piątek, 21 sierpnia 2009

Cel: utrzymanie. Cel: awans


Do omówienia pozostały ekipy, których głównym celem będzie uniknięcie degradacji i które każde miejsce powyżej 18-go uznają za swój sukces. Do drużyn tych zaliczyłem: Catanię, Bolognę, Chievo i trójkę beniaminków: Parmę, Livorno oraz Bari.

Od razu zaznaczę, że najlepiej z tej szóstki prezentuje się Parma, umieszczona w tej grupie w dużej mierze dlatego, że postawa każdego beniaminka zawsze jest sporą niewiadomą. A przecież Parma kadrowo prezentuje się nieźle. Do drużyny dołączyli tacy piłkarze jak weteran Panucci, niezły bramkarz Mirante, snajperzy Valery Bojinov (rozmieniający się na drobne talent), Jonathan Biabany i Davide Lanzafame, czy też bardzo dobry pomocnik Daniele Galloppa, którym po udanym pobycie w Sienie interesowały się ponoć Napoli i Roma. Zwracam uwagę na McDonalda Marigę, dla którego będzie to już trzeci sezon w Parmie. Pomocnik ten imponuje warunkami i siłą fizyczną (188cm/86kg), ale całkiem nieźle radzi też sobie z futbolówką przy nodze.

Trenerem Parmy jest Francesco Guidolin. W drugiej połowie lat 90-tych doprowadził on prowincjonalną Vicenzę (z Sartorem, Otero, Zaulim, Mainim i Ambrosettim w składzie) do zdobycia Pucaru Włoch i osiągnięcia półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów (minimalna porażka z Chelsea). Potem jego kariera układała się przedziwnie (m.in. kilkukrotnie był zwalniany i ponownie zatrudniany w Palermo przez prezydenta Zampariniego). Na pewno jednak jest to ceniony szkoleniowiec, który był w Serie B i nadal będzie „wartością dodaną” Parmy. Gialloblu, jeśli nie zaśpią na początku rozgrywek, powinni doszlusować do grupy środka tabeli.

Catanię utrzymał w lidze Walter Zenga, który umiał wycisnąć z przeciętnej kadrowo ekipy to co było w niej najlepsze. Z drużyny tej odeszło jednak kilka ważnych elementów (Bizzarri, Stovini, Paolucci, Stovini, Silvestri, Baiocco), a sprowadzono w większości graczy dość anonimowych lub przeciętnych (w tym naszego Błażeja Augustyna), Nikt tak do końca nie wie też na co stać nowego szkoleniowca – Gianlucę Atzoriego (był już kiedyś drugim trenerem Catanii, u boku Silvio Baldiniego). Pierwsze kolejki powinny trochę rozjaśnić obraz sytuacji, ale na tę chwilę trzeba w przypadku Catanii postawić spory znak zapytania.

Bologna ma za sobą burzliwe miesiące. Najpierw drużyna dopiero rzutem na taśmę zapewniła sobie pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej, a w lecie całe miasto z zapartym tchem śledziło telenowelę związaną z zakupem klubu przez albańskiego przemysłowca, Rezarta Taci. Do transakcji nie doszło i sny o potędze trzeba odłożyć na nieokreśloną przyszłość. Zadaniem domowym dla trenera Giuseppe Papadopulo było takie przygotowanie drużyny, by ta utrzymała się w Serie A. Tylko tyle i aż tyle.

Mercato nie wyglądało źle. Odeszło kilku graczy, którym wygasły umowy (Volpi, Cesar, Belleri, Amoroso, Antonioli). Za większością nikt nie płakał (może trochę szkoda Volpiego), bo poziom sportowy drużyny na ich odejściu raczej nie ucierpi. Ściągnięto kilku niezłych piłkarzy, jak obrońcy Raggi i Portanova, pomocnicy Vigiani, Guana i Giacomo Tedesco, napastnik Zalayeta, czy bramkarz Viviano. Pamiętać trzeba, że rok temu utrzymanie dały w dużej mierze 24 gole Marco Di Vaio. Ciężko wierzyć w to, że rzymianin powtórzy tę skuteczność. Co wtedy?

Chievo to taka sympatyczna włoska ciekawostka. Klub z przedmieść Werony, którego wszyscy kibice zapełniliby w całości większość stadionów 1-ligowych w Polsce, przeszedł wieloletnią drogę od najniższych lig amatorskich aż do Serie A. Jest to unikatowy przypadek w całej historii włoskiego futbolu.

W tym roku może jednak nie być już tak sympatycznie. W sezonie 2008/2009 drużynę uratowało przejęcie jej przez trenera Domenico Di Carlo (tak, tego Di Carlo). Nie wierzę jednak aby działanie „efektu nowej miotły” przeniosło się na te rozgrywki. Tym bardziej, że skład nie został specjalnie wzmocniony (nota bene: wypożyczono z Milanu polskiego bramkarza, Michała Miśkiewicza). Jedynym piłkarzem wybijającym się wysoko ponad przeciętność jest napastnik Sergio Pellissier, którego chciałoby pozyskać wiele klubów Serie A. „Fruwające muły” z Chievo będą mieć sporo kłopotów by faktycznie wzbić się w powietrze.

Pozostali dwaj beniaminkowie, Bari i Livorno, stanowią, jak to zwykle bywa, sporą niewiadomą. Dużymi ubytkami u tych pierwszych są odejścia trenera Antonio Conte (oficjalnie: różnica zdań z zarządem w sprawie polityki transferowej) i skrzydłowego Stefano Gubertiego. Udało się pozyskać kilku ogranych ligowców, jak Langella czy Almiron, ale to może nie wystarczyć. Nowy trener, Giampiero Ventura, był chwalony za ofensywny styl gry Pisy, którą prowadził. Ciekawe jak poradzi sobie w Bari? Nutkę optymizmu w serca kibiców wlało zakupienie klubu przez amerykańskiego milionera z Teksasu, Tima Bartona (nie mylić ze znanym reżyserem:)!). Nadchodzą lepsze czasy?

