (2-1) zapewnił im będący w kapitalnej dyspozycji Alessandro Nesta. Wychowanek Lazio zdobył obie bramki, co zdarzyło mu się chyba po raz pierwszy w karierze. Zdążyłem na drugie 45 minut i w tym okresie rossoneri grali już dobrze (w pierwszej połowie ponoć słabo), wywierali presję na rywalu, z determinacją dążyli do zdobycia bramek. To mogło się podobać. Choć w grze Milanu jest jeszcze wiele mankamentów, to jego kibice chyba po raz pierwszy w tym sezonie mogą poczuć, że sprawy zmierzają w dobrym kierunku. Na koniec plusik dla Nelsona Didy: zwycięstwo w Weronie było możliwe także dzięki jego kapitalnej paradzie w 90 minucie po strzale Granoche. Było to jeszcze przy stanie 1-1. Kilkadziesiąt sekund później zwycięski strzał oddał Nesta.

Inter pokonał 2-1 Catanię i utrzymał fotel lidera. Zwycięstwo nerazzurri było całkowicie zasłużone i praktycznie niezagrożone. Nawet wtedy, gdy Julio Cesar "podarował" przybyszom z Sycylii rzut karny i tym samym gola kontaktowego. Martwią fanów Interu dwie rzeczy: uraz Sneijdera i kolejne potwierdzenie obserwacji, że to co spokojnie wystarcza w Serie A, to trochę za mało na Europę. A już za 10 dni "mecz o życie" w Kijowie. Catania zagrała jak typowa drużyna "z prowincji", schowana na swojej połowie i dziwne przestraszona. Porażka na San Siro była chyba po prostu wkalkulowana.

Miłą niespodziankę swoim tifosi zrobiło Napoli, które wywiozło 3 oczka z Florencji (1-0). Było to zwycięstwo mimo wszystko zasłużone. Bramek w tym spotkaniu mogło być więcej, ale świetnie spisywali się bramkarze, szczególnie Frey, który obronił nawet rzut karny Quagliarelli. Można natomiast chyba przyczepić się do zachowania Francuza przy bramce Maggio zdobytej z dość ostrego kąta. Pochwaliłem przed tą kolejką Fiorentinę, ale tym razem zespół ten rozczarował. Na pewno viola płacą za swoją walką na dwóch frontach. Powszechnie wiadomo, że gra w Lidze Mistrzów odbija się często na regularności w Serie A. Do tej pory zespół Prandellego taką regularnością w tym sezonie imponował. Kiedyś musiał przyjść ten słabszy dzień. Brawa dla Napoli, oglądanie tercetu Quagliarella-Hamsik-Lavezzi to zawsze prawdziwa przyjemność. Oczywiście, jeśli temu ostatniemu chce się grać.

Największą porażką kolejki jest żenująca postawa Lazio w wyjazdowym meczu z Bari (0-2). W piłce zawsze można przegrać, ale nawet wtedy, gdy wynik jest niekorzystny, należy walczyć, starać się o odrobienie strat. Tego u rzymian widać nie było. Zdaniem obserwatorów, jedynym piłkarzem gości, który zagrał na uczciwym poziomie był Stefan Radu, obrońca, którego dni w Rzymie zdawały się jeszcze niedawno policzone. To też świadczy o chaosie jaki panuje w Lazio. Jak na dłoni widać błędy popełnione przez prezydenta Lotito latem. Najważniejszymi było z pewnością "odstrzelenie" Ledesmy i Pandeva oraz sprzedaż Rozehnala i De Silvestriego. Na ich miejsce nie ściągnięto praktycznie nikogo. Czy kogoś dziwi więc fakt, że coraz więcej fanów biancocelesti krzyczy "Lotito pezzo di merda"? Gubi się też chyba trener Ballardini, który nerwowo żongluje składem, zmienia ustawienia taktyczne. Bez efektu. Natomiast Bari nie przestaje zaskakiwać. Do tradycyjnych już niemal pochwał dla zespołu Giampiero Ventury dołożę tylko moje oklaski dla Riccardo Meggioriniego. Do tej pory napastnik ten był chwalony za dobrą grę, ale obrywało mu się za dramatyczny wręcz brak skuteczności. Tym razem nareszcie wpisał się na listę strzelców. Czekamy na więcej.

