czwartek, 29 października 2009

Środa w Serie A. Grande Juve! Alarm w Rzymie!



Najmocniej w tej kolejce zaświeciła na firmamencie Serie A gwiazda Starej Damy. Choć typowałem sukces Juventusu z Sampdorią, to spodziewałem się raczej wyrównanego meczu, zakończonego jednobramkowym zwycięstwem. Tymczasem zespół Ciro Ferrary rozbił rywala w stosunku 5-1. Cokolwiek byśmy nie napisali o tym pojedynku, to i tak sprowadzać będzie się to do pochwał i braw dla Juventusu. To był zupełnie inny zespół niż w poprzednich tygodniach. Skracający pole gry, agresywny, nareszcie grający z jakimś pomysłem. Dobrze piłki rozdzielał Diego, aktywny był grający na lewej flance Giovinco. Dużą rolę odegrała przewaga Juve na skrzydłach, a to przecież była jak dotąd bardzo silna broń gości. Chyba już ostatecznie do strzeleckiej formy wrócił Amauri. Pewne wrażenie cały czas sprawia gra Juventusu w obronie. Jak widać, same pochwały i to jak najbardziej zasłużone. Dodam jeszcze do tego stałe fragmenty gry, które w nowoczesnym futbolu są ważną bronią. Jeśli będą one dodatkiem do gry, a nie jedynym na nią pomysłem, to kibice Starej Damy mogą z optymizmem spoglądać w przyszłość. Postawę Sampdorii, wystraszonej, zablokowanej, wolniejszej od rywala, przemilczę. Traktuję to jako wypadek przy pracy.

Trwa kryzys rzymskich drużyn. Dziś obie wyjeżdżają na zgrupowania, które mają przygotować je do ważnych meczów w weekend. Roma gra z Bologną, Lazio jedzie do Sieny. Może to zabrzmieć głupio, ale zanosi się na to, że będą to "spareggi salvezza", czyli...bezpośrednie mecze o utrzymanie. Oczywiście nie sądzę, aby ekipy ze stolicy miały na koniec z tym problemy, ale ich gra oraz sytuacja w tabeli są po prostu jedną wielką kompromitacją. O porażce Lazio z Cagliari (0-1) przesądził (wiel)błąd Muslery, ale dodać trzeba, że biancocelesti nie mieli praktycznie żadnej stuprocentowej okazji bramkowej. Również Roma przegrała zasłużenie (1-2 w Udine). Zagrała wprawdzie lepiej niż Lazio, ale jakaż to pociecha? Giallorossi mają sporo kontuzji, widać też nerwowość w tej drużynie, czego dowodem wczorajsza czerwień, którą zobaczył Taddei za zbluzganie arbitra liniowego. Do tego wszystkiego dołożyć należy nieskuteczność Vucinica. W dawnych czasach kibice obu drużyn rzuciliby swoich piłkarzy na pożarcie lwom. Teraz sposoby okazywania niezadowolenia są bardziej cywilizowane, ale co będzie, gdy seria porażek zacznie się wydłużać?

Kolejny trener stracił pracę. Marco Giampaolo, którego chwaliłem przed sezonem i nadal cenię, zapłacił za fatalną postawę Sieny i jej ostatnie miejsce w klasyfikacji. Czarę goryczy przelała porażka w Bologni (1-2). Porażka być może nie do końca zasłużona, ale to już nie pierwszy raz w tym sezonie, gdy toskańczycy nie grają wcale źle, a mimo to zostają z pustymi rękoma. Nie jest to więc chyba przypadek. Swojego trzeciego gola w tym sezonie dla gospodarzy zdobył Martins Adailton. 12 lata temu Parma ściągnęła go jako króla strzelców Mistrzostw Świata U-20. Pamiętam, że grał nawet w eliminacjach Ligi Mistrzów przeciwko Widzewowi. Nie zrobił oszałamiającej kariery, ale pod jej koniec stał się bardzo ważnym elementem w Bologni.

