niedziela, 6 grudnia 2009

Sobota w Serie A. Brzydki mecz w Turynie


Nie oszukujmy się, mecz Juventusu z Interem nie był dobrą reklamą dla włoskiej piłki. Wszyscy anty-fani calcio mogą z przekonaniem powiedzieć, że był to typowy dla Serie A klasyk. Dużo walki, kopania po nogach, nerwowości, mało składnych akcji. Niestety będą mieć oni sporo racji.

Ok, lubię gdy na boisku trwa zacięta rywalizacja, a piłkarze nie oszczędzają łokci (choć niekoniecznie w taki sposób, jak zrobił to Melo). Ale to ma być tylko dodatek. Tymczasem wczoraj kopniaki, ciosy i przepychanki zastąpiły to, co jest solą futbolu - podania, dryblingi i strzały. Jedynym błyskiem światła na szarym turyńskim niebie był gol na 2-1. Sposób w jaki Claudio Marchisio wyprowadził kontratak, a następnie to, jak cudownie go wykończył, to było mistrzostwo świata. Nieprzypadkowo więc pomocnik Juve może już planować eskapadę na czerwcowy Mundial.

Takie klasyki Serie A są smutne, człowiekowi odechciewa się trochę pisania o futbolu. Czy naprawdę nikt we włoskiej piłce nie rozumie, że kibice oczekują gry w piłkę? A nie w kości? I nie takiego chaotycznego sędziowania jakie zaprezentował pan Saccani? I nie takich dziecinnych symulacji, jaką pokazał Mario Balotelli? Swoją drogą, po raz kolejny mieliśmy potwierdzenie, że choć talentu temu chłopakowi odmówić nie można, to dopóki nie poukłada on sobie kilku spraw w głowie, na pewno daleko nie zajedzie.

Juventus wygrał bo bardziej tego pragnął. Pewnie z przebiegu gry remis byłby wynikiem sprawiedliwszym, ale przynajmniej możemy się przez chwilę łudzić, że wygranie scudetto nie będzie dla zespołu Jose Mourinho spacerkiem.

Spacerkiem był natomiast dla Milanu mecz z gasnącą w oczach Sampdorią. Rossoneri są w świetnej dyspozycji, widać, że dobrze czują się pod względem fizycznym, a wtedy wiele rzeczy przychodzi z łatwością. Dwoma pięknymi asystami popisał się Ronaldinho. Drużyna gra szeroko, mnóstwo akcji przeprowadza skrzydłami. Taki pomysł na grę miał przed sezonem Leonardo i to zaczyna wypalać. Milan - Sampdoria 3-0. Brawo.


foto: gazzetta.it

2 komentarze:

  1. Do "Sektor C"

    Odpisuję Ci tutaj, bo tamten news, który komentowałeś, spadł już gdzieś na dół strony:) Po kolei:

    - wypowiedzi Mourinho faktycznie bywają trafne i dosadne. Też uważam, że włoskie środowisko piłkarskie (z mediami włącznie) jest fałszywe i podszyte hipokryzją (podobnie jak polskie, media też). Jednak teksty w stylu "Ranieri ma 70 lat", czy też wieczne narzekanie na sędziów i krytykowanie stylu gry rywali (gdy Inter swojego nie ma) są na niskim poziomie, "p...ym poziomie dna", jak mawiał pewien przemądrzały Holender.

    Sukcesy Mourinho w Chelsea i Interze ograniczają się do ligi. Mancini wyleciał bo uznano (chyba słusznie), że nie potrafi zapewnić Interowi wygranych w Europie. Tymczasem w poprzednim sezonie Mourinho ledwo wyczołgał się ze słabiutkiej grupy w Champions, a potem został łatwiutko ograny przez MU. W tym roku jak na razie wygrał 1 z 5 (!!!) meczów w grupie. I jeśli trafi w 1/8 na Chelsea czy Real to pewnie znów, jak rok temu na San Siro z MU, nie będzie mógł przejść połowy boiska. Niby jak, skoro akcje Interu ograniczają się do 2-3 podań? Co dobitnie widać było w obu meczach z Barcą, gdzie rywal totalnie zdominował nieporadnych nerazzurri.

    Co do Barcelony i Guardioli. Zobaczmy jak gra w piłkę Barca, a jak Inter. Prześledźmy oba tegoroczne starcia. Różnica gigantyczna. Ale obawiam się, że Mourinho w Barcelonie i tak zmusiłby ten zespół do gry w ustawieniu 7-1-2.

    Mourinho przyszedł do Interu po to, żeby wygrywać w Europie i bardzo możliwe, że tak jak piszesz jest to kwestia mentalna. Czemu więc "The Special One" przez 1,5 roku pracy nic w tej kwestii nie poprawił?

    Spodziewałem się wiele po przyjściu Portugalczyka do Interu i ligi włoskiej. To co piszę jest więc chyba wynikiem rozczarowania brakiem zmian w grze nerazzurri. Nadal jednak mam nadzieję, że coś się w tej kwestii zmieni. Choćby dla dobra calcio:)

    OdpowiedzUsuń
  2. jose staną w rozwoju i nie mam co do tego wątpliwości.właściwie elektryzuje już tylko swoimi reżyserowanymi wystąpieniami,jego drużyny czy raczej drużyna nie ma jaj ani charakteru,ale przede wszystkim nie ma generała na ławce.bo kuktatorska taktyka jose powodowała że pierw z chelsea ani przez moment nie potrafił zaatakować liverpoolu (rok 2005) potem Barcelony (2006) a z interem to w ogóle dramat,manchester klepał ich aż miło już w mediolanie rok temu i tylko cud sprawił że kwestia awansu nie rozstrzygnęła się już na meazza.szkoda bo ja jose lubię,to przystojny,inteligentny facet,tylko ego ma przerośnięte,uważa się za niewiadomo kogo a tak naprawdę jego drużyny nie potrafią prowadzić ataku pozycyjnego,no póki rywalem jest siena to potrafią,ale ta bojaźń jaka towarzyszy grze interu to jest normalnie wstyd.jak widziałem ich na Camp Nou to myślałem że umrę ze śmiechu,nie istnieli,zaprezentowali się jak zupełnie niepoważny rywal.nie chcieli grać w piłkę,przyjechali po najniższy wymiar kary.żal.mam nadzieję że w środę też tak zagrają i że rubin wyrzuci ich z LM.amen.dlaczego ? bo chcę usłyszeć te wymówki jose,wymówki które tylko on i może moratti traktują poważnie,wymówki które powodują że cały świat już patrzy na niego z ironicznym uśmieszkiem politowania.

    OdpowiedzUsuń