niedziela, 13 grudnia 2009

Niedziela. Wielkie Palermo na San Siro


"Palermo zasłużyło na zwycięstwo zarówno pod względem taktycznym, jak i fizycznym. W drugiej połowie stworzyli sobie lepsze okazje niż my". Pomeczowy komentarz Leonardo mówi sam za siebie. Zwycięska passa Milanu kiedyś musiała się skończyć i stało się to dziś na San Siro w starciu z sycylijczykami (0-2). Milan wyglądał na drużynę zmęczoną i pozbawioną dynamiki, Palermo na ich tle prezentowało się jak ekipa atletów. Oba gole to zasługa Miccoliego, który najpierw popisał się kapitalnym uderzeniem po długim rogu, a potem świetnym podaniem stworzył przewagę w polu karnym rywala, którą wykorzystali na spółkę Pastore i Bresciano. Na wyniku w pewnym stopniu zaważyły też kłopoty zdrowotne Pato, który wszedł na murawę dopiero przy stanie 0-1. W zespole Palermo świetną partię rozegrał kolejny piłkarz (po Meggiorinim z Bari), którego w ostatniej chwili skreśliłem z listy talentów, bramkarz Sirigu. Nie ma to jak mobilizacja ze strony calciobaru ;)

Wpadek Juventusu i Milanu nie potrafił w pełni wykorzystać Inter. Remis w Bergamo z Atalantą (1-1) to strata punktów na własne życzenie, bo nerazzurri długo prowadzili 1-0 (gol Milito - świetnie zachował się w polu karnym), potrafili w miarę nieźle utrzymać się przy piłce, ale nie chcieli, lub nie potrafili, zamknąć meczu. I zostali za to ukarani w końcówce, w momencie gdy nic na to nie wskazywało (gol Tiribocchiego - błąd w ustawieniu Lucio). Ale punkt ten, w obliczu innych rezultatów, jest do zaakceptowania. Tym bardziej, że ostatnie pół godziny goście grali w "10" po czerwieni dla Sneijdera. O kartkę tę pretensje miał zastępujący zawieszonego Mourinho Giuseppe Baresi. Znów zwalanie winy na arbitrów? Sam Portugalczyk starł się werbalnie po meczu z jednym z dziennikarzy w okolicy klubowego autokaru. Skąd ta nerwowość, w końcu Inter dominuje w lidze, a w Champions jest w 1/8 finału?

W końcu wygrało Lazio (1-0 z Genoą). Udało się to po 13. kolejkach bez smaku sukcesu. Było to zwycięstwo zasłużone, bo grifoni w niczym nie przypominali ekipy, która dwa tygodnie temu rozbiła Sampdorię. Goście mieli raptem jedną okazję (słupek Jurica po rękach Muslery - świetna parada Urugwajczyka!), a poza tym skupiali się na ostrej grze, stąd sporo żółtych i jedna czerwona kartka (30 sekund po słupku Jurica). Gospodarze mogli wygrać wyżej, ale po usunięciu Bocchettiego przestali stwarzać okazje i cofnęli się, co było głupotą i niepotrzebnym ryzykiem. Imponująca bramka Kolarova! Serb pokazał w tej akcji to co ma najlepszego - dynamika, siła i potężne uderzenie. A warto dodać, że piłkarz ten, po szybkim zejściu Brocchiego, występował na nietypowej dla siebie pozycji, w środku pomocy. Strefa spadkowa oddaliła się, trochę optymizmu w błękitnej części Rzymu, od czasu przejścia na ustawienie 3-4-1-2 lepiej wygląda gra obronna. A grifoni nadal chimeryczni.

Tymczasem na 4. miejscu w tabeli coraz mniej zadomawia się Parma! Kto postawiłby na to pieniądze przed sezonem? Z Bologną udało się wydrzeć zwycięstwo rywalowi, który chyba zasłużył na remis (skończyło się na 2-1). Do przerwy prowadzili goście, po dość zabawnym golu zdobytym z kontry - przy rzucie rożnym dla gospodarzy prawie cały zespół (w tym stoperzy) pobiegł do przodu i nagle okazało się, że nie ma komu bronić własnej bramki.Mecz odmieniło wejście Amoruso, który toczył siłowe boje ze stoperami gości i stwarzał miejsce kolegom z drużyny. On też zdobył zwycięską bramkę (wcześniej przestrzelił karnego). Pierwszego gola dla gialloblu' zdobył Panucci. I jak tu nie określać Parmy idealnym połączeniem młodości z rutyną? Najlepsi w obu ekipach: Galloppa - Viviano.

Pogrąża się Udinese. Dla mnie to jeszcze większe rozczarowanie niż Lazio. Choćby dlatego, że friulani zawsze, niezależnie od wyniku, bawili kibiców swoją ofensywną, nieszablonową piłką. Tego już nie ma. Nie do końca przekonuje mnie usprawiedliwianie wszystkiego kontuzjami, bo w poprzednich sezonach schematy gry ofensywnej Udinese, oparte na bocznych sektorach boiska, genialnie funkcjonowały niezależnie od wykonawców. Co więcej, w tych rozgrywkach zespół Pasuqale Marino zdobył na wyjazdach tylko dwa oczka! Dzisiejszy mecz był przeciętny, ale to Siena bardziej dążyła do wygranej i ją osiągnęła (2-1). Jeśli czyjeś gole mają jej pomóc w utrzymaniu statusu pierwszoligowca, to będą to trafienia Maccarone. "Big Mac" zdobył dziś gola. I to jakiego! Siena zaczyna w końcu potwierdzać, że pogłoski o jej śmierci były przedwczesne, a pogłoski o ich dość mocnej kadrze nie były przesadzone.

Zawiodła mnie Fiorentina (1-2 w Weronie). Nie wszystko można tłumaczyć radością i rozkojarzeniem po podbiciu Anfield Road, czy też kontuzjami Freya, Jovetica, Mutu czy Gamebriniego. Oczywiście, są to kluczowi gracze. Ale dziś Chievo było po prostu lepsze, zdominowało viola, szczególnie przed przerwą. A przecież na papierze, to goście byli faworytami, mieli przewagę umiejętności piłkarskich. Jednak rozczarowali. Mecz ułożył im się doskonale, bo już po kilku minutach znaleźli drogę do bramki werończyków po pięknym strzale Montolivo. Oddali po tym pole rywalowi, dali się zaskakiwać na skrzydłach, stracili przewagę w środku pola. A po zmianie stron dominację terytorialną zamieniali jedynie na chaotyczne zamieszania w polu karnym przeciwnika. To mussi volanti mieli lepsze okazje po szybkich kontrach. Chievo jest naprawdę miłym zaskoczeniem, docenić należy pracę Domenico Di Carlo, a także klasę takich piłkarzy jak Pellissier, Pinzi, Yepes, Rigoni, czy Abbrusccto, który do niedawna wydawał się mi być najbardziej przecenionym piłkarzem ostatnich lat.

Starcie Catanii z Livorno (0-1) to mecz z kategorii tych, które już po obejrzeniu skrótów po prostu odrzucają. Są jakieś smutne, takie "włoskie" w negatywnym tego słowa znaczeniu. Gospodarze byli lepsi w tej całej mizerii, ale zmarnowali kilka okazji. Przyjezdni stworzyli jedną i wygrali. Cosmi mógł biegać jak szalony, Mihaljović jedynie ukryć twarz w dłoniach. Catania oficjalnie przejmuje od Sieny tytuł "frajerów sezonu". Nie chcę nikogo obrażać, ale ile punktów można oddać rywalom w tak infantylny sposób?

Posticipo między Sampdorią a Romą zakończyło się remisem 0-0. Fajniejsza była pierwsza połowa, w której akcje przenosiły się z jednej bramki pod drugą, choć sytuacji bramkowych wiele nie było (Samp trafiła w słupek po rzucie rożnym). Po zmianie stron dominowała już Roma, długo rozgrywała piłkę, ale nie potrafiła umieścić żadnego ze swoich piłkarzy samego przed bramką Castellazziego. Nie udało się to też po licznych stałych fragmentach gry. Ogólnie, wygranymi tego meczu są linie defensywne obu drużyn, pewne, zdecydowane i skuteczne. Po niezłych pierwszych 45 minutach, w dalszej części meczu totalnie zgasł Cassano. Sampdoria zapomniała jak się wygrywa i strzela gole. To Roma może być lekko niezadowolona z remisu, co tylko potwierdzają pomeczowe wypowiedzi piłkarzy giallorossi.


foto: goal.com

1 komentarz:

  1. Co do czerwonej karki dla Sneijdera - pierwszą żółtą dostał za dyskusję z arbitrem, drugą za pierwszy faul w meczu, zresztą umiarkowanie zasługujący na jakąkolwiek kartkę.

    Inter zagrał w swoim stylu, czyli "bez stylu", po szybko strzelonej bramce stawiając na żelazną defensywę. Błąd Lucio moim zdaniem nie w ustawieniu, tylko zwyczajnie się machnął:)

    Gdyby mecz trwał kilka minut dłużej Inter w dziesiątkę i z jednym w pełni ofensywnym zawodnikiem zapewne wjechałby z piłką do bramki Atalanty. Zresztą w ostatnich sekundach Coppola wyratował swój zespół po strzale Thiago Motty. Może denerwować to minimalistyczne podejście, ale tak się moim zdaniem wygrywa scudetto.

    Tak na marginesie, przypomina mi się jak sędziowie przedłużali mecze Juventusu o 10 minut i kończyli dopiero po strzeleniu przez Juve gola. W niedzielę Rizzoli przedłużył mecz o trzy minuty i zakończył w momencie akcji ofensywnej pod polem karnym dla Atalanty.

    OdpowiedzUsuń