Skróty meczu Siena-Juventus (0-1), a także pomeczowe recenzje, wskazują na to, że spotkanie to było strasznie męczące. Smutne jest to, że po dość ciekawym początku rozgrywek Juventus zaczyna zamęczać kibiców swoimi występami. Żeby było jasne - nie mam zamiaru ganić za to Starej Damy. Dobry sposób na grę to taki, który przynosi efekty. Juventus odbił się zarówno w Lidze Mistrzów, jak i Serie A. Za to brawa. Zastanawiam się tylko, na ile trwałą metodą wygrywania meczów są stałe fragmenty? Stawiam, że niespecjalnie trwałą, historia nowoczesnego futbolu wskazuje raczej na to, że na dłuższą metę owoce zbierają te ekipy, które mają pomysł na konstruowanie gry. W Juventusie ma chyba miejsce jakaś poważna burza mózgów, drużyna ta szuka swojego DNA. Chciałbym żeby szybko go znalazła, bo inaczej będziemy znów skazani na dominację Interu. I niech kibice nerazzurri się na mnie nie pogniewają - wyrównana Serie A to ciekawa Serie A. A to jest to, na co liczymy. Może powrót Del Piero odmieni sytuację?

Pojdynek Palermo-Udinese (1-0) nie zawiódł oczekiwań kibiców. Spodziewałem się wielu goli, padł tylko jeden (kapitalny strzał Bovo), ale jest to zasługa kapitalnej gry golkiperów (Sirigu-Handanovic) i nieskuteczności graczy z pola. Emocje jednak były, oba zespoły stworzyły sporo sytuacji. Wygrali ci, którzy mieli więcej szczęścia. Po uderzeniu Bovo był chyba rykoszet i przez to Handanovic "został w blokach". Walter Zenga wygrał już 3. mecz z rzędu, a jeszcze kilka tygodni temu media chciały obciąć mu głowę. To tylko pokazuje jak dziwny jest żywot trenera piłkarskiego. Szczególnie na tak wysokim szczeblu.

W kryzysie jest Genoa (porażka w Cagliari 2-3). To był chyba najbardziej chwalony na początku rozgrywek zespół. Teraz jest najbardziej krytykowany. Gdzie się podziała ta płynność gry, łatwość w dochodzeniu do sytuacji bramkowych, ta dynamika akcji? Gian Piero Gasperini ma nad czym myśleć. W Cagliari zagrał na 4 defensorów z tyłu, ale i tak zespół stracił 3 gole, co ostatnio staje się dla nich jakimś dziwnym minimum. Wspominałem już o sympatii jaką darzę Massimiliano Allegriego, więc zwycięstwo jego drużyny to sympatyczna sprawa. Cagliari pokazało charakter, dwa razy skutecznie goniąc wynik. Choć karny, z którego padł gol na 2-2, to dla mnie duży błąd arbitra. Raz już w tym sezonie wieszczyłem przebudzenie Cagliari. Było to przedwczesne, więc teraz ograniczę się do gratulacji. I będę dalej wnikliwie obserwował ich postawę.

Kolejnym, po Lazio i Genoi, zespołem, gdzie nie dzieje się dobrze jest Roma. Rzymianie stracili 3 punkty z Livorno na Stadio Olimpico (0-1). Kolejne złe wiadomości to operacja jakiej poddał się Francesco Totti. Oznacza to dla niego miesiąc przerwy. Claudio Ranieri przyznał, że był to najgorszy mecz giallorossi podczas jego krótkiej kadencji. Swoich piłkarzy wygwizdali kibice. Serse Cosmi, debiutujący na ławce gości, chyba nie spodziewał się takiego sukcesu w pierwszym meczu, jaki prowadził. Humoru nie popsuł mu pewnie fakt, że pokonał klub, któremu kibicuje. Strzelec bramki Tavano cieszył się natomiast podwójnie. Nie tylko zapewnił swojej drużynie trzy punkty, ale i "zemścił się" na Romie, która pozbyła się go dość lekką ręką.

Na zwycięską ścieżkę wkracza Atalanta (3-1 z Parmą). To musiało się prędzej czy później stać, biorąc pod uwagę potencjał kadrowy, jakim dysponują w Bergamo. Zaskakuje Simone Tiribocchi, który dotąd znany był z siłowego, twardego stylu gry. Ale nie z takiej skuteczności. Tymczasem w barwach Atalanty strzela jak na zawołanie. Do tego są to bardzo fajne gole, takie w stylu klasowego łowcy goli, klasowej "dziewiątki". Jak ująłby to Kazimierz Węgrzyn: "fajnie, naprawdę fajnie strzela ten Tiribocchi". Widać więc ogromną poprawę w grze bergamaschi. Parma natomiast troszkę chyba spisała ten mecz na straty, na zasadzie: nastukaliśmy już sporo punktów, nic się nie stanie jak przegramy. Jeśli tak faktycznie było, to jest to złe podejście, bo potem z reguły tych podarowanych oczek zaczyna brakować. Nie rozumiem też jak tak doświadczony i mądry piłkarz jak Panucci może w tak infantylny sposób sprezentowac rywalowi rzut karny? Na plus na pewno zapisuję bramkę Paloschiego, liczę na tego piłkarza w przyszłości.

