poniedziałek, 7 grudnia 2009

Niedzielne ligowe popołudnie


Na zwycięski szlak w 15. kolejce ligowej wróciła, po dwóch porażkach z rzędu, Fiorentina (2-0 z Atalantą). Chyba dla nikogo nie jest to zaskoczeniem, bo bergamaschi grają w tym sezonie raczej słabo, a viola mogli w końcu skoncentrować większą uwagę na Serie A. W Lidze Mistrzów już zrobili swoje. Bramki zdobyli Gilardino i Vargas, a więc dwaj chyba najlepsi w tych rozgrywkach piłkarze w talii Cesare Prandellego. Bardzo chwaleni po meczu byli Montolivo i nareszcie Santana. Minusem kontuzja Jovetica. Goście praktycznie przeszli obok meczu, nie zagrażając bramce Freya. W ich szeregi wkrada się coraz większa nerwowość, co nie wróży dobrze na przyszłość. Czyżby walka o utrzymanie?

Imponuje gra do końca, jaką bardzo często prezentuje ostatnio Napoli. Do 72 minuty Bari wygrywało na San Paolo 2-1. Skończyło się na 3-2 dla gospodarzy. Fantastyczną partię rozegrał Quagliarella - dwa gole plus asysta. I jak tu nie wierzyć w często przytaczany przeze mnie efekt nowej miotły? Bari do niedawna mogło pochwalić się najskuteczniejszą defensywą spośród wszystkich drużyn we wszystkich czołowych ligach Europy. Piękny sen się skończył, pugliesi zaczynają tracić sporo goli i łapać czerwone kartki (dziś dwie). Feta w Neapolu, akurat na 50. urodziny stadionu San Paolo.

3-4-3 Genoi kontra 4-3-3 Parmy. Drużyny ustawione ofensywnie, dodatkowo osłabione z tyłu. Nie mogło się skończyć inaczej niż festiwalem goli. Wynik 2-2 mógł być zresztą wyższy. Tak powinny wyglądać mecze piłki nożnej, jeśli na stadiony mają przychodzić kibice. Zaskakuje Parma, która poważnie zaczyna myśleć o grze w pucharach. Zaskakuje też chyżonogi napastnik z Francji, Jonathan Biabany, który zdobył dwie bramki. To idealny piłkarz do szybkiej gry z kontrataku. Będzie o nim jeszcze głośno. Głośno było też po meczu w okolicach trybuny honorowej i szatni. Najpierw mocno pokłócili się prezydenci Enrico Preziosi i Tommaso Ghirardi (poszło o dawne kwestie finansowe), a potem spuścić łomot Preziosiemu próbował Christian Panucci, grożąc, że "rozwali mu głowę". Ot, włoskie klimaty piłkarskie.

10 minut wystarczyło Palermo by odrobić straty i pokonać 2-1 Cagliari. Goście muszą pluć sobie w brodę. Do przerwy więcej okazji mieli wprawdzie gospodarze, ale po zmianie stron zdawało się, że sardyńczycy mają sprawy pod kontrolą. Źle rozegrali jednak kilka kontrataków i zostali za to ukarani. W końcówce meczu w bramce przyjezdnych stanął stoper Canini (uraz Lupatellego) i nie dał się pokonać, tak jak niegdyś Marek Jóźwiak na stadionie w Genui. Delio Rossi biegał po zwycięskim golu niczym szalony, zupełnie jak wtedy, gdy jego Lazio wygrywało 4-2 z ... Palermo. A był to bodajże rok 2005.

"Serce i mięśnie". Tak zatytułowała relację z meczu Bologna-Udinese (2-1) La Gazzetta Dello Sport. Pisałem, że największym atutem gospodarzy będzie właśnie determinacja. Brawa więc za wykorzystanie tego, co się ma w arsenale. W niesamowitej dyspozycji jest Adailton. Zdawało się, że jest to już piłkarz skończony, który będzie tylko odcinał kupony i dorabiał do emerytury gdzieś w jakiejś egzotycznej, dobrze płatnej lidze. Tymczasem gra w ostatnim czasie świetnie, strzela, podaje, kiwa. Udinese natomiast nie przypomina ekipy z poprzednich dwóch sezonów, gdy pod wodzą Pasquale Marino imponowało szybką i skuteczną grą. W tym roku brakuje punktów przywiezionych z wyjazdów, ale nie widać też tego błysku i radości z wykonywania swojego zawodu. Czyżby zmęczenie materiału?

W meczu ligowych maruderów Siena ograła 3-2 Catanię i chwyciła się tym samym jednego z ostatnich pociągów zmierzających w kierunku stacji "walka o utrzymanie". Obie drużyny, jak to mają w zwyczaju, pokazywały dość radosną twórczość w obronie. Catania miała mnóstwo okazji, by wyjść na dwubramkowe prowadzenie i zamknąć kwestię wyniku. Postanowiła jednak, niczym pokraczna sycylijska mutacja Janosika, odebrać sobie i oddać Sienie. Czyli... zabrać biednym i dać biednym. Postawa i altruizm godne pochwały, ciekawe czy równie wesoło będzie im za rok w Serie B? Siena ma kilku naprawdę niezłych piłkarzy ofensywnych. Maccarone, Paolucci, Calaio', Ghezzal... Jeśli Alberto Malesani będzie potrafił tak ustawić drużynę, że tej uda się dogrywać im dobre piłki w okolice pola karnego, to losy Toskańczyków mogą się jeszcze odmienić.

Odmienić może się też jeszcze sytuacja Livorno, ale akurat ta ekipa ma w moim przekonaniu najmniej atutów potrzebnych do skutecznej walki o pozostanie w lidze. Takimi asami w rękawie Serse Cosmiego mieli być Lucarelli i Candreva, ale pierwszy obraził sędziego i wyleciał z murawy już w 25 minucie, a drugi odczuwa chyba zmęczenie intensywnym początkiem sezonu, bo niedługo później został zdjęty z placu gry. Przyjezdni dobrze pilnowali tyłów i po dwóch oskrzydlających akcjach dwa razy trafili ekipę z nadmorskiego miasta. 21 punktów i ugruntowane miejsce w środku tabeli. Zapowiada się spokojna wiosna w podwerońskim Chievo. W barwach gości zadebiutował młody Marokańczyk Hanine, który uważany jest za spory talent. Będziemy się przyglądać.


foto: gazzetta.it

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz