poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Co z tym Milanem?


Carlo Ancelotti zapisał na ławce trenerskiej Milanu piękną kartę. Dwa wygrane Puchary Mistrzów, jeden triumf ligowy, wiele niezapomnianych spotkań i etykietka najładniej grającej w piłkę włoskiej ekipy. To dużo. Ancelotti spędził w czerwono-czarnej części Mediolanu 8 lat. Wraz z jego odejściem do Chelsea skończyła się w Milanie pewna epoka. Teraz czas zacząć zapisywanie nowych kart historii.

Na zmiany zanosiło się zresztą od jakiegoś czasu. Dwa sezony temu Milan nie zakwalifikował się nawet do Ligi Mistrzów. Rok temu miał spacerkiem wygrać Puchar UEFA, tymczasem odpadł z niego w fatalnym stylu po dwumeczu z Werderem. W Serie A rossoneri obejrzeli z oddali plecy Interu, a na finiszu rozgrywek dali się wyprzedzić również Juventusowi. Rzutem na taśmę udało uratować się 3 miejsce i uniknąć konieczności gry w eliminacjach Champions League (co przy aktualnej dyspozycji zespołu mogłoby skończyć się tragicznie).

Jeszcze wyraźniej „zmianę warty” podkreślają dwa inne wydarzenia: zakończenie bogatej piłkarskiej kariery przez symbol Milanu, Paolo Maldiniego i transfer Kaki do Realu Madryt. Maldini, mimo iż w ostatnich latach nękany urazami i pozbawiony dawnej dynamiki, symbolizował wszystko co najlepsze w Milanie: elegancję, charakter zwycięzcy i bogatą listę triumfów. Kaka, gracz wybitny i pod względem piłkarskim lider drużyny, zapragnął nowych wyzwań i przeniósł się do innej galactici. Jego transfer był zresztą konieczny, co potwierdził Silvio Berlusconi, by zapiąć budżet. Milan dość mocno został trafiony osławionym kryzysem gospodarczym.

Kto zastąpi nieobecnych? „Moda na Guardiolę” nie ominęła Milanello i oto stery drużyny oddano w ręce Brazylijczyka Leonardo. Były piłkarz rossoneri (zresztą świetny) całkiem dobrze czuł się w roli działacza i nie do końca chyba przeczuwał co się święci. W przeciwieństwie do Pepa, Leonardo nie jest gruntownie (pod względem teoretycznym) przygotowany do zawodu, choć boiskowej praktyki odmówić mu nie można.

Maldiniego i Kakę zastąpić mają „nowi-starzy” de facto piłkarze. Alessandro Nesta figuruje w kadrze Milanu od 2002 roku, ale ostatnich kilkanaście miesięcy spędził na leczeniu przewlekłej kontuzji. W tym sensie jego powrót traktować należy jako realne wzmocnienie drużyny. Nesta, gdy jest zdrowy, ciągle prezentuje najwyższą klasę (zwaną u nas international level) i gwarantuje solidne „trzymanie” linii obrony. Przecież nikt nie wykonuje tak eleganckich i skutecznych wślizgów jak wychowanek Lazio. Gdyby ze zdrowiem Nesty było coś nie tak, w odwodzie (z nowych piłkarzy) pozostają silny, świetnie grający głową Oguchi Onyewu i zakupiony już w styczniu Brazylijczyk Thiago Silva.

Drugim piłkarzem z „odzysku” jest (ma być?) Ronaldinho. W poprzednim sezonie Dinho mocno rozczarował, tracąc energię na błyszczących parkietach mediolańskich dyskotek. I choć niedawno znów widziano go tańczącego nad ranem sambę, to zarówno Silvio Berlusconi jak i Leonardo są pewni, że będzie to jego sezon. Ma on być kluczową postacią Milanu i wspierać duet napastników Pato-Huntelaar. W Milanie liczą, iż Holender ściągnięty z Realu pójdzie raczej drogą van Bastena niż Kluiverta i będzie skutecznie dziurawił siatki rywali.

I lepiej by tak było. Wyniki sparingów są zatrważające, bo rossoneri seryjnie kolekcjonują porażki. Leonardo próbuje różnych ustawień - zaczynał od 4-3-3 a aktualnie chyba skłania się ku tradycyjnemu ostatnio dla Milanu 4-3-1-2 czy też 4-1-2-1-2 (tak grywali za Ancelottiego, alternatywą było wówczas 4-3-2-1 czyli „choinka”). Takie są też sugestie „nadtrenera” Berlusconiego, który stwierdził ostatnio, iż wystawianie Ronaldinho w pomocy to marnowanie prądu, gdyż „w okolicach szesnastki rywala jest on najgroźniejszy”. Dowodzi to dwóch rzeczy: 1) Berlusconi nadal uważa, że zna się najlepiej na piłce (nic nowego), 2) w Milanie naprawdę wierzę, że Brazylijczyk może dać coś jeszcze tej drużynie.