Livorno wniesie do ligi upolitycznionych do granic dobrego smaku kibiców (na żadnym obiekcie we Włoszech nie ma podczas meczów tylu symboli politycznych co w Livorno) i najbrzydszy stadion w Serie A. Ciężko napisać coś dobrego o tym klubie, bo z reguły grał on w Serie A (poza jednym sezonem) rolę co najwyżej średniaka, do tego prezentującego dość siermiężny futbol. Siłą drużyny może być atak złożony z króla strzelców poprzednich rozgrywek Serie B, Francesco Tavano i powracającego z Parmy ulubieńca miejscowych tifosi, Cristiana Lucarellego. Czy to wystarczy do utrzymania?

W ten sposób doszliśmy do końca tej małej przedsezonowej wędrówki po klubach Serie A. Na pewno moje prognozy w jakimś stopniu rozminą się z rzeczywistością (jak zawsze). Ktoś zawiedzie (Milan?), ktoś z kolei może sprawić pozytywną niespodziankę (Parma?). Boisko pokaże. Ja ze swojej strony życzę wszystkim sympatykom Serie A wielu emocji w rozpoczynających się jutro rozgrywkach.

Już dziś natomiast na boiska wracają piłkarze Serie B. Faworytami biedniejącej pod względem finansowym i piłkarskim szybciej niż Serie A drugiej ligi włoskiej powinny być ekipy zdegradowane z elity: Torino, Reggina i Lecce. Granata, pod wodzą niezłego szkoleniowca Stefano Colantuono i pod okiem ambitnego (aczkolwiek nie znającego się zbytnio na piłce) prezydenta Urbano Cairo, są chyba faworytem nr 1, mając w składzie takie gwiazdy jak znakomity pomocnik Dzemaili, czy napastnicy Bianchi i Di Michele (wrócił z West Ham).

W Regginie rządzi już nowy trener, Walter Novellino, którego osobiście niezbyt cenię, ale który ma zaskakująco dobrą opinię we Włoszech. Skład ma jednak niezły (m.in. Volpi, Bonazzoli) a cel jest tylko jeden. Podobnie w przypadku Lecce, które już od dawna regularnie kursuje między Serie A a Serie B. Lekceważyć nie można też drużyn Empoli. Grosseto czy Brescii, choć ten ostatni klub przeżywa ostatnio dość burzliwy okres, znaczony ostrymi protestami przeciwko prezydentowi Corioniemu.

Serie B to liga drugiej kategorii, więc i ja będę poświęcał jej mniej miejsca. Postaram się jednak informować gdy tylko wydarzy się tam coś godnego uwagi.


obrazek: xp.blox.pl

2 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o Chievo, to po obejrzeniu ich wczorajszego starcia z Juventusem dodałbym do listy zasługujących na wyróżnienie piłkarzy ciągle dynamicznego prawoskrzydłowego, Luciano Siqueirę de Oliveira, który mimo, że już od wieków (dosłownie, bo jeśli dobrze się orientuję, grał tam już w zamierzchłych czasach ubiegłego, XX stulecia;) reprezentuje żółto- niebieskie barwy, to i tak był wczoraj chyba najjaśniejszym punktem w ofensywie "skrzydlatych osłów". Swoją drogą, że buszując po necie w poszukiwaniu informacji trafiłem na ciekawą historię sprzed kilku lat związaną z tym zawodnikiem i chyba poświęcę mu dzisiaj u siebie spory fragment pomeczowej notki;)

    Poza tym, silnymi punktami zespołu, który wyjechał z Turynu mając zaledwie jedną- ale za to decydującą- bramkę mniej niż Bianconeri, są doświadczony, ograny w Grecji i Hiszpanii bramkarz Sorrentino, ciągle jeśli się nie mylę wypożyczony z Udine Giampiero Pinzi (najaktywniejszy wczoraj obok Luciano w ofensywie) oraz kapitan reprezentacji Kolumbii, były podstawowy obrońca m.in. River Plate, FC Nantes i przede wszystkim, w latach 2004-08 Paris Saint- Germain Mario Alberto Yepes.

    Mimo widocznych braków w potencjale konstrukcyjnym, widać było wczoraj gołym okiem, że zawodnicy z Werony są naprawdę uparci jak osły;) i liczę na to, że faktycznie sympatyczny w sumie zespół sprawi w tym sezonie niespodziankę i zdobędzie kilka (naście?) niespodziewanych punktów na silniejszych w teorii przeciwnikach. I-a! I-aaa!

    A czy ten nie-mylić-ze-znanym-reżyserem Barton;) zamierza jakoś konkretnie wzmocnić drużynę Bari, czyli wczorajszych sensacyjnie remisowych gości Internazionale? Bo jeśli skończy się taką "pomocą", jaką para innych USAnijczyków wspiera FC Liverpool, to aż strach się bać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Historia Luciano (vel Eriberto) jest faktycznie ciekawa, czekam na Twój artykuł:]

    Co do pana Bartona, to obejmie on akcje Bari 31 października. Wtedy pewnie będziemy wiedzieć więcej (szczegóły!). Reprezentanci Bartona (ustami niejakiego pana Mory) zapowiadaja, że Amerykanin ma sporo pieniędzy i mierzy wysoko. We will see...

    OdpowiedzUsuń