Włosi pokonali Cypr 3-2 (0-1) w swoim ostatnim meczu kwalifikacyjnym do Mistrzostw Świata. Awans azzurri zapewnili sobie już w sobotę, więc wydawać się mogło, że mecz w Parmie będzie okazją do radosnego świętowania awansu. Nic bardziej mylnego, na Stadio Tardini nie obyło się bez nieprzyjemnych momentów. Oddajmy głos selekcjonerowi Lippiemu:
"Wywalczyliśmy awans w sobotę w Dublinie, możecie wyobrazić sobie naszą radość, trochę też poświętowaliśmy. Zmieniłem dziś całą jedenastkę piłkarzy, co nie zdarza się nigdy i nigdzie. Jesteśmy mistrzami świata, przyjechaliśmy tu zagrać mecz, który nie miał żadnego znaczenia i gdy tylko zaczynamy mieć kłopoty na boisku, publiczność na trybunach zamiast pomóc chłopakom, zaczyna skandować nazwiska innych piłkarzy (chodzi o Cassano - przyp. Mattia). To po prostu wstyd. Ludzie muszą kochać swoją drużynę narodową".
"Jak można krzyczeć w kierunku moich zawodników "idźcie do roboty"? To jakieś szaleństwo. Potem na końcu łatwo jest śpiewać "Italia, Italia". Ci chłopcy zasługują na wielki szacunek. Jak można domagać się powołań dla innych piłkarzy? Moi zawodnicy są mistrzami świata, czy nie zasługują na wsparcie, gdy im nie idzie? Jeśli jestem przekonany co do przydatności danego piłkarza, to go powołuję. W innym wypadku nie robię tego. Problemem jest brak szacunku dla wspaniałych piłkarzy, którzy mają wielkie serce do gry. Jasne, że okrzyki te były dziełem jakiejś mniejszości, ale tym, którzy krzyczeli "do roboty", mówię, żeby sami poszli pracować".
Feta została więc trochę zepsuta. Wpisuje się to w pewnym sensie w krótką wymianę zdań, którą rozpoczęliśmy TU, a która prowadzi do stwierdzenia, pod którym podpisuję się całkowicie: Włosi nie mieli i nigdy nie będą mieć drużyny w pełni NARODOWEJ.
Choć zabrzmi to paradoksalnie, ale Italia, formalnie zjednoczona 150 lat tamu, nigdy nie potrafiła zatrzeć różnic między regionami, które przez wiele stuleci stanowiły samodzielne i często bardzo silne królestwa i księstwa. Pewne resentymenty, krzywdy, nie zostały do dziś zapomniane. Zawsze zastanawiałem się (choć tu akurat abstrahuję od futbolu) dlaczego w środkowej Italii wybory wygrywa z reguły lewica? Mój przyjaciel, Włoch, uważa, że dzieje się tak dlatego, iż prawica zawsze była utożsamiana z wpływami kościelnymi, a na terenie dawnego Państwa Kościelnego Watykan przez setki lat kojarzył się zwykłym obywatelom z wysokimi daninami i podatkami. Ciekawa teoria, nie mojego autorstwa i nie chcę jej tu komentować. Ale sam nie wpadłbym na to nigdy.
Podobną zależność można zaobserowować, gdy idzie o poziom sympatii dla squadra azzurra. Pisałem już w komentarzu o wysokiej popularności separatystycznej Ligi Północnej Umberto Bossiego w północnej części kraju. Partia ta nawołuje do federalizacji kraju, epatuje hasłami o tym, że "Rzym kradnie pieniądze" mieszkańców północy i przejada je w niejasny sposób. Ta niechęć do wszystkiego co kojarzone z państwem włoskim i stolicą przenosi się często na obojętność wobec piłkarskiej reprezentacji Italii.