Ważnym testem miał być dzisiejszy mecz o Trofeum Berlusconiemu przeciwko Juve. Od razu posypuję głową popiołem – widziałem tylko pierwszą połowę. Ale to co zobaczyłem każe zaniechać przedwczesnego skreślania drużyny Leonardo. Ronaldinho miał sporo chęci do gry, Pato potwierdził, że jest świetny. Na tym można już coś budować. Milanowi chciało się dziś wieczorem grać, a gdy to się dzieje to często rywale bywają bezradni. Czy tak będzie w tym sezonie?

Możliwe. W końcu w Milanie została większość „starej gwardii”: solidny stoper Kaładze, dobrzy boczni obrońcy Zambrotta i Jankulovski (choć Milan szuka kogoś na lewą flankę), znakomity rozgrywający Pirlo, wszechstronny Seedorf, waleczni Ambrosini i Gattuso czy też urodzony na linii ostatniego obrońcy Pippo Inzaghi. To wszystko są ludzie przyzwyczajeni do zwycięstw. Jeśli Leonardo złapie z nimi dobry kontakt (w co wierzę) i pozwoli im grać w piłkę (czemu miałoby być inaczej) to Milan będzie groźny dla najlepszych. Zarówno w Italii, jak i w Europie. Rossoneri zawsze przecież liczyli się w rozgrywkach Champions League, nawet gdy w Serie A wypadali poniżej oczekiwań.


foto: goal.com

3 komentarze:

  1. W trosce o emocje na następny sezon życzę sobie by ACM był współudziałowcem akcji w spółce "Scudetto", ale przypuszczam, że już na półmetku Mourinho zdystansuje resztę, na tyle, że dowiezie do mety kolejny tytuł... a w zależności od szczęścia w Europie, może się okazać, że wielu na wiosnę powie, że pyskaty skurczybyk jednak jest Kozakiem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oguchi Onyewu, to jest dopiero ciekawy zawodnik. Ciekawe czy zadomowi się w Mediolanie, imponuje mi jego gra, sposób, w jaki ustawia się na boisku i korzysta ze swoich warunków fizycznych (195 cm wzrostu, 91 kg). Tournee po USA, obrońca z USA, w dodatku rodowity Waszyngtonianin;), chyba dobry wybór.

    Z kolei po Trofeo Berlusconi nie mam najlepszego zdania o bokach obrony rosso- nerich. Właściwie z całej drużyny, poza Pato i starymi, dobrymi Gattuso i Pirlo nikt mi specjalnie nie zaimponował, ciekaw jestem czy w meczu o stawkę Leonardo zmotywuje nasyconych sukcesami starych wyjadaczy do walki o zwycięstwo. Mówił na konferencji w Milanello, że jego piłkarze autentycznie czują się ważną częścią klubu. Na acmilan24.com przeczytałem dużo o ich poczuciu przynależności. Ech, tylu tych młodych trenerów prowadzi zespoły z najwyższej półki;)

    Ciekawe jaki ze "skromnego" jak głoszą plotki Brazylijczyka psycholog, nie wiem czy mistrzów świata trzeba uczyć gry w piłkę, ale jeśli mając w kadrze takiego "trochę starszego imprezowicza" jak Ronaldinho uda mu się wprowadzić w szatni spokój i dobry nastrój, to Leo stoi przed poważną szansą wykorzystania potencjału przygotowujących się na być może ostatni mundial w karierze gwiazd, czyli pary reżyserów gry R80- Pirlo. To chyba najbardziej kreatywny duet we Włoszech- choć przybycie Diego może to już wkrótce zmienić.

    Jutro Milan zagra praktycznie bez bramkarza. Powołani są odpowiednio trzeci, czwarty i piąty golkiper i chyba trochę srogo robi się fanom ACM na samą myśl o ich możliwych popisach w bramce. Inna sprawa czy na Sienę potrzeba "łapacza" z najwyższej półki- ani Maccarone, ani Paolucci nie wydają mi się być wielkim zagrożeniem dla czerwono- czarnej defensywy. A co właściwie potrafi Ghezzal Abder, bo niezbyt go kojarzę? Pięć goli w ubiegłym sezonie raczej nie powala na kolana, miasto mają piękne, ale drużynę już niekoniecznie:P Choć jestem ciekaw występu młodego Ekdala. No i Pato, bo doceniam jego umiejętności- gol przeciwko Juve, tak samo jak w przypadku Diego- pierwsza klasa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ponieważ z większością tez zgadzam się nieomal całkowicie, odniosę się tylko do dwóch kwestii:)
    1. Ja jednak nie przekreślałbym bocznych obrońców Milanu. To ciągle są nieźli piłkarze, jeśli będą dobrze przygotowani i zespół będzie dobrze funkcjonował, na pewno "dadzą radę".
    2. Ghezzal może wielu goli nie strzela, ale w piłkę grać potrafi, czesto zmienia pozycje, jest nieźle wyszkolony technicznie. Tak jak w pkt. 1 - nie skreślałbym go:)

    Pozdrav

    OdpowiedzUsuń