Niesamowite emocje przeżyło ponad 50 tysięcy fanów na San Paolo w Neapolu. Przed meczem obserwatorzy zastanawiali się, czy Napoli albo Milan nawiążą do swojej "nowej, świeckiej tradycji" i znów zdobędą kluczowe bramki w końcówce. Zawodu nie było, mecz trzymał w napięciu do ostatnich sekund. Milan zaczął kapitalnie, po 6 minutach było 0-2! Potem rossoneri kontrolowali mecz, a Napoli atakowało z sercem, ale bez pomysłu. Prezydent De Laurentiis opuszczał już trybuny, gdy po raz kolejny przekonaliśmy się jak piękną i nieprzewidywalną grą jest futbol. Najpierw kapitalny strzał w okienko Cigariniego, a w 93.minucie perfekcyjna główka Denisa. Obaj byli w tym meczu zmiennikami, cóż za trenerski nos Waltera Mazzarriego. Milan może sobie pluć w brodę, bo frajersko oddał 2 punkty, a do tego urazu doznał Nesta. Szybko zdjęty z murawy Ronaldinho okazał w okolicach ławki rezerwowych swoje niezadowolenie ze zmiany, czy czeka go rozmowa wychowawcza? Jeśli tak, to która już?

Powiększa się strata Fiorentiny do czołówki tabeli. Pisałem o regularności zespołu Prandellego, więc zgodnie z prawem Murphy'ego życie zaczyna pisać swój scenariusz. Wczorajsza porażka na terenie Genoi (1-2) była trochę pechowa, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę okazji stworzoną przez gości (w tym 2 słupki - Montolivo oraz Gamberini). Niemniej, Fiorentina zaczyna zostawać w blokach. Natomiast dla Genoi było to zwycięstwo szczególnie ważne z psychologicznego puntu widzenia. Z pewnością pozwoli ono na chwilę oddechu i ponowne uwierzenie we własne możliwości. Wczoraj tego jeszcze nie widzieliśmy, ale chyba wszyscy czekamy na powrót efektownej Genoi z początku rozgrywek.

Podziałała zmiana trenera w Livorno. Zobaczymy na jak długo. Tymczasem jednak w nadmorskim mieście święto, bo po pokonaniu Atalanty Bergamo (1-0) udało się już praktycznie wydostać ze strefy spadowej. Mecz był słabiutki. Jeśli ktoś chciałby zrobić skuteczną anty-reklamę Serie A, to warto pokazać materiał z tego pojedynku. Już sam 5-minutowy skrót przyprawia o senność. Aż bałbym się obejrzeć pełne 90 minut! A jedyny gol wpadł po fatalnym błędzie golkipera gości Consigliego. Bez tego, pewnie żaden z 20 graczy z pola nie potrafiłby skierować futbolówki do bramki rywala.

Przeceniłem chyba siłę determinacji Catanii. Ich mecz z Chievo (1-2) nie wyglądał tak, jakby znajdowali się w ciężkiej sytuacji. A tak przecież jest. Imponuje mi spokój ekipy z Werony, która potrafi bezlitośnie wykorzystać błędy rywali i ich wypunktować. Z takim podejściem na pewno spokojnie się utrzymają. W grze Catanii widać jakiś pomysł, zastanawiam się więc na czym polega ich problem? Za dużo nerwowości? Za mało jakości? Znając włoskie zwyczaje, trener Atzori nie może spać spokojnie. W końcu ze szkoleniowca najłatwiej jest zrobić kozła ofiarnego.

I na koniec mecz dwóch superbeniaminków. Parma wygrała 2-0 z Bari, bo miała w swoich szeregach dwie indywidualności, które "zrobiły różnicę" i dwoma pięknymi golami ustaliły wynik. Mówię to Valerym Bojinovie, który w końcu chyba odnalazł swoje miejsce na ziemi oraz o Alberto Paloschim, który rośnie nam na wysokiej klasy napastnika. Samo spotkanie długo rozwijało się w kierunku wyniku 0-0, ale na koniec okazało się, iż Bari dopiero po raz pierwszy w tych rozgrywkach straciło więcej niż jednego gola w meczu. Parma: 17 punktów i 4 miejsce. Brawo!


foto: corrieredellosport.it

2 komentarze:

  1. tylko parę słów na temat meczu Juve, niedawno Pienta napisał na tym blogu po meczu Real-Milan, że rossoneri już dawno go tak nie ucieszyli, ja jako kibic Juve mogę po wczorajszym meczu napisać, że to była istna eksplozja radości:)
    taką grę to ja rozumiem:D
    Forza Juve

    OdpowiedzUsuń
  2. Genoa teraz musi wygrać z Pelermo i umocnić się w górnej cześci tabeli. Forza Genoa!

    OdpowiedzUsuń