Inną ciekawą obserwacją, którą poczyniłem mieszkając przez jakiś czas we Włoszech, był duży wpływ kibicowskich zaszłości międzyklubowych na uczucia jakimi tifosi darzą ekipę azzurri. Słyszałem głosy fanów Interu typu: "nie będę kibicował tej reprezentacji póki będzie w niej tylu piłkarzy Milanu". I vice versa. To samo można powiedzieć o sympatykach Lazio i Romy, wiele osób mierzi też squadra azzurra oparta na piłkarzach Juventusu (wiadomo - Juve albo się kocha albo nie lubi). Problemem może być też osoba trenera. Jeden z moich kolegów stwierdził przed Mundialem w Niemczech, że "nie będzie oglądał meczów kadry póki trenerem jest ten...(tu padł epitet) Lippi". Ciekawe czy zmieniał zdanie w trakcie trwania turnieju i marszu Italii po złoto?
Z polskiej perspektywy takie dylematy wydają się śmieszne. U nas kadra naprawdę potrafi porwać za sobą cały kraj (jak podczas udanych eliminacji do MŚ 2002, 2006 czy też ME 2008). We Włoszech jest zupełnie inaczej. Jeśli komuś wydaje się, że w czerwcu 2010 cała Italia będzie nerwowo ściskać kciuki za chłopaków Lippiego, to jest w błędzie. Tak po prostu jest. Aby wytłumaczyć to w pełni, należałoby przeprowadzić naprawdę głęboką analizę socjologiczną, mocno osadzoną też w historii Półwyspu. Ja rzucam tylko mały promień światła na całą sprawę.
Powód do "niekibicowania" znajdzie się zawsze. Często słychać ostatnio narzekania na styl w jakim gra Italia. Podnoszą się głosy o konieczności powołania Cassano. Włoskie malkontenctwo jest może mniejsze niż nasze polskie narzekanie na wszystko, ale w kwestiach piłkarskich daje często znać o sobie. Paradoksalnie, znacznie bardziej Włochów jednoczy sympatia i duma z sukcesów Ferrari w F1. Przeglądając ostatnio forum ultras Lazio zwróciło moją uwagę to, jak pozytywnie odnoszą się laziali do obsadzenia fotela pilota Ferrari przez Giancarlo Fisichellę, znanego ze swojej wielkiej miłości do Romy. Ten fakt wcale większości piszących w temacie kibiców Lazio nie przeszkadzał. Potrafię sobie jednak wyobrazić ich reakcję, gdyby selekcjonerem squadra azzurra został np. Carlo Mazzone czy Serse Cosmi. I działa to też oczywiście w drugą stronę.
Nie można rzecz jasna generalizować. Większość Włochów kibicuje i będzie kibicować reprezentacji piłkarskiej. Mój tekst miał jedynie pokazać, że obraz (częsty w polskich mediach) zjednoczonego w dopingu dla squadra azzurra kraju może być bardzo mylący. Włosi potrafią i lubią się spierać. I przekłada się to też niestety na sprawy, które powinny łączyć a nie dzielić.
foto: uefa.com
Jest dokladnie tak jak napisaleś. Reprezentacja u wielu kibiców nigdy nie będzie wywolywać takich emocji jak drużyna klubowa z danego regionu. Najlepszym przykladem tego typu zachowania byl mecz pólfinalowy MŚ 90 pomiędzy Wlochami i Argentyną rozgrywany w Neapolu. Za namową "swojego" boskiego Diego Neapolitańczycy w zdecydowanej większości trzmali kciuki za albicelestes.
OdpowiedzUsuńfellini0
www.azzurri.blox.pl
Mocne, ale celne słowa Lippiego.
OdpowiedzUsuńA tekst bardzo ciekawy, pozdrawiam
Lippi jest znakomitym technikiem, ale zachowuje sie bardzo arogancko przed kamerami. A tego nie lubia ani kibice ani media.
OdpowiedzUsuńW marszu eliminacyjnym Wlosi maja mnostwo szczescia, ze trzy razy remisowali lub wygrywali dzieki bramkom w ostatnich minutach, a w Gruzji wygrali tylko dlatego, ze mieli “u siebie” Kaladze.
Ich wyniki nie powalaja na kolana.
Znajacy sie przeciez na pilce wloscy kibice maja prawo oczekiwac od reprezentacji (mistrzow swiata!) ciekawszej gry i wiekszej ilosci strzelanych bramek. Ale tego pan selekcjoner nie chce chyba zrozumiec.
Bardzo ciekawy tekst, celne spostrzezenia, trafna analiza itp. Bravo!
Prosimy o wiecej:)
Tomte