Co więc zapamiętam z 9. kolejki? Na pewno znakomitą grę golkiperów, Freya, Sirigu, Handanovica czy Sorrentino. Kapitalną paradą popisał się też Dida. W ogóle jest to na razie dobry sezon dla bramkarzy w Serie A, wielu z nich prezentuje naprawdę wysoki poziom. Zaimponowały mi na pewno pełna fajerwerków gra Sampdorii, a także uparty brak zgody Milanu na porażkę, sposób w jaki walczyli o odrobienie strat. Na koniec sezonu takie "trudne" wygrane, jak ta rossoneri w Weronie, czy też Juventusu w Sienie liczyć się będą za taką samą liczbę punktów jak łatwe zwycięstwa. A kto wie, czy nie będą nawet cenniejsze, ze względu na sposób w jaki zostały wywalczone. Wyrwane rywalowi z gardła trzy punkty zawsze smakują najlepiej i ułatwiają scementowanie zespołu.


foto: gazzetta.it

4 komentarze:

  1. Świetne podsumowanie :-) Oby tak dalej


    Pozdr Adr

    OdpowiedzUsuń
  2. ładnie ładnie :D
    milan i mnie zadziwia,ale to szczęście się skończy.choć nie mam nic by skomplikowali sytuację realu i ograli ich jeszcze na san siro.choć nie wierzę w to za bardzo.
    rzymskie kluby dają ciała i może być z nimi kiepsko,w lazio chaos,brak zakupów i może okazać się że pół sezonu ta ekipa zagra praktycznie o nic (nie wiem jak sytuacja w copa italia,ale ani puchary europejskie ani spadek chyba lazio nie zagrozi,prawda?).roma ma już wielu piłkarzy którzy grają tam od dawna,pewna formuła się wyczerpała.owszem mieszają ich ze swoją zdolną młodzieżą,czy odrzutami jak baptista (to był w sevilli taki gracz że ręce same składały się do oklasków,absolutny top i proszę jak wszystko roztrwonił) ale brakuje tam wielkich graczy którzy nie tylko potrafiliby grać,ale robiliby to regularnie.romie od lat brakuje zwłaszcza napastnika !
    genoa i viola też puchną,to rzeczywiście LM tak wyczerpuje ekipy i trudno pogodzić walkę na obu frontach.
    narzekania na styl juve mnie w sumie dziwi,oni odkąd pamiętam (a trochę lat mam,choć bońka i platiniego nie pamiętam z boiska i może dlatego nie pamiętam) nigdy nie grali jakiejś wybitnej piłki,nawet gdy wygrywali !
    czyli co? mistrzem będzie mimo wszystko
    inter,prawda?
    a w kijowie myślę że dostaną,zresztą w tej grupie wszystko póki co jest możliwe,nawet to że wypadnie z gry Barcelona.
    pozdrawiam,podsumowanie świetne,czekam na zapowiedź następnej,bo ona już w środę !

    OdpowiedzUsuń
  3. Cagliari wygrało wyrażnei dzieki sędziemu, w 78 minucie w polu karnym reką dotknął Biava, a zółta kartkę dostał Moretti, a to była jego już druga zółta więc dostał czeroną i musiał opuścić boisko.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ grassownik

    Jeśli idzie o Romę, to całkowicie zgadzam się, że błędem (choć oczywiście nie jedynym) jaki popełnia ten klub jest dziwna niechęc do ściągnięcia klasowej "9". Nie musiałby on przecież być konkurencją dla Totiego, mógłby grać przed nim, albo partnerowac mu w ataku. Tymczasem Vucinic to po pierwsze nie typowy środkowy napastnik, a po drugie jest strasznie nieskuteczny.

    Lazio spadek nie grozi, nawet przy obecnej dyspozycji tej ekipy widzę kilka druzyn od nich gorszych

    Inter mistrzem? na to wszystko wskazuje, oby nie był to kolejny jednostronny sezon.

    OdpowiedzUsuń